6. Czarne koty nie lubią wody cz. 2

Z oddali dało się słyszeć krzyki ludzi, prześlizgnęłam się między budynkami, a następnie wylądowałam na jednym z nich. Otarłam twarz, po której spływało coraz więcej kropel deszczu. Zakumanizowana postać przelatywała nad Świętokrzyską co chwilę ozdabiając budynki lodem, promieniem wydostającym się z jej rękawic.

-Witaj Biedronko. - odezwał się znajomy głos.

Tuż obok mnie stanął Czarny kot, jego mokre kosmyki włosów spadały na twarz. Chłopak podniósł moją dłoń i złożył na niej pocałunek w teatralny sposób. Robił to codziennie, jednak wciąż do tego nie przywykłam.

-Czy chociaż raz nie mogą nam dać kogoś kto ma jakieś tropikalne moce? Przez bycie Kotem zaczynam odczuwać wstręt do wody.

-Nie wczuwaj się aż tak w swoją rolę, Koteczku.

-Jasne, moja pani. - przewróciłam oczami i podeszłam do krawędzi budynku.

-Już o tym rozmawialiśmy, nie jestem żadna Twoją panią. - chłopak jedynie się uśmiechnął.

-Dobrze, moja pani. - posłałam mu znaczące spojrzenie, którego raczył nie zauważyć. -W czym ukryta jest akuma?

-Wydaje mi się, że jest w rękawiczkach, z tamtąd nasza Pani Lód pozyskuje moc.

-To jaki mamy plan?

-Próbujemy uratować zakumanizowaną postać. - odpowiedziałam żartobliwym tonem i skoczyłam w dół budynku lądując tuż przed naszym celem.

-Biedronka i Czarny Kot, cóż za niespodzianka!

-Czy ja wiem, niszcząc miasto to raczej wiadome, że się zjawimy. - wtrącił kot.

-Jestem Pogodynka, nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby każda prognoza pogody się sprawdziła. - dziewczyna zaśmiała się złowieszczo i wycelowała w nas dłońmy.

Chwyciłam kota za ogon i pociągnęłam za sobą kryjąc się za jednym z budynków. Chwilę później z kłębistych chmur zaczęły spadać na ziemie bryły lodu.

-Przecież zapowiadali słońce i lekkie opady, a nie grad wielkości piłek golfowych i latające kobiety strzelające do ludzi.- poczucie humoru Kota wciąż nie znikało, przynajmniej na misjach nie jest nudno.

-Musimy zabrać jej rękawiczki.

-Rozumiem, że ja będę przynęta i mam odwrócić jej uwagę.

-Jak ty mnie znasz. - chłopak wyciągnął zza siebie swój kicikij i pobiegł w stronę naszego przeciwnika.

Czy to mogłoby być takie proste, aby nie używać mojej mocy i zabrać jej parę rękawiczek? Z zamysłu wybił mnie Kot wbijający się w budynek tuż obok. Chyba jednak nie.

Wypowiedziałam formułkę aktywującą moją moc, a z góry wprost do moich rąk wpadła lina. Rozejrzałam się po okolicy aż w końcu utkwiłam wzrok w Pogodynce. Nie musiałam używać jojo, które wobec niej było bezradne. Podbiegłam do przeciwnika i zarzuciłam linę, która oplotła się wokół dłoni dziewczyny. Czarny Kot złapał jej rękawiczki i rzucił w moją stronę. Przedarłam materiał, a chwilę później ze zniszczonych rękawiczek wyleciał czarny motyl. W mgnieniu oka oczyściłam akumę, a linę rzuciłam w górę wypowiadając formułkę przywracania wszystkiego do normalności. Chmury rozstąpiły się, a wszystkie szkody zniknęły.

-Zaliczone! - przybiłam z Kotem żółwika. Mimo, że na początku robiliśmy to nieświadomie, teraz jednak robimy to z przyzwyczajenia.

Ofiarą akumy okazała się być jedna ze słynniejszych pogodynek w kraju, która teraz niczego nieświadoma podnosiła się z chodnika. Na nasz widok większość chowających się ludzi wyszła z ukrycia i zaczęła wiwatować. Wśród tłumu rozpoznałam Oliwię, która wszystko nagrywała. Poczułam jak czyjaś ręka mnie obejmuje. Tym kimś był nie kto inny jak Czarny Kot, który uśmiechał się i machał do tłumu. Przewróciłam oczami, pomachałam do ludzi i zarzuciłam jojo za jeden z budynków wyrywając się z objęć Kota. Zatrzymałam się na jednym z budynków i obserwowałam przyjaciółkę zmierzającą w stronę mojego zamieszkania. Wpadłam na pewien pomysł, który mógł spełnić jej jedno marzenie. Rzuciłam się w dół budynku i wylądowałam przed dziewczyną.

-Hej, ty jesteś tą założycielką bloga? Oliwia tak? - dziewczyna stała jak wryta, jej usta się otworzyły jednak nie umiała nic powiedzieć. Po chwili jednak dziewczyna przytuliła się do mnie i wyjęła swój telefon.

-To zaszczyt, że najlepsza superbohaterka zna moje imię. Mogłabym zrobić zdjęcie i wrzucić je na bloga? - skinęłam głową, po chwili Oliwia stała już obok mnie trzymając przed nami telefon i robiąc przy tym milion zdjęć.

-Masz jakąś kartkę i długopis? - dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, jednak po chwili grzebała już w swojej torbie w poszukiwaniu potrzebowanych przedmiotów.

Oliwia podała mi kartkę i długopis. Złożyłam na niej swój autograf i oddałam przyjaciółce. Był to jeden z moich pierwszych podpisów, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam zbyt dużo czasu, aby spotkać się z ludźmi i jakiekolwiek rozdawać. Po minie dziewczyny można było wywnioskować, że chętnie krzyknęłaby z radości, gdyby tylko mogła.

-Dziękuję, Biedronko! Będę musiała pokazać to mojej przyjaciółce. Właśnie do niej idę.

-Mogłabym Cię podrzucić. - uwierzcie lub nie, ale jej mina w tym momencie była jeszcze lepsza niż ostatnia.

Zanim dziewczyna odpowiedziała chwyciłam ją i zaczepiłam jojo o najbliższy filar. Po chwili byliśmy pod moim mieszkaniem.

-Dziękuję jeszcze raz, do zobaczenia!

-Nie ma sprawy. - posłałam jej salut i zniknęłam za budynkami wracając przy tym do mojego pokoju.

Przemieniłam się chwilę później. Obok mnie zaczęła latać Tikki.

-Kolejna udana akcja, Gabi.

-Jesteśmy dla nich zbyt zdeterminowani. -usłyszałam pukanie do drzwi, Tikki schowała się za książkami.

Pobiegłam na korytarz i otworzyłam drzwi, za którymi stała Oliwia.

-Hej, Gab! Nie uwierzysz kogo spotkałam.

-Nie uwierzę póki mi nie opowiesz. - uśmiechnęłam się, przepuściłam przyjaciółkę i zamknęłam za nią drzwi.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top