Takie tam o podstępie
Chodziłam po pokoju i zastanawiam się co robić. Ashkore i Leiftan są w mojej kieszeni. Potrzebują mojej mocy, a bez mojej zgody jej nie użyją. Muszę coś wymyślić, ale sama nie dam rady. Potrzebuję pomocy, ale jak mam ją zdobyć? Nie mogę tak po prostu zejść do lochów, żeby porozmawiać z Lśniącą Strażą, a poza tym oni mają nie za zdrajczynię. Nagle mnie olśniło. Zacznę narzekać, że mi się nudzi i potrzebuję rozrywki. Może pozwolą mi wybrać sobie kogoś z pojmanych do tego. Uśmiechnęłam się lekko, doskonale wiedziałam, kogo wybiorę. Nevra... To wcale nie tak, że chciałam znowu mieć go blisko siebie. Wampir jest świetny strażnikiem i jestem pewna, że bardzo mi pomoże nie tylko z nudą. Wyszłam ze swojego pokoju i pewnym siebie krokiem ruszyłam do kryształowej sali. Kiedy tylko tam weszłam, oznajmiłam.
— Nudzi mi się. Potrzebuje trochę rozrywki. Chcę Nevry.
Leiftan doskonale wiedział, jakie relacje łączyły mnie i Nevrę, ale mimo to spojrzał na mnie podejrzliwie.
— Możesz z nim porozmawiać, kiedy będzie siedział w celi.
— Ale nie będę mogła go dotknąć — oznajmiłam i założyłam ręce na piersi, czekając na ich reakcję. Śmieszyło mnie to, jak jednocześnie boją się mi odmówić i wyrazić zgodę.
— Jaką mamy gwarancję, że nie będziesz knuć z nim planów przeciwko nam?
Przewróciłam oczami i powiedziałam.
— Gdybym chciała się was pozbyć, to już dawno bym to zrobiła. — Nie musieli wiedzieć, że jeszcze nie do końca opanowałam swoje umiejętności. — Jakbyś zapomniał, jestem o wiele potężniejsza od was dwóch razem wziętych. Zresztą nawet nie muszę was o to pytać i tak zrobię, co chcę. Idę po Nevrę — powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia.
— Niech ci będzie — powiedział Ashkor. — Leiftan idź z nią i przypilnuj, żeby wypuściła tylko jego.
Uśmiechnęłam się zwycięsko. Co za idioci pomyślałam i ruszyłam w stronę lochów. Nie próbowałam sobie teraz układać w głowie, co powiem wampirowi, kiedy będzie blisko mnie i tak wszystko, co sobie zaplanowałam, posypie się i nie będę w stanie tego powiedzieć. Po chwili zatrzymałam się przed celami. Czułam na sobie wzrok członków straży, ale spojrzenia nie były przyjazne. Miałam wrażenie, że po dobrych stosunkach, jakie z nimi miałam, nie został nawet ślad, ale miałam wielką nadzieję, że kiedy dowiedzą się, dlaczego to zrobiłam, wybaczą mi. A przede wszystkim, że Nevra mi wybaczy.
— Wyłaź — zawołał, Leiftan wyciągając czarnowłosego z jego celi.
— Czego ode mnie chcecie? — warknął.
— Gardienne jest znudzona i wybrała sobie ciebie to zabicia tej nudy. — Popchnął zdezorientowanego chłopaka w moją stronę, tak, że zatrzymał się tuż przede mną. Nie patrząc na niego, złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam go w stronę swojego pokoju. Nie wyrywał się, ale nie miałam pojęcia dlaczego. Może wciąż miał nadzieję, że jednak ich nie zdradziłam? Albo był w zbyt dużym szoku po tym, co wydarzyło się w lochach. Kiedy w końcu wszyliśmy do mojego pokoju, puściłam jego nadgarstek. W dalszym ciągu nie miałam śmiałości spojrzeć na niego. W tej chwili moje buty wydawały mi się niezwykle fascynujące.
— Powiesz mi, o co chodziło Leiftanowi z zabawianiem cię?
Czyli jednak szok.
— To chyba oczywiste — powiedziałam najbardziej uwodzicielskim głosem, na jaki było mnie stać. Leiftan stał pod drzwiami, więc musiałam udawać, że wampir zupełnie nic dla mnie nie znaczy. — Nudzi mi się, a ty doskonale wiesz jak zapewnić mi rozrywkę. — Spojrzałam na niego kątem oka. Wyglądał, jakby właśnie stracił ostatnią nadzieję. Usłyszałam, że Leiftan odszedł od drzwi. Już mogłam przestać udawać, ale ciągle musiałam zachować ostrożność.
