♥ 30

Spoglądam na Zayna stojącego w drzwiach, jednocześnie zabierając ręce z karku Nialla.

Ma minę jakby usłyszał o czym mówiliśmy! I chyba nie jest zadowolony. Ale może się mylę...? Nie, nie. Na pewno nic nie słyszał.

-Wybaczcie- chłopak uśmiecha się nieszczerze, a ja unoszę brew.

-Co?- pytam, zerkając w stronę bruneta. Podszedł do szafy i teraz w niej grzebie, ignorując mnie i Horana.

-Nic, Rosie- jego głos ocieka sarkazmem. Ał?

-Malik...- wtrąca się blondyn.

-Czekaj, Niall- mówię, stając przed Malikiem ze zmarszczonym czołem- Co cię ugryzło?- krzywię się. PEWNIE DOSTAŁ OKRESU I WSTYDZI SIĘ PRZYZNAĆ.

-Nic- uśmiecha się krzywo i podchodzi do drzwi- A, powiedz mi, fajnie jest przymilać się do dwóch facetów jednocześnie jak...- urywa, wyraz jego twarzy jest kpiący. Rozszerzam usta i oczy. Czy on kurwa właśnie zasugerował, że jestem jakąś jebaną dziwką?! NO CHYBA NIE!

-Do nikogo się nie...- mrużę oczy- A poza tym nie będę ci się tłumaczyć!- prycham i przepychając się obok niego, wychodzę szybko z pokoju.

Przechodzę do przedpokoju, w którym zakładam buty i wychodzę z mieszkania wyprowadzona z równowagi jak cholera! Schodzę po schodach na sam dół, olewając windę, może jak się zmęczę to odreaguję zachowanie tego idioty. Opuszczam blok i zaciągam się świeżym powietrzem, czując ciepłe słońce na skórze. Skręcam w prawo na chodnik i schodzę z niego przy dużym drzewie i gęstych krzakach. Przebijam się przez gęstwinę i po zejściu w dół jestem przy brzegu rzeki. Malik pokazał mi to miejsce, ale mniejsza o to! Nie będę pozwalać, żeby przez swoją zazdrość, urojenia czy co to było, sugerował, że mam jakieś lekkie obyczaje! Dupek. Każdy facet nim jest w mniejszym czy większym stopniu! Żaden nie może być w pełni w porządku.

Poza Niallem.

Idę wzdłuż rzeki z posępną miną. Ja mu nie wyjeżdżałam z niczym, kiedy siedział sobie z tą blond małolatą, a mnie na początku olał! Siadam na kamieniu leżącym w cieniu jakiegoś krzaczora i opieram podbrudek o dłoń.

Siedzę i gapię się beznamiętnie w punkt na drugim brzegu rzeki tak długo, że nie zauważam kiedy się ściemniło. Zasiedziałam się. Nie chcę wracać i patrzeć na Zayna. Kto wie co jeszcze mu do głowy przyszło jak poszłam.

Kiedy przecieram twarz dłońmi, czuję, że mój telefon zaczyna wibrować w kieszeni. Nie spiesząc się, wyciągam urządzenie i sprawdzam kto dzwoni. To Niall, więc odbieram.

-No?- mruczę cicho do słuchawki.

-Rose. Gdzie ty jesteś? Ciemno już- mówi przyciszonym głosem. Czyżby ukrywał się przed Zaynem? Nawet lepiej.

-Nad rzeką- odpowiadam, pocierając ramię dłonią. Zimno.

-Może już wrócisz, co?- prosi- Malik panikuje, że coś ci się stało- dodaje z nutką rozbawienia.

-Niech sobie daruje to zamartwianie- prycham.

-Nie żebym go usprawiedliwiał czy coś- odchrząkuje- Ale jak wyszłaś to chyba się otrząsnął, bo trochę pobladł i teraz cały czas łazi i mówi, że nie chciał i że jest...ee...głupim chujem?

-Bo jest- burczę.

-Ale się martwi idiota, nie wyrabiam z nim- jęczy Horan- Poczekaj, lezie do mnie- mówi szeptem.

Wzdycham, lecz nie odsuwam komórki od ucha. Posłucham przynajmniej jak Malik "panikuje".

-Niall- słyszę głos bruneta- Dzwoniłeś?- pyta dziwnie spiętym głosem, a ja nie wiedzieć czemu czerpię z tego satysfakcję.

-Nie odbiera- mówi blondyn- Nie sraj, Malik. Niedługo wróci.

-Wyjdźmy jej poszukać- przygryzam wargę.

Może się martwić i umierać ze strachu, że coś mnie w krzakach przeleciało i zadźgało, ale ja nadal będę wkurwiona! Ktoś powinien użyć jego głowy zamiast młotka do wbijania gwoździ, żeby mu się poukładało wszystko po kolei! Bo jeśli ktokolwiek zaczął się do kogokolwiek przymilać, to on do mnie! Niech sobie odpuści teraz ten przejęty ton.

