81.| Pył
4364 słów
Następnego dnia poszedłem w końcu do pracy. Omijałem szerokim łukiem Beniamina, który próbował złapać ze mną jakiś kontakt, ale skończyło się na zamknięciu mu windy przed nosem. Było to nawet satysfakcjonujące, widząc jak się stara o względy, ale nie moje, a o jego pra...dziadka. Dlatego nie korzystałem z aktualnej władzy nad nim, wręcz pozorom raczej nie chciałbym zamieniać się z nim miejscami i robić dokładnie tego samego.
Udałem się do gabinetu Timereta, demona pierwszego strachu, którego ludzie nazywają Slenderem, gdy ten dowiedział ich teren. Jest jeszcze demon smutku Dole, złości Ira i radości Hilari. Natomiast prawdziwego, że tak to ujmę pierwszego imienia Offendera nie poznałem, był po prostu Lawrence i tyle.
Jednak przez tą drogę zastanawiałem się, co może chcieć mi przekazać, nie widuję go często, mało w ogóle kto ma z nim kontakt. Z tego co wiem, to tylko inne demony pierwsze. Miałem taką gule w gardle, bo czułem dziwną aurę. Chciałem to ignorować, ale czasami nie byłem w stanie. Bez wątpienia, jest on silnym bytem, a z tej racji mało kto może być z nim sam na sam. W grupie jego energia się rozkłada, pilnuję jej, a nawet z tego co wiem, to zakłada coś w rodzaju tłumików. Dlatego właśnie demony pierwsze nie mają królewskiej ochrony, a w wolnym czasie są, gdzie chcą, bo same dla siebie są ochroną.
Otworzyłem drzwi, a w jego środku było on. Na mój widok zmienił się w swoją ludzką formę. Najprawdopodobniej dlatego, aby mnie nie straszyć, a nasza rozmowa nie był niekomfortowa. Nie mam pojęcia, czy byłbym w stanie się skupić, gdyby był w swojej prawdziwej. Powoli zamknąłem za sobą drzwi, a on wstał z miejsca.
- Nie ma z nami Parsa, dlatego też przejmiesz część jego obowiązków. - Zaczął, a mnie przeszedł dreszcz od jego głosu. Pars, bo tak ma naprawdę na imię Offender. Chciałem zapytać, dlaczego, ale nie byłem w stanie, przynajmniej nie na tą chwilę. - Z tej racji musisz mieć wiedzę, jaką on ma. Część opowiem ci teraz, abym szybciej zrozumiał naszą naturę, a część będziesz musiał wyczytać, z zakazanej biblioteki. - Podał mi klucz, a ja oglądałem go tak, jakby był czymś świętym. - Oczywiście nikt nie może o tym wiedzieć, będzie obowiązywać cię przysięga przezroczystej nici. - Pokiwałem szybko głową, a on wskazał na fotel naprzeciwko siebie. Usiedliśmy. Czułem napięcie, jakby ktoś zrzucił na moje plecy jakiś ciężar, ale nie mogę powiedzieć, że mi to nie odpowiadało. Byłem takie podekscytowany, że ledwo mogłem zachować powagę. Rozmowę zaczął szybko, może nawet za szybko. Bez wstępu czy pytania, czy jestem gotowy. Nie byłem gotowy na to wszystko, co chce mi powiedzieć, nawet się obawiałem. Jednak moja sytuacja była na tyle niesprzyjająca, że mogłem się wycofać. Z kilku powodów. Sam strach nie był motywem przewodnim, ale i tak chodził w grę. Byłem szkolony, aby ochraniać wymiar zero, przed wymiarem pierwszym. Może i jestem w tym momencie zdrajcą ziemi, która mnie zrodziła. Jednak doświadczając okrucieństwa tego świata, chce chronić pozostałe. Po drugie... Offender - Lawrence - Pars. Moje myśli ciągle wracają do powodu jego śmierci, co boli, ale i zobowiązuje, do ochrony i pełnienia jego obowiązku, bo jestem jego dłużnikiem. Spełnię każdą rzecz, o jaką mnie poproszą w imię Parsa.
Timereta spojrzał na mnie, a ja na niego. W końcu jego usta zaczęły opowiadać.
