7.

Yennefer i Geralt przez ładne parę dni nie wszczeli między sobą żadnej kłótni. Chodzili ze sobą wszędzie gdzie to było możliwe, a Jaskier na ich widok wewnętrznie rzygał. Nie mógł na nich patrzeć. Ba! Nie mógł patrzeć jak dziewczyna w każdym miejscu, w którym znajdowała się z jego współlokatorem, kleiła się doń niczym resztki jedzenia sprzed kilku dni do talerza leżącego na dnie zlewu.

Brunet spędzał wieczory sam grając w jakąś tandetną gierkę na telefonie. Czasami odrywał wzrok gdy zdawało mu się, że coś usłyszał - rozglądał się wtedy po pokoju i wracał do gry.
Morfeusz już dawno zdążył porwać  muzyka do swojej krainy, zanim Geralt przekraczał próg ich mieszkanka. Albo brunet po prostu udawał, że śpi i podsłuchiwał telefoniczne rozmowy współlokatora z jego dziewczyną.

- I jak tam Twoja relacja z Yenną? - chłopak udawał zainteresowanego całym tym związkiem Geralta.

- O dziwo dobrze.

Jaskier wywrócił oczami. Chciał by białowłosy zapomniał choć na małą chwilkę o tej dziewczynie i wyszedł gdzieś z nim. Albo po prostu spędził trochę czasu, nawet w tym cholernym mieszkanku. Bał się jak mógł mu to zaproponować, nie chciał żeby złotooki dziwnie odebrał jego prośbę o wspólne spędzenie czasu.

Kiedy tylko Geralt czmyhnął do łazienki, brunet wykorzystał tę okazję i chwycił za telefon. Przez chwilę zastanawiał się do kogo zatelefonować, ale już po krótkiej chwili oczekiwał aż jego rozmówca odbierze.

- Jaskier? Po co dzwonisz?

- Nagły wypadek. Jesteś z Triss?

- Tak, a co? Przecież wiesz, że dzisiaj miała nagrywać filmik na YouTube'a z recenzją moich klusek.

- Taaa. Jutro wychodzicie? Do tej knajpy?

- Tak, idziemy na sushi.

- Wyśmienicie. O której?

- Myślę, że od 16 tam będziemy.

- No i miodzio. Dzięki Lambert

Jaskier szybko się rozłączył, zostawiając swojego rozmówcę z wieloma pytaniami na które pewnie nie dostanie odpowiedzi w najbliższym czasie. Chłopak kiwał delikatnie głową i próbował coś wykombinować, po czym ponownie chwycił telefon i sprawdził pogodę na dzień następny. Niebo miało być lekko zachmurzone, a późnym popołudniem gdzieniegdzie pojawić miał się deszcz i  zerwać się zimny wiatr. Kiedy usłyszał otwierające się od łazienki drzwi podskoczył w miejscu z przerażenia i odrzucił gdzieś na bok swojego smartfona.
Geralt nie wnikał w dziwne zachowanie współlokatora. Od samego początku był jakiś dziwny i dość intrygujący.

- Co powiesz na to by zrobić sobie jutro wieczorem wypad na miasto?

- Why not

- Może tak o siedemnastej?

Białowłosy w odpowiedzi tylko pokiwał głową. Na jego twarzy można było ujrzeć jak prawy kącik ust delikatnie się uniósł. Chłopak rzucił szybkie dobranoc i zniknął za drzwiami sypialni. Niebieskooki tylko westchnął i powlókł się za swoim przyjacielem w stronę sypialni.

Geralt nie miał dużych problemów by pójść spać, w przeciwieństwie do Jaskra. Ten tak był zestresowany dniem następnym, że nie mógł zmrużyć oka ani chociaż pomyśleć o czymś innym niż o wyjściu z chłopakiem, który leżał w łóżku przy wyjściu. Jaskier przewracał się z jednego boku na drugi, aż w końcu jego powieki, zakryły lśniące na codzień o oceanicznej barwie oczy chłopaka. Spał tak długo dopóki do jego uszu nie dotarł dźwięk dzwoniącego przeraźliwie budzika, który przy okazji prawie spadł z jego szafki nocnej.

Jaskier stał przed lustrem poprawiając po raz nie wiadomo który swoje włosy. Chciał wyglądać dobrze, jak nie zajebiście. Kiedy skończył, odłożył grzebień, zapozował przed lustrem, zacmokał i wychodząc krzyknął Voilá! Geralt czekał na niego w korytarzu, przed wejściem do ich mieszkanka. Gdy brunet wyszedł, ten nawet nie zauważył żadnych zmian. Nic a nic.

- To gdzie idziemy?

- Co powiesz na sushi bar?

- Brzmi dobrze

Jaskier uśmiechnął się szelmowsko. Powoli wprowadzał swój plan w życie.

Kiedy otworzyli drzwi do baru, brunet zlokalizował znajomych z którymi rozmawiał wczoraj przez telefon. Byli przy barze i zajadali się Futo Makami. Skierował swój wzrok na stolik przy ścianie i pociągnął tam Geralta.

Zamówili jakiś ogromny zestaw pełen przeróżnych rodzajów sushi oraz dwie jaśminowe herbaty. Wieczór zapowiadał się bardzo ciekawie, szczególnie, że plan Jaskra nie był w pełni wcielony w życie.

Po solidnym posiłku i dobrej herbatce brunet zaalarmował, że musi skoczyć do łazienki zanim gdziekolwiek pójdą.
Bujda. Wziął wszystkie swoje rzeczy i podszedł do rudowłosej dziewczyny i jej kompana. W sumie to stał cztery metry od nich. Odłożył swoją bluzę na jedno z siedzeń i czmyhnął z miejsca w którym przed chwilą się znajdował.

Powoli dochodziła dziewiętnasta i według internetowej pogodynki miał być silny i chłodny wiatr, ewentualnie jeszcze mógł spaść deszcz. Brunet poczuł jak dostaje gęsiej skórki kiedy to chłodne powietrze zetknęło się z jego delikatną skórą. Geralt zauważył kątem oka, że tamten zmaga się z różnicą temperatur i okrył go swoją kurtką. Na śniadej twarzy Jaskra pojawiły się lekkie rumieńce, które próbował czym prędzej zatuszować.

- Co zrobiłeś ze swoją bluzą Jaskier?

- Ja, ja nie wiem

Chłopak napawał się każdym słowem Geralta i każdą chwilą, którą właśnie z nim spędzał. W głębi duszy właśnie sobie gratulował, że poszło gładko i bez przeszkód. Oby tak dalej.

Nazajutrz do ich mieszkanka wparowała Yennefer. O dziwo nie miała miny jakby chciała kogoś zabić tylko była... szczęśliwa? Jaskier uchylił lekko kołdrę i zobaczył wystrojonego Geralta. Skrzywił się, ale nie zamierzał interweniować. Nie teraz. Białowłosy chwycił dziewczynę w fioletowych soczewkach pod rękę i wyszedł. W mieszkanku zapadła cisza. Było tylko słychać łamiące się na pół serce Jaskra.

_______________________________________

Nie wierzę w to!
Jakoś dałam radę przed snem napisać i ku mojemu zdziwieniu wyszło 850 słów.
Zanim się wzięłam za pisanie to sobie żartowałam "hah to teraz 800, skoro już 620 ileś dałam radę" XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top