Luźnie historyjki - Ethan vol. 2
Kolejna część historyjek z Ethanem! Małe info wstępne, pojawia się tu scena z małym spoilerem dotyczącym Ethana, który występuje na ścieżce Aarona. Ale napisałam go po swojemu i w sumie to można było się tego domyślić znając mniej więcej jego historię. Chętne osoby raz jeszcze zapraszam na discorda pogadankowego https://discord.gg/bcnmNY7
Siedziałam w objęciach Ethana, chichocząc, gdy łaskotał mnie włosami.
- Mmmm maleńka, powiedz to. - wymruczał mi do ucha - Powiedz, że jesteś tylko moja i żaden inny nie będzie cię nigdy miał.
- Po co mam mówić oczywiste rzeczy? - zapytałam, wplatając dłoń w jego włosy. Ethan objął mnie mocno w pasie i delikatnie ugryzł. Przygryzłam wargę, żeby nie jęknąć i oparłam głowę na jego ramieniu. Przyjemność, jaką ostatnio sprawiały mi jego ugryzienia, nie potrafiłam określić. Nagle do drzwi ktoś zapukał, a następnie lekko uchylił drzwi. Do środka zajrzała Celmence. Ethan oderwał się od mojej szyi i oblizał ranę.
- Oj! Przepraszam - zawołała, widocznie zaskoczona i lekko zawstydzona.
- Nic nie szkodzi - powiedziałam, uśmiechając się lekko. - Coś się stało?
- Tak, ale to nic poważnego. Mogę cię na chwilę prosić? Potrzebuję twojej pomocy - powiedziała, odwzajemniając uśmiech.
- Jasne już idę - powiedziałam, wyrywając się z ramion Ethana, ku jego wielkiemu niezadowoleniu. - Przecież zaraz wrócę - mruknęłam, całując go w nos i wychodząc z Celmence z pokoju.
- Więc co się stało? - zapytałam.
- Dopadły mnie kobiece dni - powiedziała, a ja od razu zrozumiałam i zaprowadziłam ją do łazienki, żeby dać jej potrzebne rzeczy.
- Eloise... Dlaczego ty mu na to pozwalasz? - zapytała nagle. - W sensie pić swoją krew Ethanowi - dodała, widząc moje zaskoczenie.
- Jestem jego kielichem. To mój obowiązek. A poza tym... To nawet przyjemnie, kiedy mnie gryzie. Lubię to uczucie, szczególnie gdy... - urwałam, rumieniąc się, ale moja towarzyszka chyba zrozumiała, bo spojrzała na mnie w szoku.
- Sprawia ci to przyjemność? Kiedy mnie Aleksander gryzie, czuję tylko ból - powiedziała.
- Na początku też tak było, ale kiedy nasza relacja się rozwinęła, to przestało sprawiać mi to ból. Ethan wspominał kiedyś, że wszystko w relacji kielich-wampir zależy od tego, jaki to rodzaj relacji i jak blisko są ze sobą. Nie będę ukrywać, że my jesteśmy ze sobą naprawdę mocno związani, a z tego, co zauważyłam ty i Aleksander nie macie tak bliskiej relacji, jak my.
- To by też wyjaśniało, dlaczego cię traktuje jak księżniczkę, a mnie Aleksander jak obiad.
- To bardzo możliwe i współczuję ci - powiedziałam.
- Nie szkodzi. Przywykłam. Bardzo źle mnie nie traktuje, po prostu nie mamy bliskich kontaktów.
- Rozumiem. Tu masz potrzebne rzeczy. Bierz, kiedy chcesz. Ja wracam do Ethana - powiedziałam, uśmiechając się do niej lekko.
Obudziłam się nagle, czując dziwnie palenie w środku. Od razu zrozumiałam, że coś musiało dziać się z Ethanem. Zwlokłam się z łóżka, nałożyłam szlafrok i poszłam do mojego wampira. Mimo trudnych początków zaczęliśmy się już dogadywać i musiałam przyznać sama przed sobą, że w momencie, gdy poznałam go bliżej, zaczęłam się w nim zakochiwać. Kiedy dotarłam do jego pokoju, zapukałam lekko i weszłam do środka. Ethan siedział na swoim łóżku z nagim torsem. Drżał i był widocznie czymś przerażony. Kiedy weszłam do środka, spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam łzy. Nie kontrolując się, podeszłam do niego, chcąc go przytulić, ale on odepchnął mnie i powiedział.