Jak powstały demony pierwsze? A jak powstała ziemia, na której teraz stąpamy. Wszystko miało miejsce tak dawno temu, że aż nie ma słowa, aby mógł to wyrazić. Jednak jedno jest pewne, na początku był pył. Wielka zbita kula pyłu, która była czymś w rodzaju planety. A na tym pyle chodziła szara istota, która zrodziła się z pyłu, który miał w sobie energia. Ta energia nakazała mu żyć i ruszać się. Na początku ta istota nie miała konkretnego kształtu, ani celu, ale miała za to cztery osobowości. Wiedzieli o sobie tylko tyle, że istnieją. I biegiem tysiąca lat, wywnioskowali, że potrzebują czegoś, aby móc się poruszać, potrzebowali nóg, by chodzić, a każdy z nich uformował sobie to parze. Później, wiedząc, że ta ziemia nie ma kształtu, stworzyli po parze rąk, aby tworzyć nimi kolejne elementy, części tego świata. Nie widzieli, nie czuli. Tylko energia z ziemi mówiła im jak to wygląda. Jednak każdy z nich miał inny pomysł, na tworzenie ziemi. Jeden chciał iść tworzył piękne góry, inny morza, kolejny łąki i lasy. Cztery pary nóg wstały, aby iść w cztery różne kierunki, lecz wtedy pył ukruszył się dziejąc ich na cztery różne istoty. Już nie byli całością, nie widzieli się, a razem z tym przypłynęła fala samotności. Nikt nie ruszył się z miejsca, z obawia, że się zgubią. Wytwarzali jedynie małe impulsy energii w nadziei, że ponownie się odnajdą. Minęło trochę czasu, ale w końcu złapali się na ręce, mając ze sobą kontakt. Doszli do wniosku, że potrzebują organu, który pozwoli im widzieć, słyszeć i mówić i czuć. Z pyłu otworzyli głowę, na której to wszystko miało się znajdywać. Myśleli nad kolejnymi, ale nie mogli niczego wymyślić, to wywołało ogromny smutek u jednego, a jego twarzy zaczęła lecieć woda, a w jej miejscu pojawiła się para oczu. Zaczęli widzieć, a jeden z nich widząc smutek chciał go jakoś pocieszyć, a wtedy pojawiły się usta, które wydawały dźwięk. Czuli wibracje, ale nie mogli siebie nawzajem usłyszeć, co wywołało złość u trzeciego, który nakazał, aby go usłyszano, a tędy powstały uszy. Byli już prawie gotowi, ale ostatni stwierdził, że muszą czuć, gdy pojawi się niewidzialne i niesłyszalne niebezpieczeństwo, a tak powstał nos. Mogli się w końcu puścić za ręce i wyruszyć, aby tworzyć ziemie. Zgodnie z ich słowami. Jeden zainspirowany wodą, z jego oczu płakał tak długo, że powstały oceany, rzeki, a w nich morskie stworzenia, używając swojej energii, aby pchnąć życie. Drugi tworzył piękne krainy, aby nie musiał widzieć swoich braci w rozpaczy. Kolorowe, majestatyczne i zapierające dech w piersiach. On był odpowiedziany, za wszystkie urocze, jak i kolorowe, egzotyczne tworzenia. Trzeci tworzył góry, potężne góry, aby dać upust swoim emocją, których nie mógł opisać. Robił to, aby poczuć ulgę, jednak ta, nie przychodziła. Wulkany, byli obrazem czegoś, czego pragnął, a nie mógł, dzikie zwierzęta, który walczyli między sobą, byli jego wewnętrzną walką. Czwarty, udał się zgłąb ziemi, by tam tworzyć to, co ciążyło w jego głębi, czasami wychodził na zewnątrz, aby tam tworzyć wyrwy, kaniony i krainy pokryte ciemnymi roślinami i ohydnymi robakami. Tworzenie ziemi trwało długo, tak długo, że tylko nieśmiertelni mogliby zwierzyć chociaż połowę tego, co stworzyli. Kilka milionów lat później spotkali się ponownie. Zmienił się ich wygląd, a każdy z nich miał w sobie inny kolor, który każdy z nich wymyślił sam. Po pyle nie było ani śladu. Rozmawiając doszli do wniosku, że stworzyli