32. |Japierdole, serio!? ಠ_ಠ|
~ Oczami Karoliny ~
- What The Fuck... - powiedziałam kiedy Błekitek wybiegł z mojego pokoju. Postanowiłam olać to ciepłym moczem. Czuje się rewelacyjnie! I to się liczy!
#chwilę później#
- Naprawdę? - zapytał Jack kiedy wszystko mu opowiedziałam. Jassi był bardzo zamyślony... Papyt także...
- No... - mruknęłam. - Chyba się tego nie spodziewał... Może się przestraszył, że nagle "ożyłam" i uciekł zawstydzony...
- Nie... To źłe określenie "zawstydzony" myślę, że to coś innego... - Papyt zaczął filozofować. Posmutniałam.
- To ja już pójdę do siebie... - ustałam zrobiłam parę kroków i zaliczyłam glebę. Potem mroczki przed oczami... I zasnęłam... No nie! (;-;)
~ Oczami Papeteera ~
- Zaniose ją do pokoju... - mruknął beznamiętnie Jason. Weschnąłem.
# Trzy godziny później #
- JAPIERDOLE!!!! CANDY!!!! WYKŁUMACZ MI TO KURWA NATYCHMIAST!!!!! - krzyczałem jak opętany. Otóż całe podwórko się paliło! Nawet ten niebieski zjeb! I Karol! Ale ona była w jakiejś bańce... Spała.
- To tak... - zaczął, ale mu przerwałem.
- Włosy Ci się palą!!! - spojrzał na nie bez wyrazu. Już po chwili przestały się fajczyć, ale jego ubrania - i ogóle - były całe popalone.
- Wracając... Postanowiłem, że Karolina musi zniknąć! Więc kiedy "spała" to zaniósłem ją na podwórko... Położyłem na stercie dynamitu, a potem go podpaliłem... - złapałem się za głowę. - Ale nagle ją otoczyła ta... Bańka...! A wybuchło!!! - zrobił charakterystyczny ruch rękoma. Zacząłem jeczęć żałosnie. Załamałem się kompletnie.
- KURWA, JAKIEGO TY MASZ DAŁNA!!! - zawyłem. Załamany przytuliłem się do Jacka.
~ Oczami Jasona ~
- Gościu! O co Ci chodzi!? - zapytałem Candy'ego.
- Zakochałem się w Karolinie... - wyszeptał. Podniósłem znacząco jedną brew. - To jej wina... A już mam kogoś, kogo będę do końca życia Lovał... Więc chciałem się jej pozbyć...
- O kim mówisz? - zapytałem zmieszany.
- O Natali... - mruknął.
- To ta laska, która Cię udusiła? - zapytałem przekrzywiając głowę w bok.
- Yhym... Ale... Eee... Jason... Co robisz!? - zapytał widząc moje poczynania.
- Jak to "co" pisze esemesa, do Nat... Żeby przeszła! - gapiłem się w ekran szukając odpowiedniego kontaktu.
- SKĄD MASZ JEJ NUMER!? - zawył chwytając się za głowę.
- Widzę ją w także czwartek na kole różańcowy... - mruknąłem i nacisnąłem przycisk "wyślij"
- Chodzisz na koło różańcowe....? - zapytali mnie wszyscy, nawet Karol, który zaraz po zadaniu pytania spowrotem zasnął. Weschnąłem.
- No, wbijamy do koła i kastrujemy księdza, i tak w każdy czwartek... - wzruszyłem ramionami. Nagle rozległo się takie "Ahaaaaa"
- Dobra... Mniejsza o to... ZACK IDŹ POSPRZĄTAM TEN BAJZEL!!! - Warknął Papyt. Powiało grozą ~
- I...! - zacząłem. - Naładuj Karoline! Nie może spać kiedy przejdzie Natalia.
- Nie! - krzyknął jak małe dziecko.
- NAŁADUJ JĄ! BO INACZEJ SKOŃCZYSZ JAK TWÓJ KOT!!! - krzyknąłem gardłowo aby wyjść na groźnego. Ten zrobi minę zabitego psa, ale podszedł do Karoliny, która już nie była w bańce i ją pocałował! To było takie kawaii! Dziewczyna się obudziła i spojrzała na Błekitka groźnym wzrokiem.
- JAK MÓGŁEŚ MNIE WYSADZIĆ DEBILU!?!?!?!?1111one111one!!!!!
Ja z Papetem i Jack'iem postanowiliśmy zostawić ich samych. Weszliśmy do domu i w spokoju czekali na Nat.
Po piętnasty minutach ktoś zapukał do drzwi. Szybko poszłem je otworzyć.
- Co się stanęło?! - zapytała nawet się nie witając.
Zacząłem z chłopakami opowiadać jej całą sytuację z tymi dwoma kretynami. Jej wyraz twarzy był genialny, było to połączenie "what the fuck" z "japierdole, serio? ಠ_ಠ "
- Potrzebujemy twojej pomocy - rzekł Jack.
- Wiem, ale nie mogę działać sama... - wzięła telefon i wykręciła jakiś numer. - Lily! Kawai Killer! Musicie mi pomóc!!!
♤♧♤♧♤
Rozdziały specjalne czas zacząć! (͡ ° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top