Rozdział 1
Więc tak, złapałem bakcyla odnośnie pisania tego, więc oto od razu kolejny rozdział. Ale teraz bez przedłużania, zapraszam do czytania
____________________________________________________________
Keith biegł przez las. Jego płomień na jego ręce bardzo mu pomagał. Dzięki niemu mógł widzieć dobrze wszystko widział. Gdyby nie on pewnie już dawno skończyłby cały w pyle i brudzie przez potykanie się o niesforne korzenie drzew, które jak na złość co raz wystawały znad ziemi. Gdy wołania ucichły odsapną. Oparł się o drzewo i zjechał plecami w dół po jego pniu. Marzył teraz o szklance wody. Po chwili jednak wstał i zaczął iść dalej przed siebie. Po jakimś czasie zauważył z oddali jeziorko. Woda. Natychmiast się tam udał. Szedł powoli. Gdy się znalazł przy jeziorze zauważył coś niezwykłego. Chłopiec w jego wieku stał tam na wodzie. Jak? Jakim cudem on stał? po zadaniu tego pytania szybko zauważył że i on patrzy na niego. No tak, kto by się nie patrzył na chłopca który ma płonącą rękę. Po chwili czarnowłosy usłyszał radosne i szczere
-Hej! Co ty tam robisz?- Nie odpowiedział na to pytanie, natomiast sam zadał pytanie
-Jak stoisz na wodzie?- Ciekawiło go to. Chciał wiedzieć
-Nie wiem. Dlaczego ręka ci się pali?- Spytał chłopiec i otrzymał taką samą odpowiedź, jaką i sam dał. Keith zanurzył rękę w wodzie i płomień zgasł. Odetchną z ulgą, która nie trwała długo. Gdy tylko wyją on rękę z wody, nie dość że była sucha to znowu płonęła. Zaczął szybko wkładać i wyjmować rękę, a efekt zawsze był ten sam. Ręka nie przestawała mu płonąć poza wodą. Zrezygnowany wyją ją i położył się na piasku, patrząc w niego. Po chwili dołączył do niego chłopiec o ciemniejsze karnacji i powiedział
-Nazywam się Lance- Po czym z uśmiechem wyciągną dłoń w kierunku drugiego. Keith od kiedy pamiętał starał się być jak najbardziej samodzielny. Nie szukał przyjaciół, wolał być sam i nienawidził wręcz tego jak musiał spędzać z kimś czas. Jednak ten chłopiec... był inny. Wydawał się naprawdę miły, przyjazny i biła od niego ta aura. Szczera aura, która sprawiała że nie mógł po prostu mi nie odpowiedzieć. Po chwili myślenia złapał dłoń przyjaciela i potrząsną mówiąc
-Nazywam się Keith- powiedział cicho czarnowłosy i szybko złapał rękę. Chłopiec obok uśmiechną się tylko do niego po czym powiedział
-Pokazać ci coś fajnego?- Keith nie był pewien o co mu chodzić, więc tylko skiną głową na tak. Widząc to, Lance wstał z piasku i podszedł do wody, która tak jak wcześniej się rozstąpiła. Z ust Keitha wydobyło się ciche "łaaał" na co Lance się uśmiechną i złapał go za pomagając mu wstać, po czym zaczął ciągnąć go na dno. Woda cały czas nie dotykała ani jednego. Czarnowłosy chłopczyk rozglądał się uważnie po otoczeniu. Było to piękne. Woda dookoła nich, a oni idą jakby nigdy nic. W końcu na dnie Lance zatrzymał się i powiedział
-Spójrz w górę- powiedział, co jego kompan uczynił. Spotkał się z cudnym widokiem takim, jak wcześniej Lance. W oczach Keitha błyszczały gwiazdy, księżyc, ale i coś jeszcze. Płomienie. Keith zapłoną bardziej, teraz już prawie cały. Płonęły mu obie ręce, nogi oraz brzuch. Lance widząc to lekko zadrgał, a czarnowłosy spojrzał na siebie po czym niepewnie podszedł do granicy wodny. Przeszedł przez nią i był na samym dnie. Po chwili wszedł do suchego miejsca, a płomienie na jego ciele zgasły. Brązowowłosy patrzył na to uważnie. Keith, po chwili spojrzał na swoją rękę i zaczęła płonąć, by po chwili zgasnąć
-Już chyba wiem- Powiedział bardziej do siebie, ale po chwili usłyszał ciekawski głos
-Co wiesz?- Spytał Lance patrząc na niego
-Jak to zrobić- Powiedział i ręka zapłonęła znowu, oraz znowu zgasła. W odpowiedzi usłyszał on "łaaaaał" po czym usłyszał
-Też coś umiem!- Powiedział dumnie chłopczyk. Po chwili tak jak wcześniej on, tym razem oboje zaczęli się wynurzać. Keith przybliżył się do brązowowłosego na co usłyszał cichy chichot. Szybko znaleźli się oni na powierzchni wody. Byli blisko siebie, Keith przełkną cicho ślinę. Nie wiedział jak na to zareagować. Czy może się ruszyć, jak długo tutaj będzie stać i co najważniejsze. Czy po chwili nie zatonie. Widząc twarz przyjaciela, Lance zbliżył się do przyjaciela i złapał go za rękę mówią
-Chodź ze mną- po czym zaczął go ciągnąć na środek jeziora. Był to naprawdę piękny widok. I pod nimi, jak i nad nimi. Po chwili ręka Keitha zapłonęła, a woda zaczęła migotać od jej płomieni co sprawiło że oboje chłopcy się podekscytowali
-Piękne- Powiedział Lance, a czarnowłosy mu przytakną. Chwile tak patrzyli w siebie, ale przerwało im to ciche burczenie z brzucha Keitha, przez co się zarumienił. Lance spojrzał na niego pytająco i spytał
-Jesteś głodny?- Na co w odpowiedzi usłyszał tylko ciche "mhmmmm"
-Chcesz iść ze mną coś zjeść? Zjemy pianki i zrobimy kakao- Powiedział z szerokim uśmiechem chłopczyk o brązowych włosach i sztormowych oczach. Czarnowłosy patrzył na niego niepewnie, wpatrując się w niego swoimi fiołkowymi oczami, po czym po chili milczenia powiedział ciche
-Tak- Słysząc to Lance zaczął ciągnąć przyjaciela w stronę brzegu. Gdy stanęli na suchym lądzie, chłopiec o fiołkowych oczach był ciągnięty przez brązowowłosego w nieznaną mu stronę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top