59.|Podejrzenia, Temat: Hybrydy. I Test Na Ojcostwo Czyli Zboczone Pielęgniarki

~ Oczami Karoliny ~

Patrzyłam na znikającą jasno niebieską smugę ognia, którą zostawił Błękitek. Musiał być zdenerwowany, skoro zaczął płonąć. Tylko dlaczego? Przecież to oczywiste, że ona próbowała w korzystny dla siebie sposób wytłumaczyć tą całą zaistniałą sytuację. Więc dlaczego go to tak zdenerwowało? Oparłam się o barierki balkonu.

- Widać to musiało być dla niego ważne... - Wyszeptałam sama do siebie. - Tylko co? - Weszłam do środka. - Muszę się dowiedzieć. - Zaczęłam chodzić w kółko. - To oczywiste, że mi nie powie! Ale ja chce wiedzieć... Najwyżej nie dam mu spokoju, aż się nie dowiem!

- KAROLINA, BĄDŹ CICHO! - Krzyknął stojący w progu mojego pokoju Marco. Zaczerwieniłam się ze wstydu. No tak, krzyczę w środku nocy do ścian!

- Wybacz... - Mruknęłam odwrócona do niego tyłem. Potem usłyszałam skrzypniecie zawiasów. Wyszedł.

Usiadłam na łóżku po turecku. Musiałam na niego poczekać. Jeśli myśli, że ja od tak pójdę spokojnie spać, gdy on wyskakuje z balkonu, to grubo się mili!

Tak więc czekam, a mój wzrok utkwił na drzwiach.

~ Oczami Candy'ego ~

- Słuchaj... - Zacząłem bardzo niepewnie. - Mam pewną... Teorię i strasznie się boję, że może być prawdziwa...

- Mów wprost...

- Bo... Ten... Eeee... Czy dziedziczenie demonicznej specjalizacji jest dziedziczne? - Zapytałem, ale z wielkim trudem. To tak bardzo dziwnie delikatny temat.

- Nie... Nie jest. To zależy od czegoś innego... Ale jeszcze nikt nie wie czego... Jednakże, jest bardzo prawdopodobna teoria, że specjalizacja zależy od kierunku życiowego... No wiesz... Jeśli smutnego demona mają otaczać weseli ludzie... To tego nie przeżyją... Rozumiesz... - Spojrzał na swoje palce, jakby w tym momencie były bardziej interesujące od Naszej rozmowy. - Ale to tylko teoria... A czemu pytasz? - Teraz czas to powiedzieć...

- Otóż... - Nagle zaschło mi w gardle. To takie trudne do powiedzenia. Wziąłem kilka głębszych wydechów. - Karolina mi opowiadała, że wychowała ją ciotka, której nie lubi. Także opowiadała mi o swojej mamie, którą de facto miała na imię Colin. Nie darzy ją sympatią, ponieważ twierdzi, a przynajmniej tak mów...

- Do czego ty...

-...że była tanią szmatą i zaciążyła i umarła przy porodzie! Jednak ona mogła ją okłamać! Myślę... Myślę... Że ona może być Twoją córką! Wszystko na to wskazuje! Ona jest bardzo wysoka, ma takie jak ty w ludzkiej postaci ciemno żółte oczy, bardzo podobny charakter jak Ty, a poza tym... Jest pół człowiekiem pół demonem! - Skończyłem krzyczeć. Chyba za bardzo się uniósłem... - Ta teoria krąży mi w głowie od dość długiego czasu... Nie mogę przestać o tym myśleć... To jest takie prawdopodobne... A wiem... Wiem... Że jeśli będzie Twoją córką, to... To... - Do moich oczy naleciała niebieska lawa. -... Będę zmuszony ją zabić... - Głos mi się załamał i rozryczałem się na dobre. Przeklinałem w duchu same siebie, za to, że jestem taką beksą. Offender siedział w bezruchu. Pewnie analizował to, co mu powiedziałem. Spojrzałem na niego z pewną obawą. Nie byłem w tym momencie przewidzieć jego ruchu...

- To... Faktycznie bardzo... Prawdopodobne... - Wyksztusił po dłuższej chwili cichy.

- No właśnie! To myśl rozrywa mnie od środka...!

- Musimy zrobić test na ojcostwo... - Schował twarzy w dłoniach.

- Ale w wymiarze pierwszym... Ponieważ... Do zapłodnienia doszło, gdy byłeś w ludzkiej postaci, de facto Colin... Była właśnie człowiekiem... Ten sprzęt w Naszym wymiarze nie jest do tego wyspecjalizowany... - Wyjaśniłem już trochę mniej zdenerwowany, lecz za to Offender wręcz przeciwnie!

- Ah... Czuję się tak dziwnie! Jednocześnie chcę, aby wynik był pozytywny, jak i negatywny jednocześnie! Od zawsze chciałem poznać mojego potomka... Ale... Ale... To... Jest takie trudne! - Wstał gwałtownie. - Jakby to była ona... To niestety musiałaby umrzeć... - Nagle ucichł. - Albo nie! Najwyżej zamkniemy ją w bezpiecznym miejscu...! Lub zachowam tą informację dla siebie! Nie... Slenderman umie czytać w myślach...! Przeklęty demon! Najgorsze jest to, że ona jest demonem... A zabić ją będzie może tylko jednej z trzech przeklętych przedmiotów... A znając mojego braciszka... To ty, Zackarjuszu będziesz musiał wykonać egzekucji... Nah... Oby to nie była ona, oby to nie była ona... Oby to nie była ona... Oby to nie była ona... - Zaczął powtarzać w kółko. Przerażał mi w tym momencie, bardziej niż zazwyczaj. Widać te wszystkie emocje go najzwyczajniej w świecie przytłaczają. Teraz rolę się odwróciły. Zawsze to ja potrzebowałem jego wsparcia, ale teraz to on potrzebuje mojego! Zacząłem go pocieszać. Mówić, że to tylko teoria, i iż zapisze Nas na badania jutro, a następnego dnia już będziemy mogli zrobić test, a przynajmniej ja się postaram, aby odbyło się to jak najszybciej. I tak właśnie zleciało Nam kilka godzin. Traktuję go jak rodzine, prawdziwą rodzinę...

