♥ 22
Siedzę na krześle, opierając się łokciami o blat wysepki kuchennej i popijam gorącą herbatę. Patrzę na parę wydostającą się z kubka, gdy odkładam go na stół. Odbijam palce od powierzchni drewna, błądząc pustym spojrzeniem po pokoju. Naczynie parzy mnie w ręce, kiedy odruchowo zaciskam na nim palce, usłyszawszy grzmot. Zaciskam wargi, biorąc głębokie wdechy, żeby unormować oddech. Momentalnie czuję ciepło na plecach i ramionach, przygryzam wargę, widząc Zayn'a po swojej lewej. Łapię róg koca w dłoń i nie pozostaje mi nic jak wziąść kolejny łyk herbaty i milczeć. W duchu dziękuję Malik'owi, że postanowił się nie odzywać. W sumie nie potrafię być na niego dłużej wkurzona...Gdyby dzisiaj nie zrezygnował z pracy, nie wiem jak przetrwałabym tą noc. Zwariowałabym jeszcze przed pierwszą.
-Na pewno sobie nie zaszkodziłeś tą akcją?- pytam, wyobrażając sobie chłopaka w pośpiechu przedstawiającego swój projekt jakiemuś gburowatemu biznesmenowi z doczepianym wąsem.
-Myślę, że nie- wzrusza ramionami- A nawet jeśli, to jego strata- mówi, a ja się uśmiecham.
No i nastaje ten niechciany moment, kiedy nikt nie wie co powiedzieć, a poczucie cholernej niezręczności wypełnia ciało od stóp aż do głowy. Milczę, nie mam w głowie żadnego pomysłu na przerwanie ciszy, podobnie jak Zayn, który jedynie na mnie zerka, nieudolnie udając, że wcale tego nie robi.
-Może...może pójdziesz się położyć, co?- proponuje brunet, patrząc mi w oczy, jednak szybko odwraca wzrok. Jest jakoś dziwnie. Inaczej. Kiwam pokracznie głową, przygryzam wargę i stawiam stopę na podłodze- Czekaj...- Malik zatrzymuje mnie ruchem dłoni- Ja, em...Serio przepraszam za tamto, nie chciałem żebyś poczuła się źle. Przepraszam- chrząka i wypuszcza powietrze z ust.
Zestresowany Zayn jest taki uroczy.
-Nie szkodzi, już...
-No właśnie szkodzi, przepraszam cię, Rosie- mówi chłopak, przytulając mnie od tyłu- Nie gniewaj się na mnie dłużej, co?
-Zluzuj gacie, Zayn- uśmiecham się- Już dobrze- odwracam się twarzą do niego i uderzam w napięty brzuch.
-Okropnie mi z myślą, że przeze mnie płakałaś- brunet wzdycha, ma zamyślony wyraz twarzy. Zaciskam usta w cienką linię i nie wiedząc co innego mogłabym zrobić, czochram dłonią włosy brązowookiego- A poza tym to...- Malik łapie ze mną kontakt wzrokowy, jest tak poważny, że trochę mnie przeraża- Skąd wiesz, że moje gacie są ciasne?
Wybucham niekontrolowanym śmiechem, a wytwór moich ślinianek ląduje na twarzy Zayn'a. Zakrywam usta dłonią, dukając niewyraźne "przepraszam" i ścieram mokry ślad z policzków chłopaka.
-Naplułaś mi do buzi- zamyka oczy i uśmiecha się ironicznie z zamkniętymi ustami- Masz smaczną ślinę, wiesz? Podziel się- otwiera usta i wytyka język, kierując go w moją stronę.
-Zabierz ode mnie ten zakażony ozór- zasłaniam twarz Zayn'a dłońmi, a on...obślinia mi je obie- Jesteś obleśny, Malik- krzywię się i jak poparzona biegnę do toalety gdzie przemywam dłonie przesadną ilością mydła.
Mijam go w progu z udawaną pogardą na twarzy i schodzę do sypialnii. Siadam na łóżku i czekam aż chłopak pojawi się w swoim pokoju, co następuje zaledwie po kilku krótkich sekundach. Wsuwam się w głąb posłania i okrywam po pas kołdrą.
-Skoro już mnie nie nienawidzisz, mogę...?- pyta brunet, a ja kiwam lekko głową.
Zayn pozbywa się koszuli, po czym siada na łóżku i zdejmuje spodnie, pozostając w czarnych bokserkach. Przegryzam wargę, widząc napinające się przy każdym ruchu mięśnie chłopaka. Stop! O czym ja, do cholery, myślę?! Chłopak odwraca się w moją stronę i kładzie się na plecach obok mnie. Podciągam pościel pod samą szyję i zaczynam błądzić wzrokiem po pokoju. Znowu. Czuję, że trzeba przerwać jakoś nużącą ciszę, ale nie jestem pewna czy dam radę powiedzieć to, co przeszło mi przez myśl. Nie patrzę na Malika, tylko wbijam wzrok w poduszkę na której leży. Kątem oka mogę dostrzec jak równomiernie unosi się jego klatka piersiowa. I postanawiam się odezwać.
-Mój brat, on...- głowa bruneta obraca się w moją stronę, gdy zaczynam mówić- bawiliśmy się na zewnątrz i...kiedy zaczęła się burza, schowaliśmy się pod drzewem...Wiatr zwiał mi czapkę i on po nią poszedł i wtedy...- mój głos drży i zaciskam oczy- piorun uderzył w ziemię obok niego. Umarł w szpitalu kilka godzin później- pociągam nosem, zamykając oczy, z których wypływa kilka łez.
-Rosie- Zayn przysuwa się do mnie i niepewnym ruchem obejmuje mnie ramieniem- Nie musiałaś mi tego mówić- wzdycha i całuje mnie lekko w czoło- Nie wiem jak się zachowywać...
-Nie musisz się specjalnie starać...Nie odsuwaj się po prostu.
Jak tam piątek trzynastego? ;D i jak się Wam podoba MADE IN THE AM? Moją ulubioną jest If I could fly i I wanna write you a song <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top