wszystko co chcieli, jednak nie są szczęśliwi czy usatysfakcjonowani. A jedna emocja, która w nich siedziała, była niczym tortura. Także każde z nich wyrwało sobie serce, aby z czterech serc powstał piąty. Piąty dał im układ nerwowy, możliwość czucia innych emocji, nie tylko przypisanych. Był miłością, a te uczucia pragną wlać w inne istoty, a tak powstali ludzie. Jego bracia też chcieli stworzyć myślące życie, aby ci mogli oglądać to, co stworzyli. Każdy z ich stworzył istotę podobną do nich, które zasilają się emocją reprezentującą. Jednak na tym się nie skończyło, ponieważ tak jak czterej stworzyli krainy, to też zaczęli stwarzać istoty, które były jak ich krainy. Na przykład strach stworzył wampiry, złość wilkołaki, radość wróżki, a smutek syreny. Jedynie miłość została tylko przy opiekowaniu się ludźmi i było jedyną rzeczą, jaką stworzył. Dbał o nich, starał się udowodnić im, że życie może być piękne bez magicznej energii, lecz samej miłość. Oczywiście mu to nie wyszło, ale z miłości do ludzi, był pomysłodawcą stworzenia oddzielnej krainy dla nich. Jako że on miał nasze serca, to miłość składała się ze wszystkich czterech emocji. Miłość powodowała szczęście, smutek, starach i złość. Był czymś niezwykłym, takim dzieckiem pozostałej czwórki. Próbowali oni stworzyć demony miłości, jednak te nie był w stanie za długo przetrwać, dlatego jedynymi demonami miłości, to inne stworzenia, które później nimi powstały.
Skończył swój monolog, a ja patrzyłem na niego z niezrozumieniem. Jakby jego słowa przeleciały i wyleciały. Nie rozumiałem nic, a nawet zacząłem się delikatnie pocić na zimno z zdenerwowania.
- Masz pytania? - Zapytał po kilku minutach milczenia, jakie mi dał, by te informacje przyswoić.
- Oczywiście! - Zacząłem nader emocjonalnie. - Dlaczego to ukrywacie? Dlaczego ludzie, że tak to ujmę ''nie wyszli''?
- Ukrywamy to dlatego, że nie chcemy, aby uważali nas za Bogów. Pars powiedział to ludziom i stworzyli religie, która jest dość destrukcyjna, sam wiesz... Poza tym jego słowa do ludzi zostały tak dziwnie poprzekręcane. Na przykład, że anioły są dobre, oczywiście są i wyglądają pięknie, ale najpierw muszą zabić. Albo że demony to zło. Powiedział im, że żywią się szczęściem, smutkiem, złością i strachem, a oni to źle zinterpretowali. Jeszcze parę razy próbował do niech przemówić, ale ukrzyżowali jego wysłannika. Wtedy się poddał. To był taki punkt kulminacyjny. Jednak dalej ich kochał, ba, nawet zakochał się w kobiecie, przez którą obecnie jest w stanie nie-śmierci. Próbował znienawidzić ludzi, robiąc im krzywdę, ale nie wyszło. Jednak, dlaczego ludzie nie wyszli? Nie wiem. Istota, która powstała z miłości powinna być idealna, jednak... Hmm. Może im czegoś brak, a my tego nie przypilnowaliśmy. Byli pierwszą myślącą istotą, więc jakby przetarli szlaki.
- Chyba rozumiem, ale i chyba nie.
- Nikt by nie zachował powagi, dowiadując się tego. Coś jeszcze?
- A jak powstał pył, z którego się narodziliście?
- To akurat jedyna rzecz, którą nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. - Wzruszył ramionami. - Nasz historia jest trudna, nie każdy by ją zrozumiał. Lepiej żyć w tej niewiedzy. Czy ty kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym?
- Może kiedyś tak, ale nie rozpływałem się nad tym jakoś szczególnie. Myślałem, że po prostu zostaliście pierwszymi demonami. Hm, sam nie wiem. Może pierwszymi ludźmi, którzy żywili się emocjami. Coś w tym stylu.