~ Oczami Karoliny ~

Zadzwonił budzik, ale ja nie musiałam się budzić, bo no cóż... Nie spałam. Całą noc czekałam na niego... Ale jeszcze nie wrócił... Westchnęłam ciężko... Byłam pół żywa... Jednak zrywanie nocy jest złe... Sięgnęłam do tajnej szafki Błękitka, skąd zabrałam energetycznego cukrierka od Jack'a. Ułamałam pół i zjadłam. Po chwili wróciły mi wszystkie siły oraz chęć do życia. Odłożyłam woreczek na mojej szafce

Dziś poniedziałek... Wstałam, aby zgarnąć jakieś fajne ciuszki. Gdy nagle drzwi się otworzyły, a w ich progu stał nie kto inny, tylko Candy Pop. O mój boże, zapomniałam o tym drugim... Członie jego imięnia! Przezwiska...Czegoś. Zauważyłam w jego wyglądzie coś dziwnego... On... Miał popaloną bluzę... Znów płakał magmą. Nim się zorientowałam, już ten siedział na łóżku i gdziebał w szafce. Kurde... Wiem czego szuka...

- Błękitek! - Krzyknęłam i podałam mu woreczek.

- Skąd go masz? - Zapytał nie przytomnym głosem, poczym spożył drugą połowę.

- To nie ważne... - Chce uniknąć tego tematu, jeszcze będzie zły. - Powiedz mi lepiej, gdzie ty byłeś przez całą noc? Czekałam na Ciebi...

- Byłem u Offendera, ponieważ najprawdopodobnie on jest Twoim ojcem. - Zamrugałam parę razy. Oblała mnie nie przyjemna fala gorąca. Co. Jestem zdziwiona, że odpowiedział od tak, ale no... Jak to...co.... Eeee... Co?!

- Co... Jak...?

- Po pierwsze... Macie dużo wspólnym cech, po drugie... Jesteś demonem... Po trzecie... On miał dziecko z człowiekiem, a ona miała tak samo na imię jak Twoja matka, a ów osoba miała wredną siostrę. Wszystko się łączy! - Westchnął ciężko. - Umówię Nas do lekarza, aby zrobić testy... - Wziął kluczyki od samochodu. - A ty się szykuje do szkoły...

- Poczekaj... - Rozkazałam. Podeszłam do jego szafy, skąd zabrałam świeżą i co najważniejsze nie popaloną bluzę. Podeszłam do niego, a gestem ręki zakazałam, aby ją zdjął. Gdy był już bez niej do stanęłam na krześle obok i najzwyczajniej w świecie założyłam mu tą nową. - Dużo lepiej...

- Dzięki... - Mruknął cicho i wyszedł. Westchnęłam na jego zachowanie. Chciał uniknąć mojej obecność, to bardzo, ale to bardzo widoczne, tylko dlaczego?

Zacząłem myśleć nad tym co mi powiedział. Ta informacja czy teoria na siłę nie chciała do mnie dotrzeć. Dlatego byłam dla niej obojętna? Chyba tak... Nie mam ochoty się nad tym zastanowiać. Będę się martwić o to później... W sumie nie ma to dla większego znaczenia...

Offender byłby moim ojcem...?

Stanęłam na chwilę w miejscu patrząc jeden pusty punkt.

- Pff, ta jasne... - Mruknąłem nieprzekonana. - To przecież niemożliwe.

Nie chce aby nim był. Wychowałam się bez rodziców i nie wyobrażam sobie, że nagle go zobaczę i... I... Co? Mam udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku?!

Nie... To nie w moim stylu...

Pojechałam do szkoły. W głowie miałam tylko jedno... Muszę zostać przewodniczącą szkoły! Albo nie... Wkręcę w to moich frendów! W grupie będziemy silniejsi! Szybko zapomniałam o dziwnej wiadomości Błękitka, liczy się teraz wiatr w moich kosmicznie długich włosach. Hm... Niedługo będę takie, jakie ma Candy...

~ Oczami Marca ~

- Poszli już? - Zapytałem Anie po tym jak usłyszałem drugie trzaśniecie drzwiami.

- Tak, poszli. Teraz zajmijmy się Naszym planem ich zerwania. Z tego co mi opowiadałeś, wywnioskowałam, że Candy jest o Nią bardzo, ale to bardzo zazdrosny, chociaż nie okazuje tego na codzień. A więc... Ciekawe jakby zareagował, gdyby się dowiedział Nasza Karolina potajemnie zajmuje się prostytucją? - Zrobiła zamyśloną mine, a ja podrapałem się po wyimagowanej brodzie. Ten plan jest ciekawy i w pewien sposób... Genialny! Tylko jak to zrobić? Poprosiłem ją gestem ręki, aby kontynuowała. - To tak. Mój szef zawsze do mnie dzwoni, gdy spóźnię się na pokaz. Co ty na to, aby podmienić mój numer z numerem Karoliny?

- To jest dobre! Tylko jest jedno, a nawet dwa "ale". Skąd wziąć jej numer?

- Z tego co wiem, to telefonu ziemskie nie działają w wymiarach. Dlatego myślę, że jest duże prawdopodobieństwo, iż go po prostu nie wzięła. - Faktycznie.

- Okej... To druga sprawa. Jak ten szef zacznie z nią rozmawiać, to będzie wręcz zmuszony użyć Twojego imienia. - Zaśmiała się na moje słowa.

