21.
Geralt zajrzał do stajni. Znajdowała się tam gniada klacz z czarną grzywą. Chłopak podszedł do niej i poklepał ją po łbie. Jej pysk był ciepły i mięciutki jak świeżo wysuszony szlafrok. Od razu przypomniał mu się Jaskier, który przez ostatnie dni przed wyjazdem, każdego ranka paradował w kuchni, robiąc dla nich śniadanie w swoim śliwkowym szlafroku. Westchnął cicho i jeszcze raz spojrzał na konia. Dosiadł go i zaledwie przejechał siedem metrów, gdyż dla klaczy niewysoki płot stanowił wielką przeszkodę. Białowłosy uśmiechnął się poklepał ją po głowie i powiedział, że wymyślił dla niej zacne imię.
***
Do kuchni weszła kobieta, która już minęła swoje najlepsze lata życia. Spojrzała na syna i posłała mu delikatny, pełen ciepła uśmiech. Po jego zachowaniu szybko domyśliła się co się zdarzyło.
- Przecież masz od groma takich samych notesów, Jaskier
- Ale ten był inny! Pełen moich...
Nie dokończył gdyż zauważyl wzrok matki mówiący czyli jednak masz jakieś tajemnice, taaak? Nie chciał nic mówić. Wybiegł z kuchni, wrzucił na siebie buty i poszedł do ogrodu. Za nim poczłapał jego wierny towarzysz - Casanova.
***
Geralt prowadził swojego konia, którego chciał przedstawić rudowłosej oraz starszej pani ze stajni.
- Mamo, to Płotka mój koń - wskazał na gniadą klacz.
Przedstawił ją jak swoją dziewczynę, której w sumie nie miał, ale kto miał to wiedzieć jak nie on sam, że posiada Jaskra. Oprócz Płotki. Przynajmniej chciał by tak było.
Zbliżał się wieczór czyli czas kiedy chłopcy, każdy z osobna, ze swoją rodziną miał spożyć świąteczny posiłek. Albo po prostu spędzić wspólnie w czas w rodzinnej atmosferze. Bez żadnych niespodzianek...
***
W domu Geralta, a dokładniej w jego nieprzyjemnie umeblowanym salonie, zaczął dzwonić stary i brudny już od wielu incydentów, leżący na stoliczku biały telefon stacjonarny.
Visenna spojrzała na swojego męża tak, że gdyby tylko mogła już dawno by nie żył. Korin uniósł ręce do góry by ukazać rudowłosej swoją niewinność. Zielonooka poderwała się z miejsca i podeszła do dzwoniącego ustrojstwa. Płynnym ruchem uniosła słuchawkę i już miała powiedzieć to swoje oschłe słucham, ale ktoś ją wyprzedził i zaczął rozmowę, a raczej tsunami pytań. Kobieta jedne co słyszała to dźwięczny głos, tak delikatny, że nie była pewna kto do niej mówi. Kobieta czy mężczyzna.
Najlepsze w tej całej rozmowie było to, że kobieta tylko pomrukiwała ciche tak lub nie, więc jej rozmówca również nie był pewny czy dodzwonił się do odpowiedniego miejsca i czy rozmawia z właściwą osobą.
Wszystko zmieniło jedno zdanie, przepraszam, pytanie które zdała osoba po drugiej stronie słuchawki. Teraz kobieta miała świadomość z kim rozmawia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top