2. Narodziny bohaterów - cz. II

× Kamil ×

Razem z Natanem szliśmy w stronę centrum, mieliśmy rozejść się przy przystanku autobusowym. Miałem mało czasu, aby dostać się pod PKiN. Ostatnim razem kiedy spóźniłem się o kilka minut dostałem niezłe kazanie od wuja. Wiem, że chce dla mnie dobrze, ale coraz częściej mam wrażenie, że jestem dla niego tylko maszyną do zarabiania pieniędzy.

-Więc, co myślisz o Gab? - z zamysłu wyrwał mnie brunet idący tuż obok.

-Myślę, że idealnie wpasuje się w naszą paczkę.

-Nie o taką odpowiedź mi chodziło.

-Ah. Cóż.. Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi. - odpowiedziałem lekko zakłopotany, brunet jedynie przewrócił oczami.

Dochodziliśmy do przystanku autobusowego, gdy zauważyliśmy leżącego na ziemi staruszka, obok którego leżała drewniana laska.

-Chyba coś mu się stało. Powinniśmy to sprawdzić. - już miałem ruszyć w stronę mężczyzny kiedy Natan zatrzymał mnie gestem dłoni.

-A co jeśli to jakiś pijak ucina sobie drzemkę? Albo po prostu bezdomny.

-Lepiej sprawdzić niż później żałować, człowiek jak każdy inny.

-Dobra, ja zaraz mam autobus. Muszę lecieć, do zobaczenia. - Natan skierował się w stronę przystanku, a ja ruszyłem w stronę staruszka.

Nie wyglądał na bezdomnego i wcale nie zalatywało od niego alkoholem.

-Halo, proszę pana? Słyszy mnie pan? - potrząsnąłem lekko mężczyzną. Jego oczy natychmiast się otworzyły przez co lekko się wystraszyłem.

-Ah. Chyba upadłem i straciłem przytomność. - podszedłem do mężczyzny bliżej i pomogłem mu wstać, sięgnąłem po laskę leżąca obok i wręczyłem ją staruszkowi. -Dziękuję, że nie była Ci obojętna moja osoba.

-Cieszę się, że mogłem pomóc. - uśmiechnąłem się i przelotnie zerknąłem na wielką tarczę zegarową PKiN. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. -Jestem prawie spóźniony! Przepraszam, gdybym mógł odprowadziłbym Pana do domu, do widzenia!

Zacząłem biec, starając się zdążyć. Nawet jeśli wytłumaczę dlaczego się spóźniłem to wuja nie będzie to obchodzić. Taki już jest. Człowiek mógłby umierać, a on nawet by się nie zainteresował.

××××××××××××

Siwy mężczyzna stał wpatrzony w odbiegającego od niego nastolatka, pogładził się po brodzie i ruszył w przeciwnym kierunku.

-Zdaje się, że mamy nowych bohaterów. - szepnął do siebie i zarzucił laskę na prawe ramię.

××××××××××××
× Gabriela ×

Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi do mieszkania, w którym panował lekki przeciąg. Zamknęłam drzwi i odwiesiłam klucze na miejsce. W mieszkaniu panowała nieskazitelna cisza zakłócana co chwilę przez moje kroki po korytarzu. Zanim zdążyłam dojść do własnego pokoju w mojej małej torebce rozległ się dźwięk telefonu. Sięgnęłam po urządzenie, spojrzałam na wyświetlacz gdzie widniał nieznany mi numer. Odebrałam bez zawahania.

-Halo?

-Hej! Tutaj Oliwia. Wybacz, że dzwonię w tej chwili, pewnie nawet dobrze nie weszłaś do domu, ale moich rodziców nie ma, a sama ze starszym bratem w domu nie chcę wiedzieć, więc-

-Jasne, zapraszam. - przerwałam jej tłumaczenie i otworzyłam drzwi na klatkę schodową. -Drzwi na dole już są otwarte, ostatnie piętro, będę czekać. - po chwili się rozłączyłam.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie wspomniałam nic o braku windy i setce schodów.

