12 |Teraz musi się udać!|
~ Oczami Karoliny ~
- Wyjdzie z tego? - zapytał mnie zebra.
- Nie wiem. Wsadziłam go do lodówki. Miejmy nadzieję, że anty promień przywrócił go na normalności. - Rzekłam poważnie.
- Nie widziałam, że jak ktoś wejdzie do piekarnika, to będzie napalony. - Odrzekła Ada.
- Kto by się spodziewał? - Rzekł Offendi. Uczennice przemknęły ślinę i odwróciły głowy w jego stronę.
- Część...? - Powiedziała nerwowo Zocha.
- Zróbmy imprezę. - Mruknął Offender. - Tylko nie taką chujową jak poprzednio! - Spojrzał na Karolinę.
- No co? - Próbowałam się bronić. - Przecież to Candy organizował!
- EJ!!! - Wyżej wymienionych krzyknął ze swojej sypialni.
- A co mu...? - Zapytał zmartwiony Off.
- Został... - Próbowałam mu powiedzieć, lecz Papyt mi przerwał.
- Potrącił go samochód...!
- Ciężarowy!!! - Dopowiedział Jason, który był nadal w lodówce.
- Wiozący małe... - Powiedział Jack, ale na chwilę przerwał, bo zabrakło mu pomysłu. Postanowiłam mu pomóc.
- Koty w bannach. - Uśmiechnęłam się.
- Ahaaa... - Rzekł Offender z dziwnym grymasem na twarzy, no bo on ma tylko usta... I ten... Dziwnie! - Ma poważne rany...?
- Nie...? - Powiedział Candy, który z dupy pojawił się w salonie.
- Przecie nie żyjesz!!! - Krzyknęłam.
- Co? - Przekręcił głowę w bok.
- Potrącił Cię samochód ciężarowy wiozący koty w bananach!!! - Warknęłam.
- Nie prawda! Jill mnie zgwałciła! - Skrzywił się.
- Aha. - Wyraził Offender z kropką nienawiści. - To robimy party? Bo jest piątek... Wieczorem...!
- Zdecydowanie! - Krzyknęłam - Tylko tym razie musi się udać! A nie jak poprzednio! Nigdy więcej imprez w poniedziałek! - Zaczęłam machać rękami jak oszalała.
- Ale zaprosimy Wendy? - Zapytał Papyt wychylając się z żyrandola.
- Wendy? - Zapytałam zdezorientowana.
- Nie! Blanka fajniejsza! - Krzyknął Jack.
- To jedna i ta sama osoba debile!!! - Wykrzyczał Jason i wyszedł z lodówki.
- O co chodzi...?! - Warknęłam.
- Ja wytłumaczę! - Meyer zaczął kaszleć i mówił. - Wendy i Blanka to ta sama osoba. Tak na prawdę ma na imię Patrycja, a te dwie to jej jaźnie.
- Jaźnie? - Zapytałam zaciekawiona.
- Tak. - Kontynuował. - Blanka ma czarne, proste, długie włosy i czarne usta, szare oczy i niepokojący uśmiach. Pod jej lewym okiem są krwawe łzy, a pod prawym czarne. Nosi czarny kaptur i pelerynę, pod nią ma białą bluzkę na ramiączka, czarne, podarte jinsy oraz pancerne glany. Jest wredna, złośliwia, ponura. I nie roztaje się ze swoją... Kosą. Natomiast Wendy jest jej dokładnym przeciwieństwem... Ma niebiesko, fioletowe i różowe, kręcone i długie włosy. Fioletowo - różowe oczy. Nosi kolorowe sukienki, rajstopy w paski oraz baleriny. Jest wesoła, miła i troszeczkę... Zboczona... Jej jaźnie zmieniają się od emocji.
- Cool. - Stwierdziłam.
- Ale to nie wszystko! - Wydarł się Candy. - To maja siostra! - Zapiszczał.
- Dobra! Czy któryś w was! - Spojrzałam na moich porywaczy. - Ma jeszcze jakieś rodzeństwo!?
- Ja ma brata... Starszego... - Rzekł z niechęcią Jason.
- A ja jestem jedynakiem! I dobrze mi z tym! - Puppeteer wydawał się z siebie dumny.
- Idę ją zaprosić! - Zapiszczał niebieski i poszedł.
- Off, weś mi pomóż z zaproszeniem reszty. - Spojrzałam na niego błagalnym tonem.
- Spoks.
~ chwilę później ~
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, a z nich wyskoczyła dziewczyna ubrana na czarno - biała, w ręku miała kosę, a jej wyraz twarzy był co najmniej nieźle wkurwiony... To pewnie Blanka...
- JA PIERDOLE!!! NIEDŹWIEDŹ MNIE GONIŁ PRZEZ PÓŁ DROGI!!!! - Oddychała ciężko ze wściekłości.
- Siema... To ty jesteś... Blanka...? - Zapytałam z lekkim strachem... Z jej oczu płynęły czerwone i czarne łzy, tak jak mówił Meyer.
- Co Ci do tego?! - Warknęła.
- Mogę porozmawiać z Wendy... ? - Ponownie zapytałam.
- Oczywiście!
- Zamknij się! Teraz ja tu rządzę!
- Ale ona chce rozmawiać ze mna...
- NIE!!!
- Proszę... Blanka.
- Grrr...no dobrze!
Patrzyłam na dziwną konwersacje jaźni z fascynacją. Nagle jej ciało się zmieniło... Wendy. Miała niebieską sukienkę na ramiączka, niebisko - różowe rajstopy i granatowe balerinki. Różniła się maga od Blanki.
- Witaj!!! - Dziewczyna krzyknęła i mnie przytuliła. - Jestem Wendy! Tamta to była...
- Nie mów jej mojego imienia! Wolę ksywkę!!!
- Hmmm... - Mruknęłam zaciekawiona.
- Dobrze, niech Ci będzie... Ja to Wen, a tamta to Bloody Murderess, w skrócie Bloody.
- I nie wasz się do mnie mówił inaczej!
- Spoko, Bloody. - Mruknęłam w akcie potwierdzenia. - Wen, dlaczego jest was dwie...? - Zapytałam nagle. Kolorowa dziewczyna zmieniła się w Bloody.
- NIE POWINNO CIĘ TO OBCHODZIĆ!!! - Wysyczała przykładając mi to gardła kosę.
- Dobrze! Przepraszam! - Krzyknęłam z desperacją.
- Grzeczna dziewczynka! - Powiedziała Wen w swojej tęczowej formie. Po czym uśmiechnęła się słodko.
Odsunęłam się od niej na bezpieczną odległość, uśmiechając się nerwowo. Co za dziwaczka!!!
Goście zaczęli się zbierać. Były postacie te co poprzednio, ale nie tylko... W śród nich była także dziewczyna obrana ma czarno z czarnymi włosami, a jej skóra była szara...
Przepraszam bardzo! Czy ja jestem tu jedynym zdrowym psychicznie człowiekiem.
" Raczej nie "
Boże! Słyszę głosy!
" fajnie nieprawdaż? "
No przyznam miło ^^
♤♧♤♧♤
W tym rozdziale pojawiła się i jeszcze się pojawi...
Sophiephenix jako Sophie
I
Ja! Czyli moja OC Blanka i Wandy ^^
~~~
Następny rozdział ~
~ Party kurwa hard ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top