24. |Mam te mooooc!!!|

Obrazek w mediach autorstwa FireHair102 ~

♤♧♤♧♤♧♤♧

~ Oczami Pitera ~

Zmęczyło mnie kłócące się rodzeństwo, więc poszedłem do pokoju - nadal moje sznurki są popłątane. Postanowiłem, że nie będę ich układać, ale zrobię coś na czym wszyscy skorzystany lub się pozabijamy ~ trudno będę zabawniej. ((͡° ͜ʖ ͡°))

~ Oczami Jacka ~

- Jak się czujesz? - Zapytałem śpiewnie. Candy spojrzał na mnie jak wciekły bóldog (ne wiem jak to się pisze) - No co martwie się o przyjaciela. - Mówić to ukucnąłem by uniknąć cegły, którą niebieskowłosy we mnie rzucił. Nie przejąłem się tym. Dalej uśmiechłem się wrednie.

- Daj mi spokój, mendo. - Rękom zmierzwił swoje włos. - Przenieś nas do dobrego wymiaru, chce zobaczyć się z Karoliną i zabić Willa.

- Co się o nią marwisz? Możemy przecież znaleźć inn... - Nie zdarzyłem dokończyć, bo dostałem doniczką w ryj przez co się przewróciłem. - Kurwa. - Syknąłem oglądając sufit... Różowy.

- Idziemy! - Warknał. Stał nademną ze skrzyżowanymi rękoma. Tak mi smutno... On zasłonił mi widok na sufit! (><)

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - Warknąłem wstając. Patrzyłem mu wprost z oczy, żeby wyczytać z jego twarzy jak najwięcej emocji, ale gówno dało...

- Grrr... No nie wiem... Może dlatego... ŻE JEST W INNYM Wymiarze Z DWOMA POPIERDOLONYMI DEMONAMI!?!? - Wykrzyczał intensywnie dystykulując.

- To nie jest odpowiedź... Jakby tam był Jeff to miałbyś to w dupie. - Lekko przymrużyłem oczy. Jego wyraz twarzy był w tym momencie bezcenny.

- Możemy przełożyć tą rozmowę? Wszystko mnie boli... Przed chwilą pająk mnie zgwałcić... Jestem zmęczony... - Mruknął zmieszany. - Poza tym zostawiliśmy... - Rozszerzył oczy, a jego (te czarne kropki w oku, zapomniało mi się jak to się zwie... Źrednice? Chyba tak...) źrednicę były wielkość główki od szpilki.

- Braci Meyer... - Dokończyłem przerażony.

- Mniejsza o nich! - Potrząsnął głową - Chodźmy po Karolinę!

- Bosz. - Przewróciłem oczami. Otwierając właściwy portal. Weszliśmy do niego. - Jestem pewny, że... - Przerwałem swoją wypowiedź, kiedy zobaczyłem całującego się Willa z Karoliną. Zamurowało mnie. Zdezorientowany spojrzałem na Candy'ego. Gdy to zrobiłem to od razu odsunąłęm się na bezpieczną odległość. Jeszcze nigdy czegoś podobnego nie widziałem... Jego włosy wyglądały jak niebiesko - czarne płomienie. - Wow... - Wyszeptałem zakładając czarne okulary. Chciałem podpalić peta jego ogniem, ale stwierdziłem, że to nie wypada... Wracając... A jego oczy nie były już fioletoworóżowe, but wciekło różowe. Nagle wyciągnął zza pleców swój gigantyczny młot!!! ( nie mam pojęcia gdzie go kitra, ale pomińmy ten mały szczegół. ಠ_ಠ ) Na którym znajdowało się mnóstwo palących się kolców. Candy podszedł do nadal całującą się pare...? Chwycił Willa za kołnież i jednym ruchem oderwał ich od ciebie, tak że niebieski demon leżał zdezorientowany na podłodze, patrząc z przerażaniem na naszego "małego", wkurwionego Candusia (xD) Karol dostała laga ~ nie dziwie się. Błekitek wziął porządny zamach i z całej pety przypierdolił Willowi. Zaklaskałem zachwycony. Potem kolejny.... I kolejny.... I kolejny... Walił jak opętany i nie wyglądało na to, aby szybko mu się zmudziło. Było fajnie! Dużo krwi trzyskająca na wszystko i... Wszystkich... Spojrzałem na Karol... Była całą w krwi demona i się lekko trzasła. Nie myśląc wiele poszłem do niej, wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do pokoju obok.

- Jack? - Zapytała jak zamknąłem drzwi.

~ Oczami Karoliny ~

- Tak? - Spojrzał na mnie.

- Ta scena coś mi przypomina...

- Co takiego? - Zapytał. A ja miałam przed oczami GIF wyżej.

- Nieważne... - Mruknęłam zmieszana. - Chce do domu... Waszego domu, jestem całą w herbacie z KRWI jednorożca i w KRWI demona. - Zaśmiałam się nerwowo.

- Już jestem! - Krzyknął radosny i w normalnej formie Błekitek, był cały we dwonicznej posoce. Na swoich barkach miał ten młot. Uśmiechał się złośliwie pokazując swoje zęby. Z przerażenie na jego widok przytuliłam się do Jack. Zaczęł się trząść ze strachu.

- Wracamy. - Rozkazał Roześmiany.

~ Oczami Jamesa ~

- Chce ciastka. - Mruknąłem. Siedząc z bratem w salonie.

- A ja babeczki. - Warknął. Westchnąłem załamany.

- Dobra, ale jagodowe. - Wstałem ze sofy.

- Nie! Malinowe! - Również wstał.

- Jagodowe.

- Malinowe.

- Jagodowe.

