34. |Epilog|
Płakałam przy pisaniu, więc niech osoby wrażliwe zaopatrzą się w chusteczki. :")
Ps. To koniec Takiego Cyrku, więc proszę o wyczerpującą opinie :)
- To już! - Warknęła Karolina przez zaciśniete zęby. - Sam mnie chciałeś zabić! Nieprawdasz? To ty przez chwilą pytałeś dlaczego go żyje. No dalej! Sam słyszałeś! DWA słowa. - Po jej oczach poleciały łzy. - Pokaż, że jestem dla Ciebie niczym, że moje uczucie Cie nie obchodzą. Pokaż!
Potem stało się coś czego naprawdę się nie spodziewałam... Myślałam, że ze łzami w oczach powie, iż pragnie Karoline, ale dupek spierdolił, uciekł, zwiał, podwinął kiece. Była noc, a on jak ten żul pognał do lasu i chuj wie jeden, a może dwa, gdzie teraz jest. Miałam razem z Lily, Kawai Killer i Karolem, jednego wielkiego poker fejsa.
- Wybacz. - Puściłam dziewczynę, a potem zregenerowałam jej rany. Była... W szoku... Termicznym.
- Co do...? - Zapytałam zdziwiona.
- Pomagam Ci, jestem Natalia - podałam jej rękę. Przyjęła ją. - A to Kawai Killer i Lily, one też są po twojej stronie... Naprawdę sory za tą szopke, ale to był jedyny sposób...
- Rozumiem... - Wyszeptała smutno.
- Ten pacan, jest... Dość wrażliwy... Nie dziwię się, że uciekł... - Dodałam. - Ale mam nadzieję, że to Ciebie wybierze... - W jej oczach pojawiło się zdumienie i... Radość.
- Dziękuję... Ja... On... To takie skomplikowane... Na początku był dla mnie zimnym dupkiem... A potem... To... Zaczęło się kiedy... Wyskoczyłam z okna do basenu, by uratować się przed nim, bo mnie gonił... Wtedy... On... Skoczył za mną... Wyjął mnie z lodowatej wody... Pocałował... - Spojrzała w dół. - Martwił się, że przeziębie... Był... Czuły? To właśnie wtedy coś do niego poczułam. Ale ukrywałam to! Potem te snu... W którym mówił mi, że jestem tylko... Bezwartościowa, Rzeczą, zabawką, ale... Na końcu tego snu... Powiedział... Bardzo ciekawą rzeczy... Otwieram się przed tobą. Nie odrzucaj mnie. Jestem twój, a ty moja. Nikogo innego. Tak mówił... Był wtedy... Inny... Taki... Taki...
- Oschły? - Zasugerowałam.
- Tak... Jakby... wyprany z emocji, a w innym śnie... Który został wywołały przez ducha nocnego. Mówił, że mnie kocha... Ale tak z pasją, jakby jego życie od tego zależało. Ale to były tylko sny... Wytwory mojej chorej wyobraźni...
- NIE! - Zaprzeczyłam natychmiast. - Candy jest istotą magiczną... Taką wiesz... Duchem furi. I te twoje sny mogły być wywołane przez jego uczucia. Na przykład... Ja je miałam, ale tylko na początku! Dlatego wiem jaki jest tego wszystkiego mechanizm, a poza tym, znam się na tym. I dlatego wiem, że on nic do mnie nie czuje. To zwykle wsparcie... Powiedz... W takich okolicznościach miałaś "te" sny?
- Ah... - Zrobiła się czerwona. - Na imprezie... Sophie i Papyt dali mu wyzwanie, żeby mnie rozdziewiczył... Byliśmy w sypialni, ale on tego niechciał w taki sposób, dlatego skakaliśmy po łóżku... Wtedy przywaliłam głową w sufit, spadłam na szafę, która się na mnie przewróciła i... Tak oto... Zemdlałam...i miałam ten sen...
- Nie uderzyłaś w sufit, ani nie spadła na Ciebie szafa! - Zaprzeczyłam Lily. Karolina dziwnie na mną spojrzała. - Mam zdolność widzenia rzeczywistość... Tak naprawdę było inaczej... Candy wtedy kłamał, poza tym, nie miałaś poważnych obrażeń. Prawda?
- Masz rację...
- Było tak... - Kawai poruszyła rękoma tworząc coś w rodzaju płótna, na którym można było pokazać film na rzutniku.
Zaczęło się...
Candy i Karolina skakali po łóżku. Zaczęli się śmieć, komplety zapomnieli o swoim wyzwaniu i grze aktorskiej. Trzymali się za ręce, ale w pewnym momencie przestali, bo Błękitem przytulił mocno brązowowłosą.
