Zaklęcie cz.4 - Lance.
To prawdopodobnie przedostatnia część Zaklęcia. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Btw stwierdziłam, że chowańce mogą mieć "tajne" skróty, żeby szybciej pokonywać długie dystanse.
Stałyśmy na środku korytarza, wpatrując się w siebie.
— Musimy obudzić resztę. I wykonać ten rytuał. Pokaż mi to.
Podałam jej kartkę z rytuałem odwrócenia zaklęcia. Widziałam, jak na jej twarzy radość zmienia się w przerażenie.
— Jeszcze nigdy nie widziałam tak skomplikowanego rytuału. Trzeba wykorzystać moc każdej z pradawnych ras. Smoka, aeangela i fenghuanga. Dodatkowo musi to być miejsce przepełnione dobrą energią. No i ta skomplikowana inkantacja... Obudź resztę. Ja muszę pomyśleć jak przeprowadzić ten rytuał. - oznajmiła i ruszyła w stronę sali kryształu, a ja kierowałam swoje kroki do pokoju Ykhar. Otworzyła mi zaspana króliczyca.
— Gardienne... Jest późno w nocy. Nie masz serca.
— Znalazłam rytuał na odwrócenie zaklęcia — oznajmiłam. Oczy Ykhar natychmiast szeroko się otworzyły. Zamknęła mi drzwi przed nosem, żeby po chwili znowu w nich stanąć ubrana w szlafrok w małe marchewki.
— Zgaduję, że Miiko kazała ci nas obudzić. Ja zajmę się Ezem, Valkoynem i Nevrą. A ty obudź Eweline i idź do... Gdzie my tak właściwie mamy iść?
— Do sali kryształu — powiedziałam, a ona skinęła głową i podeszła do drzwi pokoju Ezarela i zaczęła energicznie w nie pukać. Ja natomiast skierowałam swoje kroki w stronę pokoju Eweline. Kiedy jej wszystko wytłumaczyłam, ruszyła za mną do sali kryształu. Po 10 minutach dołączyła również Ykhar i chłopaki.
— To prawda co mówiła Ykhar? Gardienne naprawdę znalazła rytuał odwrócenia zaklęcia?
— Tak. Problem w tym, że jest bardzo skomplikowany. Trzeba przyszykować napar z krwi trzech najpotężniejszych ras, których serce nie jest skażone, z dodatkiem werbeny. A następnie wszystkie 3 rasy muszą wejść do umysłu zaklętego, odnaleźć bramę do zablokowanej zaklęciem części jego umysłu i wypowiedzieć inkantację i natrzeć ją naparem z krwi i werbeny. Dodatkowo musi się to znajdować w miejscu przepełnionym pozytywną energią.
— Co to znaczy "których serce nie jest skażone"? — zapytał Ezarel marszcząc brwi — Naprawdę jest tam mowa o werbenie? Ile jej potrzeba? Trochę jej mam, ale nie wiem, czy wystarczy.
— Myślę, że z tym skażeniem chodzi o to, że szczerze chce się uwolnienia ofiary tego zaklęcia i nie ma się co do tego rytuału złych zamiarów. - odpowiedziałam.
— Tu jest napisane, że na każdą porcję krwi trzech ras należy dać szczyptę werbeny. Ale im więcej naparu, tym szybsze i mniej bolesne jest odwracanie. Minimalna dawka to dwie porcje. A najlepsza i najszybsza to 8. Powyżej tego nic nam to nie daje.
— W takim razie pójdę sprawdzić ile jej mamy — oznajmił Ezarel i wyszedł z sali kryształu.
— A gdzie ta werbena rośnie? Może uda nam się jej dozbierać. — zapytałam.
— Rośnie tylko w twoim świecie. Na tyle rzadko się jej używa, że od dawna nikt nie zawracał sobie głowy uzupełnianiem jej zapasów. — opowiedziała Ewe. — My wykorzystujemy ją jedynie do wypędzania złych mocy lub zwalczania czarno magicznych zaklęć.
— Więc dlaczego nie użyliśmy jej w przypadku Yvoni? Dlaczego musieliśmy ją zabić?
— Gardienne ty naprawdę myślisz, że nie próbowaliśmy w ten sposób wyleczyć skażonych kryształem? — zapytał Nevra. — Wykorzystywaliśmy wszystkie znane nam napary z dodatkiem werbeny, ale żaden nie zadziałał. W końcu po wielu próbach uznaliśmy, że najwyraźniej skażenie kryształem nie jest tym samym co opanowanie przez złe moce i czarna magia. — w chwili, w której skończył mówić wszedł Ezarel.
— Mamy jej na 3, może 4 porcje krwi.
—W porządku. Czyli przynajmniej werbenę mamy. A co z krwią trzech ras? Myślicie, że Gardienne ma w sobie wystarczająco dużo krwi aengela? - zapytał Ykhar.
— Nie ma innej rady jak spróbować. Jest naszą jedyną nadzieją. Leiftan się do tego nie nadaje. Pozostało nam więc tylko czekać, aż Huang Hua przybędzie. W tym czasie Valkoyn, Gardienne nauczcie się tej inkantacji — powiedziała, podając nam kartkę. Natychmiast rozpoznałam w tym język Wyroczni.
— Chodźmy do biblioteki, tam będziemy mogli na spokojnie się jej nauczyć — zaproponował Valkoyn.
- W porządku wy idźcie. Ezarel, Eweline przygotujcie stanowisko do sporządzenia eliksiru. Potrzebujemy kociołka, srebrnego noża i werbeny. -powiedziała Miiko. — A my — wskazała na siebie, Nevrę i Ykhar — poczekamy na przyjazd Huang Hua i wszystko jej wyśnimy.
