list i pieczeń barania

Luthien 

Dziewczyna jechała z krasnoludami kilka dni. W dziewiątym dniu gołąb przyniósł jej list.

Luthien,

wiem, że jesteś zajęta, ale powinnaś przyjechać do Imladris. Za dwa dni od otrzymania przez ciebie listu jest noc, w której będzie widoczny list, który napisała do ciebie mama. Jeśli nie przyjedziesz mogę otworzyć ten list, ale myślę, iż jest on skierowany tylko do Ciebie. Jeżeli wiesz, że nie zdążysz, albo nie możesz - odpisz. Pamiętaj - taka okazja może się nadarzyć nawet za kilkaset lat.

Kocham Cię, tata

Musiała pojechać. Tak jak mówił jej ojciec - taka okazja mogła nadarzyć się dopiero za kilkaset lat, a do tego czasu może się stać bardzo wiele rzeczy. Jej matka umarła prawie 2000 lat temu, a do tego czasu nie było jeszcze takiego księżyca, by mogła przeczytać list. Napisała go na pewno specjalnie literami księżycowymi, żeby nie przeczytała go za szybko. Zresztą sama podała kolejną noc w której pojawi się ten sam księżyc. Nie może tego przegapić. Na pewno są tam zapisane bardzo ważne rzeczy.

Wieczorem wzięła konia, parę lembasów i manierkę wody, i ruszyła drogą do Rivendell. 

***

Kiedy dotarła na miejsce, przywitała się z siostrą i ojcem (jej braci nie było), wzięła szybką kąpiel i stanęła na tarasie z listem. Ustawiła go pod takim katem, by księżyc prześwitywał przez papier. Czytała:

Droga Nimrodel,

skoro to czytasz znaczy, że mnie już nie ma, a ty jesteś dorosła. Jak wiesz miałam czasami wizje przyszłości, więc wiem (wiedziałam), iż umrę. Przykro mi, że nie będzie mnie w najważniejszych momentach twojego życia. Ale masz ojca, Elladana, Elohira, Celeborna i przede wszyskim Arwenę i Galadrielę.

W życiu na pewno przeżyjesz wiele wzlotów i upadków. Ale twoi bliscy będą Cię wspierać. Wiem, iż będziesz miała dużo cudownych przyjaciół. Z twoim charakterem nie mogłoby być inaczej. Wiem też, że będzie Ci brakowało siostry, wiem że ona wybierze człowieka. Ale potężnego, pięknego i dobrego. Ty zakochasz się w  elfie. Skoro czytasz ten list w pierwszej dacie, jeszcze go nie spotkałaś w dorosłym  życiu. Poznaliście się jako dzieci. Nie mogę ci niestety zdradzić więcej.

Nasz świat czekają mroczne czasy. On powróci. Ty o tym wiesz, Mithrandir o tym wie, ale nie wszyscy chcą do siebie dopuścić tę myśl. Wiem, że to trudne, ale niektórzy nie chcą wierzyć w zło. Ale będzie dobrze. Jedyny pierścień trzeba zniszczyć. Pamiętaj. I ty się do tego przyczynisz. Wiedz, iż każdy gra swoja rolę w dziejach Śródziemia. Ty również. I to szczególną.

Jesteś niezwykła. Masz wiele talentów, jesteś miła, pomocna, przyjacielska, silna,  odważna, waleczna, wytrwała. I piękna. Miałaś się nazywać po prostu Nimrodel, ale kiedy Cię ujrzeliśmy uznaliśmy, że mimo, iż NImrodel bardzo do Ciebie pasuje, to Luthien jeszcze bardziej. Od śmierci Tinuviel nie urodziła się piękniejsza istota od Ciebie. W sumie nic w tym dziwnego - jej krew płynie w twoich żyłach. Masz jak ona czarne włosy, ciemne oczy świecące jak gwiazdy. Piękny głos, ale i cudowną moc. Prawdopodobnie jeszcze jej nie odkryłaś, lecz gdy nadejdzie czas będziesz wiedziała.

Kocham cię nad życie, córeczko

Mama Celebriana


Jaka moc? Jaka rola w losach Śródziemia? Ale jak mamy zniszczyć pierścień? I kogo poznała jako dziecko? Poznała przsecież mnóstwo chłopców i mężczyzn. Ale nie pora teraz o tym myśleć. Musiała wracać do krasnoludów.