- Ten stary piernik cierpi na niewyobrażalną skleroze! On jak ze mną rozmawia, to mówi na mnie Asia, Anastazja, Aneba, Aneta, Arena... I wiele innych! A jak rozmawia przez telefon to co chwila patrzy na wyświetlacz, aby się nie pomylić. - Chciałem otworzyć usta, ale... - Wyprzedzając Twoje kolejne pytanie. On ma mnie na szybkim wybieraniu. Wciska dwójkę i dzwoni. Dlatego kiedy będziemy podmieniać numer, to musimy to konieczne ustawić.

- Genialny plan. - Przyznałem po chwili ciszy. - Nie ma na co czekać! Zaczynamy!

~ Oczami Karoliny ~

- Hej! - Krzyknęłam do razu po zobaczeniu Sary. Duch unosił się nad ławkami na korytarzu. - Sar! - Miała na uszach słuchawki. Chociaż na korytarzu panowało jak zwykle absolutne zamieszanie, to ja i tak byłam w stanie usłyszeć te... Okropne dźwięku heavy metalu...! Wyjełam z plecaka zeszyt od wiedzy o stworzeniach międzywymiarowych i wyrzuciłam w nią. Ta szybko się otrząsnęła. Na początku spojrzała na mnie gniewnie, ale potem złagodniała.

- Hej, Karuś. Wybacz nie słyszałam Cię... - Schowała słuchawki do torby, a następnie do mnie podleciała.

- Spoko. A teraz słuchaj! Musimy obiąć rządy w tej szkole! Ty będziesz przewodniczącą, Nico wice, a ja zajmę się hajsem.

- Nie dasz rady Karuś. Moon jest przewodniczącą od przedszkola i nie sądzę, aby odpuściła tym razem... Poza tym... Ona jest przy kasie, więc jak jej nie wyjdzie, to przekupi dyrekcje. - Odpowiedziała bez wyrazu wręcz obojętnie. Nie! Muszę to koniecznie zmienić.

- Ale jak... To od przedszkola?

- Em... Normalnie? Grupa edukacyjna jest ustalona od najmniejszych lat i tak funkcjonuje do końca liceum. Potem wybierasz sobie profilowe studia... U Ciebie jest inaczej? - Pokiwałam twierdząco głową. - Nah...

- Proszę Sara... W tym roku będzie inaczej! Teraz ja tu rządzę. I... I... Nam do dyspozycji wyższe osoby niż dyrekcja... Z resztą... Widziałaś co się stało z tym zboczonym dyrem...! - Zrobiła zmieszany wyraz twarzy.

- Dobra... Wchodzę w to. Ale wiedz, że jestem do tego bardzo sceptycznie zastanawiona. - Uśmiechnęła się delikatnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Nagle usłyszałyśmy straszny krzyk, który na stówe należał do Nicolasa. Spojrzałam znacząco na ducha, poczym pobiegłyśmy w tym kierunku. Na miejscu zobaczyliśmy skaczącego z radości wilkołaka. Była tym wszystkim zdezorientowana.

- Nico...?

- Pacz co mam w szafce! - Rozkazał. Obawiałam się najróżniejszych rzeczy, ale przełamałam nić strachu i zajrzałam. W środku był woreczek oraz karteczka. Wzięłam do ręki tajemniczy list tudzież zaczęłam go czytać, co było niezmiernie trudne, ponieważ ów pismo miała w sobie tysiące ozdobnych zawijasów.

Nicolasie

W Twoje ręce powierzam mój woreczek bez dna. Jest w nim wszystko to, co Ci obiecałem, gdy byłem w kobiecej wersji.
Dodatkowo - nam nadzieję - przypominam, że Ty razem z Karoliną i Sarą macie przejąć władze w tej szkole. (chodzi o wybory samorządowe) To umocni Waszą pozycje, ale i także będziecie ostatnimi podejrzanymi.

To tyle co mam Ci do przekazania.

P.s Myślałem, że włamanie się do Twojej szafki, będzie dużo trudniejsze... Serio? 1.2.3.4?

ZNW

- Hmm... - Mruknęłam po przeczytaniu zawartość listu. Ciekawe kiedy on to zrobił. Candy w każdym dniej coraz bardziej mnie zaskakuję. Potem zajrzałam do woreczka... - Ulala....

- Wiem właśnie! - Krzyknął podniecony wilkołak. Trudno było mu ustać w miejscu, co mnie niezmiernie bawiło. Ale w pewnym momencie zaczęłam się obawiać o Nasze fundusze. Co jak co, ale suma zarobków Błękitka nie wynosi nieskończoność. - Wyobrażasz sobie jaką będziesz robić zadyme? Mhyhyh.... A teraz... Zapisaliście już Nas? - Pokiwałam przecząco głową. - To chodźcie...! - Rozkazał i gdzieś poszedł. Z racji, że ja byłam kompletnie nie obeznana w systemie korytarzu, postanowiłam ruszyć za Nim bez narzekania.

Po dłuższym wchodzeniu w różne zakamarki i dziwnie wyglądające korytarze, byliśmy na miejscu.

- Tam jest stoisko z zapisami. - Mruknęła Sar. - Karolina ty jesteś niewidzialna, idź tam i Nas napisz. - Patrzyła w jeden punkt, a konkretnie na dwóch wróżów, którzy na miłych nie wyglądali.