- Zostawię cię z tymi myślami. - Westchnął. - Tak będzie dla ciebie najlepiej. Będziesz mógł szczegóły doczytać. Zajmijmy się twoimi obowiązkami. Pars miał dwa zadania. Pilnowanie zmarłych. Tu nie trzeba zbyt wiele, wystarczy, że raz z tygodniu zajrzysz do nich, czy wszystko jest w porządku. Zmarli lubią się wybudzać, wtedy trzeba ich znowu zabić.
- Dlaczego akurat on zajmował się zmarłymi? - Przerwałem. - I jakim cudem się wybudzają?
- Demon smutku w takim miejscu wstałby się zbyt potężny, radości za słaby, a złość nie ma cierpliwość. Ja natomiast nie mam czasu. A wybudzają się... Nie wiem, tego też nie wiem. Jedyne co wiem, to to, że wybudzeni to nieżyjące istoty. Można je określić jako nieżyjące, ślepe zwłoki.
- Rozumiem. - Odrzekłem, chodź prawda była zupełnie odwrotna.
- Oraz z racji, że jest sercem naszej czwórki, to rozstrzygał, czy decyzja byłaby sprawiedliwa i bezpieczna dla każdego mieszkańca wymiarów. Oczywiście nie będziesz miał stu procentowej władzy. Twoja rola będzie polegała na wyłapywaniu fałszu w słowach innych urzędników. Jasne?
- Tak, oczywiście. Czy mógłbym zadać ostatnie pytanie?
- Hm?
- Jak sobie poradzicie bez niego?
- Cóż, wszystko się okaże. Jest naszym takim dzieckiem, więc jego nieobecność nie powinna znacząco wpłynąć na porządek tego świata. Jednak, jeśli coś pójdzie nie tak, to niestety będziemy zmuszeni go wybudzić. Wiem, o jego problemach z energią. Niestety obecność innych istot pochłania moc z ziemi, którą kiedyś się żywiliśmy. Obecnie polegamy na innych istotach, jednak tak stworzone demony miłości nie żyły zbyt długo, więc obawiałem się, że kiedyś i jego spotka taki los. To koniec naszego spotkania. - Wstał, a ja zrobiłem to samo. Automatycznie. Uścisnąłem mu dłoń, pożegnałem się i wyszedłem z jednym wielkim bałaganem.
Natychmiast udałem się do biblioteki. Chciałem zapytać o tak wiele rzeczy, ale w zasadzie nie miałem pojęcia co. Zakazana biblioteka, to taka, gdzie dostęp mają nieliczni. Powiada się, że to pamiętniki demonów pierwszych, a na to liczyłem. Przy wyjściu był napis, że w środku czas nie płynie. Nie do końca wiedziałem, jak to interpretować, ale nie rozmyślałem nad tym, tylko po prostu włożyłem klucz do zamka, który zniknął natychmiast po od kluczeniu. Oznacza to, że był to klucz imienny, czyli mogę na zawsze otwierać i zamykać te drzwi.
Spodziewałem się, że wnętrze będzie ciemne, może zielone, jednak było czyste w bardzo schludnych kolorach. Jednak ta cisza, była miażdżąca. Byłem jedyną osobą, co nie było dziwne, ale i tak przerażające. Rozejrzałem się. Były tu książki od początku powstania tego świata, a działy były podzielone na cztery część. Jedynie piąta część była Parsa, ale zajmowała tylko jeden mały regał. Co nie zmienia faktu, że było tych książek dużo. Jednak na tle pozostałych korytarzy, to było ich zaledwie garstka. Już rozumiałem czemu tu czas nie płynie, życia by nie starczyło, aby przeczytać każdą ze stron. Jak ja nawet nie widziałem końca korytarza. Jeśli dla nieśmiertelnej istoty nie starczy czasu, aby odwiedzić każdy element świata, to się nie dziwie. Jak wszystko jest tu opisane. Jednak ja i tak zacząłem od regału Parsa. Pierwsza książka była opisana, ale nie przez niego, tylko ja się narodził.
