45. | Co jest za tymi cholernymi drzwiami!?
~ Oczami Karoliny ~
Gdy byliśmy już przez ciemnobrązowymi, ozdobnymi drzwiami wejściowymi ze srebrnymi detalami i potężną klamką, Błekitek odstawił mnie na ziemie i zasłonił mi oczy. Byłam podekscytowana, wprost nie mogłam się doczekać momentu kulminacyjnego. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, które poruszały się z przyjemnym dla ucha skrzypnięciem. Adrenalina pulsowała w moim żyłach, kiedy zrobiliśmy pierwsze kroki do przodu. Zacisnęłam mocniej oczy. Potem stanęliśmy. On zabrał rękę z moich powiek i objął mnie w pasie.
- Możesz już otworzyć oczy... - Zamruczał wprost do mojego ucha przez co trochę się spięłam, ale zaraz się rozluźniłam. Powoli otworzyłam oczy obawiając się tego co mnie czeka.
- W-wow... - Tylko tyle zdołałam z siebie wykrzesać po ujrzeniu całego pomieszczenia. Jedna z ścian została wyburzona co sprawiła, że salon był bezpośrednio połączony z przed pokojem, jadalnią i wyspą kuchenną. Wszystko mieściło się na tym jedynym piętrze jedyne co wykraczało z tego wielkiego pomieszczenia były kolumny i schody na górne piętro.
Ściany przedpokój były czarnobrązowe ze białymi ozdobnymi detalami.
Po lewej stronie była średniej wielkości półka na buty z jasnego drewna. Po prawej szafa na kurtki także z jasnego drewna. Bardzo podobało mi się zależność od koloru ścian i mebli tą... Różnice jasność. Podłoga była ciemnoniebieska z artystycznymi, kolorowymi plamami.
Dalej był salon. Jego ściany bardzo przypadły mi do gustu.
Cało wnętrze było bardzo lekkie, nie czuło się tego charakterystyczne przepychu i ciasnoty. Jasne wręcz białe meble "oświetlały" pomieszczenia, a jednocześnie dodawały mu pewnego blasku elegancji. Otóż by pomieszczeniu znajdowała się szafa, kilka szaf ze szkłem, dywan, piłkarzyki, stół do bilarda, telewizor, stół do kawy. A tuż obok była jadalnia, która nie różniła się od pozostałych jakoś szczególnie wyglądem od wystroju, który został zachowany w salonie. Z zasadzie to był zwykły stół z dwunastoma krzesłami. Czyli będziemy często zapraszać gości...
Kuchnia była jasnoniebieska i równie jasne co wyżej wymienione pomieszczenie. Wszędzie były piękne wzory ciemnych drzew i obraz letniego nieba.
Było tu uroczo!
Do obejrzeniu szybkim krokiem wspiełam się po schodach by zobaczyć trzy ostatnie pomieszczenia. Czyli sypialnie, łazienkę... I podajrze... Gabinet? Chyba tak. Na pierwszy ogień poszła łazienka... I... Wyglądał tak jak sobie wyobrażałam. Ściany też!
Zamknęłam drzwi i ruszyłam do przedostatniego pomieszczenia. Już prawie dotykałam tej pieprzonej klamki, gdzie nagle...
- Tam nie możesz wchodzić. - Rzekł surowo, aż mnie ciarki przeszły. Zrobiłam minę zbitego psa.
- Dlaczego...? - Zapytałam bliska udawanego płaczu. Poziom aktorski level Cezary Pazura.
- Bo... - Stanął obok mnie. - Jest to mój prywatny gabinet, do którego ty nie masz sprytnie wstępu. - Odpowiedział szorstko. Jeżu, a temu co?
- Dlaczego!?
- Karol... - Westchnął. - Każdy ma swoje tajemnice. A tajemnica jest niezwykle...
- Sranie w banie, otwieraj! - Warknąłem wskazując na drewno.
- Nie.
- No weź! - Podniosłam ręce o tak o:
- Co mam wziąść? - Zapytał sarkastycznie krzyżując rece. Podniósł dodatkowo jedną brew do góry, wicie, dla efektu.
- Mnie! Za te drzwi! - Krzyknęłam z nadzieją.
- Nie.
- A dlaczego!? Podaj mi powód! - Tupnęłam nogą jak dziecko, którym jestem.
- Hm... Dobra... Za tymi drzwiami... Jest mój gabinet, gdzie... Wykonuje swoją pracę... Dlatego mamy pieniądze na ten dom... Rachunku... I inny rzeczy... - Zaczął mówić wolno z licznymi odstępami, mocno się nad swoimi słowami. ON COŚ PRZEDEMNĄ UKRYWA!
- A jaka to praca? - Zapytałam słodko. Zbladł.
- To... Brudna robota... I dość szybka... Zabierająca dużo energii... - Poważnie ważył każde słowo. Spojrzałam na niego z niesmakiem.
- Czy ty jesteś prostytutką? - Zapytałam z nadzieją, że to nieprawda. Błekitek zaczął się dusić powietrzem. On się topi w tlenie!
- CO!? OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! SKĄD W OGÓLE TE PRZYPUSZCZENIE!? - Wydarł się mocno wkurzony, aż poczułam wiatr we włosach.
- Zgadnij. - Odpowiedziałam sarkastycznie pomijając jego mały wybuch. Niebieskowłosy chwilę podumiał nad moimi niezwykle wyrafinowanym i bogatym zdaniem, które zmieni by życie wielu ludziom.
- Trochę racji masz... - Rzekł niezmiernie cicho. - Ale to nie to!
- Okej... Myślmy dajem... Jesteś szambiarzem?
- Nie.
- Hydraulikiem?
- Nie.
- Pracujesz w Maku?
- Nie?
- Biznesmenem?
- Nie...
- Dublerem Greya!
- Zaraz, co!? - Zrobił się czerwony.
- Czyli się przyznajesz!!!
- Nie!!!
- A już myślałam... - Przymrużyłam powieki. Ten zaśmiał się dźwięcznie. WTF.
- Naprawdę uważasz, że mógłbym być tak "przystojny" i mieć takie same umiejętności co Grey? - Spojrzał na mnie zabawniej ruszając brwiami. Miał ochotę go kopnąć...
Ale to późnej...
- Nie znam się! Ja nawet tego filmu nie oglądałam przecież! Skąd mam wiedzieć jak on wygląda!? - Zaczęłam się dziwnie tłumaczyć na co on zareagował chichotem.
- Dobra już. - Wytarł niewidzialną łzę. - Muszę Ci o czym powiedzieć. - Wszczęł się jak kot z Alicji w krainie czarów.
- Dajesz...! - Pogoniłam go niby wyluzowana.
- W poniedziałek...! Czyli za DWA dni znaczyna się szkoła...! - Rzekł radośnie, a mi zrobiło się słabo.
- C-co..!?
- W poniedziałek idziesz do szkoły kotku! - Nie wytrzymałam i po prostu go kopnęłam go w jego krzywego chuja. W efekcie się wygiął i zaczął tańczyć bregdensa. Freestyle!
- Nie chce! - Zaczęłam histerycznie skakać i krzyczeć.
- Ale musi...
- NIE!
- Nie masz wyboru, już wszystko załatwio...
- Zabije Cie!!! Zatłukę jak psa!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top