Tęsknota

Od naszego powrotu z Balenvi minęło już prawie dwa tygodnie. Mimo że ta misja była ciężka, to Nevra, Ezarel i Valkoyn zostali niedawno wysłani na kolejną misję wyjazdową. Sama się sobie dziwiłam, ale tęskniłam za Nevrą. Parsknęłam śmiechem, przypominając sobie, jak wyglądało nasze pożegnanie.

***
tydzień temu

Wracałam właśnie do mojego pokoju, kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek.
— Nevra? Co ty robisz? — zapytałam, patrząc na wampira, który miał smutną minkę. — Stało się coś?
— Tak. Wyjeżdżam — oznajmił z grobową miną.
— Na misję, tak? Ile cię nie będzie?
— Wyjeżdżam na zawsze. Karenn razem ze mną. Wracamy do rodziców.
Otworzyłam ze zdziwienia usta. Poczułam ukłucie w sercu. Wiedziałam, że mimo tego, co mi zrobił, będę tęsknić. Tak samo za Karenn. Jednak coś mi mówiło, że za Nevrą będę tęskniła o wiele bardziej. Nagle parsknął śmiechem i powiedział.
— Spokojnie, tylko żartowałem. Jadę z chłopakami na misję.
— Głupek — powiedziałam, uderzając go w ramię.
— Byłaś przerażona wiadomością, że już mnie nie zobaczysz.
— Nie chodziło o ciebie, tylko o Karenn. Bardzo ją polubiłam i tęskniłabym za nią.
— Naprawdę nie tęskniłabyś za mną nawet troszeczkę? — zapytał, wyginając usta w podkówkę. Zaśmiałam się i powiedziałam.
— No może odrobinkę. Wracając do tematu na ile wyjeżdżacie?
— Na około tydzień. Nie wiem jeszcze dokładnie. Wyjeżdżamy o świcie, więc musimy się już pożegnać. Nie tęsknij za bardzo — powiedział, odsłaniając kły w uśmiechu.
— Nie będę.
Zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
— Mam nadzieję, że tym razem też tak miło mnie powitasz.
— Nie licz na to — powiedziałam, szturchając go palcem. — Powodzenia na misji — powiedziałam posyłając mu buziaka na odchodne. Zaśmiałam się, kiedy udawał, że go łapie i chowa do kieszeni.

***
teraz

Od czasu naszej rozmowy przed przychodnią stał się taki jak wcześniej. Taki jakiego go polubiłam. Znowu doprowadzał mnie do rumieńców. Żałowałam, że nie mogłam spędzić z nim trochę więcej czasu, ale przynajmniej zdarzyłam mu podziękować za ratunek. No i jeszcze późniejsza rozmowa z Karenn, chyba coś sobie wtedy uświadomiłam...

***
dwa tygodnie wcześniej

Zebranie się skończyło, a wszyscy zaczęli się rozchodzić. Kątem oka zobaczyłam Nevrę. Rzuciłam się biegiem w jego stronę.
— Nevra zaczekaj!
Zatrzymał się i popatrzył na mnie zaskoczony, a ja rzuciłam mu się na szyję. Na początku stał jak sparaliżowany, a potem objął mnie i przytulił. Po chwili odsunęłam się od niego i powiedziałam.
— Jesteś idiotą! Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się o ciebie martwiłam, ale dziękuje. Gdyby nie ty...
— Za co? — zapytał, będąc w totalnym szoku.
— Za to, że w jaskini oddałeś mi maskę, mimo że nie musiałeś tego robić.
— Gardienne, nie musisz dziękować, przecież obiecałem być dla ciebie — powiedział, wyciągając w moją stronę rękę. Kiedy zobaczył, że nie protestuję, pogłaskał mnie po policzku i założył kosmyk włosów za ucho. — I nie potrzebnie się martwiłaś. Przecież widzisz, że nic mi nie jest.
— Właśnie, że muszę. — Podeszłam do niego bliżej, oparłam dłoń na jego ramieniu, wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. — Dziękuję.
Kiedy się od niego odsunęłam, zauważyłam, że jest zarumieniony. Wyglądał bardzo uroczo z tymi rumieńcami.
— Jeśli mam dostawać takie nagrody to codziennie mogę tracić przytomność, ratując cię — powiedział po chwili, odsłaniając kły w uśmiechu. Zaśmiałam się i jeszcze chwilę z nim porozmawiałam, a potem się rozeszliśmy. Nie odeszłam daleko, kiedy naskoczyła na mnie Karenn. Miała ręce założone na piersi.
— Czemu nic mi nie powiedziałaś?
— Co? O czym ty mówisz?
— O tobie i Nevrze. Co jest między wami? Już mu wybaczyłaś?
— Nic między nami nie ma! — krzyknęłam. — Nie wiem, czy mu wybaczyłam. Bardzo go lubiłam i dalej lubię, ale... Ciągle mam mu to trochę za złe. Mimo to chcę, żeby wszystko było jak dawniej.
— Gardienne co ty tak naprawdę czujesz? — zapytała, patrzą na mnie ze zmartwieniem.
— Żebym to ja sama wiedziała...
— Jak możesz, nie wiedzieć co czujesz? Lubisz go prawda?
Skinęłam głową.
— Tylko ja jeszcze nie wiem, czy lubię go jak przyjaciela, czy jednak to coś więcej.
— Gardienne... Nie wiem, jak mogę ci pomóc.
— Nie możesz mi z tym pomóc. Sama muszę ogarnąć swoje uczucia.

