Rozdział siedemnasty
Daniel patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, siedzieliśmy w ciszy. Powiedziałam mu wszystko co leżało mi na sercu. Moja twarz skąpana była w morzu łez, a perfekcyjnie pomalowane oczy, pewnie w tamtym momencie wyglądały okropnie. Nienawidziłam płakać, przede wszystkim przy ludziach. Gdy sama przyglądałam się sobie w lustrze, gdy płakałam, miałam ochotę się roześmiać. Zwykle wyglądałam wtedy jak jakaś niedorobiona, czerwona panda. Westchnęłam przeciągle i chciałam wstać z kanapy, ale Daniel przytrzymał mnie i przyciągnął do siebie. Nasze usta złączyły się w lekkim pocałunku, który po chwili stał się głębszy i przepełniony różnymi emocjami, takimi jak ból, smutek czy tęsknota. Po kilku minutach, oderwaliśmy się od siebie. Ciężko dysząc, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Przepraszam, nie powinienem był... - odezwał się chłopak i spojrzał na swoje dresy. Miałam ochotę ponownie wybuchnąć płaczem. - Ale chyba tylko w taki sposób mogę ci udowodnić, że nie kłamię... - wyszeptał i ponownie nasze spojrzenia się skrzyżowały. - Oliwka, to co jest między nami jest szczere, nigdy tak szybko żadna dziewczyna mnie sobą nie zafascynowała, jak ty na tamtych warsztatach. Gdy spojrzałem w twoje oczy, wiedziałem, że chcę w nie patrzeć codziennie. Chciałem pokazać ci jaki wspaniały wobec ciebie mogę być, ale za szybko pod nogi zaczęto rzucać nam kłody. W pełni rozumiem, że zaufanie buduję się latami, dlatego nie wymagam nawet, że mi zaufasz. Zrozumiałe jest to, że Marek pojawił się w twoim życiu dużo wcześniej niż ja, dał ci możliwość stałego dochodu, a do tego, możliwość zarabiania tańcem, a wiem jak to kochasz. Nie ukrywam, że jestem o niego strasznie zazdrosny, bo wiem, że on też cie oczarował, ma bydlak swój urok, za dobrze to wiem. - Zaśmiał się smutno. - Zrobię wszystko byś mi uwierzyła i się do mnie przekonała, bo... cholera bo cie kocham, Oliwka.
Zamurowało mnie. Daniel mnie kochał?! Ten Daniel?! Ten, którego szukałam w tłumie na warsztatach? Ten, którego widziałam w każdym przechodniu? Tego, który zabrał mnie na najlepszą randkę w moim życiu? Ten, który pozwolił mi bez oporów wejść do swojego życia i tak w nim namierzać? Ten, który założył Ekipę? Ten Daniel? Ten, którego pragnęłam każdym skrawkiem mojego ciała i serca? Ten, którego zawiodłam i tak strasznie mu nie wierzyłam?
Z moich oczu ponownie popłynęły łzy. Daniel starł je starannie, łapiąc każdą nową, która się pojawiała. Jak mogłam dać sobą tak manipulować Markowi? Kochałam Daniela, dlaczego mu nie zaufałam od razu? Nie byłoby teraz takiej sytuacji. Nie czułabym się tak źle. A może nawet teraz oglądaliśmy jakiś głupi film, z czego końcówki bym nie pamiętała, oddając się pieszczotom chłopaka. A może tańczylibyśmy wspólnie gdzieś na sali, albo gdzieś na mieście, szukając nowych ruchów i odkrywając siebie na nowo, w tańcu. Wszystko zepsułam, było mi tak cholernie wstyd za siebie.
- Oliwka, nie płacz. Zbudujemy wspólnie to zaufanie. Tylko proszę, nie płacz.
Uśmiechnęłam się smutno na jego słowa, ale nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Chyba to wyczuł, bo starał się unieść moją głowę, tak by nasze oczy znalazły się na jednym poziomie. Pomimo tego, nie chciałam jej unieść i ciągle kręciłam głową. Chłopak nie poddawał się.
- Oliwka, spójrz na mnie proszę - wyszeptał smutno. - Proszę... - powtórzył, gdy nie ruszyłam się nawet o milimetr.
Po tych słowach uniosłam niepewnie głowę do góry i spojrzałam w jego przepiękne oczy. Piękno błękitu nieba zawsze mnie uspokajało, tym razem też tak było. Wypuściłam całe powietrze z płuc i zaciągnęłam się nim na nowo.