-Rose- z transu wyrywa mnie głos Nialla w słuchawce- Chodź już do domu, dobrze? Ja też się martwię, skoro sraczka Malika ci nie wystarczy- chichocze cicho.

-Mhm- mruczę, po czym Horan się rozłącza.

Chowam telefon i wolnym ruchem podnoszę się z kamienia. Przez to zdenerwowanie zapomniałam, że nie lubię ciemności, cholera...A teraz muszę sama wrócić, idiotka! Przemierzam szybkim krokiem odległość między kamieniem a sekretnym przejściem i wspinam się pod górkę aż znajduję się na chodniku. Ulica jest zupełnie pusta, ale z daleka słyszę silniki samochodów. Jedynym źródłem światła jest księżyc i wysokie latarnie.

Docieram pod blok po piętnastu minutach. Ponownie wybieram drogę schodami, nie mam ochoty jeździć windą. Być może podświadomie odwlekam moment spojrzenia na Malika, kto wie. Wzdycham, kiedy staję pod drzwiami. Pukam, mając nadzieję, że otworzy mi Niall. Po krótkiej chwili słyszę klucz przekręcany w zamku, więc trochę się odsuwam. Uśmiecham się na widok blondyna stojącego w progu. Życie jednak troszkę mnie lubi!

-Powiedz, że poszedł spać- mruczę cicho, wchodząc do środka.

-Niall?- z salonu dobiega głos Zayna...Uh, czyli nie- Przy...?- chłopak wchodzi do przedpokoju i urywa, gdy widzi mnie.

Super.

-A teraz rozmawiajcie czopki!- Horan przeciąga Malika przed siebie, a sam wychodzi z pomieszczenia. Widzę jak zamek się przekręca...ZAMKNĄŁ NAS!

-Niall, idioto!- przechodzę do drzwi, nie patrząc na bruneta- Otwórz- ciągnę klamkę w dół.

-Przepraszam, różyczko, ale ja nie toleruję atmosfery niechęci pod swoim dachem.

Wstrzymuję powietrze, po czym wypuszczam je z świstem z płuc. Muszę siedzieć z Malikiem w pokoju dwa na dwa, aż się nie dogadamy?

Niedoczekanie.

-Rose?- wyczuwam obecność chłopaka za swoimi plecami i krzyżuję ręce na piersi- Ja...ja- jąka się- Przepraszam, nie chciałem cię obrazić, tylko...Nie wiem co mnie ugryzło, mogłem najpierw pomyśleć, a potem mówić.

-Błyskotliwy jesteś- prycham cicho.

-Przepraszam. Wiesz, że tak o tobie nie myślę- dotyka palcem moich pleców- Jestem idiotą- obraca mnie powoli w swoją stronę i unosi podbrudek, by spojrzeć w oczy- Przepraszam- uśmiecha się słabo.

I uroczo.

Wzdycham.

I jak tu się na niego obrażać?!

-Jutro ci to wynagrodzę i gdzieś cię zabiorę, hm?- mówi, a ja podnoszę na niego wzrok- I kupię lody- zaciskam usta i przechylam głowę w prawo- Cytrynowe...?- brunet mruży oczy, a ja uśmiecham się lekko.

-A gdzie?- pytam.

-Niespodzianka- Zayn przygryza wargę- Nie jesteś już zła?

-No nie- odpowiadam.

-To nie było przekonujące- mruczy Malik, a ja wywracam oczami.

-Nie, nope, nein, no- uśmiecham się, marszcząc jednocześnie czoło- Io non sono arrabbiata...con te, pecore/nie jestem na ciebie zła, baranie/

-Uuu- chłopak porusza brwiami- Mądra- klepie mnie po policzku- Wiesz co?

-No?

-Może zawołamy już Horana?- proponuje, a ja kiwam głową- NIALL!- Zayn krzyczy do drzwi- HORAN! JUŻ JEST SUPER, OTWIERAJ!- zerka na mnie, gdy nie dostaje odpowiedzi- Czekaj...- przykłada ucho do drewnianej powłoki- Słyszysz?- ruchem ręki wskazuje, bym się przysunęła. Zbliżam ucho do drzwi i wsłuchuję się, by usłyszeć to co podobno słyszy Zayn.

Patrzę na niego z uniesioną brwią, dopóki nie słyszę za drzwiami głośnego chrapania.

-Pieprzony Horan, nie miał kiedy zasnąć- burczy brązowooki.

~♥~

hey, hey! ♥

Macie jakieś plany na sylwestra? ;)

Kocham Was! xx





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top