- Nie pozwalałem ci tu przychodzić! Wynoś się! - wrzasnął, łapiąc mnie za rękę i ciągnął do wyjścia.
- Ale Ethan, przecież widzę, że potrzebujesz pomocy! Pozwól mi...
- Radziłem sobie sam, zanim cię poznałem, więc teraz też sobie poradzę. - oznajmił, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. Przez kolejne dni czułam, jak się męczy z koszmarami, ale za każdym razem kończyło się to tak samo. Ethan się wściekał i kazał zostawić mi go w spokoju. W końcu miałam dosyć. Postanowiłam poczekać, aż zaśnie i zakraść się do jego pokoju, żeby pomóc mu jakoś inaczej. Kiedy byłam pewna, że spał, bo odczuwałam jego niepokój, weszłam do jego pokoju i wślizgnęłam się pod jego kołdrę, co nie było łatwe, przez jego rzucanie się przez sen. W końcu objęłam go i przytuliłam do siebie, głaszcząc go po głowie. Ethan westchnął przez sen i powoli się rozluźniał, a jego niepokój zanikał. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc, jak łatwo było go uspokoić. Sama również wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Ethan
W końcu obudziłem się wypoczęty i bez koszmarów. Cieszyłem się, że będę mógł znowu spać normalnie. Spróbowałem się obrócić, ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwił. Eloise, leżąca tuż obok mnie. Warknąłem pod nosem i szturchnąłem ją, żeby się obudziła. Przeciągnęła się niczym kot i spojrzała na mnie z uśmiechem, który znikł tak szybko, jak się pojawił, kiedy zobaczyła moją minę.
- Coś się stało? Nie miałeś przecież koszmarów. Nie czułam ich.
- Czy nie wyraziłem się wystarczająco jasno, że nie potrzebuję twojej pomocy?! Sam sobie poradzę z moimi problemami!
- Ale Ethan, przecież dziś, kiedy spałam z tobą, nie miałeś koszmarów. Pomogło ci to.
- Nie schlebiaj sobie! Nie masz z tym nic wspólnego! A teraz wynoś się stąd, bo nie ręczę za siebie!
- Dlaczego nie dasz sobie pomóc?! Ethan jesteśmy ze sobą związani! Sam ciągle to powtarzasz. Pozwól mi sobie pomóc.
- Nie potrzebuję twojej litości - warknąłem. - Nie potrzebuję cię. Nikogo nie potrzebuję. Wynoś się stąd. - wrzasnąłem, wyrzucając ją za drzwi.
Wściekła odwróciła się na pięcie i odeszła spod mojego pokoju, a ja opadłem na łóżko i ukryłem twarz w dłoniach. Byłem na siebie wściekły, że pozwoliłem jej poznać moje słabości. Teraz będzie mnie tym dręczyć...
Później
Obudziłem się zlany potem. Koszmary wróciły. Czyżby naprawdę obecność Eloise pozwoliła mi je zwalczyć? Zaraz pewnie tu przyjdzie znowu przerażona tym, że miałem koszmar. Tym razem pozwolę jej zostać, ale tylko po to, żeby móc spokojnie spać. Więc czekałem, ale Eloise nie przyszła. Na moje nieszczęście tym razem w końcu zastosowała się do moich słów, by zostawiła mnie w spokoju. Westchnąłem, nałożyłem na siebie płaszcz i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do jej sypialni, nie pukając, wszedłem do środka. Zastałem ją siedzącą na łóżku i patrzącą na ścianę przed sobą. Kiedy otworzyłem drzwi, skierowała swój wzrok na mnie.
- Ethan co ty...
- Milcz! - powiedziałem, odkładając płaszcz. Podszedłem do niej i wtuliłem się w nią, kładąc nas do łóżka. Eloise nie protestowała. Delikatnie głaskała mnie po głowie i plecach, sprawiając, że wszystkie moje mięśnie mimowolnie się rozluźniły. Nigdy bym jej tego nie przyznał, ale to naprawdę było przyjemne. Wiedziałem jednak, że robi to dla własnego komfortu, a nie dlatego, że jej na mnie zależy. Byłem jednak tak zdesperowany, że musiałem ulec jej litości.
