rozmowa z ojcem
Pov. Legolas
- I co teraz zrobisz? - spytał się mnie ojciec.
- Nie wiem. - miałem parę pomysłów, ale...
- Wiesz, kiedyś myślałem, że zakochałeś się w Tauriel...
- Tauriel? Próbowałem się z nią zaprzyjaźnić, ze względu na jej wojskowe stanowisko, bo uważam iż wszyscy powinniśmy żyć w zgodzie. Ale ona jest dziwna. Nie... Kiedy obraziła moją przyjaciółkę - mówienie o niej sprawiało mi wiele bólu, ale ojciec wiedział o co chodziło - nie mogłem się z nią dalej znać.
- Rozumiem. Też to kiedyś przeżyłem. Dziwne, że w takiej sytuacji rozmawiamy o takich rzeczach - mruknął pod nosem. - A co z tą elfką - Nimrodel?
- Kocham ją.
- I co z tym zrobisz?
- Zaraz. Nie masz nic przeciwko?
- Ona zabiła smoka. - zamurowało mnie.
- Luthien... ona... za - zabiła smoka? - wyjąkałem.
- Nie Luthien, ale Nimrodel. Wiem, że może ją przypominać, ale twoja Luthien umarła. Tak jak twoja matka.
- Powiesz mi coś o niej?
- Endis kochała cię nad życie.
- Ty ją też.
- Słucham?
- Kochałeś ją. Nad życie.
- Tak.
- Zamknąłeś nas w pałacu. Rozumiem, że nie chciałeś mi sprawiać bólu, ale rozmowa z przyjaciółmi lepiej by mi w tamtym momencie pomogła.
- Wiesz... Po tym jak twoja matka umarła, co trzy dni, regularnie przychodziły do ciebie listy z Imladris. Z czasem zaczęły przychodzić co tydzień, później co dwa tygodnie, miesiąc. 20 lat temu przestały przychodzić tak często, ale co roku o tej samej porze odbieram list napisany tym samym charakterem pisma. - zbladłem. Co to miało znaczyć?
- Gdzie są te listy? czytałeś je? - wychrypiałem.
- Prawie wszystkie spaliłem bez czytania. Ostatni przyszedł dwa miesiące temu. Nie umiałem go spalić.
- Gdzie jest? - podał mi kopertę. Z tyłu było napisane znajomym pismem"Legolas Thranduilon". Znałem to "l", "a" i "n". Ale to niemożliwe. Otworzyłem kopertę. Wypadł z niej list. Pachniał fiołkami.
Kochany Legolasie!
Nie wiem dlaczego wciąż do Ciebie piszę, mimo braku odpowiedzi, ale ciągle jesteś moim najlepszym przyjacielem. Bardzo dawno Cię nie widziałam. Okropnie za Tobą tęsknię.
Obecnie jestem w Rivendell. Wędruję z krasnoludami. Chcą odzyskać Erebor. Myślę, że należy im się dom. Zresztą smok to złe stworzenie. Muszę zabić gada. Przez niego straciłam przyjaciół.
Będziemy szli przez Mroczną Puszczę. Może się spotkamy? Ciekawe, czy Cię poznam. Na pewno wydoroślałeś i może wyprzystojniałeś? Naprawdę, nie rozumiem dlaczego nas nie odwiedzicie.
Tęsknię za Tobą,
Twoja na zawsze
Luthien Nimrodel
List wypadł mi z rąk. Po policzku spłynęła mi łza. To ona. Moja Luthien. Dlaczego jej nie poznałem? Przecież to takie oczywiste. Te czarne włosy... Szare oczy... Jej twarz, cudowny charakter... Jaki ja byłem głupi!
- Co się stało? - zapytał mnie ojciec.
- Ona... ona... ona ży... żyje!
- Jaka ona?
- Luthien.
- Ale jak? Może to jakiś żart?
- Widziałeś ją.
- Kiedy, gdzie?
- Nimrodel.
- Co?
- Mi się przedstawiła Luthien, ale przecież widziałem jak ona... umiera. Luthien Nimrodel.
- Och, rzeczywiście. Idź. I przepraszam za te listy.
- Przeszłości nie zmienisz. Wybaczam ci. Żegnaj! Kocham cię, tato!
- Ja ciebie też. - powiedział cicho, ale usłyszałem. Pobiegłem szukać Luthien. NIgdzie nie mogłem jej znaleźć. Nikt jej nie widział. Podszedłem do siwego krasnoluda.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Widział pan może Luthien?
- Kto wie, gdzie o na teraz jest? Niezwykła kobieta. Piękna i potężna.
- Tak, ale widziałeś ją?
- Zależy, co od niej chcesz.
- Nieważne. Wiesz gdzie jest?
- Zależy, co od niej chcesz.
- Zorientowałem się, że moja przyjaciółka - córka Elronda żyje.
- Czekaj. Czyli znałeś ją przedtem, ale się nie skapnąłeś?
- Byliśmy dziećmi, byłem pewien, iż ona nie żyje od dwóch tysięcy lat!
- Dobrze. Twoja księżniczka pomachała mi tylko na pożegnanie i zdążyłem jej tylko rzucić srebrny pierścień z pięknym błękitno - białym kamieniem.
- Nawet nic nie powiedziała?
- Nie. Ale płakała.
- Płakała? Dlaczego?
- Skąd mam to wiedzieć? Pewnie opłakiwała przyjaciół.
- Ona nie płacze często. Musiało stać się coś jeszcze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top