♥ 29
Poruszam głową, czując, że ocieram się o coś ciepłego i twardego. Uchylam powoli ciężkie powieki, ziewając szeroko i przesuwam dłonią po gładkim materiale. Unoszę głowę i widzę niewyraźny zarys męskiej twarzy. Ah, przecież byłam z Zaynem... Chłopak zerka na mnie z góry, a ja mrugam oczami, by się rozbudzić.
-Serio niesiesz mnie cały czas?- pytam zachrypniętym głosem i uśmiecham się lekko.
-Nie, Rosie- mruczy Zayn- Większość drogi ciągnąłem cię po chodniku, ale nie poczułaś- wytyka do mnie język.
No dobra, może i to pytanie było głupie.
-Możesz mnie już puścić- mówię, zasłaniając usta dłonią, czując zbliżające się ziewnięcie.
-Zaraz będziemy- mówi chłopak, muskając placem moje ramię. Dopiero teraz zadaję sobie sprawę, że jest już dość zimno. Przysuwam się bliżej do Malika o ile to w ogóle możliwe- Zimno, co?- śmieje się, a ja kiwam twierdząco głową, zamykając oczy. Nie mogę się na niego patrzeć, kiedy tak świdruje mnie wzrokiem. I jeszcze to księżycowe światło odbijające się mu w oczach!
Przyciskam policzek do torsu bruneta i skupiam się na równym biciu jego serca. Rozluźnia mnie ten dźwięk, do tego stopnia, że nie orientuję się, kiedy Zayn trąca lekko mój policzek, chcąc mnie rozbudzić.
-Przykro mi, ale w drzwiach się nie zmieścisz- otwieram oczy, kiedy chłopak chichocze.
Wzdycham z niezadowoleniem i przytrzymuję się ramion Malika, gdy on stawia mnie powoli na ziemii. Czuję, że nogi mi zdrętwiały i trochę się chwieję, dlatego trzymam się blisko bruneta. Przechodzimy przez drzwi wejściowe i udajemy się do windy, a Zayn wciska przycisk z numerem ostatniego piętra. Powłoka się rozchyla i wchodzimy do środka. Słaniam się na nogach ze zmęczenia i podchodzę do towarzysza opartego plecami o ścianę. Opieram się o jego klatkę piersiową i obejmuję wpół, przymykając oczy.
-Robisz się bardzo miła, kiedy jesteś zmęczona- stwierdza Malik i również mnie obejmuje.
-Chcę do łóżka- mruczę.
-Ze mną?- pyta chłopak ożywionym głosem i wsadza dłonie pod moją koszulkę.
Idiota.
-Spieprzaj- zabieram jego ręce.
-A kto cię zaniesie do tego łóżka jak nie ja?
Brunet wyprowadza nas z windy pokracznym krokiem, a ja mocniej łapię się jego koszulki. Docieramy pod drzwi mieszkania, a Zayn je otwiera. Odsuwam się od Malika i opieram się o ścianę, by zdjąć buty. Potem patrzę brunetowi w oczy porozumiewawczo, a on uśmiecha się lekko i bierze mnie na ręce.
-Na górę najpierw- mówię, a Zayn wchodzi po schodach na piętro i odstawia mnie przy drzwiach do łazienki.
-A umyć też cię mam?- wyszczerza zęby, a ja unoszę brew.
-Pewnie, Zayn, chodź- wywracam oczami i odwracam się do niego tyłem.
Wchodzę do toalety i zamykam drzwi nim chłopak zdąży wejść do środka ze mną. Zrzucam wszystkie ubrania i biorę szybki prysznic. Chcę już do łóżka, więc daruję sobie suszenie włosów i inne bzdety. Myję zęby, opłukuję twarz wodą i wychodzę z łazienki owinięta ręcznikiem. Bo po co zabrać rzeczy na zmianę ze sobą?
W sypialnii na moje nieszczęście siedzi Zayn. Zerkam na niego ostrzegawczym spojrzeniem i otwieram szafę. Wyjmuję na oślep bieliznę, spodenki i jakąś koszulkę, po czym siadam na łóżku, dając Malikowi znak palcem, by się odwrócił. Może i bym go zignorowała gdybym miała na sobie chociaż bieliznę...Ale nie mam i nie dam mu popatrzeć. Co to, to nie! Zakładam pierwszą warstwę i odrzucam ręcznik na bok. Wciągam resztę ubrań na wpół przytomna, a potem rzucam się na swoją stronę łóżka, tą bliżej ściany.
♥ Perspektywa Nialla, rano ♥
Budzę się akurat kiedy ktoś wchodzi do mojego pokoju. To Malik, pewnie żeby mną wstrząsnąć jak co poniedziałek. Przeklęty poniedziałek. Przecieram twarz rękoma i siadam na brzegu łóżka. Nawet dobrze się składa, że mnie zbudził! Mamy do pogadania!
-Czekaj, czekaj- zatrzymuję go, gdy idzie do drzwi- Muszę odbyć z tobą przyjacielską rozmowę- mówię i wstaję, a Malik patrzy na mnie krzywo.
-O czym?- pyta, opierając się o framugę.
-Raczej o kim- poprawiam go- O naszej pięknej, rudej współlokatorce, oczywiście- uśmiecham się szeroko i również się opieram, o ścianę.
-Dlaczego mamy o niej rozmawiać...?- Zayn unosi podejrzliwie brew i coś niepokojącego miga w jego oczach. HA! Pewnie już się domyśla, że go przejrzałem.
-Ujmę to tak- odchrząkuję i podchodzę do chłopaka- Ty debilu, poważnie myślisz, że oglądając twoją mordę od kilku lat, nie zobaczę, że świecą ci się gały jak Rose się pojawia?- marszczę czoło, obserwując wyraz twarzy przyjaciela. Nieruchomieje na moment, ale otrząsa się po chwili.