— Już? — zdziwiła się Ykhar? - Przecież Ezarel wysłał jej wiadomość zaledwie dzień wcześniej.
— Dostałam od niej wiadomość, kiedy szykowałam się do snu. Napisała, że wyruszyli natychmiast po otrzymaniu wiadomości. Wykorzystali flet, żeby jak najszybciej tu dotrzeć.— kiedy skończyła mówić, każdy rozszedł się w swoją stronę. Usiadłam na podłodze w bibliotece tuż obok Valkoyna i razem zaczęliśmy uczyć się inkantacji. Nie wiem, ile czasu na tym spędziliśmy, ale zaczęło już świtać.
— Gardienne? — usłyszałam obok siebie i aż podskoczyłam, kiedy ktoś dotknął mojego ramienia.
—Valkoyn czy coś się stało? — zapytałam przerażona.
— Nie, spokojnie. Nic się nie stało. Ewelein przyniosła nam coś do jedzenia i eliksir wzmacniający, żebyśmy nie padli nieprzytomni w czasie rytuału -powiedział, a ja uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam jeść. Kiedy skończyłam swoją porcję, wypiłam swój eliksir i spojrzałam na mojego towarzysza.
— Jak idzie ci nauka inkantacji? — zapytałam.
— Chyba można powiedzieć, że już się jej nauczyłem, ale i tak jeszcze powtarzam, żeby mieć pewność. A ty?
— Tak samo. — opowiedziałam i w tej samej chwili drzwi otworzyły się i do środka weszła Huang Hua razem z Miiko.
- Witaj Gardienne, Valkoyn — przywitała się i uśmiechnęła do nas delikatnie. — Pokażcie mi tę inkantację i chodźmy przygotować napar. — powiedziała. Podałam jej kartkę i całą czwórką wyszliśmy z biblioteki i skierowaliśmy się do sali alchemicznej.
— Podajcie mi swoje dłonie — powiedział Ezarel. Wyciągnęłam do niego rękę, a on delikatnie nacią skórę nad kociołkiem. Krew zaczęła z niej spływać. I po dokładnie odmierzonej dawce zabrał moją dłoń znad kociołka, a Ewe natychmiast polała ją eliksirem przyspieszającym gojenie i owinęła ją bandażem. Podobnie zrobili z Valkoynem i Huang Hua.
— Teraz chwila prawdy — wyszeptała Miiko widząc jak Ezarel dodaje dokładnie odmierzoną porcję werbeny. Eliksir zasyczał i ze szkarłatnej barwy krwi zmienił się na fioletowy. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, widząc, że moja krew zawierała w sobie wystarczająco magi aengela, żeby napar się udał. Elf przelał ją do fiolki i podał Huang Hua.
—Valkoyn, Nerva przyprowadźcie Lanca do sali kryształu. I rozpoczniemy rytuał. — wszyscy przenieśliśmy się do sali kryształu. Ykhar wstrzyknęła mi, Huang Hua i Valkoynowi napój na elastyczności duszy. Stanęliśmy w kręgu wokół Lanca i wypowiedzieliśmy zaklęcie. Dusza Lanca była przesiąknięta mrokiem i zimnem, ale wyraźnie można było wyczuć, że to nie jest prawdziwe. Miałam wrażenie, jakby za tym cieniem kryło się coś zupełnie innego. Całą trójką ruszyliśmy przed siebie.
— Musimy dotrzeć do najgłębszych zakamarków jego duszy. To tam będzie znajdować się brama — powiedziała Huang Hua. Ja natomiast uważnie obserwowałam Valkoyna. Szliśmy przed siebie w milczeniu. Co jakiś czas odzywała się Miiko, która nas prowadziła, mówiąc, że wciąż nie znalazła bramy.
— Jest! — krzyknęła nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. — Podejdźcie do niej i zakończcie rytuał. — Rzuciliśmy się przed siebie biegiem. Złapaliśmy się za ręce i zaczęliśmy wypowiadać inkantację-
— Ąnozcąłop ącom hcezrt hcyzsjeinżętopjan sar ęjumałezrp eicęlkaz eigorwołz i macarwyzrp ic ąwt ąwizdwarp zrawt — jednocześnie Huang Hua wolną dłonią nacierała bramę naparem. Nagle zrobiło się niezwykle jasno, zamknęłam oczy, chcąc jakoś ochronić się przed tym blaskiem i kiedy je otworzyłam byłam w sali kryształu.
— Co się stało? - zapytałam zdezorientowana. — Rytuał się udał? — Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam, że brat Valkoyna klęczał przed kryształem zupełnie jak przed rytuałem, ale teraz miał spuszczoną głowę.
— Lance? — odezwał się cicho Valkoyn. Gdy mężczyzna usłyszał swoje imię, drgną i uniósł głowę i zobaczyłam, że w tych uderzająco błękitnych oczach pojawiły się łzy.
— Przepraszam, przepraszam was za wszystko. Za te krzywdy, które wam wyrządziłem. Valkoyn miałem cię chronić, a sam prawie cię zabiłem. Jestem najgorszym bratem, jakiego można mieć. Nie mam nawet śmiałości prosić o wybaczenie, bo wiem, że tego nie można wybaczyć.
— Przestań tak mówić Lance. Nie byłeś sobą. To zaklęcie tobą kierowało. Wybaczam ci, słyszysz? Wybaczam ci — powiedział łamiącym się głosem Valkoyn, klękając przed bratem. — Wybaczam ci braciszku — wyszeptał i mocno go objął. Po chwili obaj płakali w swoich ram
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top