Rozdział szesnasty
Obudziłam się dosyć wcześnie jak na mnie. Wczorajsze postanowienie o zadzwonieniu do Daniela, chciałam oddalić w najdalsze zakamarki pamięci. Nie udało mi się tego jednak zrobić.
Po szybkim prysznicu, usiadłam na łóżku i patrzyłam na telefon. Miałam nadzieję, że za chwile jakaś tajemnicza siła strąci go z łóżka, tak, że urządzenie będzie bezużyteczne. Po dwudziestominutowym wpartrywaniu sie w niego, jak w ostatni plasterk szynki w lodówce, poddałam się i sama strąciłam go na podłogę. Spojrzałam z nadzieją, ale nic mu się nie stało, a na ekranie nie pojawiła się nawet maleńka ryska.
Westchnęłam głośno i wykręciłam numer Daniela. Odezwał się po drugim sygnale, sprawiał wrażenie przestraszonego.
- Halo, Oliwia? Oliwia, błagam, odezwij się. Odchodzę od zmysłów! - powiedział płaczliwym głosem.
- Umm... Tak to ja... - Nic innego nie przyszło mi do głowy. Przed sekundą chciałam zapytać i powiedzieć tyle rzeczy, ale nagle zupełnie wypadło mi to z głowy.
- Oliwia, tak się o ciebie bałem! Nie odbierałaś, nie odpywałaś na esemesy, byłem posrany! Jeśli mi nie wierzysz, możesz zapytać chłopaków.
- Dlaczego uważasz, że mogłabym ci nie wierzyć? - zapytałam niepewnie, bojąc się, że Marek już zdążył się pochwalić.
- Nie uważam tak, Oliwio. Przecież ci ufam i wiem, że ty ufasz mi.
Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć i palnęłam najgłupszą rzecz na świecie, za co miałam ochotę przywalić sobie krzesłem w twarz.
- Oczywiście, że ci ufam, tobie i tylko tobie.
W tamtym momencie pożałowałam, ze Bozia wyposażyła mnie w język. Miałam ochotę odgryźć sobie go za karę. Dlaczego musiałam być takim tchórzem i mu nie powiedzieć od razu? Bo bałam się stracić w jego oczach? Prędzej czy później i tak musiało to nadejść, a czas biegł nieubłagalnie szybko. Mimo to chciałam chociaż jeszcze raz poczuć jego usta przy moich, usłyszeć "dobranoc", gdy będę zasypiać i "dzień dobry" tuż po tym jak się obudzę.
- Widzimy się dzisiaj? - zapytał chłopak.
- Umm... Dzisiaj nie dam rady, mam spore zaległości w pracy, dawno mnie tam nie było.
- A jutro? - zapytał słodkim głosem, pełnym nadzieji.
- Umówiłam się już z Olą - wymyśliłam kłamstwo na poczekaniu.
- Znajdziesz dla mnie czas w tym tygodniu? Bo w przyszłym wyjeżdżam w małą trasę. Chciałem ci zaproponować, żebyś jechała ze mną i chłopakami, bo bardzo cie polubili, zresztą ja też.
Poczułam, że się rumienie. Przemyślałam wszystkie za i przeciw wyjeżdżania z Krakowa, ale oprócz tego, że został niecały miesiąc do rozpoczęcia przeze mnie pierwszego roku, nie widziałam żadnych minusów jego propozycji.
- Okej, spotkajmy się dzisiaj, ale ostrzegę cie, że to spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Musimy porozmawiać, poważnie.
- Okej... Ale chyba nie bardzo rozumiem...
- Zrozumiesz jak się spotkamy.
- Przyjadę po ciebie o siedemnastej, pasuje?
- Pewnie.
- Do zobaczenia, Oliwio.
Rozłączyłam się, nie odpowiadając na pożegnanie. Miałam jeszcze siedem godzin i już wiedziałam jak je spędzę. Będę układać w głowie co mam powiedzieć Danielowi, tylko po to, żeby na samym końcu powiedzieć zupełnie coś innego. Tak bywało za każdym razem, ale postanowiłam, że nie tym razem. Nie zmarnuję kolejnego dnia na rozmyślania o całej tej sytuacji.
Zamiast tego poszłam pobiegać. Biegałam chyba z godzinę, aż w końcu wróciłam do domu i rzuciłam na łóżko. Miałam jeszcze mnóstwo czasu, żeby się umyć i ubrać w coś ładniejszego niż znoszone dresy.
Położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Zaczęłam oglądać jakieś seriale, wyzywając co jakiś czas główną bohaterkę, która była tępą dzidą. Tak minęła mi kolejna godzina, później stwierdziłam, że ogarnę się już i siądę jeszcze na chwilę do laptopa.
Otworzyłam szafę, puste miejsce w niej, zaczęło znikać po nagłym przypływie ubrań po wczorajszych, wielkich zakupach. Przejrzałam wszystkie ciuchy, które kupiłam wiele razy, wertowałam w tą i z powrotem, aż w końcu wybrałam strój odpowiedni na dzisiejsze spotkanie. Stanowił on czarne spodenki z wysokim stanem, czerwony top sportowy w czarne kwiatki i białą, luźną koszulkę. Niby nie było to nic szczególnego, ale byłam przekonana co do tego zestawu ubrań.
Poszłam pod szybki prysznic, żeby przypadkiem brzydko nie pachnieć w towarzystwie Daniela i ubrałam się w przyszykowane rzeczy. Usta pomalowałam delikatnie na czerwona, a oczy pomalowałam nowym eyelinerem i tuszem do rzęs. Wróciłam do salonu i rozsiadłam się na kanapie jak na tronie, z berłem w postaci pilota w dłoni.
Resztę popołudnia spędziłam w tej samej pozycji, w której ułożyłam się na początku. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, aż podskoczyłam. Pobiegłam do łazienki sprawdzić czy makijaż przypadkiem się nie rozmazał. Uff... Wszystko było w jak najlepszym porządku. Wyszłam i otworzyłam drzwi. Ujrzałam Daniela, był w zwykłych dresach i zwykłej koszulce, na dodatek trochę spocony.
- Sorki, miałem trening z chłopakami i wszyscy już od wczoraj zaklepywali łazienkę. Wiem, że to głupie pytanie, ale czy mogę skorzystać z twojej łazienki i chociaż opłukać się zimną wodą?
- Nie krępuj się.
Uśmiehnęłam się szeroko. Jeszcze kilka dni temu, nie byłoby to dla mnie nawet dziwne, że chłopak mógł chcieć zaledwie się umyć. Ale teraz mnie to bardzo skrępowałam i poczułam się tak niezręcznie w jego towarzystwie, jak nie czułam się nigdy. Gdy chłopak poszedł w kierunku mojej łazienki, mnie odechciało się prowadzić z nim jakiejkolwiek rozmowy. Zajęłam miejsce w tym samym miejscu i w tej samej pozycji.
Gdy chłopak wyszedł z łazienki w samych bokserkach i nie zastał mnie w pokoju, poszedł do salonu, gdzie już prawie usypiałam.
- Myślałem, że mi uciekłaś - powiedział i położył się na mnie.
Chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się w ostatniej chwili. Nie chciałam się do niego zbliżyć, nie przed tą rozmową. Najpierw musiał mi wszystko wyjaśnić.
Daniel byłzaskoczony moją reakcją, ja w sumie także. Bardzo za nim tęskniłam, w moich myślach, chłopak pojawiał się codziennie i nie chciał mnie opuścić od rana do wieczora. Marzyłam tylko, żeby cała sprawa się wyjaśniła, żebym mogła znowu zaufać, a może nawet pokochać? Raniły mnie bardzi słowa Marka, gdy w bardzo delikatny sposób, zasugerował, że mój Daniel kłamie. Ciężko było mi to przełknąć, nawet po kilkudziesięciu godzinach myślenie tylko i wyłącznie o tym. Wciągnęłam powietrze do płuc. Musiałam w końcu coś powiedzieć.
Daniel mnie wyprzedził.
- Oliwka, powiedz mi o co chodzi. Nie chcesz, żebym cie całował, a nawet unikałaś mojego dotyku. Wiem, byłem spocony, ale nigdy wcześniej tak na mnie nie reagowałaś. Zaczynam mieć złe przeczucia.
Westchnęłam przeciągle i zamknęłam na chwilę oczy. Bałam się, że wszystko zakończy się tak szybko, jak się zaczęło...
- Rozmawiałam z Markiem... Znam oby dwie strony... Boję się, Daniel...
***
Czy wszystko pęknie jak w bańce mydlanej? Czy znajdą jakiś sposób zakończenie tej trudnej sytuacji?
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top