25.


Brunet westchnął cicho. Wyślizgnął się z silnego uścisku Geralta, podszedł do stoliczka kawowego gdzie leżał jego telefon i spojrzał na zarysowany ekran. Dzwoniła do niego mama, bo przecież któż by inny mógł do niego dzwonić i mieć takie fatalne wyczucie czasu jak właśnie ona. Ponownie wzdychając, chwycił smartfon prawą ręką i przyłożył do ucha, gdzie jeszcze parę chwili temu czuł ciepły oddech złotookiego chłopaka. Odebrał. 

- Cześć mamo?

- Och, syneczku mój kochany, martwiłam się

- Hę?

- Mówiłeś przed wyjazdem, że nie możesz znaleźć szalika, pamiętasz?

- Być może tak mówiłem, ale jest tutaj

- NiEmoŻliwe... Był pod Twoim łóżkiem... Ale taki jakiś in..

Jaskier zaczął symulować brak sygnału i z przerażeniem na twarzy, rozłączył się. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego ludzie znajdują jego rzeczy, których znajdować nie powinni. Aż tak kiepsko je ukrywał? Właśnie, notes. Brunet rzucił telefon gdzieś w stronę sofy i podszedł do Geralta, wolno i zaczął się do niego przymilać. Na chwilę obecną jego celem było dowiedzenie się gdzie jest czarny notes z jego mrocznymi sekrecikami, które tylko on widzieć powinien.  Białowłosy od razu po pytaniu Jaskra, rzucił w jego stronę zeszytem, który przetrzymywał przez całe ferie świąteczne. Zrobił to tak jakby owy przedmiot parzył jego dłonie i chciał jak najszybciej się go pozbyć. 

Długo siedzieli w ciszy, która była dlań krępująca na tyle, że mieli problem z tym by spojrzeć sobie w oczy. Po jakimś czasie niebieskooki przygryzając swoją wargę, która  zaczęła lekko krwawić pod wpływem delikatnego wbicia w nią zębów, spytał swojego potencjalnego partnera co takiego robił w święta. 

- A nic takiego, tata wpadł na święta, dostałem konia, zmieniłem Tobie płeć - białowłosy zaczął wyliczać na palcach - A Twoje święta?

- Ależ one były cudowne!

- Serio?

- nIE

- Dlaczego? Co się działo?

- Wpadłem w pieprzoną histerię od razu po tym jak rzuciłeś pieprzoną słuchawkę!

- Przestań histeryzować! Teraz jesteś TUTAJ i jesteś ze MNĄ , więc zaprzestań 

Jaskier tylko syknął cicho. Nie miał pojęcia dlaczego podniósł głos na swojego współlokatora. Ponownie przygryzł wargę, z której krew jeszcze delikatnie się sączyła i spojrzał przepraszająco na chłopaka. Geralt uśmiechnął się ciepło w jego stronę, kładąc przy tym swoją dłoń na jego, która delikatnie drżała na blacie stołu. 

Ręce złotookiego były zimne, ale brunetowi to w zupełności nie przeszkadzało. Poczuł jak ten przyciąga go do siebie i w głowie pojawiło mu się miliony scenariuszy. Tak bardzo chciał, właśnie teraz, w tym momencie wpić się w jego spierzchnięte usta, na które patrzył każdego dnia gdy doń mówiły. Od pierwszego spotkania. Dzieliły ich zaledwie centymetry, napawali się własnymi zapachami, ich serca zaczęły bić szybciej niż kiedykolwiek, gdy nagle do ich pokoju wpadł niespodziewany gość. W sumie to goście.

________________________________________________________________________________

Tak, wiem jestem okropna, ale mogę Wam ciut zaspoilerować....


Nic Wam nie powiem bo zepsułabym :P

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top