- Sar ma rację, oni moją za zadanie pobić tych, którzy podejdą. - Wycedził wilkołak. - Leć Karuś! - Lekko mnie popchnął w ich stronę. Zgodnie z ich... "prośbą" zrobiłam się niewidzialna i podeszła do stoiska. Bałam się, że mogę nagle kichnąć lub się przewrócić albo co najgorsze, przestać być niewidzialna. Moje moce ostatnio strasznie szwankują, są wręcz nie obliczalne. Spojrzałam na kartkę, z uśmiechem stwierdziłam, że nie jestem jedną, która spróbuję zwalić wróżke z tronu. Wśród uczniów pojawiło się też nazwisko Harry'ego co mnie wyjątkowo zdenerwowało. Zabrałam stający obok długopis elektryczny tudzież bardziej przyjrzałam się dziwnej kartce która jakby świciła fioletową poświatą. Gdy zbliżyłam długopis do kartki, ten jakby wystrzelił mini piorunem, który zostawił na kartce przypalony znak. Strasznie spodobało mi się jego działanie, ale nie mogłam się rozpraszać! Szybko zapisałam imiona i nazwiska Naszej paczki. Jeszcze przez chwili podziwiałam zwęglony papier, gdy nagle coś mnie podkosił, tak że upadłam na podłogę. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła, a potem spojrzała na swoje ręce. Nie była niewidzialna!

- Hm... A jednak w tym roku będę miała rywali... - Powiedziała chłodno wróżka księżycowa. Spojrzałam jej prosto w oczy, a potem szybko wstałam. Nie miałam najmniejszek ochoty się z nią kłócić, więc po prostu odeszłam z tamtąd gdzie pieprz rośnie. W jej perspektywy zachowałam się jak tchórz.

Wróciłam do moich przyjaciół lekko smutna.

- Udało się. - Mruknęłam bez wyrazu. Potem opowiedziałam im a tym, co zdarzyło się kilka minut temu.

Wtem zadzwonił dzwonek. Szybko pobiegliśmy w stronę sal... To znaczy oni biegli, a ja za nimi.

Teraz wiedza o stworzeniach międzynarodowych. Dziwne, że jest tylko raz w tygodniu, bo temat wydaję się interesujący. Usiadłam standardowo obok Nicolasa w ostatniej ławce pod ścianą. Przez chwilę przyglądałam się podręcznikowi, którym znokałtowałam biedną Sar, poczym otworzyłam na pierwszej stronie. Moim uczą ukazał się wielki napis: "HYBRYDY".

- Witam Was, moim drodzy uczniowie. W zeszłym roku omawialiśmy tamaty gatunkowe, a w tym roku będziemy się zajmować tematem tak zwanych hybryd. To tak. Czym jest hybryda? Od tego najpierw znacznymi. Hybrydy do stworzenia, które mają połączone DNA dwóch różnych gatunków. Na przykład pół elf, pół duch. Jednak nie zawsze dochodzi do połączenia. Znacznie częściej rodzi się, albo duch, albo elf. Hybryda jest zatem rzadkością. Na tych zajęciach odpowiemy sobie na pytanie: Jak dochodzi do połączenia DNA? Jakie są skutki? Jakie przyczyny? I co taką osobę obowiązuje? Przy tym ostatnim to tylko dopowiem, że jeśli jest się pół... Na przykład demonem i pół wilkołakiem, to nie oznacza, że jest nieśmiertelny i może sobie na wszystko pozwolić... - Powiedziała chłodno patrząc na uczniów. Przełknęłam nerwowo śline. Zaczęłam się zastanawiać, kim ja jestem? Demonem? Pół demonem? Czy może w jednej trzeciej demonem, w jednej trzeciej duchem i w jednej trzeciej człowiekiem. Kobieta coś mówiła, a ja jej przerwałam.

- Jak to się sprawdza? - Ucichła i spojrzała słabo w moją stronę. Ona w pewien sposób była przerażająca.. Ale nie odpowiedziała mi, dalej prowadziła zajęcia. Byłam tym faktem zdruzgotana. Potem siedziałam już cicho, a wzrok miałam wlepiony w blat. Potem zadzwonił dzwonek.

- Panno, Snake, proszę zostań na chwilę. - Powiedziała nagle, a ja zastygłam w bezruchu.


~ Oczami Candy'ego ~

- A więc? - Zapytała facetka żując lubieżnie gumę.

- Czy mógłbym się umówić, na... Test na... Ojcostwo... Dla kolegi... Najlepiej jak najszybciej. Bo no.. - Kobieta zabijała mnie wzrokiem, a ja nie miałem pojęcia czemu. Przecież wyglądam normalnie, nie mam makijażu, nawet tego codziennego, a ubrania są także proste.

- Bardzo mi przypominasz pewną osobę... Ale nie mogę sobie przypomnieć jaką... - Mruknęła przeglądając zdjęcia telefonu. - Mam nadzieję, że nie usu... O mam! - Przysunęła mi do twarzy ekran. Jeknąłem cicho, gdy zobaczyłem zdjęcie, za czasów, w których byłem striptizem. To bardzo ciekawe uczucie, gdy po iluś latach widzisz siebie jak wisisz do góry nogami na rurze. Ogółem nie polecam, ale do tamtych czasów chętnie bym wrócił. (( ͡° ͜ʖ ͡°)) - To zdjęcie zrobiłam starym aparatem, gdy byłam na osiemnastce przyjaciółki. - Spojrzałem na jej już widoczne zmarszczki. Miała może ponad 40 lat. - Potem zrobiłam zdjęcie zdjęcia tym telefonem. Czasami na nie patrzę, aby wrócić do tych szalonych wspomnień... - Spojrzała na mnie z pod szkieł. - To ty?

- A nawet jeśli, to co...?

- Wtedy będę musiała opowiedzieć o tym wszystkim moim przyjaciółką!

- To w takim razie, to nie ja.

- Nie bądź taki! Opowiadaj! Jaki cudem jesteś młody!? Nadal występujesz!? Zatańczysz dla mnie!? Mogę zrobić sobie z Tobą zdjęcie!? Jakiej używasz farby do włosów!? Ćwiczysz na siłowni!? Masz już kogoś!? - Obsypała mnie pytaniami. Normalnie to był się wkurzył, ale ta sytuacja zaczynała mnie wyjątkowo bawić. Wziąłem głęboki oddech.