— Czyli co? Pójdziemy do łóżka, zaspokoję cię, a potem wracam do lochów? — zapytał głosem, w którym słyszałam rozpacz i kpinę jednocześnie. Podeszłam do niego, a on napiął mięśnie. Nie wiedział czego się spodziewać. Stanęłam na palcach i powiedziałam mu do ucha.
— To był tylko pretekst do wyciągnięcia cię z celi. Udaję, że jestem po ich stronie, żeby poznać ich słabości i potem ich pokonać. Musiałam teraz grać, bo Leiftan nas podsłuchiwał. — Kiedy usłyszałam, jak odetchnął z ulgą, odsunęłam się od niego i czekałam, aż coś powie lub zrobi.
— Wiedziałem, że nigdy byś nam tego nie zrobiła — powiedział, a ja nadal nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz. Poczułam jak łapie mnie za podbródek i zmusza nie do spojrzenia na siebie, a potem pochylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Przez chwilę miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. Kiedy się ode mnie odsunął, wtuliłam się w niego. Ale nagle odsunęłam się przerażona.
— Wiedziałeś, że to nie było naprawdę, czyli... Inni też to wiedzą?
— Źle się wyraziłem. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że mogłabyś nas, mnie oszukać i zostawić. Czułem, że coś planujesz. I nie myliłem się, ale wszyscy są przekonani, że nas zdradziłaś.
Uspokoiłam się i poczułam ucisk w sercu. Wierzył we mnie. I nie wątpił w to, że nigdy bym nie skrzywdziła ani jego, ani nikogo ze Straży.
— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, że mi wierzysz.
Pogłaskał mnie po głowie, pocałował mnie w czubek głowy i mocno przytulił.
— A teraz powiedz, do czego jestem ci potrzebny, jeśli nie chodziło o dostarczenie ci rozrywki? — zapytał z szerokim uśmiechem.
— Nie mówiłam, że nie o to — powiedziałam, rumieniąc się przez sprośnie myśli, jakie pojawiły mi się w głowie. Szybko je od siebie odgoniłam i powiedziałam — Ale głównym powodem jest to, że potrzebuję twojej pomocy w pokonaniu ich. Tylko... Najpierw musisz wziąć prysznic. Kocham cię i w ogóle, ale cuchniesz niemiłosiernie.
— A pójdziesz ze mną? — wymruczał mi do ucha, wywołując u mnie dreszcze na całym ciele.
— Będę pilnować, żebyś nie uciekł, ale... — Urwałam, kiedy poczułam jego dłoń na moim pośladku. Co mnie podkusiło o ubrania sukienki?!
— Przecież miałem dostarczyć ci rozrywki — wymruczał, przesuwając dłonią po moim udzie.
— Na zabawę przyjdzie czas potem — jęknęłam.
— Wiem, że tego chcesz Gardienne — wyszeptał i przygryzł płatek mojego ucha.
— Wygrałeś. — Złapałam go za rękaw i pociągnęłam do magazynku, gdzie Ashkore i Leiftan przenieśli rzeczy strażników.
— Co wy tu robicie? — zawołał nagle Ashkore. Powoli odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego, jakby był niedorozwinięty.
— Ty czujesz jego smród? — Wybacz mi, skarbie. — Nuda, nudą, ale wolę zabawiać się z czystym facetem — powiedziałam tonem, jakbym mówiła o czymś oczywistym.
— No tak, masz rację. Pilnuj go, bo to ty poniesiesz konsekwencje jego czynów. — Odwrócił się i wyszedł z magazynu, a Nevra wybrał swoje ubrania i ruszyliśmy do łaźni. Szybko się rozebraliśmy i weszliśmy pod prysznic. Widziałam, jak Nevra wygłodniałym wzrokiem patrzył na moje ciało.
— Nawet sobie nie wyobrażasz jak wielką mam na ciebie ochotę — powiedział niskim, uwodzicielskim głosem, a ja poczułam skurcz w podbrzuszu. Pocałował mnie namiętnie i zaczął błądzić dłońmi po moim ciele, specjalnie omijając miejsca, które dałyby mi największą przyjemność. Jedną ręką objęłam go za szyję, a drugą złapałam za jego penisa i zaczęłam poruszać dłonią w górę i dół. Czułam, jak twardniał, przez mój dotyk. Nevra postanowił nie być mi dłużny i zaczął masować moją łechtaczkę. Głośno jęknęłam mu w usta, kiedy poczułam jak wsuwa palca w moją pochwę. Po chwili zabrał moją dłoń ze swojego członka i podniósł mnie, oparł o ścianę, a potem wszedł we mnie mocnym i szybkim ruchem. Byliśmy tak spragnieni siebie, że nie minęło dużo czasu i doszliśmy jednocześnie. Nevra oparł się o moje ramię, dysząc ciężko. Po chwili wysunął się ze mnie, odstawiając mnie na ziemię i powiedział.
