10.

- Co..co..co to jest!? - czarnowłosa drżącą ręką pokazała przyjaciółce ekran laptopa.

Blondynka parsknęła śmiechem. Nie mogła uwierzyć w to, że Yenna przeraziła się czymś takim. Dopiero po chwili wskazała jej miejsce udostępnienia oraz godzinę. Stwórca tego konta miał właśnie przejebane.

- Witam drogie panie - drzwi do pokoju Priscilli otworzyły się z lekkim zgrzytem, a w nich pojawił się wysoki chłopak.

- Oh, Geralt - Yennefer zaczęła odstawiać szopkę

- Taaak?

- Spójrz! Spójrz tylko kto był na tyle bezczelny i...

- Ja właśnie w tej sprawie

Dziewczyny zamarły w bezruchu. Spojrzały na siebie przerażone i opadły na sofę. Za drzwiami stał Jaskier i próbował wyłapać każde słowo by później napawać się swoim zwycięstwem.

- CZy Ty mnIe ZdRaDzaSZ?

- Nie, Geralt! Ktoś robi ze mnie ofiarę!

- To przecież cyberprzemoc! Debilu no spójrz, ona cierpi!

- Geralt, zostań ze mną. Znajdź tego łachudrę i powiedz mu co o nim sądzisz, błagam

- Właśnie. Jesteś jej partnerem to ją wspieraj!

- A..ale

Gra aktorska dziewczyn była nie do przebicia. Jaskier nigdy by nie wpadł na to, że jego była partnerka i aktualna dziewczyna współlokatora są tak dobrymi aktorkami. Jak mógł tego nie przewidzieć! Chłopak z przerażeniem oderwał się od drzwi gdy tylko usłyszał, że Yenna łkając wymawia jego imię jako podejrzanego o całe to oczernianie jej osoby. Zaczął biec do mieszkanka, po drodze oczywiście nie raz się  przewrócił. Oddychał bardzo nierównomiernie a gdy wpadł do domu jego oczom ukazał się nie kto inny jak sam Geralt. Brunet nie miał pojęcia jak to się stało, że on tu się znalazł szybciej niż jego własna osoba. Cały zdyszany i przerażony posłał mu lekki uśmiech i rzucił szybkie cześć.

- Jaskier!! Nie wstyd Ci?

- O czym Ty mówisz?

- O tym!

Podstawił niebieskookiemu telefon pod twarz i kazał mu czytać. Brunet przełknął głośno ślinę i zaczął na poczekaniu wymyślać jakieś rzeczy byle tylko zboczyć z tematu. Nie chciał by Geralt poznał prawdę. Bał się spojrzeć mu w oczy. Ogólnie na niego. Zaczął się wycofywać, a z oczu zaczęły cieknąć mu łzy. Były strasznie słone.

- Wstydź się!

- Ale ja..

- Nie ma 'ale'

- Geralt, ja..

- Nie nazywaj mnie tak. Nie nazywaj mnie swoim przyjacielem! Zrozumiano!?

Jaskier zabrał swój koc i poduszkę na kanapę w dużym pokoju. Przemycił też jedną z bluz białowłosego. Tę szarą z wilkiem. Uwielbiał ją. Zarzucił ją na siebie i okrył kocem.

Tę bitwę wygrałyście, ale wojny ze mną nie wygracie.



_______________________________________

Tarirarira nie będę się tłumaczyć, wyszło jak zawsze, postaram się napisać następny rozdział bo mam trochę pomysłów i boję się, że je zapomnę XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top