Zaklęcie cz. 3 - Najciemniej pod latarnią

Kilka lat wcześniej
Leiftan

Patrzyłem na zwijającego się z bólu Lanca. Taki sojusznik bardzo mi się przyda. Trochę pocierpi przez swój jakże szlachetny charakter, ale kiedy w końcu zaklęcie go złamie, będzie idealnym partnerem do dokonania zemsty.
— Świetnie się spisałeś Leiftanie — powiedział mój mistrz. — Gdy zaklęcie całkowicie przejmie nad nim kontrolę, zawrzyj z nim pakt, który uniemożliwi mu, w razie problemów, zdradzenie nas. Pamiętaj również, żeby ukryć kartkę, na której napisano jak odczynić ten urok.
— A nie lepiej ją po prostu zniszczyć? Wtedy nikt nie będzie w stanie odnaleźć sposobu, by je zdjąć — zaproponowałem.
— NIE! Żadna kartka z księgi zaklęć twoich przodków nie może zostać zniszczona! To zbyt cenna wiedza, która może nam się jeszcze niejednokrotnie przydać. A teraz zanieś go do jego pokoju i idź do siebie ukryć tę stronę — rozkazał. — I daj mi znać, gdy już ukryjesz kartkę. Chcę mieć pewność, że będzie odpowiednio schowana.
— Jak sobie życzysz mistrzu — odpowiedziałem i podszedł do Lanca. Podniosłem go z podłogi i opuściłem kryjówkę, w której aktualnie się znajdowaliśmy. Powoli kierowałem się do KG, przy okazji starając się wymyślić jakąś wymówkę dla sytuacji, w jakiej mogliby nas nakryć członkowie straży. Nie musiałem wysilać się jakoś szczególnie, doskonale wiedziałem, że ci idioci uwierzyliby w każde moje słowo. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zabawa nimi będzie tak łatwa, że nie jestem pewien czy zdołam się tym nacieszyć, nim osiągniemy nasz cel. Na szczęście wszyscy już dawno spali, kiedy dotarłem z półprzytomnym Lancem do KG. Zaniosłem go do jego pokoju i poszedłem do siebie. Zamknąłem drzwi na klucz i wyrwałem stronę, na której opisany był rytuał odwrócenia działania zaklęcia. Usiadłem na swoim łóżku i przez chwilę zastanawiałem się gdzie ją schować. Nagle przypomniało mi się ziemskie powiedzenie, przeczytane w jednej z książek, które zabraliśmy podczas inwentaryzacji. "Najciemniej zawsze pod latarnią". Spojrzałem na swój regał z książkami. Szybko do niego podszedłem i wyjąłem losowy tom. Dokładnie przytwierdziłem kartkę, tak aby nie wypadła, nawet gdy książkę odwróci się do góry grzbietem. Potem napisałem na skrawku papieru cztery następujące słowa "Wszystko gotowe mistrzu Yonuki*" i wysłałem Amayę by dostarczyła mu ten krótki list.