''Mieliśmy serca, ale nie mieliśmy pojęcia jak go używać. Powstało tylko po to, aby zasilać narządy, które stworzyliśmy, aby się porozumieć. Jednak nasza wiedza mówiła nam, że możemy nasilać nasze oczy, uszy, nos i głos inaczej. Energią z ziemi. Także wyrwaliśmy organ, który nas ograniczał - a tak przynajmniej myśleliśmy - aby stworzyć coś, co powie nam, co powinniśmy zrobić. Jak każde z nas dało jeden pomysł, aby ulepszyć nasze ciało, to liczyliśmy, że piąta istota da nam kolejny. Ta istota nie była z pyłu jak my, ale była równie potężna. Urodziła się podobna do nas, jednak od razu można było słyszeć bicie. Bicie serca. Nadaliśmy mu imię Pars, bo powstał z naszych odłamków. Nie dostał imiona ze swojej roli. On spojrzał na nas, a wtedy powiedział, że jesteśmy puści. Okazało się, że miał układ, który my nie mieliśmy. Wziął pył, z którego powstaliśmy, tworząc układ nerwów. Dał nam ból, przyjemność, chłód, ciepło. Tłumacząc, że aby poznać najwyższy spokój, trzeba znać najwyższy ból. Wtedy podarował nam empatie i wiedzę, na temat więzi, okrucieństwa, miłości. Miłość to wytwór naszej czwórki. Pars mówił, że celem miłości jest szczęście, lecz z racji, że powstał z serc, to urodziło się z innych uczuć, to miłość wywołuję strach o stracenie jej. Strach namawia to rzeczy, które są samoobroną, tak samo jak złość, jak akt zemsty czy wymierzanie sprawiedliwość. Smutek również, reakcja na stracenie jej lub jej brak. Dodał, że żałuję, że nie powstał tylko z serca radość, ale niestety zdaję sobie sprawę z tego, że bez pozostałych uczuć, to uczucie nie mogłoby istnieć. Jak już mówił wcześniej, nie da się poznać szczęścia najwyższego, bez najwyższego bólu.''
Przez chwile zastanawiałem się nad tym fragmentem i zrozumiałem, że Pars jest swoim własnym oprawcą. Stworzył ból, aby inny zrozumieli czym jest dobro, a sam nie mógł z niego wyjść. Może nie miał tego na myśli? W zasadzie sama idea była dobra, ale... Czy on wiedział czym jest śmierć? Albo czy rozumiał, jak działa to co stworzył?
Odłożyłem książkę, aby znaleźć temat o śmierci. Spojrzałem na spis treści, rozmieszczenia ksiąg. Spodziewałem się, że to stworzył sam strach, ale okazało się, że stworzyła smutek, strach i miłość.
,, (...) Spodziewali się, że to co stworzyli będzie idealne, ale były ''wyrzutki''. Zrodzeni nie respektowali ogółem przyjętego prawa, próbowali rzeczy niegodnych, a to powodowało fale cierpienia. Topienie, bicie, ucinanie kończyn, (...) Ofiary były kaleczone, a nic nie było wstanie ich uzdrowić. Nie mogli się podnieść, a samo wyglądało to tak, jakby żyli na siłę. Wtedy Pars poprosił o coś, co mogłoby ich uwolnić od bólu, ale aby miało to konsekwencje, dla tego co go zadali. Wtedy Timereta stworzył u istot strach przed śmiercią, a Dole wczepił wyrzuty sumienia, przez krzywdzenie. ''
- Dobra, to nawet ma sensu. Nie wyobrażam sobie człowieka, który nawet bo zmieleniu nadal by żył. - Przeszły mnie ciarki na tą myśl. Jednak czytałem dalej.
(...)Pars zbierał energie zmarłych, powiedział, że skoro to stworzył, to się tym zajmie. Zbierał pamięć, zapętlając ją, aby istoty mogły w swoich głowach przeżyć życie jeszcze raz, ale z innych zakończeniem. On tego momentu był strażnikiem krainy zmarłych. Dodawał do pamięci wiedzę ma temat krain stworzonych przez swoich braci, aby zmarli mogli podziwiać to, czego nie byli w stanie.''
