Pierwsza randka
Zła i niewyspana szłam za Nevrą. Obudził mnie jeszcze przed świtem i stwierdził, że musi mi coś pokazać i to nie może czekać.
— Nie gniewaj się na mnie — poprosił, łapiąc mnie za rękę i unosząc ją do ust, a następnie patrząc mi w oczy, złożył na opuszkach palców delikatny pocałunek. Westchnęłam. Dlaczego ja nie potrafię być na niego zła?!
— Nie gniewam się, tylko jestem niewyspana. Jak mogłeś mi to zrobić?
— Przepraszam, ale obiecuję ci, że będzie warto.
Szliśmy dalej, trzymając się za ręce. Nevra nie puścił mojej dłoni, której palce całował, a ja nie miałam zamiaru nic z tym robić. Po pięciu minutach zatrzymaliśmy się na skarpie, z której widać było plażę i ocean.
— I co teraz? — zapytałam, spoglądając na wampira.
— Zaraz się zacznie. Patrz — powiedział i wskazał ręką przed siebie. W tej chwili zrozumiałam, co chciał mi pokazać. Wschód słońca. Zafascynowana patrzyłam na to niesamowite zjawisko. Byłam świadkiem zaledwie jednego brzasku, ale ten niczym nie przypominał tamtego. Był piękniejszy. Poczułam ramiona Nevry obejmujące mnie w talii, a potem jego ciepły oddech na mojej szyi.
— To jest piękne — wyszeptałam.
— Wiedziałem, że ci się spodoba, bo ty sama jesteś jak wschód słońca.
Zerknęłam na niego zaskoczona.
— Zupełnie jak świt dajesz mi nadzieję, sprawiasz, że znika mój strach, oddajesz mojemu życiu jasnych barw. Jesteś moim wschodem słońca.
Serce zaczęło mi bić szybciej. Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś takiego. Zupełnie zapomniałam o powodzie, dla którego tu jesteśmy. Teraz patrzyłam na Nevrę. W tym świetle wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż zwykle.
— Nevra... ja...
— Ciśśśś. Nic nie mów. Tylko patrz. — Delikatnym ruchem odwrócił moją głowę w stronę wschodu, a potem mocniej mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i wpatrywałam się w to zjawisko. Kiedy słońce wyszło zza horyzontu Nevra zaprowadził mnie na plażę. Obok tej dziwnej skały rozłożony był koc i jedzenie na śniadanie. Nie spodziewałam się, że Nevra wymyśli coś takiego.
— Jak mogę ci podziękować, za ten poranek? Był naprawdę wspaniały — powiedziałam.
— Cóż jest coś, co możesz zrobić, ale nie wiem, czy się zgodzisz — odpowiedział i uśmiechnął się, pokazując kły. Przez jego uśmiech i spojrzenie, które mi posłał, do głowy przychodziły mi same sprośne rzeczy, a przez to zarumieniłam się.
— Co to jest?
— Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? — zapytał, przesuwając palcem po mojej szyi. Zadrżałam i milczałam, wpatrując się w niego. — To jak Gardienne?
— Chcę wiedzieć — odpowiedziałam w końcu. Znowu się uśmiechnął i pokazał na swój policzek. Zaśmiałam się i pocałowałam go we wskazane miejsce. Nagle Nevra wstał, wziął mnie na ręce i ruszył w stronę wody.
— Gotowa na naszą pierwszą wspólną kąpiel w oceanie?
— Nevra! Nie, ja nie chcę! Będzie mi zimno!
Zatrzymał się nad brzegiem, spojrzał na mnie z uśmiechem i zapytał.
— A dlaczego mam cię do niego nie wrzucać?
— Bo zmarznę i potem będę chora. Nevra, proszę. Nie rób mi tego.
Spojrzał na mnie i powiedział.
— Znam wspaniały sposób na wyleczenie z choroby — powiedział z szerokim uśmiechem, a ja zarumieniłam się i pomyślałam, że nie chcę poznawać tego sposobu. — I jestem pewien, że ci się spodoba.
Policzki zapiekły mnie jeszcze mocniej, choć myślałam, że to już niemożliwe. Zaśmiał się i powiedział.
— Niech ci będzie, nie wrzucę cię do wody, ale chcę jeszcze jednego buziaka.
Zgodziłam się natychmiast. Spędziliśmy razem jeszcze około godziny. A później w doskonałych nastrojach wróciliśmy do KG. I tak jak poprzednio trzymaliśmy się za ręce, a ja nie miałam zamiaru protestować. Nagle zobaczyliśmy Karenn. Podeszła do nas i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy zobaczyła, że trzymamy się za ręce i zapytała.
— Jesteście razem?
— Nie — powiedziałam.
— Tak — powiedział w tym samym czasie Nevra. — Gardienne chciała powiedzieć, że jeszcze nie jesteśmy razem, a teraz wybacz nam Karenn, ale musimy porozmawiać — powiedział do osłupiałej dziewczyny i pociągnął mnie, równie zaskoczoną co jego siostra, za sobą. Kiedy byliśmy przy stuletniej wiśni, powiedział cichym głosem. — Gardienne, to co mówiłem wcześniej, na skarpie, to prawda. Naprawdę jesteś dla mnie jak mój własny i osobisty wschód słońca i chcę... Chcę być z tobą. Chcę być twój i chcę, żebyś ty była moja — mówiąc to, patrzył mi w oczy. Dotknęłam jego policzka, wtulił się w moją dłoń, a następnie złapał za nią i ucałował jej wewnętrzną stronę. Serce biło mi nienaturalnie szybko. Rozpływałam się pod intensywnością jego spojrzenia.
— Ja też tego chcę — wyszeptałam, a on uśmiechnął się i nachylił nade mną, chcąc mnie pocałować. Nasze usta już prawie się złączyły, kiedy nagle usłyszeliśmy.
— Nevra, tu jesteś! Miiko chce cię widzieć. Ma dla ciebie jakąś ważną misję — oznajmił Ezarel.
— Powiedz jej, że zaraz przyjdę — odpowiedział, nawet na niego nie patrząc.
— Kazała mi nie przychodzić bez ciebie.
Nevra dopiero teraz spojrzał na niego, a potem na mnie i znowu na niego, następnie ostatni raz spojrzał na mnie i namiętnie mnie pocałował. Prawie natychmiast odwzajemniłam pieszczotę i zarzuciłam mu ręce na szyję. Całował z taką zachłannością, że zupełnie zapomniałam o stojącym obok Ezarelu. Po chwili delikatnie odsunął się ode mnie.
— Nevra...
Wampir z uśmiechem ucałował moje czoło i powiedział.
— Spotkamy się później. — A potem zwrócił się do Ezarela, który patrzył na nas w osłupieniu. Najwidoczniej nie przypuszczał, że Nevra pocałuje mnie przy nim, szczerze mówiąc, to ja też się tego nie spodziewałam.
— Domyślam się, że Miiko jest w kryształowej sali? — zapytał i roześmiał się, kiedy mu nie odpowiedział, mrugnął do mnie i poszedł w kierunku budynku. Dotknęłam ust i uśmiechnęłam się, a potem przygryzłam wargę. Musiałam przyznać, że Nevra bardzo dobrze całuje. Spojrzałam na elfa, który właśnie odzyskał władzę w ciele, spojrzał na mnie i sprawiał wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale jednak zrezygnował z tego pomysłu i odszedł, a ja z szerokim uśmiechem również zaczęłam iść, kierując się w stronę swojego pokoju. Cóż za wspaniały początek dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top