Minął spory kawał czasu zanim ujrzałam bujną fryzurę blondynki. Trzymała się kurczowo barierki i ledwo co stąpała to na kolejnych stopniach. Kiedy w końcu dotarła pod moje mieszkanie, wyprostowała się i uśmiechnęła.

-Ty tak codziennie? - zapytała ciężko oddychając, lekko skinęłam głową.

-Może dam Ci wody? - zaprosiłam dziewczynę do mieszkania gestem dłoni.

-Chętnie.

Znalazłyśmy się w środku, poprowadziłam Oliwię do kuchni. Blondynka co chwilę się rozglądała.

-Ale tu ładnie! - usiadła na jednym z wysokich krzeseł przy blacie.

-Zaczekaj aż zobaczysz resztę mieszkania. - podałam jej szklankę z wodą, którą opróżniła w kilka sekund.

Szybko oprowadziłam dziewczynę po mieszkaniu kończąc na moim pokoju. (Mam nadzieję, że wybaczycie mi nie opisanie oprowadzania, dop. Autorki)

-Ty to wszystko narysowałaś? - skinęłam głową. -Czuj się jak u siebie. - Oliwia zaczęła podziwiać cały pokój, zaczynając od rysunków, a kończąc na projektach ubrań.

-Mój pokój przy twoim wygląda strasznie ponuro, na dodatek ten widok! - podeszła do okna wpatrując się w panoramę Warszawy. -Nie chciałabyś zająć się moim pokojem? - dodała żartobliwie i usiadła na łóżku.

Poszłam w jej ślady i usiadłam obok niej po turecku.

-Możliwe.. Nie chciałabyś czegoś pooglądać? - wskazałam na telewizor w rogu pokoju.

-Raczej nie, chociaż, może dowiemy się co dzieje się w kraju. - mówiła tak samo jak mój tata, kiedy był w domu. "Zamiast oglądania seriali powinniśmy dowiedzieć się co dzieję się w kraju." Włączyłam TV i przełączyłam na program z całodobowymi informacjami.

Ta sama prowadząca od trzech lat opowiadała właśnie o ryzyku występowania trzęsień ziemi we Włoszech, a my zajęłyśmy się rozmową, czekając na coś ciekawego.

-Kim chciałabyś zostać w przyszłości? - zapytałam, wpatrując się w blondynkę kręcącą kosmyk włosów na palcu.

-Dziennikarką. Od podstawówki mnie to kręci, a nawet wcześniej. Zawsze w szkole byłam główną prowadząca gazety szkolnej i spodobało mi się to. A ty? Kim chcesz zostać? - i tu pojawił się problem, szczerze nie byłam aż taka dobra w rysowaniu, pisaniu, projektowaniu.. Zostawała mi tylko gra na pianinie.

-Planowałam coś w stronę projektowania, ale chyba zajmę się muzyką z rodzaju progressive house. - Oliwia zamrugała dwukrotnie. -Progressive house to rodzaj muzyki rozwijającej się stopniowo.

-Trzeba było tak od razu! Jestem w takich rzeczach zielona.

Nagle w programie rozległ się dotąd nie widziany przeze mnie komunikat specjalny. Podgłosiłam, aby lepiej słyszeć. Nasz wzrok utkwił w ekranie.

-Przy Sky Tower pojawiła się niezidentyfikowana postać, która niszczy wszystko dookoła. Kim on jest? Czy to złoczyńca jak z filmów o superbohaterach? Na naszym nagraniu możecie państwo zaobserwować dziwnego osobnika.

-Ten potwór zdemoluje całe Sky Tower! - lekko się wzdrygnęłam na samą myśl o tym. Oliwia wstała z łóżka i skierowała się w stronę wyjścia. -Co ty robisz?

-Jak to co? To moja szansa, aby nagrać tego super złoczyńce.