— Kocham cię. Bardzo cię kocham.
— Ja ciebie też.
Kiedy już doszliśmy do siebie, a Nevra porządnie się wyszorował, ubraliśmy się i ruszyliśmy do mojego pokoju. Wampir usiadł na kanapie i zaczął się zastanawiać, co możemy zrobić. Usiadłam obok niego i też zaczęłam szukać jakiegoś rozwiązania. Ale szybko o tym zapomniałam i zaczęłam podziwiać Nevrę. Miał gęste, puszyste włosy, które teraz były mokre i w nieładzie opadały na jego czoło, delikatnym ruchem ręki wplotłam palce w jego włosy, a on zerknął na mnie i uśmiechnął się. Uwielbiałam bawić się jego włosami, a on uwielbiał, kiedy to robiłam.
— Rozpraszasz mnie kochanie — powiedział cicho i zaczął delikatnie głaskać mnie po kolanie. Pocałowałam go w kącik ust, a potem w usta i usiadłam mu na kolanach.
— Chyba mam pomysł — powiedziałam, składając drobne pocałunki wzdłuż jego żuchwy. Niegolony od kilku dni zarost przyjemnie mnie drapał. — Powinieneś tak zostać. Z zarostem jesteś jeszcze przystojniejszy.
— Zobaczę, co da się zrobić — powiedział i pocałował mnie. — Co z tym pomysłem? — zapytał, delikatnie głaszcząc mnie po plecach.
— Zrobimy to samo, co kiedyś ja i Karenn. Idziemy po leki nasenne. — Wyjrzałam zza drzwi, kiedy nikogo nie zobaczyłam, pociągnęłam za sobą Nevrę. W przychodni nikogo nie było, ale cały czas uważnie nasłuchiwałam czy aby nikt tu nie idzie i już wymyślałam sobie powód, dla którego możemy tutaj być. Bałam się tego, co się stanie, kiedy nas nakryją. Szybko wzięłam odpowiednie eliksiry, na szczęście były bez smaku i bezwonne. Razem z Nevrą pochowaliśmy je do kieszeni i poszliśmy do stołówki. Tam niestety był kucharz. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie pewnym krokiem. Czas znowu zacząć grę.
— Co on tu robi?! — zapytał, czyszcząc talerze. Wiedział, że Nevra powinien być teraz w celi.
— Nie powinno cię to interesować, a teraz wynoś się stąd — powiedziałam oschłym, nieczułym głosem.
— Dlaczego on nie jest w celi i co chcecie robić?
— Nie jest w celi, bo JA tak chcę! No i co takiego można robić w kuchni? — zapytałam z kpiną. — Chcemy coś ugotować, a ty będziesz tu tylko przeszkadzał. Wynoś się! — powiedziałam, pozwalając moim mocą delikatnie się ujawnić. Kucharz z przerażenia upuścił naczynie, ale dalej stał jak sparaliżowany. — Nie wyraziłam się wystarczająco jasno?
Ocknął się i wybieg, potykając się o własne nogi.
— Czekaj! Wracaj tu.
Z powrotem wszedł do kuchni. Cały się trząsł i unikał mojego wzroku.
— Mam dziś dobry humor, więc ugotuję już dla wszystkich. Ale jeśli ktoś zapyta, ja tylko dałam ci przepis, zrozumiano?
Pokiwał głową.
— Jeśli coś komuś powiesz... — przejechałam placem po szyi i roześmiałam się, widząc strach w jego oczach — Odejdź.
Wybiegł z pomieszczenia jeszcze szybciej niż poprzednio.
— Nie wiedziałem, że potrafisz być taka przerażająca — powiedział Nevra, obejmując mnie w pasie i składając pocałunek na mojej szyi.
— Muszę taka być, jeśli chcę tu coś osiągnąć. Ashkora i Leiftana już mam w kieszeni, ale nie wszyscy tak łatwo się poddają. Niektórzy jeszcze nie wiedzą, kim jestem i co potrafię. Dobra bierzemy się do roboty. Chcesz najpierw coś zjeść? — wiedziałam, że nie karmią ich zbyt dobrze, bo w końcu są traktowani jak więźniowie. Skinął głową. Szybko zrobiłam mu coś do jedzenia i obserwując, jak je pochłania, zaczęłam przygotowywać posiłek. Nie mogłam się powstrzymać do ciągłego zerkania na niego i uśmiechania się. Te kilka dni było koszmarem.