- Chciałam, tylko żebyś wiedział, że nie robię tego, bo się nad tobie lituję - powiedziała. - Robię to, bo naprawdę zaczęło mi na tobie zależeć - powiedziała, wciąż delikatnie mnie miziając. Spojrzałem jej w oczy i ujrzałem nie litość, ale współczucie i... miłość? Westchnąłem cicho i powiedziałem, mocniej się w nią wtulając.
- Mi też na tobie zależy. I chyba skorzystam z twojej oferty pomocy, jeśli dalej jest aktualna.
- Dla ciebie zawsze Ethan - wyszeptała, wtulając się we mnie. Niedługo potem oboje zasnęliśmy. I spokojnie przespaliśmy całą noc.
Weszłam do swojego pokoju, trzaskając drzwiami, a tuż za mną wszedł rozbawiony Ethan.
- Dałaś czadu maleńka - powiedział, obejmując mnie w pasie od tyłu.
- Zostaw mnie - warknęłam i wyrwałam się z jego objęć - Po co za mną szedłeś? Mogłeś sobie zostać z tą blondynką.
- Mmm moja mała zazdrośnica - zaśmiał się, obejmując mnie ponownie, ale tym razem na tyle mocno, że nie byłam w stanie wyrwać się z jego uścisku. - Tylko rozmawialiśmy, złotko. Przysięgam. - dodał, całując mnie po szyi.
- Och daj spokój! Widziałam, jak na Ciebie patrzy! Nie wmówisz mi, że nie miała ochoty na coś więcej.
- Ona może i tak. Ale nie ja. Jesteś jedyną, której pragnę.
- Daj mi spokój! - krzyknęłam, próbując się mu wyrwać, ale nie pozwolił mi na to i odwrócił mnie w swoją stronę. Na jego twarzy nie było już rozbawienia.
- Myślisz, że mnie nie wkurza, jak każdy facet się za tobą ogląda? Myślisz, że ja nie mam ochoty urwać im głowy, kiedy próbują z tobą flirtować?
- To jest coś innego! Jestem przecież twoim kielichem! Nie mogę być z innym, nawet jeśli bym chciała! - krzyknęłam, a Ethan nagle posmutniał. Spojrzał mi w oczy i powiedział.
- Kłamałem.
- Co?
- Możesz... Wszystko zależy od relacji kielicha z wampirem. Im silniejsza się staje, tym bardziej ograniczone są obie strony, ale... I tak mogą być z inną osobą. Na początku powiedziałem ci to tylko po to, żebyś nie narobiła mi obciachu przed resztą. A potem... Potem się zakochałem... I panicznie bałem się, że któregoś dnia zapragniesz być z facetem, który będzie ci każdego dnia mówił, że jesteś najpiękniejsza na świecie i że kocha cię ponad wszystko, który będzie traktował cię jak księżniczkę, że dalej nie powiedziałem ci prawdy. Przepraszam - powiedział, odsuwając się ode mnie. Powoli kierował się w stronę wyjścia z mojego pokoju, ale kiedy otrząsnęłam się z pierwszego szoku, rzuciłam się na niego, obejmując go w pasie i przytulając policzek do jego pleców.
- Nie zakochałabym się w tobie, gdybym chciała słodkiego do bólu chłopaka. Przepraszam, że zrobiłam taką awanturę... Ale jesteś tak atrakcyjny... Tyle kobiet na ciebie leci... A ja nie dorastam im do pięt. - powiedziałam. Ethan powoli się odwrócił i spojrzał mi w oczy. Jego błyszczały od łez.
- Jesteś głupia, jeśli tak myślisz. Dzień, w którym zostałaś moim kielichem, jest jednocześnie najlepszym i najgorszym dniem mojego życia. Najgorszym, bo utknąłem z uciążliwą, głupiutką dziewczyną. A najlepszym, bo spotkałem sens mojego istnienia. - powiedział i wpił się w moje usta. - Jesteś najcudowniejszą, najpiękniejszą, najwspanialszą kobietą, jaką spotkałem. I jesteś tylko moja...
- A ty tylko mój.
