4. Bezguście i ulewa

-Widzę, że jesteś czujna, Kropeczko. - za moimi plecami odezwał się znajomy głos.

-Czujniejsza niż ty, Koteczku. - mój partner stanął obok mnie z uśmiechem na twarzy.

-Jakaś laleczka modeleczka rujnuje szkołę.

-Zdążyłam to zauważyć, nie mogę jej nigdzie znaleźć. - w tym momencie rozległ się kobiecy krzyk.

-Chyba już znalazłaś. - zignorowałam słowa kota i skoczyłam na pobliskie budynki podążając za krzykami.

W końcu udało nam się ją namierzyć. Kroczyła ulicami miasta wstrzymując ruch uliczny. Kierowała się w szybkim tempie w stronę PKiN.

-Nie uciekaj mi tak, trudno Cię dogonić.

-Przepraszam, kotek się zmęczył? - powiedziałam żartobliwie i skupiłam uwagę na naszym przeciwniku. -Masz pomysł gdzie mogła schować się akuma?

-Może w tym co daje jej moc. Spójrz na torebkę, emituje podobnym światłem do tego, w którym otoczona jest ta dziewczyna. - wskazał na rudowłosą, która co chwilę wydawała z siebie coraz głośniejsze krzyki.

-Tylko jak odwrócić jej uwagę?

-Użyjmy naszych mocy.

-Zaczekaj. Może uda się ją pokonać bez potrzeby ich użycia. Chodź za mną.- zaczepiłam jojo o najbliższy filar i rzuciłam się w pogoń za Modellą.

Wylądowałam tuż za przeciwniczką, chwilę po mnie pojawił się również kot.

-Spróbuj odwrócić jej uwagę kicikijem. - wskazałam na broń, którą trzymał w dłoni.

-Jasne. - chłopak momentalnie wskoczył przed dziewczynę torując jej dalszą drogę, ta wytworzyła wokół siebie pole siłowe.

Zakręciłam jojo i zarzuciłam przed siebie celując w torebkę Modelli. Moja broń po zetknięciu z torebką odbiła się od niej i poszybowała wysoko w górę, co spowodowało chwilowy brak kontroli nad przedmiotem. Czarny kot nie mogący wystarczająco spowolnić przeciwniczki wskoczył na pobliski budynek odprowadzając ją wzrokiem. Szybko doskoczyłam do towarzysza.

-Jest otoczona dziwnym polem siłowym.

-Zdążyłem zauważyć. - w tym momencie zauważyłam rudowłosą otrzepującą się przy jednym z samochodów.

-Spójrz. Pole siłowe Modelli może być użyte tylko raz. Musimy sprowokować ją do użycia go na kimś innym niż ona sama.

-Tylko, moja droga, jest pewien problem. - spojrzałam na chłopaka pytająco. -Ta cała laleczka dzieweczka chciała zgładzić tą dziewczynę. - chłopak wskazał na Sarę próbująca ułożyć włosy w lusterku.

-Wypuściła ją... Więc albo sobie darowała.

-Albo pomyliły jej się osoby.

-Jakim cudem mogły pomylić jej się osoby?

-No wiesz, może oślepił ją mój wdzięk.

-Na pewno.. Mam plan. - podeszłam do rudowłosej, która nieudolnie poprawiała fryzurę.

-Hej, posłuchaj, potrzebuję Twojej-

-Jesteś superbohateką, która przyszła mnie ocalić?! - zanim dokończyłam zdanie Sara rzuciła mi się na szyję.

-Eghem, jesteśmy. - dopowiedział kot, jednak dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.

-Posłuchaj. Potrzebuję, znaczy, potrzebujemy Twojej pomocy, aby pozbyć się tej dziewczyny. - wskazałam na Modellę, która była już ledwo widoczna.

-W jaki sposób niby miałabym pomóc i zniszczyć sobie jeszcze bardziej fryzurę, nad którą pracowałam rano godzinę. - odparła krzyżując ręce na piersi.

-Wystarczy, że pójdziesz z nami.

-A co będę z tego miała?

-Satysfakcję? - dziewczyna przewróciła oczami.

-Niech będzie. Pewnie i tak nic lepszego byście mi nie zaproponowali.

Skinęłam na kota, chwyciłam Sarę i zarzuciłam jojo na pobliski filar.

-Chwila, ja boję się latać.

-No cóż, za późno. - oderwałyśmy się od ziemi, nasze włosy spowiał wiatr, gdyby nie krzyk Sary mogłabym cieszyć się z ponownego poczucia wolności.

