♥ 23

Rano budzę się przygnieciona ciepłym ciałem Zayn'a. Ciepłym to za mało powiedziane! Był nienormalnie gorący, w sensie zdrowotnym, oczywiście. W sumie to mogłam sądzić, że ma gorączkę...Tak czy inaczej- jego głowa jest wciśnięta gdzieś w okolicach mojej szyi, nasze klatki piersiowe się stykają, a Malik gniecie mi żebra. Ręce chłopaka rozwalone są nie wiadomo gdzie, cóż- mam ograniczoną możliwość poruszania głową. Czuję na ramieniu miarowy i ciepły oddech bruneta, no i czuję się trochę niekomfortowo. Przenoszę ręce pod swój podbródek, podczas gdy mój mózg próbuje usilnie wymyśleć jakby wyjść z łóżka, nie zbudziwszy Zayn'a. Szkoda mi go budzić, bo przypomina mi trochę uroczego małego chłopca, kiedy śpi- myślę, lecz ten mały zachwyt mija od razu, gdy czuję coś twardego na wewnętrznej stronie uda. Wytrzeszczam oczy i zaciskam usta, żeby nie zacząć drzeć się, by chłopak ze mnie złaził. W tym samym czasie jego kutas odprawia poranne tańce. ŚWIETNIE! Uśmiecham się ironicznie do sufitu.

Walić tą jego cukierkowość, ugh.

-Zayn- mówię, dotykając policzka chłopaka. On też jest nienormalnie rozgrzany...- Maaalik- przeciągam i klepie go lekko po twarzy. Chyba zbyt lekko. Brązowooki mruczy coś pod nosem i śpi dalej- MALIK, DO CHOLERY!- kopię go w nogę i wreszcie brunet daje jakiś znak życia. To jest, marszczy czoło i zaczyna jęczeć pod nosem coś niezrozumiałego ze zbolałym wyrazem twarzy.

-Czego...?- mówi z chrypą i przewraca się na drugą stronę łóżka, wgniatając się policzkiem w materac. Jego powieki opadają, a usta są suche.

-Dobrze się czujesz?- pytam, przechylając głowę w bok i dotykam dłonią czoła chłopaka. Prawie parzy...- Chyba masz gorączkę, Zayn- mówię bardziej do siebie niż do niego.

-A jak wyglądam?- brunet uśmiecha się półgębkiem.

-Świetnie- dźgam go palcem w ramię, a on pociąga nosem- Gdzie się tak załatwiłeś, co?- zaciskam usta i przykrywam plecy chłopaka kołdrą.

-Wiesz...- wzdycha- Tak jakby zapomniałem wczoraj kurtki, a nie chciało mi się po nią wracać- mówi Malik z niezdrową chrypą w głosie- Zawsze wiedziałem, że wyzwalam w kobietach instynkt macierzyński- dodaje po chwili.

-Co?- uśmiecham się niezrozumiale.

-Gówno- odpowiada mężczyzna. Ta, chyba chłopczyk.

-...Masz w dupie- prycham, krzyżując ręce na piersi.

-To chyba dobrze, nie sądzisz?- stwierdza Zayn, a ja wybucham śmiechem- Przesuń tyłek, bo jeszcze cię zarażę- brunet podnosi się, lecz ja popycham go z powrotem na materac.

-Poważnie myślisz, że pozwolę ci wstać?- unoszę brew i opieram się o tors brązowookiego.

-Poważnie myślisz, że się tym przejmę, kochanie?- Malik uśmiecha się zaczepnie i ciągnie mnie w dół za koszulkę.

-Poważnie myślisz, że będę z tobą dyskutować, Malik?- mrużę oczy i zaciskam usta, żeby się przypadkiem nie roześmiać. Moja głowa znajduje się teraz dokładnie naprzeciw jego, dzieli nas kilkanaście centymetrów. Patrzymy sobie w oczy, w sumie nie wiem czemu, tak długo aż Zayn dotyka lekko moich ust swoimi.

Odsuwam się od razu, przecież nie będę go całować, podczas gdy obraziłam się na niego, że to zrobił... DLACZEGO. ON. ZNOWU. TO. ROBI? Moja twarz buraczeję,  mruczę pod nosem "zrobię ci herbatę" i wychodzę z pokoju, słysząc cichy śmiech Zayn'a. Pewnie jest z siebie teraz zadowolony, ugh. W kuchni nastawiam wodę i wrzucam do kubka jedną saszetkę herbaty. Po zalaniu naczynia wrzątkiem wracam do bruneta, po drodze zabrawszy jeszcze tabletki na gorączkę, butelkę wody i chusteczki. Niech ma, a co. Po wejściu do pokoju zastaję Malika leżącego na boku, twarzą do mnie niestety. Jego klatka piersiowa jest odkryta i nie mogę zaprzeczyć, że oczy prawie wychodzą mi z orbit, gdy ją widzę. Co jest ze mną nie tak?  Potrząsam głową w nadziei, że mężczyzna tego nie zauważył i kolejno rzucam w niego tabletką, butelką i chusteczkami.

-Hola, hola!- chłopak unosi dłoń w obronnym geście- Kubkiem nie rzucaj.

Wywracam oczami i kładę herbatę na szafce nocnej.

