♥ 47
-Malik, otrząśnij się!
Wywracam oczami, kiedy kolejna próba oderwania od siebie bruneta idzie na marne. Wydymam wargę i rozluźniam uścisk na barkach chłopaka.
-Nie zostawiaj mnie- odzywa się wymuszonym, smutnym tonem. Mocniej owija ramiona wokół mojej talii i wtula głowę w klatkę piersiową- Nie chcę tu siedzieć bez ciebie pół dnia.
-Sam chyba musisz iść do pracy- burczę i wciskam dłonie pomiędzy nasze ciała- Spóźnię się przez ciebie- zaznaczam, kładąc ręce na torsie bruneta. Odsuwam go od siebie o zaledwie kilka milimetrów, a on przyciąga mnie z powrotem do siebie- Zen, wrócę za kilka godzin i wtedy coś razem porobimy- pochylam się trochę i cmokam go powoli w okolicy szczęki.
-Coś?- pyta chłopak żywszym głosem i zerka na mnie kątem oka.
-Coś- uśmiecham się przez zaciśnięte usta i ściskam jego policzki- Puścisz mnie już?- unoszę brew. Malik wydyma wargę i odsuwa się ode mnie niechętnie i z niezadowoleniem na twarzy- Do zobaczenia- całuję go w usta na pożegnanie.
-Do zobaczenia- Zayn pogłębia pocałunek, a ja uśmiecham się niedowierzająco.
-Zayn- obdarzam go karcącym spojrzeniem i odsuwam się o krok.
-No już- mruczy brunet- Powiedziałem Lucasowi, że ma cię pilnować. Tylko on może się do ciebie zbliżać i pamiętaj, każdy inny koleś, który stanie bliżej niż trzy metry, trafia na moją czarną listę zagłady- uśmiecha się promieniście- A teraz możesz iść- puszcza mi oczko i całuje szybko w policzek.
Wzdycham i odwracam się na pięcie. Wychodzę z pokoju, a następnie z mieszkania i zjeżdżam winą na sam dół budynku. Gdy znajduję się na zewnątrz, rozglądam się w obie strony i wyglądam samochodu Lucasa. Chłopak macha do mnie przez okno, więc udaję się w jego kierunku i wsiadam do środka.
-Minuta, siedemnaście sekund i trzy setne spóźnienia- mówi rudy na przywitanie.
-Zayn nie pozwalał mi wyjść- mruczę gniewnie, zapinając pas, a chłopak rusza.
-Przyssał się?- zgaduje Luca i uśmiecha się głupio, skupiając wzrok na drodze przed sobą.
-Jak pijawka- odpowiadam złowieszczym tonem, wytrzeszczając oczy, a chłopak wybucha śmiechem.
~♥~
-Luca, poważnie będziesz tu siedzieć cały czas?- pytam z uniesioną brwią, widząc chłopaka przy barze.
Ostatniego wieczoru urządziłam mały protest i powiedziałam chłopcom, że chce pracować i tak oto wylądowałam...w kawiarni. Ale za to mediolańskiej! Horan mnie tu wcisnął, Zaynowi się ten pomysł nie podobał, a Luca cierpi bo mój chłopak kazał mu mnie pilnować, kiedy się dowiedział, że pracują tu też faceci.
-W sumie nie mam nic lepszego do roboty- mówi rudowłosy, opierając się o blat- I nie chcę narażać się na gniew Zayna jak któryś zacznie się do ciebie dobierać...Daj tą kawę- mruczy po chwili.
-Nie jestem twoim murzynem- mrużę oczy- Jak ci dam to...
-To Malik będzie zły- wyszczerza się Luca- Dwie łyżeczki cukru, Rose. Chyba nie chcesz żeby pierwszego dnia były na ciebie skargi, co?- uśmiecha się wrednie.
-Oczywiście, że nie- burczę pod nosem.
