♥ 27
Przegryzam mocno wargę i czuję w ustach metaliczny posmak krwi.
Stukam nerwowo palcem w obudowę telefonu, który trzymam centralnie przed twarzą. Kolejny raz przesuwam wzrokiem po każdej pojedynczej literce wyświetlonej na ekranie komórki, a następnie po cyfrach poniżej. To uciążliwe niezdecydowanie w mojej głowie nadal mnie nie opuszcza, dlatego opieram się bezwładnie o ścianę i podciągam koc pod brodę.
Już niemal dotykam ekranu palcem, jednak rezygnuję w ostatniej chwili nim zetknie się on z napisem mama. Nie będę do niej dzwonić, by wysłuchiwać jak złą córką jestem...że stwarzam niepotrzebne problemy i absolutnie w żadnym procencie nie wdałam się w ani jedno z rodziców! Nie tęsknie za nimi. Nigdy nie byli dla mnie prawdziwymi rodzicami, ledwo ich znam! Zostanę w Mediolanie, nie wiem gdzie się wyprowadzę, bo nie mogę przecież być na łasce chłopców cały czas...A moi rodzice będą się cieszyć, że pozbyli się problemu, bo jak widać- wcale nie zmartwili się moim zniknięciem.
Odrzucam telefon na łóżko i opadam na materac z milionem negatywnych i sprzecznych emocji w głowie. Zaciskam palce na kocu z głośnym westchnieniem. Zakrywam twarz dłońmi, przewracając się na plecy. Nie wiem co robić...To dobijające!
-Czyżby ktoś tu znowu miał kryzys?
Do pokoju wchodzi Zayn i siada na łóżku niedaleko mnie. Wiem, bo czuję jego zapach, ugh. Jestem na niego wyczulona...Nie odpowiadam mu, a jedynie burczę pod nosem niewyraźne skądże. Nawet na dobrą ironię mnie nie stać przez to cholerne zabijające uczucie! Nie potrafię powiedzieć samej sobie co czuję z związku z rodzicami! Jestem taką idiotką...
Łóżko ponownie ugina się pod ciężarem Zayn'a i wiem, że chłopak się do mnie zbliża. A skąd? Oczywiście ponieważ czuję coraz mocniejszy zapach świeżej mięty, taki obezwładniający...Zawsze lubiłam kiedy coś pachniało miętowo i przeklęty Malik musiał pryskać się akurat tym zapachem jakby chciał mnie dobić z tymi uczuciami! Jestem nim zauroczona, do cholery...A nie mogę!
-A co się stało?- pyta chłopak, zaglądając pod poduszkę na moją twarz.
-Nic- wzdycham i przewracam się na prawy bok dzięki czemu leżę plecami do Malik'a. Muszę się od niego odsunąć, bo źle się to skończy...
-PMS cię dopadło, hm?- Zayn śmieje się i trąca mnie w ramię, jednak ja nie reaguję. Nie mogę no...- Rosie?- mówi niepewnym głosem i wyobrażam sobie jak marszczy teraz czoło- Co jest, mała?- czuję na policzku ciepły oddech bruneta, jego ręka oplata mnie w talii, a dłoń trafia na plecy.
-Nic- powtarzam i przysuwam się bliżej ściany, żeby być dalej od jego dotyku. Kiedy Zayn mnie dotyka, czuję mrowienie w tym miejscu i to też nie jest dobre. Potęguje tylko moje zauroczenie, którego muszę się szybko pozbyć!
-Jak to jest nic, to nie chcę wiedzieć jak wygląda coś, uparciuchu ty- brązowooki zabiera mi poduszkę i przekręca twarzą do siebie.
Patrzę przypadkiem w jego oczy i znowu się w nich zatracam. Są tak idealnie wielkie, intensywnie brązowe i głębokie. I mam wrażenie, że wiercą dziurę w moim wnętrzu... Wnętrzu w sensie duszy. Z trudem udaje mi się przerwać kontakt wzrokowy, to jakby na własne życzenie wyrwać się z przyjemnego transu. Bezsenowne, nie?
Malik zawisa nade mną, a ja krzyżuję ręce na piersi i spuszczam wzrok. Mam minę obrażonego dzieciaka, który nie dostał lodów, ale nic na to nie poradzę. Nie mogę patrzeć mu w oczy. KROPKA. Zaciskam usta, ponieważ czuję na sobie uważny wzrok bruneta. Wlepiam oczy w jego zwiasającą koszulkę, bo nie chcę patrzyć ani wyżej, ani niżej. Dobrze, że jego tors jest zasłonięty, łatwiej udawać mi niewzruszoną.
-Rozmawiałaś z mamą?- chłopak przerywa ciszę, a ja marszczę czoło. Jak on...?- Telefon, Rose- dodaje po chwili. I właśnie to miałam na myśli, wspominając o jego oczach wiercących dziurę w mojej duszy...Bo tylko na mnie spojrzał i już wiedział, że zastanawiam się skąd wie o mojej mamie.
-Nie- odpowiadam krótko, dalej unikając jego wzroku.
-A chciałabyś?- pyta cicho i jakby ze współczuciem.