***

Na drodze, kiedy zaraz powinna ich spotkać usłyszała krzyki. Szybko pojechała w tamtą stronę. Gdy się zbliżyła na odległość, z której słyszała wyraźniej rozpoznała głosy krasnoludów. Uwiązała konia pod drzewem, a sama cicho podbiegła do nich. Zobaczyła, że krasnoludy są związane, a Bilbo obolały od upadku gra na czas (na jego szczęście trolle go nie widziały). Obrzydzał im krasnoludy. Teraz elfka musiała wziąć sprawy w swoje ręce.

Zwróciła uwagę trolli na siebie i zaczęła uciekać. Skakała, biegała - grała na czas, ponieważ do świtu było już nie daleko, parę minut, ale skała zasłaniała słońce, więc jeszcze trochę. Nagle pojawił się Mithrandir i rozkuł skałę swoja laską, dzięki czemu odsłonił słońce, a trolle skamieniały. Odwiązali z czarodziejem krasnoludy. Były nie zadowolone, chociaż udobruchane dobrym zakończeniem i pojawieniem się Gandalfa.

- A ty, elfie - gdzie byłaś? - zapytał się Thorin.

- Musiałam kogoś odwiedzić, ważna sprawa. Zresztą nie było mnie pięć dni. A wy już wpakowaliście się w kłopoty. - Thorin nie wiedział co odpowiedzieć. Uśmiechnęła się pod nosem. Gandalf skinął na nią.

- Gdzie byłaś, Luthien? - spytał w mowie elfów.

- Trzy dni temu był dobry księżyc. - odpowiedziała w tym samym języku.

- Przeczytałaś list? - upewnił się czarodziej

- Tak.

- A było coś co mógłbym wiedzieć?

- To jest okazja na dłuższą rozmowę. Mamy czas. Jedziesz z przecież nami do Imradlis, prawda?

- Tak, jadę. Porozmawiamy później. - potem powiedział głośniej już w wspólnej mowie - Skoro trolle tu są, niedaleko musi być ich kryjówka.

***

Gandalf znalazł Glamdringa (nazwa oznacza "młot na wroga") miecz króla Gondolinu  - Turgona. Thorin zabrał Orcrista (pogromce goblinów) - bliźniaczą broń Glamdringa. Oba te miecze zostały wykute w Gondolinie przez noldorskich przodków córki Elronda. Bilbo odszukał jakiś stary elficki sztylet - dla niego będzie idealny jako miecz.

Ona znalazła piękny noldorski łuk i cudowne strzały. Zamieniła swój łuk na ten i załadowała wszystkie strzały do swojego kołczanu. 

***


- Opowiesz mi więc coś o tym liście? - zapytał Luthien czarodziej po elficku.

- Oczywiście. A więc chodzi o to, że mama wiedziała o powtórnym odrodzeniu się Saurona. Musiała mieć jakąś wizję. I napisała, że musimy zniszczyć jedyny pierścień. I że ci, którzy nie chcą wierzyć, to ze strachu i tak dalej. A niektórzy może nawet wierzą, ale nie chcą się do tego przyznać. I mówiła coś o jakiejś mocy. I o tym, że będę miała wpływ na walke z Sauronem. A ja sama kilka dni temu widziałam coś, Mithrandirze.

- Tak?

- To niziołki, one będą miały pierścień. Chyba Bilbo, albo jakiś jego krewny. Czterech niziołkó z Shire, Aragorn, jakiś człowiek, jakiś elf, syn Gloina lub Oina, albo jakiś ich krewny, no i ty, i ja.

- A więc tak to ma być... Coś jeszcze?

- Tak, ale ty się raczej nie nadajesz do takich rozmów. Arweny nie ma w domu, wieć na razie to sobie przemyślę.

- Mam rozumieć, że jakieś sprawy... sercowe?

- Prawie.

- Wiesz, że umiem słuchać.

- Dziękuję ci - uśmiechnęła się do niego - może w Imladris. To rozmowa przy kominku.

- A więc jesteśmy umówieni, moja droga. - odwzajemnił uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top