Rozdział drugi
Gdy się obudziłam było już ciemno. Wyszłam z pokoju, Ola siedziała na wielkiej, beżowej sofie w salonie, z nogami wywalonymi na stolik i oglądała jakiś film na ogromnym telewizorze. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.
- Długo ci to zajęło, śpiąca królewno!
- Nie czepiaj się! Na takim wygodnym łóżku to ja w życiu nie spałam!
Dziewczyna zaśmiała się. Wiedziałam, że dla niej była to zwykła codzienność, ale ja byłam zafascynowana takim życiem w luksusie.
- Masz dziesięć minut.
- Na co? - zapytałam zdziwiona.
- Idziemy na imprezę, musisz poznać więcej ludzi stąd.
- Więcej? - Zaśmiałam się. - Chciałaś powiedzieć kogokolwiek oprócz ciebie!
Dziewczyna roześmiała się i przyznała mi rację.
Poszłam do pokoju i ułożyłam jako tako włosy, które spływały mi falami do ramion. Otworzyłam szafę i zajrzałam do środka. Znalazłam w niej tylko jedną sukienkę, która mogłaby być odpowiednia na imprezę, ale postanowiłam ją zostawić na specjalną okazję. Wyciągnęłam i założyłam czarny top, na to czerwono-czarną koszulę w kratę i krótkie spodenki. Miałam dość ładny brzuch, więc postanowiłam jej nie zapinać. Pomalowałam rzęsy i usta na czerwono. Puściłam sobie oczko do lustra i wyszłam z pokoju.
- Cholera! - Otworzyła szeroko oczy Ola. - Umiesz być seksowna, jak chcesz!
Zaśmiałam się.
- Uznam to za komplement.
Pociągnęła mnie za rękę. Chwilę później szłyśmy już ulicą i śmiałyśmy się jak wariatki. W ciągu pięciu minut byłyśmy już w klubie. Budynek był ogromny. Odnalezienie jakichkolwiek ludzi stanowiło tutaj nie lada wyzwanie. Muzyka puszczana było tak głośno, że z Olą musiałyśmy się przekrzykiwać i notorycznie pytać, co druga osoba powiedziała.
Nagle Ola pobiegła w nieznanym mi kierunku i wskoczyła jakiemuś chłopakowi na plecy. Był to ciekawy i równie śmieszny widok. Przecisnęłam się między tłumem ludzi, żeby do niej dołączyć. Dziewczyna, która zeszła już z pleców chłopaka i przywitała się z nim z entuzjazmem, pociągnęła nas, żebyśmy wyszli z sali w miejsce, w które muzyka nie zagłuszała aż tak bardzo rozmowy. Mimo to musieliśmy mówić podniesionym głosem.
- Gdzie jest reszta? - spytała Ola chłopaka.
- Zgubiliśmy się.
- Cholera.
- Chcesz ich poszukać i zebrać wszystkich razem, prawda? - zaśmiał się nieznajomy.
- Oczywiście! - Wyszczerzyła się dziewczyna.
Chłopak uśmiechnął się spuszczając głowę i kręcąc nią. To uwydatniło jego kości policzkowe. Miał piękny uśmiech. Dopiero teraz udało mi się przyjrzeć mu uważnie. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał na sobie czarną koszulkę na ramiączkach, szare dresy i czarne z białymi paskami adidasy. Jego oczy w ciągle zmieniających kolor światłach, błyszczały niebieskim, żywym kolorem. Miał ciemne, dość długie jak na chłopaka, włosy niedbale zaczesane do tyłu i takiego samego koloru, dwudniowy zarost. Był przystojny. Nawet bardzo.
- Stójcie tu! Jeśli nie wrócę do dziesięciu minut, dzwońcie na policję! - zażartowała Ola i pobiegła do następnej sali.
Chłopak spojrzał na mnie i uniósł jeden kącik ust do góry. W ciągu kilku sekund pokonał odległość między nami. Trochę się wystraszyłam, gdy wziął mnie za rękę i odciągnął pod ścianę. Jednocześnie byłam mu wdzięczna, bo ludzie, którzy przechodząc deptali mi po stopach, zaczynali mnie już denerwować.
- Jesteś tu nowa?
Pokiwałam głową.
- Jak masz na imię?
- Oliwia.
- A! Czyli to ty jesteś Oliwia! Olka dużo ostatnimi czasy o tobie mówiła. Cieszyła się na twój przyjazd jak wariatka! Jestem Marek.
Chwyciłam dłoń, którą wyciągnął w moją stronę.
- Jak ci się podoba w Krakowie? - zagadnął.
- Na razie jest super! Mimo tego, że jestem tutaj od rana.
- Naprawdę? I Olka już cie wyciągnęła na imprezę? Musisz być niezłą imprezowiczką skoro się zgodziłaś!