- Madżik. Nie, i najprawdopodobniej to tego nie wrócę. Zawsze i wszędzie, ale ciut mi się spieszy, poza tym, wyszedłem z formy. Why not? Ale jestem strasznie nie fotogeniczny. Tej z górnej półki. Nie muszę. I tak. - Odpowiedziałem delikatnie się uśmiechając.

- Super! - Podeszła do mnie i strzeliła ze mną fotkę z filtrem pieska. Boże, widzisz, nie grzmisz. Ponownie wlepiła we mnie wzrok. - A teraz dla mnie zatańcz. Tu i teraz. - Czy ona chce zrobić z tego gabinetu klub nocny!? Moje decyzja była szybka.

- Zgoda, ale masz mi załatwić szybkie wyniki testu na ojcostwo, dla mojego przyjaciela.

- Zgoda, ale moja przyjaciółki z fachu będę mógłby popatrzeć. - Fuck. Baba umie się targować jak mało kto.

- O której mamy się zjawić?

- Jutro, punkt 18. Mamy laboratorium na miejscu, więc wyniki będę w około dwie godziny po ukończeniu wszystkich badań. Chcę Pan dożucić do tego darmowy przegląd ginekologiczny dla młodej damy? Oraz badania kontrolne wzroku, słuchu...?

- Tak, z miłą chęcią. - Chwila, czy ja jej mówiłem, że sprawdzamy czy młoda kobieta jest córką mojego przyjaciela? Witać tak, ale musiałem o tym zapomnieć. Przecież by nie zgadła tak perfekcyjnie, a w szczególności by tego nie proponowała.

- Miło się robi z Panem interesy. - Wzięła telefon do ręki i wykręciłam jakiś numer. - Kobietki, kobietki batman wylądował, bez odbioru.

- He?

- Zapraszam do sali trzynastej.

~ Oczami Karoliny ~

- Dziękuję za rozmowę... - Wyszłam z sali poczym szybko pobiegłam do klasy, w której od dwudziestu minut toczą się zajęcia. To kobieta dość długo mnie przedszłymała, ale definitywnie było warto. Dzięki niej dowodziłam się, że jestem hybrydą pierwszego stopnia. Czyli pół demonem pół człowiekiem. Myślałam, że jestem pełnym demonem z cząstką człowieka, ale jak widać tak nie jest... Wytłumaczyła mi co za tym idzie. Najważniejsze jest chyba to, że nie jestem do końca nieśmiertelna. Mogę umrzeć z choroby, w wypadku i tym podobne, ale nie ze starości. O tym to chyba Błękitek nie widział... Jakby wiedział, to by nie zostawił by mnie, gdy zaciełam się w nadgarstek. Machinalnie spojrzałam na moją rękę, która była owinieta już starym bandażem pod rękawem.

Czego się jeszcze dowiedziałam? Ah, no tak. Będę rosnąć do 20 roku życia, to także dotyczy moich mocy. Mówiła, że u każdego demona jest inaczej, inny ma ich kilka, inny tylko jedno. To wszystko zależy od kierunku życiowego. Ogółem ona była w sto procentach pewna, że kierunek demona zależy od jego drogi w dalszym życiu. Była wręcz wściekła, z faktu, że nikt tego nie respektuje, tak jak ona.

Przeprosiłem nauczycielkę, tłumacząc, że musiałam zostać chwilę po poprzednich lekcjach.

- Nie myśl, że przez to ominie Cię sprawdzian z algebry. - Powiedziała z uśmiechem, po czym wręczyła mi kartkę z sześcioma zadaniami. Byłam trochę bardzo tym zaskoczona, ale bez słowa usiadłam na swoim miejscu. Potem wyjęłam moje ukochane pióro i... Patrzyłam się tępo na ten biedny kawałek papieru. Przeczytałam polecenie kilka razy, ale za Chiny żydowskie nie wiedziałam jak się za nie zabrać. W głowie miałam jedno wielkie tornado myśli. Zamknęłam oczy, otworzyłam je ponownie i...

Zaczęłam pisać...

~ Oczami Błękitka ~

- Ze wszystkich możliwych upakażających strojów, czemu akurat czarny kot?! - Krzyknąłem, który kobieta podała mi przebranie.

- Ponieważ wnuczki Barbary cały czas oglądają Mirapupulum, ona raz zerknęłam i stwierdziła, że Chat jest bardzo sexy. Z tąd właśnie to przebranie. - Wyjaśniła i wręcz wrzuciła mnie do szatni... Którą wyglądała jak w sklepie odzieżowym w wersji lekarskiej.

- Na co ja się kurwa godzę... - Rozebrałem się, a rzeczy ładnie ułożyłem w kostkę obok. Potem związałem włosy w luźny kucyk, a następnie założyłem na głowę opaskę w kształcie kocich uchu. Mówiłem, że chętnie był do tych czasów wrócił? Cofam to. Nadszedł czas na stringi, które było uwaga, czarnego koloru, a z tyłu miały coś w rodzaju ogona... Natomiast w przodu było miejsce na... Chyba nie muszę tłumaczyć prawda? Zacząłem to zakładać. Chciało mi się płakać... Ze śmiechu, gdy okazało się, że ta chujowa (dosłownie) torba jest po prostu za mała. Przyznam, czerpałem z tego faktu nie małą satysfakcje. Postanowiłem coś w tym zrobić.

- Pani Anetko! - Zawołałem tą babę, którą wcisnęła mi to przebranie.

- Tak? - Wychyliła się bezwstydnie zaa zasłonym. Normalnie to był ją za to ochrzanił, ale nie dziś. Fuck it. Robię se wakacje! Jestem ciężko pracującym gościem, a dla mojej dziewczyny jestem prawdopodobnie wujkiem! Potrzebuję relaksu!

- To jest za małe... - Jęknąłem teatralnie wskazując palcem problem. Kobieta przez długa chwilę na mnie patrzyła... A konkretnie na moje przyrodzienie. Widok ciekawy, nie powiem że nie.