- Dlatego teraz ja będzie się zajmować zmarłymi. Hm... - Znalazłem książki na temat tego, co robił na ziemi po wojnie z ludźmi. Łamał dużo zasad, ale to tylko dlatego, że chciał pomagać ludziom. Próbował udowodnić, że potrafią żyć w zgodzie i harmonii. Dawał im ogień, uczył ich. Pojawiał się na krótko, a wtedy ludzi robili z niego bożka, nawet o tym nie widząc. W różnych krajach, przez co powstały różne religie. Potem w końcu poprosił swojego przyjaciela o pomoc, jednak ludzie go zabili. Wtedy się poddał. Tak kompletnie. Oczywiście nadal ich obserwował, ale się nie wychylał. Mówił też, że jak powstawały kościoły, a reprezentacje tylko ciągnęli pieniądze z biednego ludu, to miał ochotę całkowicie zniszczyć swoje dzieło, ale nie był w stanie. Ponieważ były jeszcze te dobre duszyczki, które nadały mu sensu.
''Duszyczką jak Colin...''
Przeczytałem, ale wtedy na chwile skupiłem się na tym słowie. Były to zapiski z 793r p.n.e. Wtedy dowiedziałem się, że Pars regularnie wskrzeszał dziewczynę, bo była jego jedynym źródłem energii. Do czasu, aż nie pojawiłem się ja... Odłożyłem książkę na regał. Musiałem poczytać o czymś innym. Na przykład o Night Terrorze, bo na pewno jest tu cokolwiek o nim. Po prostu muszę zmienić temat. Jeszcze jeden temat o Colin i się załamie.
Część demona strachu, regał 6734, półka numer 63.
Część demona smutku, regał 5892, półka numer 83.
Część demona radości, regał 3664, półka numer 28
Część demona złości, regał 4392, półka numer 55.
Część demona miłości, regał 1, półka numer 5.
Spojrzałem na to, zastanawiało mnie, dlaczego każdy z nich ma oddzielny rozdział na ten temat, jednak nic nie mówiąc sięgnąłem po pięć książek.
Wziąłem pierwszą z listy.
,,Night terror powstał z cienia każdego z demonów pierwszych. Był czymś odwrotnym, stworzeniem, które trzeba było pozbyć się szybko, aby nie sprawiało zagrożenia. Miał odwrotne cele, podobnym do tych ludzkich. Jego wygląd można opisać jako po prostu istotę czarną, jak smoła, o fioletowych oczach. Został zniszczony za pomocą młota.''
Tylko tyle. Jakoś mnie ten opis nie usatysfakcjonował. Poza tym, jak to mógł zostać zniszczony, jak go widziałem, chyba że to nie on... Wziąłem po ręki następny, jednak na rozdziale o nim był wyrwane strony. I w każdym kolejnym. Jednak starałem się nie panikować. Odłożyłem księgi i znalazłem tą na temat powstania świętych przedmiotów.
''Włócznia - przedmiot do wyłowienia duszy...(...) Trójząb - wskrzeszanie dusz... (...) Młot - niszczy dusze. Stworzony przez |||||||, po nim następnym właścicielem był Thor...
- No kurwa, jestem w zakazanej bibliotece, a nawet tu nie jestem w stanie znaleźć informacji. Widać to już w ogóle top secret, wybitnie strzeżone. Może nawet nie chciano, aby o nim pamiętano. Hm... Poza tym... Myślałem, że trójząb naprawia duszę, ale widać po prostu wskrzesza... Aż wskrzesza. - Zastanawiałem się, ale oczywiście do żadnych wniosków nie doszedłem. Zająłem się czytaniem ksiąg Parsa, aby dowiedzieć się więcej o nim. Było tam wszystko szczegółowo opisane, jak dawał ludziom poszczególne umiejętności, i jak oni umieli odwrócić to w coś diabolicznego. Aż mi do się szkoda zrobiło.
''(...) Jednak pewnego dnia mogłem zacząć się obawiać, o moje stanowisko sędziego moralności. Jednak okazało się, że Noe po prostu szuka informacji w swój brutalny sposób. Nie wiedzieliśmy kim jest, ale dostał tytuł ''Demona pierwszego Sprawiedliwości''. Zabierał istocie wszystko co dobre, aby w szale wyjawiała nam prawdę. Potem ją oddawał, ale i tak był na swój sposób przerażający. Tłumaczył, że nie chce i woli dawać ludziom więcej szczęścia, a to było zawsze jego celem. Jednak ponoć prawda okazała się być inna, a ten wytwór musiał zostać zgładzony. A szkoda, bardzo go lubiłem.''