-Liczysz na to, że jakiś superbohater zleci z nieba i uratuje Warszawę? - powiedziałam żartobliwie.

-Tak, na to liczę. Czytałam kiedyś o podobnych zdarzeniach w Paryżu i tam pojawili się bohaterowie, nie mów, że o tym nie słyszałaś. Nie martw się o mnie, jesteśmy w kontakcie! - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Oliwia zniknęła za drzwiami.

Wróciłam do pokoju. Dopiero teraz zauważyłam, że okno było otwarte. Szybko je zamknęłam odcinając dopływ gorącego powietrza do chłodnego mieszkania. Chciałam rzucić się na łóżko, gdy zauważyłam na nim dziwny przedmiot. Niewielkie, sześciokątne pudełeczko leżało na środku łóżka. Mogłabym przysiąść, że chwilę temu tego tutaj nie było. Podniosłam dziwnie, ale ładnie wyglądający przedmiot i otworzyłam go. Ze środka pudełka wydobyło się jasne, różowawe i oślepiające światło. Odwróciłam wzrok. Kiedy byłam pewna, że błysk ustąpił spojrzałam w stronę pudełeczka i odskoczyłam. Przede mną lewitowało małe czerwone stworzonko. Nie mogłabym nazwać tego owadem, chyba, że pochodzi z Czarnobyla. Stworzenie nie wydawało się być wrogo nastawione, więc nie panikowałam.

-Czym ty jesteś? - zachowałam bezpieczną odległość od wielkiego insekta.

-Jestem Twoim kwami, mam na imię Tikki. Pozwól, że wszystko Ci wyjaśnię. - kwami odezwało się piskliwym dziewczęcym głosem i podleciała do mnie. -Nie musisz się mnie bać, jestem Twoją przyjaciółką, Gabi.

-Skąd wiesz jak mam na imię?

-Zaraz wyjaśnię.

×××××××××××
× Kamil ×

Ledwo co zdążyłem na sesję, która została odwołana z powodu jakiegoś zdarzenia przy Sky Tower. Poszedłem do domu, nie miałem daleko. W końcu Złota 44 nie jest daleko. Szybko znalazłem się w mieszkaniu, chciałem wiedzieć co stało się przy Sky Tower. Włączyłem program z informacjami, na którym widniał specjalny komunikat pokazujący dziwną postać, jak nazwały to media - super złoczyńca. Nigdy nic takiego nie pojawiało się w Warszawie, a przynajmniej od wtedy kiedy jestem na świecie. Krążyły pogłoski, że w Paryżu mieli doczynienia z podobnymi kreaturami, jednak w Polsce nie mówiono o tym na wielką skalę. Dopiero teraz zauważyłem, że przy telewizorze leży małe pudełeczko. Podszedłem do mebla i podniosłem przedmiot. Miał na sobie dziwne zdobienia, był sześciokątny. Może prezent od wuja? Chociaż nawet na urodziny nic od niego nie dostaję.. Otworzyłem pudełeczko, chwilę potem oślepił mnie zielony jaskrawy blask wydobywający się ze środka. Zasłoniłem oczy dłonią, odczekałem kilka chwil i spojrzałem na pudełeczko. Przede mną lewitował czarny kotopodobny stworek o zielonych oczach. Wyciągnąłem dłoń w jego stronę przez co stworzonko szybko zareagowało.

-Mnie się nie dotyka tylko karmi. Gdzie masz coś do jedzenia? - stworek zaczął rozglądać się po całym pokoju.

-Zaraz, kim ty jesteś?

-Jestem Plagg, Twoje kwami, obdarzam mocą. Rozumiesz?

-Niezbyt. - kwami westchnęło i podleciało do mnie.

-Posłuchaj dzieciaku, widzisz tego tutaj? - Plagg wskazał na kreaturę z wiadomości. -Tylko ty i Twoja kropkowana partnerka możecie go powstrzymać przed rozwaleniem całego miasta.