- Mogę to powiększyć! - Zabrzmiało dwuznacznie, ale chuj, pobiegła gdzieś, a kiedy wróciła, to miała w rękach zastaw małego Jasona. - Rozchyl nogi złotko. - Spełniłem je polecenie z chytrym uśmieszkiem. Ona ukłekła przede mną i wyjęła bardzo podejrzane wyglądające nożyczki. Ledwo dotknęła mojego małego czubkiem ostrza, a on szybko stanął. Znacznie się powiększył... Przez co jeszcze bardziej zaczęły mnie uciskać. Kobieta na ten widok spojrzała z wręcz genialnym wyrazem twarzy, po czym zemdlała.

Zachichotałem dumny w siebie. Potem zabrałem jej narzędzia zbrodni, poczym sam zacząłem to wszywać. To by pomyślał, że mieszkanie z dwoma lalkarzami, może tak korzystnie na mnie wpłynąć? A, i żeby była jasność, nie stanął mi z myślał o ten w tym momencie leżącej kobiecie. Fu.. Tylko jako taki mały prank, pomyślałem o Karolinie, gdy ona była blisko ze swoimi nożyczkami. To takie ciekawe, że kiedy usłyszę imię mojej dziewczyny lub w jakiś najdrobniejszy sposób o niej pomyślę czy nawet zobaczę rzecz, która mi się z nią kojarzy to zaraz robi mi się tak dziwnie ciepło... Oraz ciaśno. Najgorzej jest jak śpimy ze sobą. O Boże, to jest straszne, ale mam na to tajemny sposób. Otóż, ocieram się o jej śpiące ciało, a dokładniej nogę lub brzuch. Zależy hehe, od pozycji w jakiej śpi. Pewnej nocy zacząłem się zastanawiać, czy to nie podchodzi pod nekrofilie. Co jak co, ale dla takiego Jeff'a, to osoba śpiąca to zwłoki. Więc jakbym mu powiedział, że "gwałce" śpiących ludzi, to wyszedł bym na właśnie nekrofilia. To bardzo zawiłe i wymaga dłuższego przemyślenia. Ale wracając..

Mój seksi szmeksi strój był gotowy. Kobieta się przebudziła, a jako gentlemen od siedmiu boleści pomogłem jej wstać. Nagle zauważyłem na jej młodej twarzy uroczy rumieniec. Ciekawe...

- To idziemy? - Zapytałem starając się zachować jako taką powagę, ale moje starania równały się zeru, ponieważ to była dla mnie taka śmieszna sytuacja, że z trudem powstrzymałem głupkowatą minę, którą na stówe jest warta fotografii.

- Tak! - Chwyciła mnie za ręce i wyprowadziła na scenę, na szczęście była zakryta kurtyną.

- Dlaczego w szpitalu jest taki pokój!? - Zapytałem nagle.

- Co jak co, ale chorzy muszą się jakoś zrelaksować. Na przykład przed ciężką operacją lub coś w tym stylu, a pielęgniarki z tego korzystają. - Wzruszyłam ramionami. Zadumałem się na chwilę, gdy Karolina wyląduje przypadkowo w szpitalu, to będę musiał ją pilnować... Mam pomysł.

- Czy mogłaby Pani mnie nagrać? - Kobieta uśmiechnęła się szeroko, niczym kot z Alicji w krainie czarów.

- Oczywiście, a będę mogła później zachować to nagranie? - Przewróciłem na jej słowa oczami.

- Okej, ale jak to będzie w sieci, to Was wszystkich pozwe. - Spojrzałem na nią groźnie, a ona tylko pokiwała głową cicho chichocząc. Jakby nie miała powodu, to może bym ją znokałtował. Poprawiłem uszka kotka i byłem gotowy na pokaz!

~ Oczami Karoliny ~

- Nie wiem co jest gorsze, to, że tak szybko sprawdza, czy to, że dostałam dwójkę. - Mruknęłam niezadowolona, na kartkę z moimi katastrofalnie napisanym testem. Myślałam, że wszystko umiem, że jestem przygotowana, ale jak widać nie. Muszę spędzić nad tym zdecydowanie więcej czasu. Najgorsze jest to, że jakby to była moja stara szkoła, to bym miała to gdzieś, ale... Teraz pilnuje mnie Szanowny Pan Zackary, który najprawdopodobniej zabije mnie, gdy tylko powiem mu te magiczne dwa słowa... "Dostałam dwójkę". Zaczęłabym szukać sobie jakiejś trumny, ale nie mam tu wifi, nawet telefonu nie zabrałam, tym bardziej nie mogę zacząć poszukiwań.

- To i to, jest również beznadziejne. - Westchnął wilk. - Nie przyjmuj się, ona robi całe mnóstwo kartkówek, jeszcze zdążysz się zrehabilitować. Poza tym, jest dobiero wrzesień. - Właśnie. DOPIERO wrzesień. Ja chcę już wakacje. Nie mam ochoty na to wszystko.

- Zajmijmy się może wyborami? - Zaproponowałam z lekkim uśmiechem, bo szczerze powiedziawszy... Nie mam ochoty mówić na ten temat.

- Jasne. Jutro wywieszą listę zawodników. Później mamy tydzień na zachęcenie Naszej społeczności szkolnej do głosowania. Trzeba przygotować kampanie wyborczą, plakaty, te dziwne przypinki na ciuchy, babeczki... I... "to". - Ostatnie słowa wypowiedział szeptem.

- Ale jak my mamy przyprowadzić Pennywise'a do szkoły? - Przyjkręciłam głowę w bok, a wilk spojrzał na mnie jak na debila.

- Jakiego Pennywise'a?

- E... Taka zacna książka jest... Którą czytałam... I tam jest "to" o imieniu Pennywise the dancing clown.

- Brzmi ciekawie.

- I takie jest.... A jeśli chodzi o jego kocie ruchu to... - Zrobiłam minę pedofila. - Brałabym go nawet na stole w barze, gdzie jest w kit ludzi w kosmosie.

