♥ 24
-Jesteś okrutna, Rose- szepcze Niall, opierając się o drzwi pokoju Zayn'a.
-Wiem- odwracam się i posyłam chłopakowi szeroki uśmiech. Kurde! Serio, on ma rację!- Wyciągnij go gdzieś jak mnie odwieziesz, okej?
Horan kiwa głową na tak i wsiadamy do samochodu. Zapinam pas i zamykam drzwi pojazdu, a po chwili ruszamy.
-Pojedziemy po niego i zabierzemy ze sobą, a poza tym musisz się pożegnać- blondyn zaciska usta, zerkając na mnie i oboje wybuchamy śmiechem- To naprawdę okrutne... dlaczego dałem się w to wciągnąć?- kręci głową z rezygnacją, a ja wytykam mu język.
Niall jedzie dobrze znaną mi drogą przez zatłoczoną ulicę pełną mieszkańców i turystów, ciężko stwierdzić kogo było więcej. Droga zajmuję nam dosłownie chwilę, nawet nie wiem ile minut mija, kiedy blondyn parkuje samochód przed studio Luke'a. Rzucam Horan'owi jedno spojrzenie i wychodzę z auta. Kroczę wyznaczoną drogą w kierunku wejścia, zaciskając usta. Jeśli się tam przy nim rozśmieje, to dam ciała na całej linii!
Zapukawszy do drzwi, wchodzę w głąb pomieszczenia, w którym powinien urzędować Zayn. Tak też jest- chłopak wychodzi z zaplecza kilka sekund po moim przyjściu. No i...jedynie się uśmiecha, więc muszę to odwzajemnić.
-Już teraz jedziemy?- pyta, poprawiając koszulkę.
-No- mówię, a Malik zerka na mnie z uniesioną brwią.
-Więc chodź, mała- obejmuje mnie ramieniem i prowadzi do wyjścia. Wspomnę jeszcze, że jak na niby gentelman'a przystało przepuszcza mnie w drzwiach. Niby dlatego, że gdy przechodzę on szczypie mnie w tyłek, idiota!
-No nareszcie- tak komentuje nasze przyjście Niall.
Na lotnisko jedziemy w ciszy, a Zayn cały czas próbuje bawić się moją koszulką, podnosząc ją na różne sposoby. Odpycham jego ręce i wywracam oczami, a on wytyka mi język z niezadowolonym wyrazem twarzy. Dopiero kiedy potężny budynek lotniska wyrasta mu przed oczami, jego wzrok poważnieje. Malik jest smutny, ha! Dlaczego mnie to bawi? Biedaczek... Zerkam na bruneta w momencie, gdy on zerka na mnie i nasze spojrzenia się spotykają, a w tym czasie Horan zatrzymuje się przed lotniskiem.
-Rosie...- zaczyna chłopak.
-Zaaay...- mówię i odpinam swój pas- No chodź, świerszczu- przysuwam się i obejmuję szyję bruneta ramionami. On i tak po chwili wciąga mnie na swoje kolana i również przytula, ale to jak! Zaczyna mi powietrza brakować po pięciu sekundach!- Dziękuję ci za wszystko, uratowałeś mi tyłek- uśmiecham się- Nie zapomnę ci tego, no i mam twój numer, więc nie spodziewaj się spokoju, pamiętaj- odsuwam się nieznacznie.
-Nie daj się tam- Malik przygryza wargę i krótko całuje mnie w usta, czym mnie zaskakuje!- Spaliłaś buraka, Rosie- wypomina mi ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.
-Zaraz się porzygam, jeśli nie przestaniecie- odzywa się Niall przesłodzonym głosem- Jeszcze tylko seksu mi tutaj brakuje!
-Chodź, Rose, spełnimy marzenie Horana- Zayn przyciąga mnie z powrotem do siebie i ponownie styka nasze wargi, ugh! Piszczę i wierzgam się, żeby mnie wypuścił, bo zaraz tu do jawnego gwałtu dojdzie! A o czerwoności swojej twarzy to już nie wspominam!
-To. Jest. Molestowanie. Seksualne. Zayn- mówię, kiedy brązowooki robi sobie krótkie przerwy w napastowaniu moich ust- Puść, samolot mi odleci!- jęczę, a Malik się ode mnie odrywa. WRESZCIE! Nie żeby mi się nie podobało...- Trzymaj się, idioto- uśmiecham się szeroko i przechodzę do osamotnionego blondyna i jego również przytulam. Zerkamy na siebie porozumiewawczo nim Irlandczyk odpala samochód i zostawia mnie samą z wielką walizką przed wejściem na lotnisko.
Perspektywa Zayn'a
-Nie jedziemy do domu?- pytam, patrząc kątem oka na prowadzącego Niall'a.
