Rozdział dziewiąty

Stanęliśmy pod restauracją. Była piękna już z zewnątrz. Pomalowana w kremowych odcieniach, z dużymi oknami i dębowymi drzwiami prowadzące do ogromnej sali. Daniel poprowadził mnie do stołu w rogu sali, który jako jedyny był ozdobiony eleganckim obrusem i białymi świecami, które już płonęły. Odsunął przede mną krzesło i dłonią zaprosił bym usiadła. Zaśmiałam się lekko i usiadłam, pozwalając chłopakowi zasunąć za mną. Zajął miejsce na przeciwko mnie, w momencie przyszedł kelner pytając o zamówienie, Daniel spojrzał na mnie i wydukał jakiś numer z karty zamówień, kelner uśmiechnął się i zniknął.

- Mam nadzieję, że jesz mięso - odezwał się po chwili.

- Kiedyś próbowałam przestać, ale tutaj nie odniosłam sukcesu - zaśmiałam się.

- Co za ulga. - Wypuścił powietrze z płuc.

Zaśmiałam się. Zaczął mi zadawać pytania. Opowiedziałam mu o mojej przeprowadzce, jak zaczęła się moja praca w studiu u Marka i jakie niosło to ze sobą konsekwencje, a także jak zaprzyjaźniłam się z Patrickiem, kończąc na opowiadaniu o Oli samych najlepszych rzeczy. On natomiast opowiedział mi o swojej kłótni z rodzicami, przez co musiał się wyprowadzić z domu, znaleźć pracę i usamodzielnić. Mówił, że poszło o jakieś niewyjaśnione sprawy z jego byłą dziewczyną, którą oni wybrali sobie, żeby została jego żoną, ale ona go zdradziła i zerwali. Opowiedział milion rzeczy o swojej ekipie, jak wszyscy chrapią, nie dając mu w nocy spać, gdy jadą gdzieś daleko na występ. Zaczął mówić o swoim domu, który niedawno skończył remontować, ale nie dokończył, bo przyszedł kelner z pięknie wyglądającym jedzeniem.

- Mówiłem ci już, że wyglądasz przepięknie, Oliwio?

- Chyba nie.

- Wyglądasz przepięknie - powiedział i pocałował moją dłoń.

Zarumieniłam się i chwyciłam za sztućce, żeby zabrać się do jedzenia. Spróbowałam pierwszy kęs, było pyszne! Musiałam się powstrzymywać od szybkiego spożywania tego dania, ponieważ nie chciałam, żeby chłopak siedzący naprzeciwko pomyślał, że nie umiem się zachować przy stole. Jadłam, więc powoli przy tym prowadząc rozmowę z Danielem.

- Długo już tańczysz? - zapytałam.

- Może jakieś trzy lata? Nie jestem dokładnie pewnie. A ty? - zapytał biorąc następny kęs podanej pieczeni.

- We wrześniu miną dokładnie trzy lata. - Uśmiechnęłam się

Chłopak odwzajemnił uśmiech. Po skończeniu posiłku, kelner przyniósł nam schłodzone, czerwone wino. Spojrzałam na etykietkę, to było jedno z najdroższych win jakie znałam. Otworzyłam szeroko oczy.

- Skąd wziąłeś na to wszystko pieniądze? - zapytałam zdziwiona chłopaka.

- Wiesz ile kasy wpada, jak wygrywa się tyle zawodów i podpisuje tyle kontraktów? - zaśmiał się chłopak. Gdy zobaczył moją minę, chyba zrozumiał, że nie miałam pojęcia i dodał - Bardzo dużo, ale nie przejmuj się tym słońce.

Uśmiechnęłam się nieśmiało. Już wiedziałam, że nie dość, że Daniel jest przystojny i taki uprzejmy, jest także bogaty. Chociaż ie sprawiał takiego wrażenia, ale mimo to nie wyglądał na biedną osobę. Miałam mały mętlik w głowie. Po wypiciu wina, poszliśmy na spacer. Zrobiło się już chłodno, więc chłopak oddał mi swoją marynarkę. Kłóciłam się z nim przez chwilę, że nie mogę jej przyjąć, bo wtedy będzie zimno jemu, ale w końcu uległam.

- Nie zapytałem cie wcześniej, ale dlaczego się przeprowadziłaś? Jeśli oczywiście mogę spytać. - Uśmiechnął się ciepło.

- Po śmierci mamy mieszkałam tylko z tatą, słabo nam szło finansowo, stwierdziłam, że tak będzie lepiej. Po za tym chciałam się rozwijać, mieszkałam w bardzo małej wiosce, dwie godziny stąd. Chciałam poznać wielki świat, poznać nowych ludzi, usamodzielnić się i stanąć ponownie na nogi. Na razie mi się udaję. Ale nie ukrywam, że bardzo zbliżyłam się z tatą, dlatego też bardzo brakuje mi go tutaj...

- Mogę zapytać jak umarła twoja mama?

- Zginęła w wypadku samochodowym - odpowiedziałam wymijająco.

Odgoniłam od siebie scenę, która wydarzyła się tamtej nocy, pogrzeb i wieczną pustkę, której już nigdy nikt nie wypełni.

