37.
Czarnowłosa poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Od razu rozpoznała kto dotknął jej delikatnego ramienia i odwróciła się do sprawcy z gracją. Uśmiechnęła się i zatrzepotała rzęsami.
- Przepięknie wyglądasz, Yennefer - wyższy od niej szatyn ucałował jej dłoń.
- Nie popisuj się. Nie po to się spotykamy - odciągnęła swoją rękę od twarzy chłopaka - Zrobiłeś to o co Ciebie poprosiłam?
Cisza owiała cały korytarz, a światła zaczęły powoli gasnąć. Chłopak spojrzał w fiołkowe soczewki Yenny i mruknął coś cicho pod nosem.
- Oczywiście. Nawet nie wiesz jaki był dramat! Czekać tylko aż się pożrą dzisiejszego wieczora - parsknął śmiechem i poprawił swój krawat.
- Maciejek! - warknęła - Nie podniecaj się tak, bo ja nie jestem odpowiednią do tego osobą. To jest nasz plan na czarną godzinę, pamiętaj - zniżyła głos - A teraz chodźmy na tę kolację, którą mi obiecałeś....
Geralt uniósł podbródek Jaskra ku sobie. Spojrzał mu głęboko w oczy i delikatnie się uśmiechnął. Brunet odwzajemnił uśmiech i wrócił do chowania się w objęciach kolegi.
- Nie przesadzasz? - złotooki zaśmiał się, ale w odpowiedzi dostał tylko cichy pomruk.
- Serio zatańczysz nago i rozsypiesz płatki róż, mówiąc że jestem cudowny? - szepnął w tors współlokatora.
- Co?
- Pytałeś się czy miałeś tak zrobić. Ja nic nie sugeruję.... - Geralt był w szoku i nie był pewien jak zareagować.
Czy właśnie Jaskier, ten jego cichutki gitarzysta - współlokator, spytał się go o to czy zrobi striptiz, ale ubrał to w ładne słowa? Białowłosy nigdy nie rozumiał poetów, i nawet nie próbował zrozumieć. Kiwnął tylko głową twierdząco w stronę Jaskra i poklepał go po głowie.
- Czuję już ten zapach nowej przygody, nowo zdobytych doświadczeń!
- Wydaje Ci się, to tylko ja - Jaskier skrzywił się lekko i odruchowo powąchał własne ciuchy.
- Rzeczywiście, to Ty
Dziewczyna zaczęła chodzić między stolikami i szukać idealnego stołu. Jej towarzysz przyglądał się temu z zaciekawieniem, wodząc za nią wzrokiem.
W końcu zasiedli przy stoliku znajdującym się w kącie, który był słabo oświetlony. Yennefer chwyciła w ręce kartę dań i zaczęła szukać czegoś dla siebie.
- Długo wybierałaś ten stolik - Maciejek wyjrzał zza swojej karty.
- Szukałam idealnego - dziewczyna nawet nie omieszkała spojrzeć na towarzysza - Nie zachowuj się jak Geralt - do uszu czarnowłosej doszedł cichy pomruk.
- Oczywiście....... Co będziesz jadła?
- Niech będzie ta sałatka z kurczakiem, odchudzam się
- W porządku - szatyn poprawił włosy i zawołał kelnera do stołu.
- I na deser ciasto bezowe z dodatkiem agrestu - Yennefer zadowolona z siebie oddała kelnerowi kartę - No co? Odchudzam się przecież
Geralt wyszedł z łazienki z przewieszonym ręcznikiem przez pas. Niebieskooki siedział przy stole mieszając sobie budyń, który już dawno stracił termin ważności i przeglądając Instagrama. Nawet nie zwrócił uwagi na białowłosego, który od kilku chwil stał nad nim i zerkał mu przez ramię. Odłożył telefon i spojrzał przed siebie ze skupieniem. Dlaczego jest tak cicho? Czy woda nie powinna lecieć pod prysznicem, skoro Geralt bierze prysznic?
Przetarł twarz i wziął ponownie telefon do ręki. Zanim zdążył go włączyć, zauważył w ciemnym, popękanym ekranie, twarz kolegi. Przerażony zerwał się z krzesła i o mało co nie wyrżnął głową o kant stołu.
- Ducha zobaczyłeś? - za swoimi plecami usłyszał swój ulubiony niski głos.
- Twojego, co gorsza - chłopak podniósł się z ziemi i spojrzał na Geralta, powstrzymując się od śmiechu - Wiesz, że zaraz spadnie Ci ręcznik? - jak małe dziecko wskazał palcem, na ledwie trzymający się biały, wymechacony ręcznik.
Złotooki zerknął w dół i z paniką zaczął łapać ręcznik.
- Co ostatnio mówiłeś o dobranym partnerze przy jeździe konnej? - Jaskier zbliżył się do białowłosego tak, że dzieliły ich zaledwie centymetry.
Lambert gładził swojego kolegę po włosach i przyglądał się kątem oka, jak ten śpi. Szatyn mruczał coś sen, ale nie dało się zrozumieć co dokładnie, gdyż jego pomruki były niezrozumiałe. Chłopak wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą i rozmyślał o wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Czas tak strasznie mknął przed siebie, nie zostawiając nawet ani śladu czegoś co Lambert chciałby zapamiętać. Albo po prostu w tym całym wirze dramatów i romansów nie zatrzymał się sam, choćby po to by sięgnąć po to o czym marzy, czego pragnie.
Eskel poruszył się niespokojnie, wyrywając tym samym bruneta z zamyślenia, ale sam nie zerwał się ze snu. Widocznie zapadł się głęboko w senną toń i Morfeusz nie pozwalał mu stamtąd uciec. Albo po prostu sam nie chciał.....
Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że zadzwonił telefon. Lambertowi przeszło przez gardło kilka cichych przekleństw, po czym sięgnął po smartfona. Priscilla wysłała mu smsa. O dość tajemniczej treści.
_______________________________________________
Tu są dramy jak w tych tureckich serialach XD Telenowela Wiedźmin version
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top