♥ 20
-Rose, zaczekaj!- słyszę za sobą głos Zayna. Podobnie jak przez ostatnie pięć minut.
Wspinam się po schodach na ostatnie piętro, a za plecami mam najbardziej irytującego faceta na tej planecie. Uparty osioł z tego Malika. Wywracam oczami, gdy potykam się tuż przy drzwiach mieszkania, otwieram drzwi i wchodzę do środka. Nie zważając na dalsze nawoływania Zayna, idę po schodach do pokoju Nialla. Chłopak siedzi za biurkiem, a ja zamknąwszy drzwi, siadam po turecku na jego łóżku.
Nim Horan zdąży się odwrócić, do pomieszczenia wchodzi również Malik- jego wzrok wędruje na mnie.
-Rosie- chłopak zajmuje miejsce obok mnie, a ja krzyżuję ręce na piersi- Noo, nie denerwuj się już, rudasku- próbuje pocałować mnie w policzek, lecz odsuwam jego twarz od swojej. Muszę się z tym ogarnąć, bo stanie się coś, co nie powinno...
-Odczep się- burczę pod nosem, rzucając blondynowi bezradne spojrzenie proszące o pomoc.
-Jakbym nie chciał cię pocałować to bym tego nie zrobił przecież- mówi mi na ucho, a ja zamieram. Już kiedyś jeden chłopak powiedział mi coś takiego. Słowo w słowo, do cholery!
-Weź wyjdź- mówię półszeptem, przygryzając wargę. Moje oczy lekko się zaszkliły przez te niechciane wspomnienia, o których ten idiota mi przypomniał- Mówię serio, Zayn- biorę głęboki oddech i wypuszczam powietrze z płuc.
-Malik...- Niall wtrąca się do rozmowy.
-Dobra, idę- brunet podnosi się gwałtownie z miejsca i wychodzi, zamykając drzwi.
Atmosfera jest gęsta po wybuchu Malika. Zaciskam usta i uśmiecham się niedowierzająco- może się teraz obrazi, że nie chcę z nim rozmawiać? Siedzę w ciszy i spoglądam na Irlandczyka. Chłopak obraca się twarzą do mnie i przysuwa bliżej, jeżdżąc krzesłem po jasnej podłodze. Podnoszę na niego wzrok, ale nie wiem co powiedzieć. Pociągam cicho nosem i ocieram dłonią kąciki oczu. Dlaczego zareagowałam tak emocjonalnie...?
-Co to za dramaty pod moim dachem?- pyta Niall, opierając łokcie na kolanach.
-Um...Wiesz, twój kolega mnie pocałował, żeby odstraszyć swoją byłą- mówię, patrząc na splecione palce swoich dłoni- Nie patrz na mnie jak na przewrażliwioną świruskę, ja po prostu... Już kiedyś taki jeden mnie pocałował i...Właściwie to moja wina, bo wzięłam to na poważanie, a on był ze mną, żeby odegrać się na dziewczynie- plączę się w własnych słowach i uśmiecham smutno- Nie chcę, żeby ten...on tak robił- przygryzam wargę.
-Spokojnie, jak obiję mu dupsko, to się opamięta- blondyn siada obok mnie i szturcha w bok. Uśmiecham się, ponieważ Niall jest tak pozytywną osobą, że powinien pracować jako psycholog! Nie musiałby mieć żadnych kwalifikacji, wystarczyłoby, żeby się uśmiechnął.
-Często tak klepiecie się po tyłku?- poruszam brwiami i unoszę wzrok na Irlandczyka.
-Masz ładne oczy, wiesz?
Perspektywa Zayna
Wychodzę z łazienki po cholernie zimnym prysznicu na oczyszczenie myśli. Zza drzwi pokoju Horana dobiegają śmiechy. Wywracam oczami.
-Masz ładne oczy, wiesz?- słyszę głos Nialla, gdy stawiam pierwszy krok na schodach.
Zaciskam usta, czując, że coś we mnie może zaraz wybuchnąć, jeśli szybko stąd nie pójdę. Potrząsam głową w głupi sposób, biorę oddech i idę do swojego pokoju. Zakładam spodnie, z których wyjmuję paczkę papierosów i przechodzę na balkon. Opieram się o barierkę i patrząc w dół, odpalam jednego szluga. Zapach dymu zwykle działa na mnie uspokajająco, ale nie tym razem! Jesteś takim idiotą, Malik. Nie wiem o czym myślałem, kiedy pocałowałem Rose. Cholera, ale skąd mogłem wiedzieć, że ją to zaboli?
-Aaa!
Dociera do mnie piskliwy krzyk i dźwięk upadania, więc odrywam się od barierki i zerkam przez szybę do salonu; Rosie siedzi na podłodze i z przygryzioną wargą trzyma się za dolne partie lewej nogi. Wyrzucam papierosa za balkon i wchodzę do pokoju, a wzrok rudej pada na mnie...
-Daj łapkę- mówię i wyciągam rękę w stronę dziewczyny.
-Poradzę sobie- mruczy Rose pod nosem i próbuje podnieść się na rękach, lecz kończy się to tylko syknięciem.
-No widzę właś...
-Ostrzegałem, że te schody są zabójcze- Niall pojawia się koło Rose, pochyla się i bierze ją na ręce. Rudowłosa chichocze, a ja czuje ukłucie gdzieś w klatce piersiowej.
Zajebiście.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top