***
teraz

Kiedy skończyłam wspominać, ruszyłam do stołówki. Z niezadowoleniem stwierdzam, że tak jak poprzednio, bez chłopaków, bez Nevry jest strasznie nudo i cicho. Różnica polega na tym, że tym razem tęsknię bardziej i nie mam koszmarów. Stołówka była prawie pusta, były tam tylko dwie osoby. Karenn i Alejea. Wzięłam owsiankę i przysiadłam się do nich.
— Cześć Gardienne — powiedziały prawie jednocześnie.
— Cześć — odpowiedziałam.
— Czemu jesteś taka ponura? — zapytała Karenn. — Czyżbyś za kimś tęskniła? — zapytała, posyłając mi cwaniacki uśmieszek.
— Nie — odpowiedziałam szybko. Chyba trochę za szybko, bo wampirzyca zaczęła się śmiać. Przez cały czas mnie zaczepiała i nabijała się ze mnie.
— Gardienne przecież wiesz, że ja tylko żartuję — powiedziała i wyszczerzyła się.
— Wiem, ale to nie zmienia faktu, że jesteś irytująca — powiedziałam i odniosłam miskę, a potem wyszłam z budynku. Miałam ochotę odetchnąć świeżym powietrzem. Szłam, nie patrząc, gdzie idę. Nogi same mnie niosły. Nagle się zatrzymałam i mało nie parsknęłam śmiechem. Fortuna ma niezłe poczucie humoru i chyba wzięła przykład z Karenn i ma zamiar się ze mnie ponabijać. Otóż właśnie stałam w alei łuków. Mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie kilka miesięcy temu rzuciłam się Nevrze na szyję. Przez to poczułam się jeszcze gorzej. Nie podobało mi się to, jak bardzo tęskniłam za tym wkurzającym wampirem, ale z drugiej strony jest bardzo uroczy. Co ja wygaduję? Czy ja coś do niego czuję? Wiem, że go lubię, ale czy jest coś więcej? Przecież jeszcze niedawno nie chciałam go widzieć, a teraz usycham z tęsknoty za nim. Czy wszyscy oprócz mnie widzą, co do niego czuję, a ja za wszelką cenę nie chcę tego do siebie dopuścić?
Odwróciłam się w kierunku KG i miałam zamiar iść do swojego pokoju, żeby wszystko na spokojnie jeszcze raz przeanalizować, kiedy usłyszałam.
— Przyszłaś mnie przywitać?
Nevra! Odwróciłam się do niego, a on uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął do mnie ręce, jakby oczekując, że go przytulę. Szczerze mówiąc, to miałam na to ogromną ochotę. Ale postanowiłam tego nie robić. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji.
— Nie, po prostu spacerowałam — odpowiedziałam wymijająco, a on opuścił ręce i powoli do mnie podszedł, a ja cofałam się, aż natrafiłam na ścianę łuku.
— I zupełnym przypadkiem trafiłaś tutaj? — zapytał, odgradzając mi drogę ucieczki. Zupełnie niepotrzebnie, bo nie byłabym w stanie tego zrobić. Miałam miękkie kolana. Musiałam to w końcu przyznać przed samą sobą. Nevra mi się podoba. Byłam tym zdziwiona, ze względu na niedawne wydarzenia, ale najwidoczniej to uczucie jest silniejsze do poczucia krzywdy, jaką mi wyrządził, a poza tym tak bardzo stara się mi to wynagrodzić. Był gotowy poświęcić się dla mnie. Nie potrafiłam się na niego gniewać, ale nie miałam zamiaru mówić mu o tym. Przynajmniej na razie. Nie musi wiedzieć, co do niego czuję. Ważne, że ja to wiem.
— T-tak — odpowiedziałam w końcu.
— Nie wierzę ci — powiedział, a potem mocno mnie przytulił. — Tęskniłem za tobą, ale tylko troszeczkę.
Zaśmiałam się i powiedziałam, odwzajemniając uścisk.
— Ja też troszeczkę za tobą tęskniłam.
Po chwili odsunął mnie od siebie i powiedział.
— Muszę zdać raport Miiko. Zobaczymy się później?
— Tak, pewnie.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w czubek głowy, a potem ruszył do KG. A ja poczułam lekkość. Wreszcie od tygodnia byłam prawdziwe szczęśliwa. Fortuna jednak mnie lubi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top