30.

Wpadł do mieszkanka i z łoskotem zamknął za sobą drzwi. Oparł się plecami o ścianę, i zjechał w dół na podłogę. Łzy ciągle zasłaniały mu obraz przed oczami, ale to nie przeszkadzało mu, by trzęsącą się ręką, wyciągnąć telefon z tylnej kieszeni spodni, gdzie schował go biegnąc korytarzem, i wystukał czyiś numer.

Ręce trzęsły się jemu tak bardzo, że nawet nie był pewny czy wybrał dobry numer telefonu. Gdy tylko przyłożył go do ucha, miał wrażenie, że ten zaraz mu spadnie na ziemię, ale niestety nie mógł opanować drżenia rąk. Czekał. Słuchał dźwięku łączącego się połączenia i w duchu modlił się by za chwilę wreszcie odebrano.

- H..ha..halo? - ledwo słyszalnie zadał pytanie, a płacz mu w tym nie pomagał.

- Jask? To Ty?  - po drugiej stronie usłyszał dźwięczny głos, który sprawił, że przez na krótką chwilę przestał płakać - Co jest?

- Potrzebuję Ciebie - wytarł rękawem zasmarkany nos - Teraz. Już - prawie zadławił się powietrzem.

- Ale co się stało? Jaski no mów no - jego rozmówca nie dawał za wygraną.

- Jak przyjedziesz to się dowiesz - niebieskooki mruknął cicho, rozłączając się, zupełnie nie zważając na to, że osoba do której dzwonił coś jeszcze do niego mówiła.

Eskel właśnie wracał z pracy kiedy to dostał dziwną, anonimową wiadomość. Westchnął, wzruszył ramionami i uznając, że to kolejny głupi żart nowych dzieciaków, po prostu usunął. Nawet nie przyjrzał się jakoś specjalnie treści. Tak był zmęczony pracą, że nie miał na to siły.

Drzwi do pokoju się otworzyły. Lambert siedząc na kanapie, leniwie odwrócił głowę w tamtą stronę. Momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy tylko zobaczył Eskela.

- I jak? Zmęczony? - wstał z brudnej od popcornu sofy i ruszył w stronę swojego współlokatora.

- Nie było aż tak źle. Wpadli dzisiaj Jaskier i Geralt, więc zamieniliśmy kilka słów - ściągnął buty i rzucił je w kąt - Coś nie tak? Jakoś zbladłeś? Nie jesteś może chory? - szatyn miał już przykładać dłoń do czoła Lamberta by sprawdzić jego temperaturę, ale ten go pacnął.

- Wszystko dobrze. Tak sądzę - spojrzał gdzieś w dal - Chodź, zjedzmy coś i wszyściutko Tobie opowiem - Lambert chwycił Eskela za nadgarstek i pociągnął w stronę soft na której wcześniej siedział.

Siedzieli w ciszy jeszcze przez chwilę. Eskel nie wierzył w to co właśnie usłyszał. Mrugał tak dużo i szybko, że brunet nie mógł dokładniej przypatrzeć się jego oczom.

- Dlaczego Geralt to zrobił? Dlaczego spotyka się na dwa fronty? Dlaczego zdradził Jaskra?

- Wyluzuj Eskel. Znajdzie się jakieś wytłumaczenie. A teraz przestań tak mrugać, bo nie mogę patrzeć na Twoje oczy - uśmiechnął się głupio

- Duh, okej. To może będ-

- Co powiesz na to by śledzić Geralta?

- To wcale nie tak, że właśnie chciałem to zaproponować

- Świetnie. Chodźmy

- Teraz?

Zanim zdarzył usłyszeć odpowiedź poczuł na swoim nadgarstku dłoń Lamberta, który ciągnął go w stronę ich butów. Prawie dostał nimi w twarz, tak brunetowi się spieszyło.

Kiedy tylko wyszli, przesuwali się po ścianie, patrząc na każdym zakręcie czy nie ma niczego podejrzanego.

Po nieco ponad godzinie łażenia, zauważyli jak Geralt przemierza korytarz. Zaraz za nim szły dziewczyny. Już mieli go zatrzymać kiedy zauważyli, że ich cel i dwa dodatki zatrzymały się w miejscu z szokiem na twarzach. Na przeciw nich stał Jaskier, ale nie patrzył na białowłosego. Jego wzrok spoczywał na drzwiach wejściowych.






_________________

Obiecałam, że będzie jeszcze dzisiaj i jest :)
Ale nie bijcie mnie za to co się dzieje :'


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top