Wchodzę na zaplecze, gdzie zastaję Vanessę- znajomą Nialla i Lucasa, trochę niższą ode mnie brunetkę o zielonych oczach. Jest to niewielkie pomieszczenie zapełnione blatami i głównie ekspresami do kawy. To kawiarnia, ameryki nie odkryłam tym spostrzeżeniem.
-Ogarniasz na razie, Różyczka?- pyta dziewczyna z uśmiechem, majstrując przy ekspresie do kawy.
-Ogarniam, Nesia- wywracam oczami, odwracając się w jej stronę- Przestań mnie tak nazywać, bo jak Zayn przyjdzie i usłyszy, to będę miała zniszczone życie, okay?- krzywię się. Wystarczy mi, że nazywa mnie Rosemarry, serio.
-Byłabym do tego skłonna, ale Luca usłyszał jak mówisz na mnie Nesia i sam zaczął- mówi brunetka z zrezygnowanym wyrazem twarzy- Trzy czarne kawusie bez cukru, proszę- uśmiecha się sztucznie i wychodzi z zaplecza żwawym krokiem.
~♥~
-Do zobaczenia, rudasie- mówi Luca, kiedy zatrzymuje samochód na parkingu, i odchyla jedno ramię.
-Odezwał się- prycham z uśmiechem i przytulam chłopaka na pożegnanie- Do zobaczenia.
Wychodzę z auta i od razu kieruję się do wnętrza budynku. Wjeżdżam winą na odpowiednie piętro i podchodzę do drzwi, które odkluczam. Rozbieram się szybko w przedpokoju i kieruję się do salonu, a następnie w stronę sypialni. Otwieram drzwi i wchodzę cicho do środka. Uśmiecham się lekko na widok Zayna siedzącego na krześle plecami do mnie. Zakradam się do chłopaka, pochylam się i cmokam go w policzek.
-Wróciłam- wyszczerzam się, obejmując jego szyję ramionami.
-No co ty, poważnie?- Malik wciąga mnie na swoje kolana i mocno ściska, a potem przytula do swojej klatki piersiowej- Jak było?- pyta, całując moje czoło.
-W porządku- mówię, uśmiechając się przebiegle- Poznałam kilku miłych kolegów- przygryzam wargę i zerkam na bruneta.
Zaciska usta i uśmiecha się sztucznie. Łapie mój podbródek w palce i unosi tak, że patrzę na niego.
-Miłych powiadasz?- porusza brwiami, po czym łączy nasze czoła.
Unoszę brew, nie będąc pewna, czy chłopak żartuje, czy na pyta na serio. Jednak po wyrazie jego twarzy, czyli dwuznacznym, podejrzanym uśmiechu stwierdzam, że to pierwsze.
-Bardzo miłych- patrzę mu prosto w świecące oczy i splatam palce na jego karku.
-Ale chyba ja jestem milszy w niektórych sytuacjach, co?- pyta brązowooki, a ja czuję jego zboczone palce wkradające się pod moją koszulkę.
-Jakie sytuacje masz na myśli?- przygryzam wargę, gdy Malik styka lekko nasze usta. Przenoszę dłonie na jego barki i poruszam się niespokojnie na jego kolanach. Kiedy spoglądam z powrotem w oczy bruneta, są one ciemniejsze.
-Mogę ci pokazać.
Mężczyzna ściska w rękach moje biodra, gdy wstaje, unosząc mnie w górę i kieruje się do łóżka. Kładzie mnie na nim, a ja przyciągam go w dół do pocałunku. Wplatam palce we włosy Zayna i lekko za nie ciągnę, na co on reaguje warknięciem. Wypinam biodra w górę, a on uśmiecha się zwycięsko. Zaczynamy ściągnać nawzajem swoje ubrania, lecz przerywa nam nagle pukanie w drzwi.
-Theo i Nick przyszli, gołąbeczki!
Wybaczcie mi tą przerwę 😭
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top