Ho ho ho?
Dziecko słysząc coś w kominku: Mikołaj?
Eda wpadająca tam przez komin myśląc że nikogo nie ma w domu: Eee ho ho ho.
-----------------------------
Amity: Kim jest Batman?
Luz: Czasami to Bruce Wayne, czasami to Batman ale zawsze to sierota.
-------------------------------------
Kikimora: Co to jest? * pokazuję na Luz i jej przyjaciół jadących na nich w rydwanach * Motokomando?
Belos: Raczej homokomando
-----------------------------------
Amity po byciu porwaną przez ludzi wraz z Hunterem: Macie nas tu godzinę i nawet nie wiecie czym jesteśmy.
Agent: To kim jesteście?
Hunter: Jestem Panną.
Amity: * śmiech *
----------------------------
Kikimora: Hunter...
Hunter: Tak?
Kikimora: Wody mi odeszły...
Hunter: Spokojnie. Wrócą.
Kikimora:....
Belos: To dziecko raczej i beze mnie przejdzie późną aborcje.
----------------------------
Belos: Widzę że jesteś w ciąży.
Kikimora: Tak. Udało się nam...
Belos: Cóż. Już nie * pstryka i już nie ma brzuszka*
Kikimora: AAAAAAAAAA!
----------------------------
Luz kiedy do jej szkoły doszła osoba z polski: Czy możesz mówić normalnie?!
Ta osoba: *ŚZKREAMŻ*
-------------------------------
Luz: W animacjach lubię dubbing.
Amity: A ja napisy.
Podają sobie rękę jednocześnie patrząc z obrzydzeniem na Bosche, która lubi lektora w animacjach.
---------------------------------
Camila: *Mówi bardzo złożone życzenia świąteczne*
Eda: Nawzajem.
-------------------------------
Facetka od matmy: Nie ma miłości. Jest matematyka...
Luz: Przeciwieństwem do miłości jest nienawiść... Czy pani nam coś sugeruje?
----------------------------
Eda porywając mikołaja: Dlaczego biednym dzieciom dajesz gorsze prezenty?!
Mikołaj: Ponieważ jebać biedaków!
-------------------------------
Eda: Jedno z zaklęć zakazanych? Hmmm. Ciekawe co robi... *robi magią 2137, zaczyna grać barka a za nią można było wyczuć kremówkę i zobaczyć łunę żółtych oczu z paskiem życia o wielkości 2137 tysięcy * O nie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top