♥ 38

-Nie chcę was zdołować, ale...Malik, przyjacielu, twoi rodzice zaparkowali właśnie pod blokiem. 

-CO?!- jęczy Zayn, wyginając twarz w grymasie niezadowolenia. Ja natomiast wytrzeszczam oczy i unoszę się na łokciach. RODZICE ZAYNA?!- Powiedz im, że mnie nie ma- chłopak wywraca oczami i przekręca głowę w moją stronę, po czym całuje mnie w usta. Nie chcę nic mówić i wypominać mu głupoty, ale jego rodzice wejdą tutaj zapewne w przeciągu minuty, a my nadal leżymy półnadzy w łóżku!

-Twój samochód stoi na podjeździe, a poza tym nie będę tłumił waszych jęków, kiedy będą na ciebie czekać- Horan kładzie dłoń na klamce- Wskakujcie w gatki, zatrzymam ich minutę- mówi, po czym wychodzi z pokoju.

Zayn wzdycha i siada na łóżku obok mnie. Uśmiecham się lekko, patrząc na jego twarz wyrażającą czyste zrezygnowanie. Zaciskam usta, a kiedy brunet wstaje, robię to samo i podchodzę do szafy. Przechodzę pod jego ramieniem i zaczynam grzebać na półkach. Malik składa na mojej szyi soczysty pocałunek.

-Spodziewałaś się, że tak szybko poznasz moich rodziców?- trąca mój policzek nosem.

-Nie myślałam o tym- odchrząkuję, zaczynając się ubierać. Wciągam spodenki i koszulkę z kołnierzykiem i odwracam się do chłopaka- Może być?- pytam, uśmiechając się.

-Pięknemu we wszystkim dobrze- puszcza do mnie oczko i ciągnie w stronę drzwi.

Wchodzimy do salonu i po chwili dociera do nas szczęk klucza w zamku dobiegający z przedpokoju. Przygryzam wargę i łapię za rękę Zayna, który zrobił krok ku schodom.

-Gdzie ty leziesz?- mówię cicho, przygryzając wargę.

-Do łazienki, muszę się ogarnąć, nie uważasz?- brunet spogląda wymownie w dół, a ja uśmiecham się nerwowo. No tak...W tej jedynej kwestii faceci mają gorzej- Bądź miła, to cię nie pogryzą- całuje mnie szybko w policzek, a ja ściskam mocniej jego dłoń- Zaraz wrócę.

Po tych słowach wchodzi na górę po schodach i znika mi z oczu. Stoję w tym samym miejscu, czekając aż rodzice Zayna wejdą do środka i poprawiam nerwowo włosy- tak robię z przyzwyczajenia, kiedy się denerwuję. Nie jestem przygotowana żeby poznać jego rodziców! Błagam, jesteśmy razem od przedwczoraj...W naszym przypadku chyba wszystko toczy się z takim dziesięciokrotnym przyspieszeniem. 

W pokoju jako pierwszy pojawia się Niall i uśmiecha się pokrzepiająco na mój widok. Zaraz za nim wchodzi niska kobieta uderzająco podobna do Zayna- o brązowych włosach i takich samych ciemnych oczach, a po niej wysoki mężczyzna. Posyłam blondynowi spojrzenie błagające o wsparcie, zanim oboje zdążą mnie zauważyć.

-A co to za ślicznotka?- kobieta uśmiecha się w moim kierunku i zerka pytająco na Nialla. Zaraz zejdę na zawał, przysięgam!

-Chodź tu, Rose- Irlandczyk wyciąga do mnie ramię, a ja podchodzę do niego, po czym zostaję obięta ramieniem. Chwała tobie, Horan.

-Rose- odchrząkuję i uśmiecham się, wyciągając rękę- Miło państwa poznać.

-Proszę cię, Trish- kobieta ignoruje moją dłoń i przyciąga mnie do uścisku- I mój mąż, Yaser- puszcza mnie, a wspomniany mężczyzna ściska moją rękę i uśmiecha się ciepło.