Candy: Kocham Cię...
Nagle oderwał się od niej jak oparzony, uświadamiając sobie, co przez chwilą powiedział.
Karolina: Ja Cie...
Nie zdążyła powiedzieć, bo niebieskowłosy dmuchnął na nią - niczym smok - fioletowym, zimnym ogniem. Dziewczyna zasnęła. Prawie by upadła, ale chłopak ją chwycił w locie. Potem umieścił na podłodze.
Sophie: Co się stało?!
Puppeter: Dlatego ona...?!
Candy: Proszę, udawajcie, że ona spadła z tego łóżka! Błagam!
Oczy mu podeszły łzami.
Sophie: Dobrze...
Puppeter: Nie powinieneś...
Candy: Tak wiem! Ona zapomnił, i ja też...
Pierwsza projekcja się skończyła.
- Ja nie wiem co powiedzieć... - Karolinie łamał się głos.
- Spokojnie... - Kawai ją przytuliła.
- A ten drugi sen? - Zapytałam.
- To tak... Candy ciężko pobił Willa Ciphera... Na moich oczach, krew lała się jak z fontanny! I na mnie przy okazji... Byłam cała uwazana posoką demona... A on dalej tym młotem walił go, bez opamiętania! Zaczął mnie przekazać...! Nie chciałam na niego patrzeć... Bałam się go... Wyczuł to... Kiedy skończył... To z uśmiechem na mnie spojrzała, ale potem przybrał... Przerażony, zaskoczony i smutny wyraz twarzy. Wyszliśmy z wymiaru, a od razu udałam się do pokoju. I sen się zaczął... Właśnie jak cały strach znika! A on mi gorąco mówił co do mnie czuje, a ja do niego... Było... Niesamowicie... Ale to był znów sen, z jego pamiętników wyczytałam, że czuł do mnie... Nienawiść...?
- Znów kłamał - odezwała się Lily. Ale tym razem okłamał samego sobie i... swój... Notes... Kawai? Mogłabyś? - Ja na zawołanie (tsa) znów zaczął lecieć film.
Candy jest w swoim pokoju. Nerwowo chodzi w tą i spowrotem.
- DLACZEGO?!
Jego ciało zaczęło płonąć.
- BAŁA SIĘ MNIE!!! MNIE!!! BAŁA?! JE OCZY BYŁY PEŁNE STRACHU!!!
Chwycił się za głowę. Zaczął... Szlochać? A po jego twarzy płynęły łzy pod postacią niebieskiej lawy.
- DLACZEGO TAK MOCNO CIĘ KOCHAM?!?!
Film się skończył.
~ Oczami Karoliny ~
Nie. To takie niesprawiedliwe! Byłam kompletnie zdezorientowana.
- To my Cię teraz zostawimy, samą... - Rzekła Natalia. I razem z pozostałymi poszły do domu.
Upadłam na kolana. Dusiłam się swoim własnym płaczem. Nagle zaczął podać deszcz, ale mnie to nie obchodziło.
- A DLACZEGO JA, TAK BARDZO CIĘ KOCHAM?! - Wrzasnęłam z całych sił. Miałam ochotę krzyczeć. Miałam ochotę umrzeć. Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Zamarłam.
- Kochasz mnie? - Wyszeptał mi do ucha. Od wie? Czy on to widział? Od kiedy tu jest?
- Tak, kocham Cię. A ty? - Odwróciłam się do niego przodem. Miał twarz bardziej blada niż zwykle. A oczy były czerwone od płaczu. Jego wyraz twarzy był inny niż zwykle... Wyrażał... Radość... I wzruszenie?
- A ja? Powiedziłem Ci to nie jedno krotnie, ale byłem tchórzem i za każdym razem wymazywałem Ci pamięć, w obawie, że mnie odrzucisz... Ale... Ale... Kiedy zobaczyłem... Te nagrania... Kiedy usłyszałem co mówiłaś... To... T-to zrozumiałem jakim byłem idiotą, ślepcem, który ukrywał się za swoimi ideałami, błędnymi prawami. Takim, co nie chciał się zobowiązać. Bałem się odrzucenia. Tak jak ja... Kiedy odmawiałem... Wtedy zacząłem się... Bać... Bo widziałem ich smutek... Nie chciałem być smutny w dodatku z powodu kogoś innego. Ale tak naprawdę, byłem cały czas smutny, samotny i nieszczęśliwy... Ja nie umiem... Kiedy... Zobaczyłem jak całujesz się z Willem, to poczułem... Taką złość! Bo ja... Ty ... Jesteś... Jesteś... Jesteś moją ukochaną. I kocham Cię Karolino...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top