- Przepraszam... - wyszeptałam. Mój głos zdradzał moje zdenerwowanie, drżał i łamał się kilkakrotnie podczas ułamka sekundy, w którym wypowiadałam to jedno, błahe słowo.
- Oliwka! - zaśmiał się Daniel. Zaskoczył mnie tym. - Za co ty mnie przepraszasz? Za to, że dałaś mi coś czego jeszcze nikt w życiu mi nie dał? Błagam cie, nawet nie żartuj!
- Przepraszam za to, że ci nie wierzyłam. Teraz widzę, że to była kolejna gra Marka, a ja miałam dylemat... Powinnam była się nawet z nim nie spotykać i nie mówić mu o niczym, czemu ja muszę być taka głupia?! - nakrzyczałam bardziej na siebie niż na niego.
Daniel spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem na twarzy. Chwilę później już znalazłam się w jego ramionach, a on czochrał moje włosy i śmiał się ze mnie. Po kilkunastu sekundach jego dobry humor, udzielił się także mi. Chwyciłam poduszkę leżącą za moimi plecami i wycelowałam w głowę chłopaka. Na początku chłopak zrobił zdziwioną i przestraszoną minę, ale już po sekundzie znalazł się nade mną i łaskotał mnie po brzuchu. Zwijałam się ze śmiechu, a z moich oczu znowu polały się łzy, tym razem na szczęście były one ze szczęścia. Gdy zdołałam uwolnić jedną rękę, chwyciłam nią za kark Daniela i przyciągnęłam do siebie. Złączyłam nasze usta w długim pocałunku. Przewaliłam chłopaka na plecy i siadłam na nim okrakiem, nie przerywając całowania. Chłopak delikatnie wodził ręka po moich plecach.
***
Obudziłam się rano. Obok mnie leżał Daniel i trzymał w szczelnym uścisku. Szybko i bezszelestnie wyskoczyłam z łózka. Na palcach pobiegłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie i zaparzyć kawę. Musiałam się powstrzymywać, żeby nie włączyć radia i nie zacząć śpiewać swoich ulubionych piosenek na całe gardło, co spowodowałoby nieprzyjemna pobudkę reszty domowników. Po zrobieniu naleśników, zaniosłam jedzenie do pokoju, po drodze zahaczając o sypialnie Oli i częstując ja śniadaniem.
- Wstawaj, śpiąca królewno! - zawołałam cicho i pocałowałam Daniela w czoło.
- Tak wcześnie? - zapytał zaspanym głosem.
- Jest dziesiąta, słonko.
Zaspany Daniel był tak samo seksowny i przystojny jak zawsze. Jego włosy, które zawsze były w lekkim nieładzie, teraz wyglądały jak po przejściu huraganu, co z jednej strony mnie dosyć bawiło, a z drugiej strasznie mi się podobało. Przetarł oczy wierzchem dłoni i ziewnął przeciągle ukazując swoje białe zęby. Nawet nie wiedziałam czy ten człowiek ma jakieś wady, widziałam w nim wszystko co najlepsze.
- A co tak śniadanie do łóżka? - zaśmiał się.
- Muszę ci jakoś wynagrodzić moje zachowanie.
- To by zdecydowanie wystarczyło.
Pociągnął mnie za koszulkę, w której spałam i tak naprawdę była ona jego, ale już trochę moja. Straciłam równowagę i runęłam prosto na niego. Chłopak zaczął pieścić moje usta swoimi. Później zjechał trochę niżej i zaczął całować mnie po szyi, kochałam uczucie, które przy tym rodziło się gdzieś w moim brzuchu. Wrócił z powrotem do moich ust i delikatnie zaczął jeździć swoimi rękami po moich plecach, czasem zjeżdżając na pupę.
Nagle oderwałam się od niego.
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? - zapytał zmartwiony.
- Śniadanie stygnie!
Uniósł jeden kącik ust do góry, ukazując przy tym zęby. Jego spojrzenie aż mnie pożerało. Przyciągnął mnie za pośladki i wyszeptał zmysłowo:
- Śniadanie nie ucieknie.
Złączył nasze usta w zachłanny sposób. Odebrało mi to dech w piersiach. Takiego Daniela uwielbiałam, który wciąż potrafił mnie zaskoczyć. Zaśmiałam się.
- Kocham cie - wyszeptałam w jego usta.
- Ja ciebie też - powiedział i pocałował mnie jeszcze mocniej niż wcześniej.
Wiedziałam, że chłopak zaskoczy mnie jeszcze wiele razy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top