19.

Nadeszła ta chwila - święta, na które jedni czekali praktycznie cały rok, a inni woleliby raczej by ten dzień zniknął z ich życia na zawsze. Może to tylko dlatego, że mieli niemiłe wspomnienia z takowym dniem albo i nie. 

Tak właściwie to była jeszcze noc i brunet rzucał się w łóżku jak karp w wannie, w przeddzień wigilijnej wieczerzy. Od kiedy przyjechał do domu miał trudności ze spaniem, a żeby było mało, ciągle jego myśli były zapchane fikcyjnymi scenami z Geraltem, które miały małe prawdopodobieństwo zdarzenia się w przyszłości. Tak bardzo chciał się z nim zobaczyć. Po ostatnich zdarzeniach miał totalny mętlik w głowie i nie miał pewności co do niektórych rzeczy.

Wybiła dziewiąta i Jaskier słyszał dźwięk rozkładanych naczyń. Wyszedł z łóżka, ubrał swój śliwkowy szlafrok i zszedł po schodach by następnie zajrzeć co dzieje się w jadalni.

- Witaj synu

- Dzień dobry...

Odsunął delikatnie krzesło od stołu tak by nie porysować podłogi. Usadowił się na nim i spojrzał na półmiski z różnorodną żywnością.

- Powiedz mi synu, jak minął Tobie ten semestr? Zdobyłeś wreszcie kogoś? Do pokoju?

Jaskier zastygł przez chwilę w miejscu. Szynka, która właśnie chciał  nałożyć mimowolnie spadła na ciemny talerz, a widelec który trzymał w ręku upadł na podłogę. Przypomniał sobie pierwsze spotkanie z białowłosym jak wszedł do jego pokoju mówiąc, że został jego współlokatorem. Pamiętał jak zaczął krzyczeć. Ale nie wiedział dlaczego. Na jego bladej cerze pojawiły się delikatnie różowe rumieńce i czuł jak robi mu się od środka gorąco. Chwilowo myślał, że to przez herbatę, którą niedawno wypił.

- Wszystko dobrze?

- Taaaak, nawet lepiej niż dobrze

- To może mi wreszcie odpowiesz?

- Ah, nie.. Nie, nie, nie..e

- Rozumiem, to chyba dobrze wpływa na Twoją naukę? Ta samotność? Choć dobrze wiem, że często lubisz ukrywać różne rzeczy...

- Nic nie ukrywam

Oczywiście, że ukrywał. Bał się powiedzieć matce o całej tej sytuacji. Wszystko po tym całym zWiąZkU z Priscillą. Tak, jego matka ją poznała i sama twierdziła, że jest jakąś wariatką. Stwierdziła również, że jej syn wpada w złe towarzystwo. Tylko dlatego Jaskier nie chciał jej mówić o białowłosym. Pal sześć, że był chłopakiem. Kobieta zawsze twierdziła, że ma to gdzieś z kim będzie jej syn, ważne by był szczęśliwy.

***

Tymczasem u Geralta trwało właśnie rodzinne śniadanie. Ojciec ciągle wypytywał chłopaka o domniemaną dziewczynę. Białowłosy opisywał zgodnie z wyglądem Jaskra.

- Ale jakieś imię to ma?

- Ja..Ju. Ye.. Julianna

- Cudownie, a teraz się zamknijcie i skończcie to śniadanie

Korin przewrócił oczami, ale nie miał zamiaru lekceważyć żony. Nie dzisiaj.
Białowłosy wstał od stołu i poczuł na swoim nadgarstku czyjąś dłoń. Odwrócił się w stronę sprawcy, który go zatrzymał. To była jego matka. Mruknęła do niego za pół godziny widzę Ciebie w kuchni i puściła jego nadgarstek.

Geralt wykorzystał chwilę wolnego, odpalił laptopa i zaczął wypisywać do Triss. Ona dobrze znała muzyka a on chciał wiedzieć o nim więcej niż o kimkolwiek i czymkolwiek. Niestety odpowiedzi nie otrzymał odpowiedzi, która zaspokoiła by jego ciekawość na temat Jaskra czy też może Juliana.

***

Brunet postanowił skorzystać z tego, że jest przerwa świąteczna i o dziwo nawiedziła go wena. Zaczął szukać swojego ulubionego czarnego notesiku, w którym tworzył gdy Geralt poszedł na pierwszą randkę z Yenną. Tam wylewał wszystkie swoje cierpienia, boleści i inne wypełniające go uczucia. Teraz z tego wszystkiego chciał coś stworzyć. Wiersz, piosenkę, balladę, sonet, tren - cokolwiek. Byleby uszczęśliwić i siebie i Geralta.

_______________________________________

Rozdział byłby o wiele wcześniej gdyby mnie to że się usunął i musiałam pisać go na nowo :<

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top