-Partnerka?

-Ty tak na serio czy umiesz wypowiadać się tylko jednym słowem?

-Jasne, że nie. Tylko nie rozumiem.

-Zostałeś superbohaterem, ja to bym skakał z radości.

-Jakoś nie widzę się w tej roli.. Ja jako superbohater?

-Kamil, zostałeś wybrany, jesteś stworzony do bycia bohaterem.

-Skąd wiesz jak mam na imię?

-Eh, zawsze to samo. Gdzie masz ser?

-Po co Ci ser?

-Żebyś mógł się przemieniać muszę mieć siłę, a żeby mieć siłę muszę jeść. Logiczne. Teraz słuchaj uważnie, bo to ważne. - przytaknąłem i usiadłem na łóżku. -Chciałbym dokończyć moje wyjaśnienia do końca więc o przemienianiu na końcu, nie chcę żeby sytuacja z Paryża się powtórzyła. Znaczy, nieważne. Twoją ukrytą supermocą jest Kotaklizm, niszczysz wszystko czego dotkniesz. Żeby ją przywołać musisz po prostu ją wykrzyczeć. Twoja partnerka jako jedyna będzie mogła oczyszczać akumy, więc bez niej możesz jedynie zatrzymać złoczyńce lub inaczej, spowolnić go.

-Akumy?

-Akumy. Takie małe, śliczne, fioletowe motylki, które zamieniają zwykłych ludzi w takich jak ten. - wskazał łapką na Sky Tower. -Do rzeczy. Żeby się przemienić musisz powiedzieć "Wysuwaj pazury". To w pudełku to Twoje miraculum, magiczny kamień, który musisz strzec. Bez niego nie będziesz super gościem, wiesz o co mi chodzi?

-Chyba.. - zajrzałem do pudełka, w którym znajdował się kamień. Był to pierścień, wyjąłem go z pudełka i założyłem na palec.

-No weź, nie jara Cię to? Każdy marzy, aby zostać superbohaterem, chłopie! Tylko pamiętaj, nikt nie może dowiedzieć się o mnie, o tym kim jesteś również.

-Trochę się boję, że nie sprawdzę się w tej roli.

-E tam, nie przejmuj się i idź na żywioł.

-W takim razie.. Plagg, wysuwaj pazury! - stworzonko jakby zostało wciągnięte do pierścienia. Objęło mnie dziwne uczucie, a w okół mnie pojawiło się zielonkawe światło. Na skórze poczułem chłodny dotyk, czegoś w rodzaju lateksu. Zanim się obejrzałem ponownie byłem w swoim pokoju. Podszedłem do szafy z wielkim lustrem, aby zobaczyć co właściwie się stało. Kiedy zobaczyłem swoje odbicie ujrzałem czarny, lateksowy strój pokrywający moje ciało. Na twarzy na wysokości oczu miałem czarną maskę, a na głowie czarne uszy. Do tego nieduży złoty dzwonek na szyi. Moje oczy stały się bardziej zielone niż przedtem, a białka pokryła zieleń.

-Ale zajebiste. - wyszeptałem sam do siebie, obawiając się, że wuj już wrócił i może mnie usłyszeć.

Zobaczyłem, że z tyłu przy pasku mam przymocowany kij. Sięgnąłem po niego i pokręciłem w dłoni. Nawet nie wiedziałem, że tak potrafię. Okazało się, że kij może zmienić również długość. Uśmiechnąłem się dam do siebie, otworzyłem okno i wyskoczyłem z budynku. Może to było dość nieprzemyślane, ale chciałem poczuć ten wiatr na twarzy i obejrzeć Warszawę z góry. Plus, muszę znaleźć moją partnerkę.

× Gabriela ×

-Okej, czyli mam złapać akume, aby uratować tego człowieka? - założyłam kolczyki znajdujące się w pudełeczku tak jak poradziła mi Tikki.