Teraz

Gardienne

Weszliśmy do przychodni, gdzie już przytomna Miiko rozmawiała z Ewelein. Kiedy kitsune nas zobaczyła, mimo protestów pielęgniarki natychmiast się podniosła i do nas podeszła.
— Znaleźliście coś? — zapytała, a ja podałam jej księgę z zaklęciami Leiftana, otwartą na odpowiedniej stronie.
— Tylko tyle — odpowiedziałam. Czarnowłosa szybko przeczytała i popatrzyła na nas.
— Jak je odwrócić?
— Nie wiemy Miiko. Strona, na której prawdopodobnie było to zapisane, została wyrwana — odezwał się Ezarel. - I żadne z nas nigdy nie słyszało o takim zaklęciu.
— Znajdźcie jakiś sposób. Szukajcie czegoś, co może złamać to zaklęcie. Ja utnę sobie pogawędkę z Leiftanem — powiedziała.
— Ale Miiko my już... — nie zdążyłam dokończyć zdania, bo wyszła z przychodni, nawet nie zwracając na nas uwagi. — I co teraz? — zapytałam, patrząc, jak drzwi zamykają się za nią.
— Chyba powinniśmy za nią iść i powstrzymać ją od zrobienia jakiegoś głupstwa — stwierdziła Ykhar.
— Dobra, Valkoyn idziemy. Razem może powstrzymamy ją przed zrobieniem czegoś, czego będzie potem żałować — stwierdził Nevra i razem wyszli z przychodni.
— Naprawdę nic nie znaleźliście? - zapytała Ykhar.
— Przewróciliśmy jego pokój do góry nogami. Nic tam nie było. Z pewnością ukrył ją gdzieś indziej. O ile jej nie zniszczył. — powiedział Ezarel. Po chwili wrócili chłopacy z Miiko. Jej laskę trzymał Nevra.
— I co? Powiedział coś?
— Najciemniej pod latarnią... I nic więcej nie dodał — odpowiedziała Miiko. — Tylko kompletnie nie mam pojęcia, co to znaczy...
— To ziemskie powiedzenie. Mówi o tym, że nie dostrzegamy tego, co wydaje się oczywiste.
— Ale wszystkie książki w bibliotece i jego pokoju dokładnie sprawdziliśmy i nic tam nie było! — zawołał Valkoyn. — To powiedzenie nie ma jeszcze jakiegoś innego znaczenia?
Pokręciłam przecząco głową, cały czas zastanawiając się, co to mogło oznaczać.
— Może chodzi o jakieś inne księgi — zaproponowałam.
— Niech wszyscy sprawdzą te, które mają w pokojach — zarządziła Miiko. — I przekażcie to reszcie straży i ludziom w wiosce. Wszystkie pojedyncze kartki mają trafić do mnie.
Kiedy to powiedziała, wszyscy rozeszliśmy się, aby rozgłosić tę informację. Resztę dnia spędziłam na bieganiu w tę i z powrotem po całej KG i wiosce. Pilnując, żeby wszyscy otrzymali tę wiadomość. A później znowu biegałam w tę i z powrotem zbierając kartki, od mieszkańców. Wieczorem, kiedy w końcu miałam chwilę wytchnienia, położyłam się na swoim łóżku i zaczęłam się zastanawiać co jeszcze mógł mieć na myśli Leiftan używając ziemskiego przysłowia. Może chodziło o sam regał? Nie, to przecież bez sensu... Po co miałby ukrywać coś w regale? Poza tym to nie pasuje do sensu przysłowia. Latarnią są książki. To musi o nie chodzić. Najciemniej pod latarnią. Pod latarnią najciemniej. Najciemniej pod latarnią... Wszystkie książki w KG dokładnie przejrzeliśmy. Ukrywanie tej kartki w książkach należących do innych faery również jest bez sensu. Nie jest głupi. Nie ryzykowałby, że ktoś go nakryje. Ale w takim razie gdzie ją ukrył? Przecież dokładnie sprawdziłam wszystkie książki z jego pokoju! Jeśli wsadził tę kartę do innej książki, to w momencie odwrócenia jej do góry grzbietem powinna wypaść, ale nic takiego się nie stało. Przecież nie przykleił jej do innej kartki... Zerwałam się na równe nogi. Jak mogłam być tak głupia. Oczywiście, że czymś przymocował tę kartkę do wnętrza książki. Przecież w innym przypadku mogła się zgubić. Wystarczyłoby, że wziąłby książkę, w której schował kartkę i nie zauważył, że wypadła. Wybiegłam ze swojego pokoju i wpadłam do jego sypialni.
— Ale tu bałagan — powiedziałam sama do siebie i zabrałam się za dokładnie przeszukiwanie książek. Kartka po kartce. Będę tu siedzieć całą noc, jeśli będzie trzeba. Mimo zmęczenia nie potrafiłam odłożyć tego na później. Musiałam przejrzeć te książki. Ta kartka musiała tam być. Nie było innej możliwości. Po prostu nie było. Każdy tom, który został przeze mnie dokładnie obejrzany, odrzucałam za siebie, niczym się nie przejmując. I tak większego bałaganu nie dało się tu już zrobić. Kiedy powoli zaczynałam tracić nadzieję, że dzisiaj coś znajdę, a oczy same mi się już zamykały, natrafiłam na stronę, która kompletnie nie pokrywała się z tym, co było na poprzedniej kartce. Przyjrzałam się jej uważnie i dostrzegłam, że to jest właśnie ta strona, której szukałam. Delikatnie wyrwałam ją z książki i pobiegłam do pokoju Miiko. Po niedawnym zmęczeniu nie było już nawet śladu. Energicznie zapukałam do drzwi i czekałam. Po chwili w progu stanęła zaspana i rozczochrana kitsune.
— Gardienne czy ty wiesz, która jest godzina? Normalne faery śpią o tej porze — powiedziała, ziewając. Przewróciłam oczami i powiedziałam.
— Znalazłam to Miiko. Znalazłam rytuał odwrócenia zaklęcia.
Gdy tylko skończyłam mówić Miiko wytrzeszczyła na mnie oczy. Widziałam, że podobnie jak u mnie całe zmęczenie natychmiast z niej wyparowało.




* dla niewtajemniczonych. Yonuki był nauczycielem Miiko, poprzednim szefem lśniącej straży. Z tego, co wiadomo, nie żyje, ale ja go wskrzesiłam XD, żeby było ciekawiej, jak wyjdzie na jaw, kto jest nad Lancem i Leifem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #eldarya