♥ 4

-Naprawdę dziękuję, nie wiem jak się odwdzięcze- mówie po raz setny tego wieczoru- Nie posiedzę tu długo, za kilka dni odzyskam walizkę i...

Nie dokańczam, ponieważ Niall zasłania mi usta dłonią. Domyślam się, że ma dość mojej nieustannej paplaniny, ale co ja mogę poradzić? Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co zrobiłabym gdyby nie przyjeli mnie do siebie. Blondyn uśmiecha się, a ja gryzę go w palec.

-Czemu to zrobiłaś?- krzywi się, z rozpaczą oglądając ugryziony kciuk.

-Ręka śmierdzi ci czymś dziwnym- śmieję się, zerkając na towarzysza.

Niall wzbudza moją sympatię, mimo że znam go od pół godziny. Sprawia wrażenie zabawnego. Ma ładne niebieskie oczy i blond włosy, które chyba są farbowane, bo widzę ciemniejsze końcówki u dołu głowy. Chłopak ma irlandzką urodę, więc domyślam się, że nie pochodzi z tych rejonów.

-Jesteś Irlandczykiem, prawda?- słowa jakby same opuszczają moje usta.

-Teraz to mnie zaskoczyłaś- uśmiecha się szeroko, ukazując rząd białych zębów- Tak- potwierdza- A ty Szwedką- mówi niemal z taką naturalnością, jak ja przed chwilą.

-To przez te włosy?- mruczę pod nosem i chichoczę. Ich krwisto pomarańczowa barwa przykuwa uwagę i zdradza moją narodowość, ale nie przeszkadza mi to za specjalnie. Lubię swoje włosy.

-Słuchaj, miałem właśnie wychodzić, więc po drodze kupię ci parę rzeczy zanim walizka się znajdzie.

-Pójdę z tobą, na ciuchy mi wystarczy- oznajmiam i podchodzę z Horanem do wyjścia. Nie będę aż tak go wykorzystywać.

-Powiedz mi, kobieto, co ja tutaj kupie za dolary?- pyta blondyn i odklucza drzwi.

-A no, fakt- mentalnie uderzam się w głowę- Normalnie nie jestem tak tępa- bronię się.

-Nie wątpie, rudzielcu- uśmiecha się, a ja wywracam oczami- Fajne są, to Malik prześladował kiedyś takiego jednego rudego chłopaka ze szkoły- dodaje szeptem.

-Więc o to chodziło- kiwam głową ze zrozumieniem- Będę uważać.

Gdy Niall wychodzi z mieszkania, pojawia się Zayn i mówi żebym poczekała w jego pokoju. Chłopak wskazuje mi drogę, więc mijam stół i schodzę z podestu. Za kanapą widzę drzwi i domyślam się, że to jest mój cel. Uchylam klamkę i wchodzę do środka. Sypialnia Zayna nie jest duża, jednak bardzo mi się podoba. Jasna podłoga kontrastuje z czarną ścianą, która wygląda tak, jakby była wykonana z kanciastych brył. Łóżko stoi po prawej stronie, kanapa na przeciwko mnie, a szafa i półka z książkami jest wbudowana w ścianę.

Podchodzę do okna i wyglądam na zewnątrz. Wieje zimny, przyjemny wiatr. Na niebie migoczą gwiazdy, a miasto wygląda niesamowicie w świetle księżyca. Patrzę zahipnotyzowana w horyzont, widok tętniącej życiem metropolii, skąpanej w ciemnościach zapiera mi dech w piersi.

-Kanapa czy łóżko?- słyszę i odwracam się, piszcząc na widok stojącego obok mnie Malika.

Robię gwałtowny krok w tył, kładąc dłoń na piersi, i upadam na podłogę. Wystarszyłam się nie na żarty, pech dla Zayna. Nie znał mnie i nie wiedział, że nie lubię takich niespodzianek. 

-Często zakradasz się do ludzi od tyłu? Chcesz być jak Chuck Norris, tak? Niespełnione marzenia z dzieciństwa?- pytam, patrząc na mulata.

Oddycham głęboko, by uspokoić szaleńczo bijące serce, a Zayn wyciąga rękę w moją stronę. Patrzę na niego spode łba i łapię jego dłoń. 