-Wracasz do pracy, nie ma opierdalania się, Malik- mówi Horan, stukając palcami w kierownicę- Ale zrobię ci łaskę i posiedzę z tobą.
Wywracam oczami i opieram się o zagłówek fotela. Patrząc przez okno, dostrzegam odlatujący w górę samolot i zastanawiam się czy siedzi w nim Rose. Nie powiem, przyzwyczaiłem się już do obecności tej rudej świruski i trochę szkoda, że musiała wrócić, ale co ja mogę poradzić? To był jej wybór, poza tym nie mogłaby zostać tutaj wiecznie.
Kiedy Niall zatrzymuje samochód, wychodzę bez słowa i kieruję się do wnętrza budynku, żeby jak najszybciej skończyć pracę i wrócić już do domu. Tak, jak zawsze chcę spędzać tam całe dnie, tak teraz nie potrafię zabrać się do roboty- być może dlatego, że muszę posprzątać cały syf z zaplecza Luke'a, który zbierał się tam przez ostatnie dwa miesiące. A było tego od cholery dużo, wierzcie mi na słowo. Ogarniam co trzeba, kończę na szybko obraz (który i tak wychodzi genialnie) i chowam wszystkie pozostałe wypociny Luke'a w bezpieczne miejsce, bo na weekend nie będziemy tutaj zaglądać. W tym czasie znudzony Horan nieprzerwanie z kimś pisze przez telefon i śmieje się do ekranu jak głupi i w pewnym momencie zaczynam się zastanawiać czy on ma po kolei w głowie. O tym, że był nieco szalony, wiem od zawsze, ale nigdy nie myślałem, że mogło się to przerodzić w coś poważniejszego.
Oddycham z ulgą, gdy nareszcie wychodzę na powietrze, bo zapach farby i wdychanie kurzu nawet dla mnie nie jest satysfakcjonujące. Niall wyrasta zaraz obok mnie i razem idziemy do samochodu. Blondyn odpala silnik i wyjeżdża na ulicę. Krzywię się, znowu, bo skręca w uliczkę, która na pewno nie prowadzi do naszego mieszkania.
-Chcesz mnie wywieźć za granicę i sprzedać do mafii?- odwracam się twarzą do przyjaciela.
-Zayn...- Horan odchrząkuje- Spójrzmy prawdzie w oczy...Nikt nie chciałby pieprzyć cię w dupsko- uśmiecha się pocieszająco i ponownie skupia uwagę na drodze.
-Nie oczekuję tego- prycham, zakładając ręce za głowę.
-No wiem- mówi blondyn- Ty wolisz Rose- Irlandczyk klepie mnie w ramię i porusza znacząco brwiami, a na jego twarzy pojawia się idiotyczny uśmiech.
-Co...?- marszczę czoło.
-Nic, Malik. Skoczę do sklepu, nie uciekaj- mówi Horan i zatrzymuje pojazd przed małym budynkiem. Wychodzi z auta, zostawiając mnie ze swoimi myślami. Co on pierdolił? W ogóle cały dzień zachowuje się jeszcze dziwniej niż zazwyczaj, nie rozumiem tego człowieka.
Blondasek wraca do mnie po kilku minutach z siatką pełną czegoś nieokreślonego, znowu zagląda do telefonu, pisze coś i odpala silnik.
-Z kim ty tak cały czas piszesz?- pytam, zerkając na chłopaka.
-Z nikim- Irlandczyk wzrusza ramionami.
Dojeżdżamy pod blok w kilkanaście minut, standardowo. Znowu wychodzę z samochodu bez słowa i kieruję się do drzwi, potem do windy. Niall dołącza do mnie w ostatnim momencie nim drzwi urządzenia się zasuwają. Opieram się o ścianę, a on wybiera numer ostatniego piętra. Tak się teraz zastanawiam co mnie podkusiło wybierać mieszkanie na ostatnim piętrze. Przecież jeśli ta winda się zepsuje, będziemy musieli zapierdalać po schodach na dwudziesty poziom!
Wychodzę z windy, a Horan wpycha się przede mnie i otwiera drzwi... Ignoruję to, bo pewnie niedługo przejdzie mu to podejrzane zachowanie i ściągam w przedpokoju buty.
-Zenooo?- odzywa się blondyn, stojąc naprzeciwko mnie.
-Czego?- wywracam oczami, rzucając drugi but mniej więcej obok pierwszego.
-Tak właściwie to mamy gościa dzisiaj- mówi, a nim zdążę unieść brew ktoś z tyłu zakrywa mi oczy rękoma.
WITAM, WITAM I O ZDROWIE PYTAM! ♥ ♥ ♥ Kto nawiedził Horańczyka i Zygfryda, jak myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top