-Wzajemnie- mówi tylko. Hu, Zayn chyba nie odziedziczył po nim nonszalancji.

-Kiedy zdążyłeś znaleźć sobie dziewczynę, Niall?- pyta brunetka, a blondyn unosi brwi.

-Eej. To moja dziewczyna, nie jego- burczy Zayn, stając obok mnie i kładzie jedną dłoń na mojej talii.

-Zayn, kochanie- Trish unosi wysoko kąciki ust i ściska chłopaka w ramionach- Cudownie- całuje bruneta w policzek, a on uśmiecha się krzywo.

-Tak, fajnie cię widzieć- mówi niewyraźnie- Mamo, błagam...- wydyma wargi, a kobieta powoli go puszcza- Cześć, tato- mówi i podchodzi do ojca.

Tymczasem mama chłopaka dopada mnie poraz kolejny i obejmuje ramieniem.

-Nie masz pojęcia jak się cieszę, kochanie- odchodzi ze mną kilka metrów dalej- Tak właściwie spadłaś nam z nieba, bo już zaczynałam się martwić, że Zayn skończy jako stary kawaler albo że jest gejem i boi się przyznać- łapie się za twarz, wytrzeszczając oczy.

-Mamo!- jęczy Malik i ze skrzyżowanymi ramionami podchodzi do nas- Gejem, poważnie?- przechyla głowę w bok, wpatrując się w rodzicielkę niedowierzająco- Nie oś...

-Nie ośmieszaj mnie- przerywa synowi brunetka i klepie go po ramieniu- Mówię tylko to, co myślę. Masz dwadzieścia dwa lata i nie przyprowadziłeś do domu jeszcze żadnej dziewczyny. Też będziesz myślał o takich rzeczach, jeśli twój syn nie będzie się pokazywał z dziewczynami- stwierdza i zerka na mnie- Myślicie o dzieciach?- pyta, a ja wytrzeszczam oczy.

-Mamo...- Zayn zasłania twarz dłonią- Jesteśmy razem od dwóch dni, uspokój się- uśmiecha się do mnie przepraszająco.

-Dobrze, dobrze- Trish unosi dłonie.

-Odpuść im już- Yaser kładzie rękę na ramieniu brunetki- Moglibyśmy w końcu usiąść.

 -Świetny pomysł- mruczy Zayn.

~♥~

-To było głupie- mówię i uśmiecham się lekko.

Tak się stało, że kolejne dwie osoby poznały właśnie historię mojej bezmyślności- w sensie pomylenia samolotu oraz Nowego Yorku z Mediolanem.

-Nie ma się czym przejmować. Zayn był w twoim wieku o wiele bardziej roztrzepany, tylko do samolotu go odprowadziliśmy osobiście- mówi Trisha z uśmiechem- Gubił się w sklepie do czternastego roku życia...- wzdycha kobieta. Zerkam kątem oka na chłopaka opartego o bok kanapy z miną przegranego męczennika.

Zanim się ściemniło jego mama już zasypała mnie masą wstydliwych wydarzeń z całego życia chłopaka. Po południu wyszliśmy na zewnątrz i pospacerowaliśmy po mieście, zjedliśmy obiad i wróciliśmy do domu. Gdy z powrotem usiedliśmy na kanapie, rozmowy zeszły na luźniejsze tematy i Zayn miał kilka godzin spokoju, lecz teraz najwyraźniej jego rodzice znowu chcą powrócić do monologu o jego licznych wpadkach. 

-Byłem dziwnym dzieckiem, wszyscy zrozumieli- odpowiada brunet. Chichoczę, biorę go pod ramię i łapię za rękę, a on zaraz mięknie. Zerka na mnie łagodnym spojrzeniem i unosi lekko kąciki ust.