- Z tym bym się kłócił - powiedział, uśmiechając się złośliwe, ale kiedy kopnęłam go w kostkę, dodał - Przecież tylko żartowałem.
- Wracamy na przyjęcie? - zapytałam, a on pokręcił głową i wziął mnie na ręce.
- Mam dla nas lepsze zajęcie.
Za oknem szalała burza. Od samego jej początku Ethan był bardzo niespokojny i nerwowo bawił się kosmykiem moich włosów. Jednak na pytanie, czy wszystko dobrze, odpowiadał twierdząco. Nagle słysząc grzmot, spiął się.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, patrząc na niego. W jego oczach zobaczyłam czyste przerażenie i łzy. Wystraszona mocno go objęłam i pogłaskałam po głowie. - To tylko burza kochanie. Nic się nie dzieje.
- Ja nie chcę tam wracać. Eloise nie pozwól im mnie zabrać. Nie chcę! - krzyczał, zaciskając dłonie na mojej koszulce. - Nie chcę wracać na front. Nie pozwól im mnie zabrać — powiedział i rozpłakał się.
- Nigdzie cię nie puszczę kochanie. Nikomu cię nie oddam. Nie ma żadnego frontu. To tylko burza. Wszystko jest dobrze — szeptałam, głaszcząc go po głowie i plecach. - Jestem z tobą.
- Nie chcę Eloise. Tak bardzo nie chcę. Nie pozwól im mnie zabrać. Nie pozwól.
- Nie martw się, nikt cię nie zabierze. Jestem przy tobie. To tylko burza kochanie — szeptałam, głaszcząc go po głowie. Po kilku minutach się uspokoił. Wciąż się trząsł, ale przestał krzyczeć i płakać. - Ethan może pomoże ci, jak sobie przypomnisz jakieś miłe wspomnienie z dawnych czasów. Opowiedz mi trochę o tym.
- Nie mam ich zbyt wiele. Wojna temu nie sprzyja — odpowiedział. - Ale pamiętam, że jako dziecko uwielbiałem grać z moją mamą w łapki.
- Możemy zagrać, jeśli chcesz — powiedziałam, ciągle głaszcząc go po głowie.
- Chętnie — odpowiedział i podniósł się. Na jego policzkach wciąż były ślady łez, ale delikatny uśmiech wpłyną na jego usta. Usiadł po turecku naprzeciwko mnie i złączył swoje dłonie. Zaczęliśmy grać, coraz bardziej przyspieszając nasze ruchy. W końcu tempo było takie, że pomyliłam sekwencję i przegrałam. Ethan zaśmiał się lekko i złapał mnie za dłonie, przyciągając do siebie. Nachylił się nade mną i delikatnie pocałował.
- Dziękuję — wyszeptał i wtulił nos w moją szyję.
- Nie ma za co. Od tego jestem kocie — powiedziałam - Gramy jeszcze raz?
- Znowu chcesz przegrać? - zapytał, odsuwając mnie lekko od siebie.
- Nie tym razem.
- Jestem mistrzem gry w łapki. Nigdy mnie nie pokonasz maleńka.
- W twoich snach — powiedziałam, wystawiając mu język i zaczynając sekwencję ruchów w tej gierce. Tym razem również przegrałam.
- Oszukujesz — warknęłam, odpychając jego dłoń, kiedy znowu chciał mnie do siebie przyciągnąć.
- W tym się nie da oszukiwać. Musisz się pogodzić z tym, że jestem od ciebie lepszy w łapkach maleńka — powiedział, łapiąc mnie w pasie. - Jak w sumie we wszystkim — dodał.
- Ah tak? - zapytałam, odwracając się do niego twarzą i patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechał się szeroko, a mi ulżyło. Naprawdę martwiłam się o niego, ale widząc go teraz, tak uśmiechniętego sama się uśmiechałam.
- Tak. Ale jesteś zaraz po mnie najlepsza. Nie ma cudowniejszej od ciebie — powiedział, szturchając mój nos swoim. - To jednak nie zmienia faktu, że nie dorastasz mi do pięt.
- Oczywiści o wspaniały. - zaśmiałam się, całując jego policzek. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Najbardziej na świecie — odpowiedział i namiętnie mnie pocałował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top