-Tak, a Twoja tajna supermoc to Szczęśliwy Traf, która pozwala Ci tworzyć przedmioty.  Po użyciu tej mocy masz tylko kilka minut do przemiany zwrotnej, możesz użyć jej tylko raz, ale dasz radę.

-Też mam taką nadzieję. - uśmiechnęłam się do kwami. -Jak brzmiała ta formułka?

-Musisz powiedzieć "Kropkuj!".

-Dobrze, więc Tikki, kropkuj! - kwami zostało wciągnięte do kolczyków, które z ciemnego zmieniły kolor na czerwony. W okół mnie pojawiła się lekko różowa poświata i dziwny powiew, który rozwiewał moje włosy na boki. Ciało pokrył obcisły kostium, a na biodrze pojawiło się jojo.

Kiedy było po wszystkim podeszłam do lustra przy łóżku. Na twarzy miałam czerwoną maskę w czarne kropki, tak samo mój cały lateksowy kostium i jojo.

-To jojo to taka moja broń tak? - mruknęłam sama do siebie, jakbym czekała na odpowiedź.

Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Mimo lęku wysokości teraz czułam się odważniejsza. Chwyciłam jojo i zarzuciłam daleko przed siebie. Pociągnęłam je do siebie i zanim zdążyłam zareagować jojo przyciągnęło mnie w to miejsce. Krzyknęłam przerażona, jednak mój lęk szybko minął kiedy stanęłam na dachu budynku.

-Ale fajne cacko. - ponownie zarzuciłam jojo i tym razem bez krzyku znalazłam się na kolejnym dachu.

Ludzie na ulicach nawet nie zwrócili na mnie uwagi, kiedy przelatywałam tuż nad ich głowami. Miałam jeden cel - spróbować pokonać akume, która zaatakowała tego biednego człowieka, bo inaczej zniszczy część Warszawy.

Starałam się opanować moje jojo, myślałam, że będzie to prostrze. Zarzuciłam je bliżej i pociągnęłam, jednak tym razem nie przyciągnęło mnie do siebie.  Nagle usłyszałam czyjść krzyk, a chwilę później jego właściciela, który leciał w moją stronę. Moje jojo owinęło się wokół nas uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Chłopak, którego złapałam na jojo miał na sobie czarny lateksowy strój, czarne uszy oraz maskę. Miał ciemne blond włosy i głębokie zielone oczy.

-Oh hej - odezwał się dziwnie znajomyn mi głosem. - moje kwami mówiło mi o Tobie. Szukałem Cię, ale jak widać to ty mnie znalazłaś. - w końcu udało mi się uwolnić nas z objęć jojo.

-Hej, przepraszam, jestem strasznie niezdarna, dopiero się uczę.

-Nic nie szkodzi, też się dopiero uczę. - chłopak posłał mi uroczy na swój sposób uśmiech. -Jak Cię zwą? 

-Mnie? Ym. - rozejrzałam się dookoła, aż w końcu zatrzymałam wzrok na jojo. -Biedronka, tak myślę...

-Uroczo. Ja jestem.. Czarny kot, tak... Czarny Kot. - chłopak ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek.

-Miło mi. - zabrałam dłoń i ułożyłam dłonie na biodrach. -Teraz trzeba znaleźć naszego złoczyńce.

-To nie problem. - Czarny kot chwycił mnie w talii i przytrzymał swojego kija, który w kilka chwil wyniósł nas w górę.

-Tam jest! - wskazałam na poruszającego się po ścianach Sky Tower potwora.

Odskoczyłam od partnera i zaczepiłam swoje jojo o najbliższy filar. W jednej chwili znalazłam się przy poszukiwanym budynku. Tuż obok mnie stanął mój partner.

-A myślałem, że to ja jestem szalony.

-Jeszcze dobrze mnie nie znasz. - wysłałam kotu szeroki uśmiech. -Musimy odwrócić jego uwagę.