- Demon pierwszy sprawiedliwości... - Powtórzyłem. Może nie o to chodziło i to kompletnie inna osoba. Jednak brzmi on tak hybryda albo coś... Taki ulepszony demon, który nie bierze wolnej energii z istot, ale bierze ją sam. Jednak myślę, że na ten temat muszę pogadać z demonem. Mam kilka pytań, a te książki mnie przytłaczają. Oczywiście wrócę, aby dowiedzieć się więcej o Parsie i może o samych widmach. Wprawdzie chciałabym przeczytać wszystko, ale muszę na początku uporządkować myśli. Też chciałbym się dowiedzieć czym jest sam pył i czy mogę go zobaczyć.
~*~
- Dawno Cię nie widziałem, przyszedłeś znowu po informacje? - Zapytał demon pierwszy złości, u progu swoich drzwi. Rozejrzałem się, czy nie ma z nami jego syna, a potem pewnie powiedziałem.
- Tak Ira, po więcej informacji.
- Wejdź. - Odrzekł stanowczo, a ja przekroczyłem próg jego domu. - Wiedziałem, że przyjdziesz do mnie prędzej, czy później. Pars widział, że lepiej dogadujesz się ze mną, niż z pozostałymi.
- Nie zrozum mnie źle, ale Dole mnie przeraża, a Hilari jest taki... Za wesoły. Natomiast ze strachem gadałem z trzy razy.
- Rozumiem. Bliźniacze pyły są przerażające na swój sposób a Timereta, to typ, który stworzył komary. No nie dogadasz się. - Zaśmiałem się krótko. Oboje udaliśmy się do jego gabinetu, aby mieć pewność, że jego bachor nic nie podsłucha.
- Co miałeś na myśli mówiąc ''wiedziałeś, że przyjdę''?
- Bo było wiadomo, że Pars prędzej czy później umrze. Czuliśmy to wszyscy, dlatego pozwoliliśmy mu wybrać kogoś, kto zajmę się zmarłymi. Nie jestem pewny, ale chyba obiecał komuś, że zajmie się jego czy jej synem. Nie jestem pewny... I zrobi z niego kogoś wielkiego, aby utrzeć komuś nos.
- Żartujesz sobie? - Mruknąłem poirytowany.
- No właśnie nie, mógł wybrać w zasadzie kogokolwiek, ale wybrał Ciebie, ponieważ masz odzyskać czyjś honor.
- Ale kogo? - Oparłem się o stół, ale on spojrzał na mnie z przenikliwym i ciut roześmianym tonem. Czułem się tym wszystkim przytłuczonym, może i powinienem zostawić to na kolejny dzień, ale w moim domu nie czuję się zbyt komfortowo w tym momencie.
- Dowiesz się tego, ale nie teraz.
- Dobra, to dlaczego wiedzieliście, że on umrze, hm? Nie mogliście mu pomóc? Cokolwiek?
- Ponieważ on jest sztucznym wytworem. Krzyżówką, eksperymentem. A jak każda krzyżówka ma swoje wady. Miał moc, która nie mogła być do końca zasilana. Jak my odbieramy energie z otoczenia, to on potrzebuję konkretnej osoby. Nikt nie jest w stanie dawać Ci miłość wiecznie... Próbowaliśmy... Naprawdę, specjalnie dla niego powstało sekrecium. W zasadzie żył jak w jakiś inkubatorze. Dlaczego było wiadomo, że prędzej czy później umrze. Niby była, ta jedna kobieta. Tłumaczył, że lubi w niej to, że jest człowiekiem i kocha ją poznawać na nowo, gdy się odradza. To niby działało, ale i tak miał dwadzieścia lat przerwy, w którym musiał czekać, aż dorośnie. Prędzej, czy później musiało to jebnąć, ale ku naszemu zaskoczeniu dla jego dobra. Jest teraz z nią i raczej jest szczęśliwy.
- Jak to tak opowiadasz, to brzmi to całkiem strasznie. Ale tak sobie myślę, że skoro stworzył ludzi, to nie miał na myśli przejmowania ich miłość?
- Nie, nie miał tego na myśli. Chciał ich tego nauczyć, a nie wykorzystywać. Co prawda, był taki pomysł, ale oni wyznawali religie ze strachu, dlatego swoje żniwa miał Timereta. Myślę, że właśnie to był moment, kiedy stał się taki potężny. Kto wie?