Wylądowałyśmy niedaleko przed Pałacem Kultury i Nauki. Ludzie w panice przed nieznanym zjawiskiem chowali się za samochodami stojącymi na parkingu, pozostali z wyciągniętymi telefonami nagrywali całą sytuację. Jedną z tych osób była Oliwia, która znajdowała się tuż obok Modelli. Stanęłam tuż za dziewczyną, która ciągnęła za sobą w polu siłowym rudowłosą dziewczynę.

-Hej, Modelka! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich gapiów oraz głównej postaci.

-Ile razy mam powtarzać, ty mały insekcie, jestem Modella! - dziewczyna wzięła duży zamach i wycelowała w moją stronę.

Odskoczyłam na bok, w miejscu gdzie wcześniej stałam pojawił się spalony znak.

-No nieźle. - szepnęłam sama do siebie i skinęłam w stronę kota, który razem z Sarą stał po drugiej stronie.

Teraz czas na mój plan. Wypowiedziałam formułkę przywołującą moją specjalną moc. W moich dłoniach pojawiło się lustro, które rzuciłam do Czarnego Kota.

-Laleczko, chyba masz nie tą ofiarę co trzeba. - tak jak ustaliliśmy, Kot podał lustro Sarze, aby promienie nie mogły jej dosięgnąć.

Nasza przeciwniczka zdezorientowana wypuściła swoją ofiarę i skierowała się w stronę Sary wycelowując promienie w jej stronę.

-Kocie, zniszcz jej torebkę! - chłopak jedynie skinął, wziął zamach i zniszczył torebkę dziewczyny na małe kawałki.

Ze zniszczonego przedmiotu wyleciała akuma, którą jak najszybciej złapałam do jojo. Z magicznego przedmiotu wyleciał mały biały motylek. Podeszłam do Sary, która kryła się przerażona za lustrem. Widząc ją w tym stanie nie przypominała mi tej samej dziewczyny, z którą miałam styczność rano. Z aroganckiej na przerażoną. Położyłam dłoń na ramieniu dziewczyny.

-Dziękuję za pomoc. - rudowłosa podniosła wzrok w moją stronę i lekko się uśmiechnęła, po czym jak poparzona wstała i zaczęła otrzepywać ubranie.

Zabrałam lustro i rzuciłam je wysoko w górę. Z przedmiotu ponownie jak ostatnim razem powstały małe elementy zdobione jaskrawym światłem powodującym naprawienie szkód. Spojrzałam w stronę, gdzie wcześniej stała Modella. Uratowaną osobą okazała się być szatynka, którą widziałam rano z Sarą. Obok dziewczyny leżała zielona torebka, która wcześniej posłużyła za przedmiot do opętania Nataszy.

-Co się stało? - podeszłam do dziewczyny, która najwidoczniej niczego nie pamiętała.

-Nic nie pamiętasz? - zapytał blondyn, który stanął tuż obok mnie opierając się o moje ramie.

-Niezbyt. Pamiętam tylko rozmowę z Sarą, głos w mojej głowie, a później znalazłam się tutaj...

-O czym rozmawiałaś z Sarą? - szatynka westchnęła i spojrzała w stronę rudowłosej, która stała niedaleko ze skrzyżowanymi rękami na piersi.

-Chciała dać mi "rady" dotyczące mojego ubioru. Kiedy się nie zgodziłam zaczęła wyzywać mnie od bezguścia nie mającego żadnego pojęcia o modzie.

-Wiesz.. - spojrzałam na ubiór dziewczyny, który był niczego sobie. -Masz całkiem ciekawy styl. Nie przejmuj się tym, że ktoś po prostu tego nie docenia i chce Cię upodobnić do kogoś kim nie jesteś.

-Dobrze, dziękuję Pani..?

-Mów mi Biedronka. - kolczyki dały znać o zbliżającej się przemianie zwrotnej, tuż w ich ślady podążył pierścień kota.

-Cóż, ja już będę lecieć. Do zobaczenia. - zaczepiłam jojo o jeden z budynków i szukałam jak najlepszego miejsca do przemiany.

Wskoczyłam do szkoły szukając na korytarzach najbliższego schowka. W końcu znalazłam odpowiednie pomieszczenie, w tym samym czasie kolczyki wydały z siebie ostatni dźwięk. Nastąpiła przemiana zwrotna, a przede mną pojawiła się Tikki.

-Dobra robota, Gab. - stworzonko przytuliło się do mojego policzka.

-Pojawienie się zakumanizowanych osób nie jest takie złe, przynajmniej odwołali nam zajęcia. - kwami zachichotała i schowała się w kieszonce mojej bluzki.