-Połóż się, Zayn- mówię, podchodząc do szafy, z której podaję mu koszulkę. 

-Aww, Rosie się martwi!- piszczy Malik, przekładając ciuch przez głowę.

I tyle się napatrzyłam.

Gdy wreszcie okiełznałam bruneta, stwierdziłam, że powinnam ogarnąć sama siebie. Zostawiłam chłopaka samego i udałam się na górę do łazienki. Prysznic był długi, jak to na mnie przystało. Po dokładnym wysuszeniu ciała wychodzę z kabiny owinięta w ręcznik i rozglądam się za ubraniami, których...których tutaj nie ma! Wzdycham na swoje rozdrażnienie i wychodzę z toalety. Drzwi do pokoju Malika otwieram powoli, na wszelki wypadek, gdyby spał. Wchodzę do pomieszczenia i zaciskam palce na materialne ręcznika. Zayn leży na brzuchu z głową na poduszce. Chyba śpi. Otwieram drzwiczki szafy i stojąc za nimi, wyjmuję spódniczkę i koszulkę oraz czystą bieliznę. Z zamiarem powrotu do łazienki odwracam się i idę do drzwi.

-Tyłek ci wystaje, Rosie- mruczy Malik, nie odrywając się od poduszki. 

* * *

Wciskam czerwoną słuchawkę kończącą połączenie i z wyszczerzoną twarzą rzucam telefon na drugą stronę kanapy. 

-Horan!- krzyczę, patrząc na drzwi wejściowe do pokoju blondyna- Niall, Niall, Niall!- klaszczę w dłonie, wspinając się po schodach i wparowuję do pomieszczenia z błyskiem w oku- MAJĄ MOJĄ WALIZKĘ, NAJL, CZAISZ TO?!- podskakuję w miejscu i uśmiecham się jeszcze szerzej.

Niall rzuca mi szczery uśmiech.

-Rozumiem, że mamy ją odebrać?- pyta, wstając od biurka, na którym leżą jakieś papiery. Stooosy papierów.

-NO RACZEJ!- mówię z entuzjazmem i ciągnę Irlandczyka do wyjścia. 

Tanecznym krokiem udaję się do samochodu blondyna, poganiając go wzrokiem. Już nie długo odzyskam swoje nowe książki! No i ubrania, za którymi, chcąc nie chcąc, też tęskniłam. Tak jak nigdy nie szalałam zbytnio na punkcie ciuchów- tak od teraz się to zmieniło. 

* * * 

-Dziękuję bardzo- uśmiecham się, zaciskając dłoń na uchwycie walizki. 

Wychodzę z biura zaginionego bagażu z postanowieniem, że więcej się w nim nie pojawię. Po dojściu do auta, Niall ładuje walizkę do bagażnika i oboje zajmujemy miejsca z przodu pojazdu. 

-Wyglądasz jakbyś wygrała na loterii- stwierdza Horan, zerkając na moją rozweseloną twarz, jednak ja na jego dostrzegam dziwnie zmieszanie. Ignoruję to.

-Tam są moje książki i głównie o to mi chodzi- zapewniam- Nie miej mnie za stukniętą zakupoholiczkę, Horan!

Docieramy pod piękny blok po dziesięciu minutach jazdy. Dzień jest dzisiaj słoneczny- czyli jak każdy w Mediolanie zapewne, ale i tak mam wrażenie, że jest inaczej. Jeszcze cudowniej. Zupełnie jakby pogoda miała odzwierciedlenie w moim humorze. 

Na ostatnie piętro docieramy windą. Niall otwiera mieszkanie i przepuszcza mnie przez próg. Wciągam walizkę do salonu, rzucam buty do przedpokoju i ciągnę swój bagaż do sypialni Malika. Dochodzi południe, jestem ciekawa czy jeszcze śpi- zastanawiam się, lecz nie znajduję chłopaka w jego pokoju. Jedynym dowodem jego obecności jest pomięta pościel, pusty kubek po herbacie i zużyte chusteczki walające się na materacu. Czy każdy facet musi być takim bałaganiarzem?

Nie mogę się powstrzymać przed zajrzeniem do walizki, więc ją otwieram. Biorę w ręce każdą z czterech książek, które ze sobą zabrałam i odkładam je na miejsce. No i... przebieram się w swój ukochany czarny i krótki kombinezon! Pochylam się nad torbą i zamykam zamek błyskawiczny. 

-Czyli, że wracasz do domu?- słyszę za plecami głęboki głos Zayn'a.

Przez chwilę zamieram w bezruchu. Odwracam się powoli twarzą do bruneta i przygryzam wargę. 

-Ee...No, na to wygląda- odchrząkuję i uśmiecham się lekko- Ale jestem ci ogromnie wdzięczna za wszystko, naprawdę, nie zapomnę ci tego- mówię i zbliżam się go chłopaka, by niepewnie go przytulić. Serce mi się łamie, kiedy widzę ten jego smutny wyraz twarzy, który nieudolnie próbuje ukryć, jednak...kiedy zapala mi się w głowie żarówka, nie ma odwrotu. Zacieśniam trochę uścisk i uśmiecham się tajemniczo...

Cześć, cześć i czołem, kochani! 












Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top