-Zayn, dziwnym to za mało powiedziane- wtrąca tata chłopaka- Przez pierwsze dziesięć lat ani razu nie grałeś ze mną w piłkę, bo wolałeś bawić się lalkami z koleżankami.

Na te słowa zaczynam się śmiać, więc zakrywam usta dłonią, by to stłumić. Dołącza do mnie Trish. Przecieram załzawione kąciki oczu i biorę głęboki oddech.

-Dzięki za wsparcie, kochanie- brązowooki wyszczerza się sztucznie, patrząc mi w oczy.

-Proszę cię bardzo- wytykam do niego język.

-Cukrzycy można się nabawić jak się na nich patrzy, nie sądzi pani?- Niall siada pomiędzy mamą a tatą Zayna. 

-Tak, jesteście przeuroczy- kobieta posyła mi ciepły uśmiech, który odwzajemniam. Nie obywa się jednak bez cienia rumieńca na moich policzkach, gdy wszystkie spojrzenia kierują się na mnie i bruneta oraz nasze złączone dłonie- Nie będzie problemu jeśli zostaniemy do jutra? Długo nie przyjeżdżaliśmy- mówi po chwili Trish do syna. 

Uśmiech brązowookiego nieznacznie rzednie na krótki ułamek sekundy.

-Tak, zostańcie- kiwa głową, lecz dostrzegam przebłysk niezadowolenia na jego twarzy. Pewnie miał nadzieję, że wieczór spędzimy sami bez jego rodziców za ścianą. Ale w sumie...i tak nie miałby na co liczyć, bo jestem już zmęczona- Możecie zająć mój pokój- dodaje chłopak.

-W takim razie nie będziemy was dłużej męczyć- pan Malik wstaje i spogląda znacząco na żonę, która zaczyna śmiać się cicho.

-Dobrze, dobranoc.

Oboje udają się do drzwi pokoju Zayna i już po chwili w nim znikają, natomiast Niall udaję się na górę bez słowa. Zakrywam usta dłonią, gdy ziewam i opieram głowę na ramieniu bruneta. Głupio mi było go tak przytulać przy rodzicach, więc teraz się nie odkleję! Obejmuję go ramionami i zamykam oczy.

-Było strasznie?- pyta chłopak, przyciskając mnie do siebie.

-Nie- odpowiadam- Masz fajnych rodziców- uśmiecham się smutno pod nosem i wzdycham niespokojnie.

Brązowooki pociera mój policzek i unosi głowę żebyśmy patrzeli sobie w oczy- moje zaszklone, a jego niewiarygodnie ciepłe i troskliwe. Styka nas czołami, nieustannie gładząc palcem moją twarz i składa słodki pocałunek na moim nosie. Przełykam gulę formującą się w gardle i wypuszczam nierówny oddech. Obiecałam sobie, że już ani jedna łza nie wyleci z mojego oka z powodu rodziców- i tak będzie.

-Czy będę okropny, jeśli zacznę się teraz do ciebie dobierać?- pyta Zayn i uśmiecha się lekko, a moja buzia pokrywa się rumieńcem.

Przygryzam wargę, kiedy chłopak przesuwa nosem po mojej szyi i zaczyna składać na niej mokre pocałunki.

-Twoi rodzice tu są- mówię cicho.

-Możemy pójść do Horana- mamrocze, marszcząc w dłoniach moją koszulkę i odsuwa się nieznacznie- Niall!- krzyczy, odchyliwszy głowę. Blondyn niemal jak na zawołanie pojawia się- Możemy ukraść ci pokój?

Irlandczyk wykrzywia usta w sztucznym uśmiechu.

-Nie ma mowy, dupolizaczu- podchodzi do kanapy i patrzy na nas poważnie- Nie pozwolę wam na przedmałżeński i nieczysty seks. Żadnego życia w grzechu pod moim dachem zanim nie pokażecie mi aktu małżeństwa!





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top