- Malinowe!

- Nie mamy malin idioto!

- To je zrób!

- WTF!

- Nie klóćcie się! - Krzyknął Papyt zamkniety w jednym z pokoji. Siedzi tam o paru godzin z Helenem. Zastanawiam się co kombinują. Mam w głowie mroczne scenariusze, ale jestem za bardzo zmęczony aby myśleć logicznie.

- Heh... - Idę do siebie. - Mruknąłem.

~ Oczami Jasona ~

I poszedł. Ja za to poszedłem do miejsca gdzie kitra się Papyt z Otisem. Zrobiłem z buta wjeżdżam dosłownie! Otworzyłem drzwi butem. I...

- Co robicie? - Zapytałem w szoku. Otóż Helena malowa ściany, a Piter coś szył.

- Pokój dla Karoliny. - Mruknął Puppeteer. W sumie... Wygląda niesamowicie! Ściany przypominały las: realistyczne drzwe, ściółką, piękne dzikie róże, konwalię... Grzyby, a sufit wygląd jak rozgwiażdzone niebo. Meble z ciemnego drewna. A firany, pościel i dywan były zrobione ze złotych, magicznych nici Papeta. Zagwizdałem z podziwem.

~ Oczami Karoliny ~

Gdy Jack otworzył portal to prawie od razu do niego wskoczyłam. Chciałam być jak najdalej Candy'ego. Zaczęłam się go bać. Co prawda Willowi nic nie będzie, bo to kuźwa demon! Ale... Ta jego przemiana i furia... A jeśli znowu się zdenerwowuje i zrobi mi krzywdę...?

- Hej... - Mruknęłam gdy pojawiłam się w pokoju gdzie był Jason z Piterem i chyba Helenką, jeśli dobrze pamiętam.

- Akurat skończyłem. - Mruknął Papyt. - Karolino... Oto pokój dla Ciebie. - Uśmiechnął się szczerze. Byłam w szoku. Pokój był niesamowity.

- Ja też. - Niebiesko oki skwitował. - Nara! - I znikłą.

- Dziękuje! - Rzuciłam się czarnowłosemu na szyje. Potem się odsunęłam. Nagle pojawili się Jack i on...

- WoW. - Zawołali oboje...

- Wiem. - Mruknął Papyt. - A teraz wypad! To nowy pokój naszej Karolci!



Wszyscy wyszli oprócz Candy'ego. Chciałam go zignorować i pójść zmyć z się, bo krew demona zaczęła już przysykać. Przerażała mnie jego obecność. Poszłam w stronę łazienki ze spuszczoną głową. Otworzyłam drzwi, ale tylko na parę centymetrów, bo zaraz zastały popchnięte przez ogromną dłoń błekitnowłosego z małym hukiem. Przestraszona odskoczyłam na pół metra. Zaczęłam się nieopanowanie trząść.

- Spójrz na mnie. - Rozkazał ostro. Przełknełam głośno ślinę. Niepewnie podniosłam głowę go góry. Serce zaczęło mi mocniej bić kiedy zorientowałam się, że jest kilka centymetrów odemnie. Był odemnie wyższy, siegałam mu do ramion, więc musiłam zadrzeć głowę, żeby spojrzeć w jego oczy, które były przesiąknięte złością. Swoją dłonią chwycił moj. podbródek.

- Wyjdz. - Pisnęłam. Jest na mnie zły... Czuje to! Zrobi mi krzywdę!

- Nie. - Wyszeptał. Przybliżył swoją twarz do mojej i językiem przejechał po całej powierzchni moich ust. Skrzywił się. - Obrzydliwe, czuje usta demona. Twoje wargi są skarżone od jego dotyku... Czemu do całowałaś? Hmmm? - Zapytał łagodnie.

- O-on z-za-zaczął. - Wyjąkałam piskliwie. Cmotką ustami z niezadowolenia.

- Hmmm... - Musnął swoimi wargami moje usta. - A podobało Ci się to? Tylko szczerze. - Mruknął. Nie umiałam z siebie nic wykrzesać przez jego bliskość. - Tak czy nie? - Zapytał już ostrzej. Zaczął się niecierpliwić.

- Tak. - Odpowiedziałam pewnie, ale ta pewność zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

- Kochasz Willa? - To pytanie wyszeptał mi do ucha. Przeszedł mnie dreszcz. Błagam niech ktoś mnie ratuje!

- Nieznam go... Nie... Nie kocham Willa. - Odpowiedziałam szczerze. Miałam nadzieję, że mnie zostawi.

- Hyhyhymmm... Idź się umyć z tej krwi. - Wyszeptał po czym szybko opuścił pokój. Byłam lekko zaskoczona, ale zadowalona z obrotu sprawy. Poszłam się umyć.

Po dokładnym umyci się ubrałam szarą piżame, którą przyszykowałam wcześniej. Łazienka była bardzo ładna czarno - niebieska. Musze przyznać, że to moje dwa ulubione kolory... Niebieski.

Gdy tylko upuściłam pomieszczenie to zastałam przyszpilona na ściany i namiętnie pocałowana. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z osobą, którą tak rewelacyjnie całuje. Aż kipiał żarem. Na początku byłam kompletnie zdezorientowana, nie wiedziałam kim jest ta osoba, bo było zgaszone światło.

- Karolina... - Powiedział. Od razy rozpoznałam do kogo ów głos należy ~ Candy. - ...nie bój się mnie, to mnie zabija. - Wyszeptał między pocałunkami. Czułam na początku strach, ale coś mi podpowiadała aby zaufać. Cały strach znikłą bardzo szybko, mogę nawet zbyt szybko.

Potem to się wydarzyło...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top