-O to się nie martw. - zanim zdążyłam zaprzeczyć chłopak rzucił się w stronę kreatury.

-Ten chłopak jednak jest szalony. - szepnęłam sama do siebie i obserwowałam dalszy przebieg zdarzeń.

Chwilę później potwór skupił swoją uwagę na Czarnym Kocie. Zszedł z budynku i podążał za chłopakiem. Dopiero teraz zauważyłam młot, który potwór miał w dłoni. Wziął zamach i uderzył w budynek obok.

-Uważaj! - krzyknęłam do mojego partnera, na którego zaczęła zawalać się jedna ze ścian.

Niezbyt zgrabnym ruchem zarzuciłam moje jojo, które zawiązało się w okół nogi chłopaka i przyciągnęłam go w swoją stronę. Zrobiłam to w dość amatorski sposób przez co mój toważysz wylądował na mnie przewracając nas na ziemię i tworząc niekomfortową sytuację. Chłopak uśmiechnął się w moją stronę lekko speszony i pomógł mi wstać.

-Przepraszam, wciąż nie mogę ogarnąć jak TO działa. - zakłopotana wskazałam na jojo.

-Nic nie szkodzi. Można powiedzieć, że na Ciebie poleciałem. - nagle tuż przed nami wylądowała dziwna postać z wielkim młotem w ręku.

-Jestem Zgniatacz! Niszczę wszystko co stanie mi na drodze, a teraz oddajcie mi swoje Miracula! - wykrzyczała postać po czym uderzyła swoim młotem w jeden z pobliskich budynków.

Czarny Kot chwycił mnie za rękę i skoczył w przeciwną stronę od zawalającego się budynku.

-Sama dałabym radę.

-Nie wątpię. Masz jakiś plan?

-Akuma musi być ukryta w jakimś przedmiocie, z którym jest związany.

-Myślisz o tym wielkim młocie?

-Nie, myślę o jego kasku. Jako jedyny jest małych rozmiarów, więc musi pochodzić z przed akumy.

-Czyli musimy po prostu się do niego zbliżyć i zabrać kask? Rozumiem, że to ja mam odwrócić jego uwagę?

-Dokładnie.

-Łatwizna. - Kot wziął rozbieg i wbiegł na jedną ścianę budynku.

Zaczął uderzać w kreaturę kijem, aby odwrócić jego uwagę. Teraz do gry miałam wejść ja. Zarzuciłam jojo i zaczepiłam się o kask przyciągając go do siebie. Potwór natychmiast się zorientował i ruszył w moją stronę. Chwyciłam kask w dłoń i zaczęłam biec co chwilę zaczepiając się jojo o pobliski filar.

-Zanim zdążę oczyścić akumę on mnie złapie. - nie zauważyłam, że opętany zagrodził mi drogę i odebrał swoją własność, a następnie skierował się w stronę Pałacu Kultury i Nauki. Zarzuciłam jojo na szczyt Pałacu, obok mnie wylądował kot.

-Jednak nie obejdzie się bez mocy. - chłopak skinął głową. -Szczęśliwy Traf! - wypowiedziałam formułkę mojej mocy, w moich dłoniach pojawiła się lina. Kot jedynie mi się przyglądał.

Na dole widzieliśmy tłumy gapiów oraz kilka helikopterów zbliżających się w naszą stronę, należały do stacji telewizyjnych.

-Chyba mam plan.

-Coś czuję, że z nami tak już będzie.

-Hm?

-Nie, nic. To jaki masz plan?

-Użyj swojej mocy i zniszcz młot, ja zwiąże mu nogi przez co nie będzie mógł się ruszyć i zostanie na dole.

-Jasne. Kotaklizm! - po wypowiedzeniu przez Kota właściwej formuły zjeżdżał po ścianie budynku.

