♥ 13

-Rose, do cholery, wiedziałem, że tak to się skończy!- brunet wywraca oczami- I z czego się śmiejesz, mała szarańczo?- uśmiecha się, wstając z miejsca, a ja widzę w jego spojrzeniu, że coś zrodziło się w jego głupiej głowie.

Przygryzam wargę i staję metr od niego. Marny sposób na ucieczkę próbować go ominąć, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Zrywam się do biegu i odskakuję w prawo, kiedy Zayn wyciąga ręce, by mnie złapać. Wybiegam z sypialni i staję za kanapą, mierząc w Malika złapaną przed chwilą poduszką.

-I liczysz, że różowa poduszka w czymś ci pomoże?- pyta chłopak, podchodząc bliżej.

-Być może, ale swoją drogą to dziwne, że masz w domu różową poduszkę...- przygryzam wargę. Tak, to bardzo dziwne.

-Wyrywam nią laski- mówi brunet i wzrusza ramionami.

-Czyli musi być naprawdę dobra, bo jakby tak na ciebie spojrzeć to sam nic nie zdziałasz...- mierzę chłopaka od góry do dołu. Tak, większego kłamstwa wymyślić nie mogłam, patrząc na jego umięśnioną klatę całą w tatuażach, ale taki tekst zawsze trafi do faceta! Dwa- zero dla mnie!

-Mmm, przegięłaś, kochanie- brązowooki uśmiecha się szeroko i przerzuca mnie przez ramię.

-EJ!- krzyczę, wyrywając się- Puszczaj, idioto!- uderzam go w plecy, ale na marne- Co ty wyprawiasz?- marszczę czoło, kiedy brunet wychodzi na balkon.

-Lubisz czasami popatrzeć sobie w dół z ostatniego piętra?- pyta Malik, łapiąc mnie w tali, i podchodzi do barierki.

-Nie, Zayn. Nie rób tego- kręcę głową, przygryzając wargę, kiedy Malik przyciska mnie do krawędzi balkonu i lekko się wychyla. Boże, wysoko- Zayn, przestań, naprawdę. Puść mnie- mówię i zaciskam mocno oczy, zatapiając paznokcie w rękach chłopaka.

-Daj spokój, ładny widok- mężczyzna całuje mnie w policzek- Nie podoba ci się?

-Nie, Zayn. Przestań, proszę- mój głos zaczyna drżeć- To nie jest śmieszne- biorę głęboki oddech, moje serce bije jak szalone. Tylko nie to. Tylko. Nie. To- Zayn, proszę- mówię rozpaczliwym tonem, a kiedy chłopak rozluźnia uścisk, omijam go i szybko wchodzę do salonu. Chwiejąc się na nogach, opieram się o ścianę, chowam twarz w dłoniach i zaczynam płakać.

-Rose?- słyszę głos Zayna, a po chwili czuję jego ręce na swojej talii.

-Zostaw mnie- mówię półgłosem, kręcąc głową.

-Co się stało?- pyta chłopak- Zrobiłem coś nie tak?- wyobrażam sobie jak marszczy czoło, jednak nie mam zamiaru się upewniać- Okej, przepraszam. Uspokój się- wzdycha brunet, przyciągając mnie do siebie i całuje mnie lekko w czubek głowy. Dziwne, ale jakby mi się poprawiło- O co chodzi?- pyta chłopak.

-O nic- kręcę głową, przygryzając wargę. Kurde, Zayn. Miej trochę rozumu i skończ temat.

-Okej, już dobrze- Zayn łapie mnie za ramiona i odsuwa od siebie, a następnie wyciera mokre policzki- Nie płacz, bo wytopisz sobie skórę, kochanie- mówi, a ja prycham- Jestem głupi, tak?- brunet się uśmiecha.

-Jesteś idiotą, Malik.

Rose trochę spanikowała, co?

xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top