- Bardzo mi przykro - wyszeptał ze smutkiem w głosie.

- Tak... Mnie też...

Zapadło milczenie. Zawsze, gdy ktoś pytał o tą sprawę sprzed kilku lat, nagle smutniał i nie odzywał się przez jakiś czas. Później starał się zmienić temat, ale mu nie wychodziło. Tym akcentem kończyły się każde poważne rozmowy.

- Hej! - zawołał nagle Daniel pełen radości.

Spojrzałam na niego pytająco.

- Masz może jakieś plany na jutro? - Uśmiechnął się czarująco.

- Oprócz treningu około dwunastej? Chyba nie.

- Dobrze się składa. Przyjadę po ciebie o dwunastej, ubierz się na sportowo.

- Nie mogę, mam trening! - zawołałam sprzeciwiając się, od tego spaceru w szpilkach, czułam, że moje nogi się na mnie jutro zemszczą.

- Tam gdzie cie zabieram, będziesz miała taki trening, że nie pożałujesz! - mówiąc to, cmoknął mnie delikatnie w policzek.

Poczułam ciarki na plecach i mimowolnie się zawstydziłam. Tak długo na niego czekałam. Szukałam go codziennie w tłumie, gdy wałęsałam się bez sensu ulicą. Wypatrywałam go w ludziach na przystanku. Widziałam kilkakrotnie podobne twarze, ale nigdy nie spotkałam tak niezwykłych oczu. Chociaż zwiedziłam każdą ulicę tego miasta, starannie przyglądając się każdej spotkanej mi osobie na drodze. Nigdy nie spotkałam Daniela. Tak bardzo tego pragnęłam, był jedyną osobą, który wzbudził we mnie tak silne emocje.

Spacerowaliśmy około dwie godziny, gdy zrobiło się nieznośnie zimno. Mimo tego, w brzuchu wciąż rozgrywała mi się największa wojna wszech czasów. Daniel prowadził mnie w zakamarki miasta, które nocą wyglądały jeszcze piękniej. Nigdy nie zapuściłam się w takie rejony zwiedzania, chociaż miałam wrażenie, że obeszłam Kraków wzdłuż i wszerz. Już wiem dlaczego nigdy nie napotkałam go na mojej drodze. Wybierał wąskie uliczki, w których roiło się od niezwykle pięknych budynków i roślin, które teraz uśpił śpiew księżyca.

- Jak tu pięknie! - zachwycałam się każdą uliczką z osobna.

- Nie chcesz jeszcze wracać? - zapytał chłopak nieoczekiwanie.

- To nie ja prowadzę - zaśmiałam się.

Uśmiechnął się, ukazując śnieżnobiałe zęby.

- Ale jeśli ci się nudzi, wiesz, zawsze możemy... - Wskazał kciukiem drogę powrotną.

Roześmiałam się i pokręciłam głową na znak, że chętnie jeszcze z nim zostanę.

Po dwóch kolejnych godzinach, znaleźliśmy się w samochodzie pod budynkiem, w którym mieszkałam. Daniel odprowadził mnie na górę. Gdy się żegnaliśmy, nieśmiało pocałował mnie w usta, co spowodowało, że miałam ochotę krzyczeć i skakać aż do nieba, by dotknąć gwiazd. Gdy odszedł, a ja weszłam do mieszkania, wypuściłam powietrze z płuc. Próbowałam zachować ciszę, żeby nie obudzić Oli. Nieoczekiwanie współlokatorka napadła na mnie, gdy tylko stanęłam w progu mojego pokoju.

- O której to się wraca, młoda damo? Jest po godzinie drugiej! Nawet nie wiesz jak się martwiłam, napisałam chyba z tysiąc esemesów!

Wyciągnęłam szybko telefon z małej torebki, którą miałam ze sobą. Faktycznie. Ola napisała do mnie około trzydziestu esemesów. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że wyłączyłam dźwięk w telefonie przed wejściem do restauracji.

- Przepraszam - powiedziałam. - Wyciszyłam dźwięki w telefonie.

- Nie ważne! - krzyknęła zmieniając nagle ton głosu dziewczyna. - Opowiadaj!

Zdałam jej relację ze szczegółami, tak jak mnie o to prosiła. Dziewczyna ściskała mnie i krzyczała radośnie przez cały czas, a gdy usłyszała, że chłopak dał mi całusa na pożegnanie, miałam wrażenie, że zaraz budzi cały budynek.

Gdy Ola opuściła już mój pokój, a ja wzięłam prysznic i odwiesiłam rzeczy na swoje miejsce, położyłam się do łóżka. Spojrzałam na piękny bukiet róż, który stal naprzeciwko na biurku. Uśmiechnęłam się do siebie. Nagle ekran mojego telefonu, rozjaśnił się, rzucając światło na cały pokój.

"Dziękuję za dzisiejszy wieczór. Był jednym z najwspanialszych w moim życiu! Cieszę się, że cię poznałem, Oliwia." - napisał Daniel.

Usnęłam z uśmiechem na ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top