Co ty pieprzysz?- mruży oczy i krzyżuje ręce. Oho! To źle wróży! Malik się zamyka i będzie udawał, że nie wie o czym mówię!
-Odpuść sobie, Malik, to zaskoczone spojrzenie i przejdźmy do rzeczy- klepię go po ramieniu- Mów prawdę, Rose ci się podoba, idioto- mówię i wyprowadzam go ze swojego pokoju. Stajemy przed zejściem na niższe piętro.
-Nie- burczy brunet i patrzy na mnie niecierpliwie.
-Mam z tobą ciężkie życie...- wzdycham pod nosem- Ale nieważne! Pomińmy to, że łgasz przyjacielowi w żywe oczy- kontynuuję, sprowadzając nas schodami w dół- Musisz zabrać się do roboty, Zayn- dziwnie to zabrzmiało- Widzę, że chyba oboje jesteście takimi idiotami, że sami nic nie zdziałacie i ktoś musi wam trochę pomóc- uśmiecham się- Więc ci mówię, żebyś ją gdzieś zabrał i posłodził, bo jak tak patrzę na Rose to myślę, że jej też już odwaliło na twoim punkcie.
-Mhm, wspaniale- stajemy u dołu schodów- Teraz daj mi spokój- Malik wywraca oczami, dzieciak, i odwraca się do mnie plecami, a potem idzie do kuchnii.
Nie stoję zbyt długo sam, zastanawiając się nad debilizmem Zayna, bo Rose schodzi ze schodów. Musiała siedzieć w łazience.
-Dzień dobry- uśmiecha się lekko, za lekko! Marszczę czoło, lecz odpowiadam.
-Cześć, pani- puszczam do niej oczko, ale jej wzrok jest skierowany prosto na Malika- Zdjęcie starczy na dłużej, wiesz?- poruszam znacząco brwami, gdy Rose zerka na mnie.
Idę do siebie, zostawiając dziewczynę z delikatnym rumieńcem na twarzy. Z nią też sobie porozmawiam. Ale dopiero jak Malik wyjdzie.
♥ Perspektywa Rose ♥
Podnoszę się z łóżka i odkładam książkę na półkę Zayna. Wracam na miejsce, ale tym razem się kładę. Próbowałam właśnie ogarnąć trochę włoski i...to chyba nie język dla mnie. Ale jeśli chcę tu zostać, muszę się nauczyć. Boję się trochę jak to będzie wyglądać. Czy rodzice może przypadkiem mnie znajdą? Mam do nich żal o to jacy są, ale w głębi duszy za nimi tęsknię.
Wszystko jest bez sensu. Znowu. A na dokładeczkę usłyszałam dzisiaj z ust Zayna, że się mu nie podobam. No, nie powiedział mi tego bezpośrednio, ale usłyszałam przypadkiem kiedy rozmawiał z Niallem, bo siedziałam w łazience. Nie chciałam podsłuchiwać i w ogóle wolałabym tego nie usłyszeć, bo trochę to do mnie trafiło. Ale nie będę przecież zmuszać Zayna do czegokolwiek. Sama jakoś sobie z tym poradzę.
Wzdycham i przeciągam policzkiem po miękkiej poduszce. Zamykam oczy, lecz dociera do mnie pukanie do drzwi. To chyba nie Zayn, nie pukałby do własnego pokoju.
-Właź, Horan- mówię i podkurczam nogi.
Drzwi się otwierają i przechodzi przez nie blondyn z uśmiechem na twarzy, który rzednie zobaczywszy moją marną osobę.
-Smutno wyglądasz- stwierdza błyskotliwie i siada na brzegu łóżka- Przyszedłem, żeby z tobą pogadać, bo Malik to ciota i z nim się nie da- przygryza wargę- Nie zabijesz mojej nadziei, co?
-Zobaczymy- mruczę i siadam obok niego.
-To nie będę się zbyt rozwodził tylko powiem ci co i jak- odzywa się- Widzę jak się gapisz na Zayna i jak on się gapi na ciebie, tyle, że on standardowo się zapiera- wywraca oczami- Więc chociaż ty mnie nie załamuj i mi powiedz, bo muszę zacząć z wami działać, słodziaki! Podoba ci się ten idiota, nawet trochę więcej niż podoba, co?- uśmiecha się i trąca mnie w bok.
-Horan...- jęczę niezadowolona, czując, róż na policzkach.
-Wiedziałem!- Niall klaszcze w dłonie, po czym kładzie je na moich ramionach- No i wiem, że słyszałaś co ten idiota powiedział, ale się nie przejmuj w ogóle- zwraca moją zażenowaną twarz w swoją stronę- Przycisnę go, to się przyzna i będzie pięknie- ciągnie mnie za policzki, a ja się krzywię- Pasujecie do siebie, wiesz?- pyta z iskierkami w oczach.
On jest zdecydowanie zbyt pozytywnie naładowany.
-Nie wiem- burczę cicho, spuszczając wzrok na splecione palce.
-Rose się za-ko-cha-ła- śpiewa Irlandczyk, obejmując mnie ramieniem, a ja czerwienię się jeszcze bardziej.
-Przestań- zakrywam twarz dłońmi.
-Opracuję plan działania i będziecie słodką parką- ściska mnie mocno, a ja uśmiecham się pod nosem.
-Chyba trochę cię nie doceniałam, Niall- mówię szczerze- Dziękuję- dodaję ciszej i przytulam chłopaka.
Wszystko byłoby świetnie gdybym nie usłyszała nagle odchrząknięcia. Tyle, że nie jest ono ani moje, ani blondyna.
~♥~
Jak po świętach?
Do następnego, kochani!!! ♥ ♥ ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top