102.

Harry: Gin wychodzę!

Ginny: Gdzie skarbie?

Harry: Daleko od ciebie słoneczko.

Ginny: Kretyn.

Harry: No ej Gin, nie denerwuj się.

Ginny: Spadaj!

Harry: No dobra idę do sklepu. Kupić ci coś?

Ginny: Żelki.

Harry: Dobrze to jak kupię ci żelki to moja księżniczka przestanie się gniewać?

Ginny: *zamyślonym głosem* Może.

Harry: Słońce...

Ginny: Dobra cicho. Wypad po żelki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top