- Ty masz chłopaka. - Zaczęłam zabijać go wzrokiem. - To jego bierz na stole w barze, gdzie jest w kit ludzi w kosmosie.

- Haha. - Dałam mu pstryczka w nos.

- Auł...! - Pisnął chwytając się za bolący wilczy nos. - Ale ja serio mówię! Czemu nie możecie się w końcu zbliżyć? Nie czaje.

- To jakiego smaku mają być babeczki? - Zapytałam ze sztucznym uśmiechem.

- Czekoladowe!

- Myślałam, że psy nie mogę jeść czekolady...

- Czy ty chcesz mnie obrazić?

- Nie nie, ależ skąd...! - Zapisałam szybko smak ciastek na liście do zrobienia na kompanie. Potem zaczęliśmy omawiać inne szczegóły, aż nie zadzwonił dzwonek. Ah... Potem będziemy musieli wszystko powtórzyć Sarze.

~ Oczami Błękitka ~

Kurtyna się podniosła do góry, w sumie dziwne, jakby się podniosła w dół, ale zostawny ten jakże interesujący temat! Spojrzałem najlepiej na rurę stając na środku sceny, a potem na mini tłum pielęgniarek i różnych innych pacjentów. Mojej uwagę oczywiście nie przeszła szanowna Pani, którą dumnie dzierżyła kamerę. Westchnąłem. Nagle z głośników, które były umieszczone na rogach wydobyła się nawet przyjemna muzyczka. Słuchałbym. Potem przybrałem moją seksowną minę numer cztery. Chwyciłem rurę jedną ręką i zacząłem chodzić wokół niej. To miało na celu pokazać widowni moje wdzięki z każdej możliwej strony.

Gdy nadszedł czas, w którym ta czynności mnie znudziła, mogłem w końcu zacząć od bardzej piękantnych trików. Otóż najpierw zrobiłem z siebie tak zwaną flagę, wygląda to tak, że chwyciłem się obierama rękami tego kawałku metalu i wiszę w poziomie niczym właśnie flaga. Potem zrobiłem kilka wyjących się ruchów, jakby wiatr mną poruszał. Słuchałem szapty i wzdychanie widowni, ale to mnie na ten moment nie obchodziło. Wpadłem w dobrze znamy mi trans. Był on jednocześnie mega przyjemny, ale także był nie do okiełznania. Moje ruchy były lekkie, pełne gracji. Wten mi się przypomniało, jak tak bardzo chciałem tańczyć, ale wstydziłem się komukolwiek o tym powiedzieć. Nikt o tym nie wie, moimi nie rodzeni bracia, a nawet siostra. I nikt się pewnie nie dowie. Wpadłem w ten cholerny trans. Gwizdy widowni wydawały się być dla mnie czymś nie osiągalnym, ale wiedziałem, że są, że są dla mnie. Moje ciało było wypełnione szczęściem, byłem szczęśliwy bo... Bo...

Jestem najlepszy tańcerzo-striptizem w historii tego wymiaru!

Było mi ciepło, poprawka, czułem jak dosłownie plonąłem przez ogień, który był mną wypełniony. To takie ciekawe, czemu akurat ogień musi mnie reprezentować. Okej jestem gorący i w ogóle, ale czuję że to nie to...

Zacząłem wykonywać coraz to trudniejsze triki typu: obroty do góry nogami czy obracanie się wokół rury używając przy tym tylko i wyłącznie swoich nóg. Brzmi to groźnie, a sama rzecz wydawała się z perspektywy zwykłej osoby nie wykonalne, ale taka była rzeczywistości. Moja rzeczywistość. Którą sam tworzę, kreuje pod swoje potrzeby, bo osiągnąłem już wiele. Od zera, szarego, nie ważnego człowieka po potężnego widma, który może robić z ludźmi co tylko zechce!

Nie mogę tylko wpadać w egoizm. Nienawidzę tego słowa, a jego znaczenia jeszcze bardziej.

Ten taniec był wyjątkowo dziwny. Pomógł mi uporządkować chaotyczne myśli, czułem się odprężony, jakby cała ta gotująca się we mnie para wyleciała zostawiać po sobie uporządkowaną harmonię.

Ukłoniłem się, mocno przy tym dysząc. Dopiero wtedy poczułem jak bardzo jestem zmęczony. Widownia wstała z miejsc i zaczęła głośno klaskać oraz gwiazdać. Byłem jaki szczęśliwy.

Później zostałem propozycje występów. Z racji, że to była by dla mnie czysta przyjemność, a dodatkowo wsparłbym fundacje na rzeczy chorych - kasa z występu poszła by na zbiórkę, bo jak się okazało to nie jest za darmo - zgodziłem się. Mogłem wybrać sobie dzień, a dodatkowo go nazwać. Dlatego widząc, że Karolina jest umówiona we wtoreki na spotkania z Natalią, żeby ćwiczyć umiejętności rysowania czy innych głupot, to stwierdziłem, iż ów wtorek będzie idealny. Nazwałem ten dzień "Słodkim Wtorkiem", a mój pseudonim został, jaki zastał "Candy Pop".

_później_

Cały czerwony na twarzy oglądałem mój dzisiejszy występ. Siedziałem w swoim domu, przykryty kołdrą, pijąc rumianek i szczerząc się jak głupi. Przepełniała mnie dziwna duma z siebie. Mojego wyczynu! Jakbym nie był sobą, to był go (siebie) brał pomimo mojej orientacji. Kiedyś byłem Bi, a teraz... Przez pewne osoby... 100 procentowy hetero... Abo nie... Teraz jestem Karolinoseksualny. Zaśmiałem się z tej dziwnej nazwy, którą ułożyłem w głowie, a potem nadszedł mnie głupi w kit pomysł. Ów plan był durny i ryzykowny fo kurwa sześcianu, ale mogł się udać. Upiłem łyk zimnego już rumianku.