-Płochliwa jesteś- mówi brunet, podczas gdy ja poprawiam swoje dzisiejsze ubrania. Nie pogardziłabym prysznicem- Jak łania.

-Łania? Poważnie?- pytam i marszczę czoło- Głupi jesteś- odgryzam się i siadam na miękkiej kanapie.

-A ty wredna- chłopak opada na swoje łóżko- Kolor zobowiązuje...-  mruczy pod nosem, gdy kładzie się na poduszkach i zakrywa twarz, a ja otwieram usta z zamiarem rzucenia jakiejś ciętej riposty.

-Macie tutaj prysznic? Jeśli mogę...- zmieniam temat rozmowy.

-Właśnie też miałem iść, więc niestety musimy wykąpać się razem- chłopak podkreśla słowo "niestety" i uśmiecha się znacząco. Duh, gdzie podział się ten uroczy chłopak z parku?

-W twoich snach- prycham, krzywiąc się z obrzydzeniem. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że trafiłam do domu seksoholika- Więc?- pytam wyczekująco.

-Schodami na górę, drzwi po prawej, kochanie- brunet wysyła mi w powietrzu buziaka, a ja wywracam oczami

Wychodzę z pokoju i wspinam się po schodach. Otwieram drzwi po prawej stronie i przekraczam próg łazienki. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Myję się jedynie wodą, ponieważ nie chcę dotykać nie swoich rzeczy i nie chcę pachnieć jak facet. Owijam się ręcznikiem, jestem zmuszona założyć dzisiejsze ubrania. Wzdycham, ubieram się i zaczynam szukać suszarki. Na pewno gdzieś tu jest. Otwieram szafkę i zauważam szukane urządzenie. Chociaż tyle. Suszę włosy i staram się nie myśleć o szczoteczce do zębów.

Gdy moje włosy są prawie suche, słyszę pukanie do drzwi. Ponownie chowam w ręczniku to, co trzeba i uchylam powłokę.

-Przyszedłem sprawdzić czy nie utopiłaś się pod prysznicem- mówi Zayn, a ja wywracam oczami- I nasz bigosiarz kupił ci coś do spania- chłopak podaje mi rzeczy.

Dziękuje mu i zamykam drzwi, marszcząc czoło. Bigosiarz? Kręcę głową i zakładam czyste rzeczy- majtki oraz czarną koszulkę na ramiączkach. Nie wiem czy jest to jakieś świadome działanie Nialla, lecz te rzeczy są dość...zwracające uwagę. Mam tak przejść przez cały salon? Ostatni raz przeglądam się w lustrze i wychodzę, nie chcąc zajmować łazienki na nie wiadomo jak długi czas. 

Idę po schodach na niższe piętro i uśmiecham się do blondyna urzędującego w kuchni, ignorując jego natrętne spojrzenie. Wszyscy faceci są tacy sami, każdy musi chociażby zerknąć. Modlę się, by rumieniec na moim policzku nie był zbyt widoczny, kiedy wchodzę do sypialni Zayna. Chłopak leży rozwalony na swoim łóżku z twarzą schowaną w poduszce. Przechodzę obok niego i rozkładam pościel ułożoną na kanapie. Po chwili słyszę głośne gwizdnięcie, więc marszczę czoło i odwracam się do bruneta.

-Fajny tyłek- mruga do mnie, a ja wywracam oczami i kładę się na kanapie. Plecami do tego idioty. 

To będzie długa noc.

                                                                               *          *          *

Budzę się, a zegarek stojący na szafce podpowiada mi, że jest dopiero druga w nocy. Marszczę czoło, kiedy czuję ból w podbrzuszu. Cały mój brzuch jest znajomo napięty, a ja jestem w stanie jedynie westchnąć i sprawdzić czy nie poplamiłam cudzej kanapy. Na szczęście nic takiego się nie zdarzyło. Sięgam po torebkę, czuję się bardzo niekomfortowo. Przeszukuję torebkę w nadziei, że znajdę w niej to, czego szukam. Wzdycham, kiedy tego nie znajduję. 

Pieprzony pech.  

Macie jeszcze jeden ^^ Ale ostrzegam- w zapasie mam już tylko jeden rozdział, więc się nie przyzwyczajajcie xd Będę starała się dodawać codziennie, ale to zależy od Was (if u know what i mean) :3





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top