- Kto wie? Hm... Czy wy nie jesteście zazdrośni o to, że właśnie Timereta jest dominujący? - Zapytałem, bo przez chwile miałem coś w rodzaju przebłysku teorii spiskowej. - Nie chce mi się wierzyć, że stworzenia stworzone przez miłość, mogły od tak...
- Kombinujesz, czy słusznie? Nie wiem. Może. Jednak wiem o co Ci chodzi. - Wiem, że oboje myślimy o tym samym. Czy ludzie mogliby być idealni, ale demon strachu podsunął mi to wszystko, co zrobili? Czy demon strachu obawiał się, że demon miłości będzie dominujący, a nie on? - Też nad tym się kiedyś zastanawiałem, czy to jego wina?
- To mocne oskarżenia.
- I zbyt ryzykowne. Zbyt pochodne. Należy pamiętać, że mimo, że są zrodzeni z miłości, to ta miłość posiada strach i zło. Może nawet nie musiał nic robić. Moim zdaniem to było zbyt dawno temu, aby się licytować. Aktualna sytuacja jest dobra, nie jesteśmy dyktatorami. Można powiedzieć, że żyjemy w pokoju.
- Ale ludzie.
- Ale ludzie, dlatego jesteś tu ty.
- Dobra... - Na chwilę przerwałem, bo musiałem na chwile stanąć, aby to wszystko poukładać. Idę nadal nie wierząc, że co miało miejsce chwile temu. Tak z prądem. Tyle nowych wątków, jak ja i tak mam tyle niedokończonym. Zaczęło się w sumie od Night Terrora, albo od śmierci Parsa. Nie mam pojęcia jak to się zaczęło? - Jak to się zaczęło? - Zapytałem nagle, a demon patrzył na mnie z delikatnie przechyloną głową.
- Co masz na myśli?
- Czym jest pył, z którego powstaliście? Wiem, że twoja obecna forma nie jest oryginalna, możesz mieć ich nieskończoność.
- Mogę mieć ich nieskończoność, a mam tylko trzy. Skromnie. Ludzka, tą, którą stworzyłem w czasie tworzenia świata, oraz ta z pyłu.
- Błagam pokaż mi to. - Nalegałem, ale Ira wyginał swoją twarz w niezadowoleniu.
- Nie wygląda to za ładnie, będą w ten postaci mam ciągłe wrażenie, że mogę się rozpaść. Jakbym był w piasku.
- A mógłbym wziąć mały kawałek tego pyłu, aby zbadać czym jest?
- Żartujesz sobie?!
- Tylko trochę! Taki okruszek, jestem pewny, że ty też chcesz wiedzieć, czym jesteś! - Oboje podnieśliśmy głos, jednak szybko się uspokoiło. Wtedy on westchnął. Patrzył na mnie z takim wyrzutem. Widać było, że coś go gryzie i biję się w myślach. Aż w końcu wstał. Jego ciało zaczęło powoli ciemnieć i skóra zmieniła strukturę. Sam wstałem z wrażenia, obserwując postać, która faktycznie wyglądała jakby była zrobiona z piasku i popiołu. Jednak wielka, krucha masa, mająca jedynie zarysu oczu, uszu, ust... Wyglądał jak potwór, co może się rozpaść na tysiąc kawałków. On jednak zdrapał część swojej skóry, która posypała się na biurko. Potem Ira szybko wrócił do swojej poprzedniej postaci.
- Obrzydlistwo. Miałem wrażanie, jakbym miał w ustach i wnętrznościach piach, albo został skremowany. Daję ci to, bo nie ma sensu się z tobą kłócić, jednak ma to wrócić do mnie... - Wtedy pokazał, że brakowało mu małego palca u lewej ręki. Przez chwile powstrzymywałem się od krzyku.
- Dlaczego? - Wydukałem.
- Bez tej cześć ciała będzie mi łatwiej, tak myślę. Zdaj sobie sprawę z powagi sytuacji. Dowiedz się czego tam chcesz i oddaj. Chce ci pomóc zrozumieć, więc nie będę ci tego utrudniał.
- Dziękuję, dziękuję ci bardzo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top