Pustkowie Smauga
Obróciłam się po raz ostatni w stronę miasta. Wiedziałam, że już dużo osób go takim nie zobaczy. Nie może wyjść cało z gniewu smoka. Ale przysięgłam sobie, że zabiję tego gada choćby nie wiem co. Skrzywdził tylu niewinnych radosnych ludzi z Dale. Gdyby ktoś tak ot, sobie dla przyjemności spalił Rivendell, albo Lorien... Nie, nie umiem nawet o tym Imladris do ostatni przyjazny dom po tamtej stronie Gór Mglistych. Mieszka tam mnóstwo elfów wysokiego rodu. Nie żeby ich życie było ważniejsze. Każde życie jest ważne. Ale mało kto ma taką wiedzę i doświadczenie, jak mój ojciec, Arwena, Elladan, Elohir (ja też coś mam, ale w tym toku myślenia ja bym przeżyła). Czy Glorfindel. Przecież on umarł w walce z Balrogiem. Trudno o potężniejsze elfy w Śródziemiu. A Galadriela? Nie, ona jest... za piękna, za dobra, za mądra... To byłaby porażka naszego Śródziemia, gdyby odeszła przed pokonaniem Saurona. Czemu ja w ogóle myślę teraz o takich rzeczach? To się nie stanie. Ja to wiem. Widziałam. Mimo wielkich strat pokonamy tego smoka.
Ja go zabiję.
***
Spojrzałam w dół. Dale. Miasto wielu ludzi. Girion... Znałam go był moim przyjacielem. Przecież obwinianie elfów przez krasnoludy jest bezpodstawne. Thror, Thrain i Girion byli moimi przyjaciółmi. Gdybym dowiedziała się wcześniej. Ale smok to było zaskoczenie. Nie mogliśmy tego przewidzieć. Wiem jak wyglądała sytuacja Thranduila. Wyruszył ze swego królestwa, by pomóc krasnoludom, ale kiedy ujrzał ogrom zniszczeń nie umiał ruszyć do walki. Za dużo śmierci dla niego. Endis - jego małżonka wiele wycierpiała w lochach orków.
Od tej pory zamknął się w swoim królestwie z synem - Legolasem. Serce mu skamieniało. To był dla niego za duży cios. /Ale nie wiem czemu, miałam mieszane uczucia do córki Glorfindela (Endis). Czasami miałam jakieś dziwne wizje.../ Nie umiał patrzeć na śmierć swoich pobratymców. Nie zabiłby nigdy nikogo, kto nie służy Sauronowi lub niegdyś służył Morgothowi. Dlatego jego więźniów tak dobrze traktowano. Mimo, że był oschły, szanował swoich więźniów, jeśli nie byli sługami zła. Domyślał ile jego żona wycierpiała w lochach Gundabadu.
A Elrond by nie zdążył. Za długa droga z Rivendell pod Górę. Nie wspominam nawet o Lorien.
Ja dowiedziałam się dopiero po fakcie. Do był dla mnie ogromny cios. Władcy byli moimi przyjaciółmi. Muszę zabić smoka. Dokonać zemsty na gadzie.
***
Był już wieczór. Krasnoludy straciły nadzieję na zobaczenie wejścia, ale ja z Bilbem wciąż siedzieliśmy przy drzwiach. Nagle zastukał jakiś ptak.
- Drozd! - krzyknęłam - Bilbo, światło, nie światło słońca. Światło księżyca! Thorinie, Thorinie, daj klucz! Szybko! To nasza ostatnia szansa! - Thorin podbiegł i lekko drżącymi rękami włożył klucz do zamka. Pasował! Odetchnęłam z ulgą.
- I co teraz? - spytał niziołek.
- Dobre pytanie, Bilbo. - spojrzałam pytająco na wodza krasnoludów - Jaki jest teraz plan, skoro dotarliśmy do celu?
- Będziemy czekać. Od czasu do czasu małe włamania.
***
- Ja z nim pójdę. - zgłosiłam się. Nie mogłam przecież zostawić hobbita samego.
- Niech tak będzie. - zgodził się Thorin. W końcu nie miał nic do stracenia.
Weszliśmy w głąb tunelu. Od pewnego czasu niziołek ściskał kurczowo moją rękę. Ale tak, czy tak był odważny. Hobbity to jednak waleczne i dzielne stworzenia. Nie pozorne, a jednak. Westchnęłam. Miałam nadzieję, że Shire nigdy nie dotkną troski wielkiego świata. Że zawsze będą sobie tam żyli spokojnie i beztrosko, w słodkiej niewiedzy. Nie dane mi jednak jeszcze było poznanie prawdy.
Jeszcze kilka kroków. O tak... Sale Ereboru, choć stare i zaniedbane, jednak są piękne. Aż dech zawiera w piersiach. Te sklepienia, łuki, zdobienia... Niesamowite. Odwiedzałam tu niegdyś Throra i Thraina, ale za każdym razem wrażenie pozostawało takie samo... Niezwykłe.
Bilbo założył pierścień. Nie mówiłam mu na razie, że nie powinien, bo musiałabym mu podać powód, a chyba nie powinnam. Zresztą to nie jest pewne. Nic nie mówiłam Gandalfowi. Nawet Galadrieli o tym nie wspomniałam. Czułam, iż nie mogę. Moje przeczucia się często sprawdzały, więc im ufałam.
Od pierścienia biła moc. Bolały mnie skronie, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Popatrzyłam ze smutkiem na złoto. To wszystko jego wina. Nie żebym żałowała krasnoludom złota, ale jak to mówią niektórzy ludzie: "co za dużo, to niezdrowo". Zguba Throra... Tak, smutna historia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top