♥ 17

Widzicie to skupienie w jego oczach powyżej? *.*

-Wyłaź z tej łazienki, KOBIETO!

Niall wali w drzwi, mam wrażenie, obiema pięściami. Jego głos jest nieco zirytowany, ale co ja mogę poradzić, że muszę się ogarnąć?

-Pięciu minut nie możesz poczekać?- mruczę z niezadowoleniem, wciągając na nogi czarne szorty. Zakładam górę pod komplet i podchodzę do drzwi, które otwieram.

-Nareszcie- zniecierpliwiony Horan wzdycha i przepycha się w przejściu.

Wywracam oczami i schodzę po schodach na niższe piętro. Wchodzę na chwilę do pokoju i zakładam buty, bo nie mam zamiaru chodzić po podłodze boso. Z sypialni kieruję się do salonu, w którym czeka na mnie Zayn. Chłopak porusza zabawnie brwiami na mój widok.

-Warto było tyle czekać żeby pójść na kibel- brunet przegryza wargę, zerkając na te odkryte części mojego ciała. 

-Co za człowiek- wywracam oczami i odchodzę od chłopaka, który już prawie włożył dłonie pod moją, i tak krótką, bluzkę- A poza tym...- mówię, opierając się o wysepkę kuchenną- Myślę, że...Zayn!- piszczę, kiedy chłopak łaskocze mnie w brzuch. Mam okropne łaskotki- Słuchaj...- przygryzam wargę, patrząc na bruneta- Mojej walizki nadal nie ma, a... miałam zostać u was tylko kilka dni, głupio tak- wzdycham. 

-Daj szpokój, to szama pszyjemność- Malik odzywa się z ustami pełnymi krwistoczerwonych truskawek- Możesz...- mówi, jednocześnie przeżuwając zawartość ust- Możesz robić pranie, bo ja nie umiem- wzrusza ramionami- Będziemy kwita- puszcza mi oczko i łapie w talii- Która godzina?- pyta, zmarszczywszy brwi.

-Za dziesięć dwunasta- odpowiadam, zerknąwszy na wyświetlacz telefonu.

-Kurwa- Malik klepie się w czoło i, ściągając koszulkę, wbiega do swojej sypialnii.

Uśmiecham się pod nosem, kiedy pojawia się z powrotem, będąc w trakcie ubierania koszulki i zapinania zamka spodni. Chichoczę pod nosem, gdy potyka się, zakładając buty.

-Nie rechocz tak, tylko mi pomóż- chłopak wyciąga rękę w moją stronę.

Podchodzę i, mrużąc oczy, łapię go za dłoń i pomagam wstać.

-Nie ma za co!- prycham, odwracając się na pięcie...

-Dzięki, złośnico- Malik oplata mnie od tyłu ramionami i unosi lekko do góry- Idziesz ze mną?- pyta, puszczając mnie.

-Gdzie?- marszczę czoło.

-Zobaczysz- brunet puszcza mi oczko i ciągnie za rękę w stronę wyjścia.

Wychodzimy na klatkę schodową i zjeżdżamy windą w dół. Gdy wychodzimy na zewnątrz, wyczuwam ciepłe promienie letniego słońca na swojej skórze. Tutaj zawsze jest tak strasznie gorąco. Czuję, że zakochuję się w tym miejscu coraz bardziej.

Wchodzimy na chodnik i idziemy wzdłuż rzeki ku końcu ulicy. Zerkam na Zayna, za którym nie nadążam- tak szybki ma chód.

-Hola, Malik!- krzyczę- To nie maraton, baranie- wywracam oczami, ciągnąc go za ramię, żeby zwolnił.

-A właśnie, że tak, kochanie- brązowooki uśmiecha się zaczepnie i bierze mnie pod ramię- Przebieraj tymi nóżkami- kopie mnie w nogę.

Przechodzimy kilkaset metrów w dziesięć minut, mijając przecznice których jeszcze nie odwiedzałam. Wszystkie wyglądają podobnie- przesmyki pomiędzy kolorowymi budynkami, pełne kwiatów i ławek. Po tych dziesięciu minutach stajemy przed dwu-piętrowym budynkiem oznaczonym napisem Luca's. Duże okna są zasłonięte brązowymi zasłonami, więc nie widzę co jest w środku.

-Wchodzimy, Rosemarry!- krzyczy Zayn radoście, a ja wytrzeszczam oczy.

-Skąd wiesz, że mam na im...

-Wczoraj przez przypadek zobaczyłem twój dowód- mówi mężczyzna- Wybacz, jakoś tak wyszło- wzrusza ramionami i łapie mnie za rękę- Poza tym...- szepcze brunet, pochylając się nad moją twarzą- Ślicznie wyszłaś na zdjęciu- całuje mnie w policzek i uśmiecha się szeroko.

Przypominam sobie zdjęcie z dokumentu i momentalnie mam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Wyobrażacie sobie jak byście wyglądali gdyby ktoś nagle dmuchnął wam twarz? Tak wyszłam ja.

Kręcę głową i podchodzę do Zayna, który czeka na mnie przy wejściu. Chłopak otwiera drzwi i przepuszcza mnie w progu.

-Gentelmen- prycham.

-Od urodzenia, madam.

Idę przed siebię korytarzem, popychana przez Malika, a na końcu przedpokoju zastaję dębowe drzwi.

-Co tutaj jest?- pytam, odwracając się twarzą do brązowookiego.

-Otwórz- chłopak puszcza mi oczko, a ja wywracam oczami i chwytam klamkę.

Odsuwam się nieco i otwieram drzwi, a to, co widzę zapiera mi dech w piersi.

Przepraszam Was bardzo, że po dwóch tygodniach przychodzę do Was z czymś takim :(

Mam nadzieję, że chociaż troche się Wam podoba i staracie się zrozumieć, że nie mam dużo czasu na pisanie ;)

Dość gadania! Dodaję, bo za Wami tęsknię, misieee. Kocham Was bardzo <3 ;*

Dobranoc xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top