— Czemu się ze mnie śmiejesz? — zapytał, kończąc jeść i stając za mną.
— Nie śmieję się, tylko cieszę, że znowu jesteś obok mnie. Tęskniłam za tobą.
— Ja też — powiedział i ucałował mnie w skroń. Razem szybko skończyliśmy gotować, dodaliśmy eliksiru. Dawkę na tyle dużą, żeby zadziałał szybko, ale nie na długo i wróciliśmy do mojego pokoju.
— Skoro wszystko już gotowe i za kilka godzin zaczynamy, to może umilimy sobie jakoś to oczekiwanie? — zapytał Nevra, przyciskając mnie do ściany.
— Jak? — zapytałam, mimo że doskonale wiedziałam, co ma na myśli. Lubieżny uśmiech wpłynął na jego usta.
— Miałem przerwać twoją nudę, więc pozwól, że zrobię to teraz — powiedział i namiętnie mnie pocałował. Odsunęłam się od niego i powiedziałam zadziornym głosem.
— Już przecież przerwałeś moją nudę. Pod prysznicem...
— A kto zabroni nam przerwać ją jeszcze raz? — znowu mnie pocałował. Tym razem nie miałam zamiaru mu przerywać i niemal od razu odwzajemniłam pocałunek i szerzej otworzyłam usta, robiąc miejsce dla jego języka. Dłonie Nevry błądziły po całym moim ciele. W końcu zatrzymały się na zamku sukienki, która po chwili wylądowała na podłodze. Wampir przeniósł swoje pocałunki na mój dekolt, zostawiając na nim malinki. Podniecenie, jakie teraz czułam, sprawiało, że ledwo mogłam myśleć. Nevra doskonale wiedział jak doprowadzić mnie do szaleństwa. Poczułam, jak jedną ręką odpina mój stanik, a drugą ściska mój pośladek. Podniósł mnie i po chwili leżałam już na łóżku.
— Nie uważasz, że to jest nie fair? — zapytałam cicho, starając się za wszelką cenę nie zgubić wątku. Na chwilę oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. — Ja jestem prawie naga, a ty ciągle masz na sobie ubrania.
— To mnie rozbierz — wymruczał mi do ucha i zabrał się za pieszczenie moich piersi. Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Szybkim ruchem odpięłam jego spodnie i podczas gdy stopami zsuwałam je z niego, ręce zajęłam górną częścią jego garderoby. I po chwili mogłam dotykać jego mięśni, które wręcz ubóstwiałam. W końcu Nevrze znudziły się moje piersi i zaczął wyznaczać pocałunkami ścieżkę do mojego krocza. Zdjął ostatni kawałek materiału, który przeszkadzał mu w oglądaniu mojego nagiego ciała i spojrzał mi w oczy, a potem rozsunął moje nogi i poczułam jego język w sobie. Z moich ust wydobył się głośny krzyk rozkoszy. Nie pozwolił mi jednak długo odczuwać tej błogości, bo przeniósł swoje usta na moje uda.
— Nevra... Proszę... — wyjęczałam.
— O co? — zapytał zachrypniętym głosem i spojrzał mi w oczy.
— Chcę cię.
Nic nie odpowiedział, tylko łapczywie mnie pocałował. Wiedziałam, że to go bawi. Uwielbiał doprowadzać mnie do takiego stanu. Odwzajemniłam pocałunek i ręką sięgnęłam do jego penisa. Dotknęłam go przez materiał bokserek, a Nevra jęknął mi usta, kiedy go ścisnęłam.
— Weź mnie, proszę — wysapałam i zsunęłam materiał z jego bioder. Nie musiałam długo czekać, żeby poczuć go w sobie. Nevra poruszał się szybko. Wchodził we mnie mocno i głęboko. Objęłam go nogami w pasie i jeszcze mocniej dociskałam go do siebie. Czułam narastające podniecenie w podbrzuszu. Wampir robił wszystko, żeby dać mi jak najwięcej przyjemność. Byliśmy coraz bliżej końca. Nie mogłam się powstrzymać od coraz głośniejszych jęków. W końcu doszłam, krzycząc jego imię, a zaraz po mnie szczytował Nevra. Opadł na mnie, ciężko oddychając. Kiedy już unormowały, nam się oddech zszedł ze mnie i położył się obok. Mocno go przytuliłam i rozkoszowałam się naszą bliskością. Nevra delikatnymi ruchami głaskał mnie po ramieniu, a ja palcem rysowałam wzorki na jego klatce piersiowej. Tak mogłabym leżeć w nieskończoność. Przymknęłam oczy i pozwoliłam sobie odpłynąć do marzeń.