Najwyżej będę spać w salonie.

~ Oczami Karoliny ~

To tak, mniej więcej plan mojej ekipy był gotowy. Nico wyjawił mi przy okazji, czym jest "to"? Otóż okazało się, że jest taka ciekawa tradycja, którą nakazuję zaprezentować swoje noce w najbardziej kreatywny sposób. To mi się niezmiernie spodobało, pomysłów, a szczególnie tych głupich, Nam nie brakuje, więc nie powinno być z tym jakiegoś większego problemu.

Oczywiście obgadaliśmy cudowny plan sabotażu innych zawodników. Ale chwila... Skąd tyle zawodników? Pamiętacie może tych strażników? Oni sami startują, bo moją dość wróżki księżycowej. Gadałam z nimi na dużej przerwie, bardzo sympatyczni goście, a herbatkę moją wyśmienitą. Tak ukradłam im termos, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?

Nie.

Jakby co, to kiedy był już pusty, to im go oddałam...

...Zaproponowałali mi, że kupią mi cały worek liści herbacianych, abym robiła sobie w domu. Grzech było odmówić.

A więc teraz... Jadę do domu. Myślałam nad ty, czy powiedziec Błękitkowi o mojej ocenie czy może nic nie mówić.

Najbezpieczniej będzie, jeśli nic nie powiem. To jest pewne.

Najwyżej na zebraniu się dowie,  w czasie dotarcia ze szkoły do domu ochłonie, a mój koniec nie będzie aż tak bardzo dramatyczny tudzież krwawy.

Weszłam do mojego nawiedzonego mieszkania, a widok, który mnie spotkał był wręcz nie codzienny. Otóż, Candy leżał na sofie z kubkiem w pandy, przykryty kocykiem i oglądał coś na komputerze. Należy dopowiedzieć, że jego wyraz twarzy był tak... Podejrzany, że mogłam wywnioskować...

Iż ogląda porno!

- Co oglądasz?! - Krzyknęłam z mocą czołgu, a chwilę później już byłam obok niego. On spojrzał na mnie z dołu i zaczął powoli zamykać laptopa. - Odpowiedaj!

- Chodź. - Zrobił miejsce obok siebie oraz uchylił dla mnie kołdrę. Ja z gwiazdkami w oczach usiadłam obok niego, i oplotłam niebieskowłosego niczym leniwiec gałąź. - Miałem dziś bardzo ciekawą sytuacje. - Zaśmiał się szczerze, a ja słuchając jego radosnego głosu mało się nie roztopiłam. Dostańcie wszyscy cukrzycy.

- Opowiadaj.

- To tak. - Zaczął bardzo ochoczo. - Byłem w szpitalu, aby umówić test na ojcostwo...

- Ale ty wiesz, że nie ma szans, abym była córka Offa, prawda? - Przerwałam mu, ale on tylko przewrócił oczami.

- Wracając. Okazało się, że ta lekarka mnie znała, lecz nie z cyrku. Nie, nie, nie. Z czegoś innego. - Brzmiał tak tajemniczo... Czyli jak zawsze. - Zgadnij kim byłem około dwadzieścia lat temu.

- Pewnie męską dziwką, lub striptizerem. - Wzruszyłam ramionami oczekując jego słów zaprzeczenie, lecz on z poker face'em rzekł.

- Wow, zgadłaś. - Jakbym miała coś w ustach to był to najprawdopodobniej wypluła. Już chciałam iść po coś, by go opluć, ale Candy mnie zatrzymał.

- Wracając do mojego niemonologowego monologu. Kobieta obiecała, że załatwi moją sprawą szybko, ale tylko jeśli dla niego i jej koleżanek zatańcze na rurze.

- POWIEDZ, ŻE MASZ TO NAGRANE. - Krzyknęłam desperacko. Błękitek zrobił się cały czerwony. Chyba wewnętrzne żałował, że zaczynał temat, ale nic nie mówił. Tylko otworzył laptopa i zacisnął enter. Film się zaczął... A ja oglądałam jak mój chłopak wiwija różne sztuczki na tym metalowym patyku. Nie mówiąc już o jego stroju kotka! Czarnego kotka! Te opaska w kształcie kocich uszów była genialna. Z trudem powstrzymywałam śmiech, nie chciałam zrobić tym czynem przykrości Zack'owi. A tak poza tym, to ten występ był jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek widziałam, nie to że oglądałam, bo nie oglądałam, tylko mówię ogólnie. Nie mogłam oderwać wzroku od ekranu, a dokładniej tego na na nim było. Widział jego napięte mięśnie i stajacego... Chryste Panie jakie to wielkie... I pomyśleć, że ta osoba teraz leży obok mnie tudzież opiera głowę na moim ramieniu. Jakbym nie to, że jestem cholernie nie śmiała, co do tych rzeczy... To był najpewniej rzuciła się na niego, a nasze krzyki byłoby słuchać w tym całym stu milowym lesie. Karol, ogar, o czym ty znowu myślisz!? Coraz częściej przyłapuję się na zboczonym myślach, co mnie jednocześnie przeraża i podnieca. Nie mam pojęcia dlatego, ale mam wrażenie, że kiedy opowiem mu o tym, to ona mnie w jakich sposób wyśmieje lub odrzuci, ale on sam to przecież proponuję, więc czemu nie powiem "tak" ? Bo nie mam na to odwagi! Ludzie mu mówią, że jestem odważna, ale wcale tak ja jest! Jestem cholerny tchórzem, który w tym momencie przeżywa prawdziwe mieszane uczucia. Niczym olej z wodą! Niczym fabra na aluminium!

Zauważyłam, że zaczęłam się ślinić, więc szybko to wystarłam, aby Williams nie zauważył.

Film się skończył. Błękitek chciał coś rzec, ale ja nacisnełam ponownie enter.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top