Zaśmiałam się.
- Nie, to moja pierwsza wizyta w takim klubie.
- Nie gadaj! Nigdy wcześniej?
- Nie.
- O to ten pierwszy taniec w klubie zaklep sobie dla mnie. Słyszałem, że dobrze tańczysz, więc sprawdzimy co potrafisz, gdy cała ekipa się zbierze.
- Nikt nie mówił, że jestem dobra.
Posłał mi cwaniacki uśmieszek.
- Ale skoro tu przyjechałaś i interesuje cie praca w studiu, to musisz być dobra! Ba! Nawet świetna. Albo bardzo pewna siebie.
- Sam się będziesz mógł przekonać jaka jestem, na parkiecie.
- Już cie lubię!
Uśmiechnęłam się. Po dziesięciu minutach, wróciła Ola z około piętnastoma osobami. Zrobiłam wielkie oczy, co nie uszło uwadze Marka. Chłopak zaśmiał się, a ja słysząc to, odruchowo uderzyłam go wierzchem dłoni w brzuch. Pokazałam mu język i podeszłam do Oli, która już ciągnęła nas na parkiet jednej z sal.
Zrobili kółeczko, do środka wszedł jakiś chłopak. Był to pokaz swoich umiejętności i zabawa w jednym. Nie znałam tych ludzi, ale po sposobie poruszania się wiedziałam co im siedziało w głowach. Przynajmniej mniej więcej. Obserwowałam ich na spokojnie, bujając się w rytm muzyki, gdy do środka wszedł Marek. Wskazał na mnie palcem i wskazał gestem dłoni, żebym weszła. Wszyscy zaczęli krzyczeć, ale ja wcale nie miałam ochoty wchodzić. Gdy tańczyłam w domu, czułam się pewnie i podobało mi się jak się ruszałam. Ale taniec w klubie przed około setką ludzi, która przyłączyła się do obserwowania innych, to było co innego. Ktoś popchnął mnie, przez co straciłam równowagę i wpadłam prosto na chłopaka. Poczułam się niezręcznie i odsunęłam krok w tył. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam machającą Olę. Posłałam dziewczynie spojrzenie pełne nienawiści, na co ona wybuchnęła śmiechem i złapała się za brzuch.
- Teraz masz okazję zaskoczyć nas wszystkich. Ja zacznę, żeby było ci łatwiej, dobrze? - wykrzyczał mi do ucha Marek, który znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Kiwnęłam głową patrząc mu w oczy na znak, że może zacząć.
Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że Marek tańczył najlepiej z nich wszystkich. Widać było, że czuje się jak ryba w wodzie, wśród ludzi, którzy krzyczeli i bili brawa. Chyba lubił jak inni na niego patrzą. Gdy chłopak tańczył i nie kończył, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Szybkim slajdem pokonałam dzielącą nas odległość. Porwałam jakiemuś chłopakowi czapkę z głowy i zaczęłam tańczyć. Starałam się łapać każdy najmniejszy dźwięk i oddawać mu zasłużony ruch. Chłopak długo nie mógł pozostawać bez ruchu, więc zaczął tańczyć tuż obok. Nie ustępowałam. Jeśli to był ich sposób rywalizacji, nie zamierzałam się poddać. Po kilku sekundach, zaczęliśmy tańczyć razem. Co chwilę łapaliśmy się za ręce, a nasze ciała układały się w taki sposób, o którym wcześniej, gdy tańczyłam nawet bym nie pomyślała.
Gdy piosenka się skończyła, nasze czoła były oparte o siebie, a my ciężko dyszeliśmy. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Schylił się do mnie, żeby coś mi powiedzieć. Przekręciłam głowę tak by lepiej słyszeć.
- Pracę w moim studiu masz zagwarantowaną!
Otworzyłam szeroko usta, co spowodowało, że chłopak się roześmiał. Po chwili jego słowa dotarły do mnie i rzuciłam mu się na szyję. Odwzajemnił ten nieoczekiwany nawet przeze mnie gest. Wyszliśmy z kółeczka i poszliśmy do baru po coś do picia. Wszystko było cholernie drogie, spojrzałam na pustkę w moim portfelu, który wyjęłam z tylnej kieszeni spodni. Chłopak, widząc to, uśmiechnął się i powiedział:
- Ja stawiam.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem. Dużo rozmawialiśmy, gdy tylko znaleźliśmy się w jakimś cichszym miejscu. Przetańczyłam całą noc, co dało się odczuć już następnego ranka. Mimo tego nigdy nikt mi nie powie, że pierwszy dzień pobytu w wielkim mieście nie był udany. Jeden dzień, a ja już mam nowych znajomych i pracę.
Takiego pierwszego dnia nowego życia, nigdy w życiu bym się nie spodziewała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top