— Kocham cię, Gardienne — wyszeptał wampir i pocałował mnie w czubek nosa. Zmarszczyłam go, a Nevra parsknął śmiechem.
— Ja też cię kocham Nevra — powiedziałam, spoglądając na niego i delikatnie go całując, a potem mocniej się do niego przytuliłam i ponowie przymknęłam oczy. Nie wiem, ile czasu spędziliśmy w taki sposób. Ale wiedziałam, że zaraz trzeba będzie doprowadzić to do końca. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na leżącego obok mnie wampira i uśmiechnęłam się. Już dawno nie czułam się taka szczęśliwa. Ale nie mogliśmy tak leżeć w nieskończoność. Podniosłam się i miałam zamiar zacząć się ubierać, kiedy Nevra złapał mnie za nadgarstek i z powrotem wciągnął do łóżka i namiętnie mnie pocałował. — Mmmm Nevra, musimy już iść — powiedziałam i odsunęłam go od siebie, a potem szybko się ubrałam, a wampir z niezadowoleniem wypisanym na twarzy zrobił to samo. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego — Kochanie, ja też wolałabym zostać z tobą w łóżku, ale musimy to zakończyć. Obiecuję, że potem będziemy mieli mnóstwo czasu tylko dla siebie.
— Wiem, ale to nie zmienia faktu, że wolałbym zajmować się teraz przyjemniejszymi sprawami — powiedział i pocałował mnie w czoło. Wyszliśmy z mojego pokoju i ruszyliśmy do pokojów Ashkora i Leiftana. Nevra miał zająć się blondynem, a ja zamaskowanym. Tak jak przewidywałam, był pogrążony we śnie. Złapałam go za nadgarstki i pociągnęłam go w stronę kryształowej sali. Tam przywiązaliśmy ich do krzeseł i zabraliśmy im klucze do cel, a następnie zeszliśmy do lochów.
— Proszę, proszę, zobaczcie, jakie mamy szczęście Gardienne, odwiedziła nas dzisiaj dwa razy — zawołał kpiąco Ezarel, a potem zwrócił się do Nevry. — Już jej się znudziłeś? A może nie byłeś wystarczająco dobry, co?
Nie spodziewałam się usłyszeć takiej kpiny w jego głosie. A tym bardziej nie w stronę Nevry.
— Ja zawsze jestem wystarczająco dobry, a nawet lepszy niż wystarczająco. Prawda Gardienne?
— Tu jest Karenn, a ja obiecałam, że nie będę opowiadać jej o naszym życiu łóżkowym.
Nevra parsknął śmiechem i zaczęliśmy uwalniać resztę. Potem wyjaśniłam im całą sytuację.
— Czyli to wszystko był tylko podstęp? — zapytała Miiko.
— Tak. Leiftan i Ashkore są związani w kryształowej sali, a wszyscy ci, którzy przeszli na ich stronę są zamknięci w swoich pokojach. Zaraz powinni się obudzić. Chodźmy.
Z powrotem udaliśmy się do kryształowej sali. Nie musieliśmy długo czekać, aż się obudzą.
— Co tu się dzieje?! — zawołał Nieznajomy. — TY! Wiedziałem!
— Naprawdę byłeś taki głupi i uwierzyłeś, że mogłabym zdradzić tych, których kocham? Przyznam, że zabawnie było patrzeć, jak skaczecie wokół mnie, ale... Znudziło mi się to — powiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
— Czas najwyższy poznać twoją tożsamość — powiedziała Miiko i zdjęła jego maskę. Wszyscy zamarli. Najgorzej wyglądali Miiko i Valkoyn. Kitsune miała wyraz twarzy, jakby chciała coś rozwalić i rozpłakać się jednocześnie, a białowłosy stał sparaliżowany. Nie miałam bladego pojęcia, o co chodzi. Zerknęłam na stojącego za mną Nevrę, mając nadzieję, że coś mi podpowie. Ale on również wpatrywał się w Ashkora. Bałam się odezwać i wyjść na idiotkę, dlatego też milczałam. Nagle Valkoyn odchrząknął i powiedział łamiącym się głosem
— Lance... Ty żyjesz?
Dopiero teraz zauważyłam, jacy są do siebie podobni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top