20. Epilog
Ten dzień miał być najpiękniejszy. Jedyny w swoim rodzaju. Idealny i najlepszy ze wszystkich. Miał być takim z bardzo prostej przyczyny, przez ślub. Mimo wielu sporów, zwątpienia i tym podobnych, zdecydowaliśmy się stanąć na ślubnym kobiercu. Przygotowania trwały cztery miesiące, przez wyjazdy Chanyeola, którymi naprawdę mnie denerwował. Prosiłem wiele razy, żeby do ślubu nigdzie nie jeździł, jednak on nie chciał tego słuchać. Wolał "pracować" za granicą. Oczywiście kryło się pod tym odpoczywaniem od mojej osoby. Bywałem denerwujący, zwłaszcza przy tak ważnym wydarzeniu, a on i tak mnie ignorował. Często nie odpisywał i odrzucał połączenia. Zastanawiałem się nawet, czy nie zdradza mnie, lecz on po tym pojawiał się z kwiatami, przepraszając mnie na swój sposób. Wybaczałem zawsze, chociaż możecie uznać mnie za głupca. To nie było dobre, bo przez to on niczego się nie nauczy. Będzie wiedział, że nie umiem się na niego gniewać i wywinie się z każdego przewinienia. Jestem w tym wszystkim naprawdę słaby i przestałem umieć mówić mu "nie", zgadzając się na prawie każdy jego pomysł. Bo w końcu jakoś musiało dojść do tego ślubu, prawda? To nie była do końca świadoma decyzja, gdyż oświadczył mi się po jednej z delegacji. Byłem chory i bez zastanowienia się zgodziłem. Bardzo mocno go kocham, jednak popełniłem prawdopodobnie wielki błąd. Przecież tak dobrze znam jego zachowania..
Ubrany w biały garnitur i poprawiając włosy, nerwowo czekałem na Minseoka, który jak na złość się spóźniał. Jako świadek miał być wcześniej, ale po drodze wynikły jakieś problemy. To był pierwszy sygnał, żebym uciekł. Drugim okazało się być to, iż nie ma jeszcze naszych obrączek. Miały być, ale zapodziały się gdzieś i nikt nie mógł ich znaleźć. Trzecim sygnałem było to, że urzędnik gdzieś wyszedł, jak się okazało jego matka trafiła do szpitala, więc musieliśmy szukać kogoś na pilną zmianę. Wszystko było przeciwko temu i naprawdę zaczynałem myśleć, iż nie mogę wziąć tego ślubu. Może i jestem dziwny, wierząc w takie przeciwności, ale.. To nie mógł być przypadek, że takie problemy pojawiły się w ten dzień. Wszystko zrobiło się bardziej skomplikowane i miałem ochotę czym prędzej uciekać, żeby schować się w domu, jednak nie zrobiłem tego, dlaczego? Ponieważ kocham Chanyeola ponad życie i nie wiem, co bym bez niego zrobił. Chciałem, by był moim mężem!
W końcu, naprawdę zdenerwowany, ruszyłem z ojcem pod ręką do ołtarza. Niby nie jest to w kościele, bo kto by homoseksualną parę do ślubu dopuścił, ale i tak chciałem, żeby tradycji stała się zadość, więc właśnie tata mnie prowadzi. Szczerze, z rodzicami było ciężko, ale zdecydowali się przyjechać, co mnie bardzo cieszyło. Mogliśmy wszyscy razem świętować moje wejście na nową drogę życia..
Ceremonia była piękna i wszystko się udało, dzięki czemu nie martwiłem się już o nic. Mogłem spokojnie spędzić wieczór w towarzystwie ukochanych osób i wreszcie, mojego męża Park Chanyeola. Chciałbym, żeby nasze szczęście trwało jak najdłużej, najlepiej do końca naszych dni. Bo przecież bez siebie nic nie zrobimy, prawda?
*trochę krótkie zakończenie, ale no, mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało, tak jak i całe opowiadanie, którego przyszedł kres. dziękuję wam za komentarze i gwiazdki! liczę, że podzielicie się jakąś swoją opinią, na temat tego ficzka.
zapraszam do moich innych prac i jeszcze raz dzięki za czytanie tego. - LAA
PS jak się podoba nowa okładka?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top