Wybiegłam ze szkoły i skierowałam się w stronę PKiN, gdzie wcześniej widziałam Oliwię. Liczyłam na to, że zabrała mój plecak ze sobą, bo przecież jako Biedronka nie mogę latać z plecakiem i walczyć ze złoczyńcami. Do tego wszystkiego zaczęło padać, a mój parasol został w plecaku, jako iż zapowiadali deszcz. Skręciłam w jedną z uliczek, aby skrótem jak najszybciej dostać się pod mój cel i nie mijać się z przyjaciółką. Zanim jednak się zorientowałam zderzyłam się z kimś wychodzącym z owej uliczki. Wylądowałam na chodniku z obolałą głową i mokrymi spodniami. Podniosłam wzrok, gdy zobaczyłam wyciągniętą przede mną dłoń znajomego blondyna z parasolką w drugiej dłoni.

-Przepraszam, nic Ci się nie stało? - Kamil pomógł mi wstać i osłonił parasolką przed deszczem.

-Szukam Oliwii, w całym tym zamieszaniu zostawiłam plecak gdzieś w szkole i liczę, że to ona go ma.

-Właściwie to widziałem Olę stojącą na przystanku i chowającą się przed deszczem wraz z Natanem, miała dodatkowy plecak, więc sądzę, że to Twój. - chłopak zamilkł na chwilę po czym dodał. -Pójdę z Tobą, to i tak kierunek, w którym miałem iść.

Szliśmy pod parasolem skupiającym na sobie każde opadające w naszą stronę krople deszczu. Utrzymywałam między mną a blondynem dość sporą odległość, jakby bojąc się styczności z jego ramieniem, przez co stałam na krawędzi końca parasolki i niektóre krople spływały mi po twarzy. Kamil widocznie to zauważył, gdyż chwilę później jego parasol znajdował się w całości nade mną. Nie odezwał się ani słowem, pomimo tego, że teraz on stał na krawędzi końca parasolki. Jedynie lekko się uśmiechnął. W końcu doszliśmy do przystanku, na którym rzeczywiście stała dwójka przyjaciół.

-Wybiegłaś tak szybko, że zapomniałaś o swoim plecaku. - Oliwia podała mi plecak i moją komórkę, którą trzymała w kieszeni. -Nie chciałam, żeby telefon Ci się zamoczył.

-Dziękuję. - zarzuciłam plecak na ramię, w tej samej chwili na przystanek podjechał autobus, do którego wsiadł Natan i Oliwia, a na przystanku zostaliśmy tylko Kamil i ja. Wzięłam głęboki wdech i wyrzuciłam z siebie wcześniej układane w głowie słowa, które i tak nie zgadzały się ze swoją pierwotną wersją.

-Too, ja już będę szła do domu. - odwróciłam się w stronę Pałacu Kultury i Nauki pogrążonego w szarości ulewy, spojrzałam kątem oka w stronę Kamila, ktory stanął tuż obok mnie.

-Ja też. - właśnie sięgałam po plecak, aby wyciągnął z niego parasolkę, jednak blondyn mi przerwał. -Mieszkasz daleko?

-Tuż za rogiem. - odparłam, na co chłopak tylko spuścił wzrok.

-Też mieszkam tuż za rogiem, ale na pewno bliżej niż ty. - wysunął w moją stronę dłoń z parasolką, o której płótno odbijały się krople. -Weź ją. Przy najbliższej okazji mi ją oddasz.

Zaczęłam badać każdy ruch, każdy gest chłopaka oraz spokojny wyraz jego twarzy łączący się z głębią zielonych jak las oczu. Nieśmiało wyciągnęłam rękę i złapałam za uchwyt parasolki wciąż nie odrywając wzroku od chłopaka.

-To do zobaczenia. - powiedział, po czym zaczął biec w stronę PKiN.

-Do zobaczenia. - szepnęłam sama do siebie, poprawiłam plecak i ruszyłam przez ulewę osłaniana podarowaną parasolką.

×××

Dziewczyna nie wiedziała, że wszystko z oddali obserwował niski staruszek skryty pod czarną parasolką przyglądający się parze nastolatków.

-Czy to nie jest dziwne Mistrzu?

-Deja vú, mój drogi przyjacielu, Deja vú...

Staruszek przeczesał swoją brodę i ruszył w swoją stronę pozostawiając tajemnice przeszłości w pamiętnym dniu - dniu końca Paryskich bohaterów.

×××××××××××××××××××××××

WAAAH, wiem, że późno, ale to wina braku internetu...

Wszystkiego najlepszego z okazji świąt Wielkanocnych, misiaki ♡

Polejcie dzisiaj każdego wodą, wariaci.

> Gwiazdka i komentarz motywują! ♡
> Jeśli macie jakieś rady i uwagi, śmiało, chcę poprawić swoje opowiadania i chętnie się czegoś nauczę ♡

Do następnego~



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top