-Może...- łączę dłonie i patrzę na splecione palce- ale nie chcę się oszukiwać, że...ucieszy się z tego telefonu czy ulży jej, bo ze mną w porządku- wyrzucam z siebie co mi na sercu leży i wzdycham.
-Skąd masz pewność, że tak nie będzie?- Zayn unosi dłoń do mojego policzka i delikatnie przesuwa po nim kciukiem.
-Bo tak- mówię i unoszę wzrok. Idiotka...Moje oczy spotykają się z źrenicami brązowookiego i znowu na chwilę wstrzymuję oddech. Piękne ma te oczy, naprawdę piękne!
-Głupia jesteś- chłopak mruży oczy- Dam sobie wacka uciąć, że chociaż trochę się martwi, musi...Nie ma opcji, że nie- uśmiecha się, jest taki pewny tego co mówi. Dlaczego i ja nie potrafię w to uwierzyć?
-Jesteś świetny- uśmiecham się przez zaciśnięte usta- Ostatnio miałam normalnego znajomego w trzeciej klasie podstawówki, dziewięć lat temu...Potem się przeprowadziliśmy i rodzice zaczeli wybierać mi przyjaciół. W szczególności ojciec...Więc możemy powiedzieć, że ty i Horacy jesteście pierwszymi osobami, z którymi rozmawiam z własnej woli od wielu lat...
-Rose- Zayn zakłada kosmyk moich włosów za ucho i spogląda mi w oczy- Jesteś wyjątkowa, wiesz?- uśmiecha się szeroko, a ja czuję, że się rumienię. CO. TO. ZA. TEKSTY. MALIK?
-Nie jestem...- zaprzeczam cicho.
-Jesteś- powtarza chłopak- Nigdy nie spotkałem takiej osoby jak ty, jesteś prawie tak świetna jak ja- mówi, a ja zaczynam chichotać i zamykam oczy, kręcąc niedowierzająco głową.
Jak można zniszczyć atmosferę w tak głupi sposób?
-Mam pomysł, Rosie- Malik siada na brzegu łóżka- Pozwiedzamy trochę Mediolan. Zdecydowanie za mało tu widziałaś- stwierdza i wstaje- Więc ogarnij się, jeśli musisz i załóż wygodne buty, wymęczę cię dzisiaj- puszcza do mnie oczko i wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą. Nie wiem czemu, ale wyczułam podstęp w jego ostatnim zdaniu i znowu się zarumieniłam... Nie ważne.
Podniesienie się z łóżka zajmuje mi dłuższą chwilę, ponieważ trochę zdrętwiałam od długotrwałego nie używania kończyn dolnych. Wstaję i kieruję się do szafy, bo od rana jestem w piżamie. Przeczuwałam, że coś ze mną nie tak i jedynie się wykąpałam, no i...wróciłam do łóżka. Ubieram szybko wzrorzaste spodenki i czarną górę bez rękawów z odsłoniętym brzuchem. Niech sobie Malik popatrzy! Kiedy wchodzę do toalety, stwierdzam, że moje włosy wyglądają strasznie, dlatego zaplatam je w warkocza z tyłu głowy. Pamiętając o poradzie Zayn'a, zakładam wygodne trampki i przychodzę do przedpokoju, w którym na mnie czeka.
-Odstawiłaś się w dziesięć minut- kiwa z uznaniem głową- To w ogóle możliwe dla kobiety?
-Jestem kobietą, więc jak widzisz, to możliwe- wywracam oczami i wychodzę za Zayn'em z mieszkania- Gdzie pójdziemy?- pytam ciekawsko. Dobry pomysł z tym zwiedzaniem Mediolanu!
-Wszędzie, Rosie- chłopak uśmiecha się tajemniczo, wciskając przyciski w windzie.
-Obawiam się, że to dla mnie trochę za dużo, wiesz?
-Nie narzekaj! Masz przy sobie najlepszego przewodnika w tym mieście, ja wiem, że wszędzie to nie za dużo.
* * *
Zayn od dziesięciu minut prowadzi mnie wzdłuż jednej ulicy. Słońce powoli chyli się ku horyzontowi, dlatego panuje półmrok. Malik co kilka minut zwraca moją uwagę na rozmaite budynki i opisuje czym są. Mineliśmy już kilka ogromnych katedr, od których się tutaj roi.
Malik łapie mnie niespodziewanie za ramię, a ja odwracam się w jego kierunku.
-Tędy, Rose- uśmiecha się brunet i ciągnie mnie w lewo.
Znajdujemy się na długim, wąskim chodniku, wzdłuż którego po prawej stronie wyrastają niskie, ceglaste budynki, a po lewej płynie rzeka. Zachodzące słońce do połowy jest schowane się za horyzontem i odbija się w wodzie.
-Chcesz mnie zabić czy co?- pytam wpatrzona w ognistą, wielką kulę z zachwytem. Kocham zachody słońca!
-Nie, dlaczego?- Zayn opiera podbrudek o moje ramię i całuje lekko mój policzek.
Rozpadam się.
Posyłam delikatny uśmiech do chłopaka, wiedząc, że chyba wpadłam na dobre. Nie zauroczyłam się w nim. Zakochałam się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top