Kiedy był na odpowiedniej wysokości rzucił się w stronę opętanego i jednym dotykiem dłoni przerobił młot Zgniatacza w drobny mak. Miałam teraz prostą drogę do zdobycia opętanego przedmiotu. Chwyciłam linę i rzuciłam się z budynku, zarzuciłam moje jojo o filar. Wylądowałam tuż przez Zgniataczem, który nieudolnie próbował złapać Czarnego Kota. Wykorzystując chwilę nieuwagi złoczyńcy zawiązałam linę do okoła jego nóg. Kiedy zrobił krok lina ucisnęła się jeszcze bardziej powodując przewrócenie się Zgniatacza. Podeszłam do złoczyńcy i zabrałam kask.

-Jak mamy wydostać stąd akume? - Czarny Kot jak i ja byliśmy lekko zdezorientowani. Nasze kwami nie powiedziało nam co mamy zrobić.

-Skoro akuma jest w tym to chyba trzeba to rozwalić. - rzuciłam kaskiem o chodnik.

Chwilę później z rozbitych resztek wyleciał mały fioletowy motylek. Teraz wiedziałam co robić. Wszystko opowiedziała mi kwami. Przesunęłam palcem w prostej linii po jojo, z którego wydobyło się jasne, przyjemne światło. Zakręciłam jojo i zarzuciłam w stronę odlatującego motylka, który został zamknięty w jojo. Ułożyłam przedmiot w dłoni, ze środka wyleciał biały motyl - udało się oczyścić akumę. Spojrzeliśmy w stronę potwora, który teraz miał formę zwykłego człowieka w ubraniu budowlańca. Kask ochronny leżał tuż obok.

-Zaliczone! - wypowiedzieliśmy razem, w tym samym czasie przybijając żółwika.

Nie wiem dlaczego to zrobiliśmy. Po minie Kota on również nie rozumiał jak mogliśmy się tak zgrać i pomyśleć o tym samym. Dziwne.. Do naszych uszy dobiegł dźwięk pochodzący z mojego miraculum. Pozostało mi mało czasu do przemiany.

-Jak mamy naprawić szkody? - blondyn podszedł do poszkodowanego i podniósł z chodnika wyczarowaną linę.

-Chyba wiem co trzeba zrobić. - przechwyciłam przedmiot i rzuciłam wysoko w górę.

Lina rozerwała się na kilka drobnych kawałków pozostawiając wiele szlaków czerwonego światła przelatującego nad naszymi głowami naprawiając wszystkie szkody.

-Tylko ja to widzę czy za mocno się uderzyłem?

-Chyba wszyscy to widzą... To jest takie, niesamowite!

Usłyszałam kolejny sygnał zbliżającej się przemiany zwrotnej.

-Muszę lecieć, do zobaczenia Kocie. -Zaczepiłam jojo o najbliższą lampę i zniknęłam za budynkami.

Jak najszybciej chciałam dostać się do mieszkania. W końcu moim oczom ukazał się znajomy budynek. Okno wciąż było otwarte. W ostatniej chwili wskoczyłam do pokoju i już po chwili poczułam jak mój kropkowany strój znika.

-Udało Ci się, Gabi! - ponownie mogłam usłyszeć głos swojej kwami, która przytuliła się do mojego policzka.

-Nie mogę w to uwierzyć! To takie niesamowite.

-Niesamowite jak ty! Jesteś bardzo pomysłowa i nie stchórzyłaś. Jestem z Ciebie dumna. - uśmiechnęłam się do kwami i rzuciłam na łóżko nie mogąc powstrzymać się od wielkiego uśmiechu.

××××××××××××××××
× Kamil ×

-Muszę lecieć, do zobaczenia Kocie. - chwilę później dziewczyna zaczepiła swoje jojo o jedną z lamp i zniknęła za budynkami.

-Do następnego, Biedronko. Już nie mogę się doczekać. - wyszeptałem sam do siebie po czym zwróciłem się w przeciwną stronę kierując do mieszkania.

Wskoczyłem przez okno, chwilę później obok mnie pojawił się mój mały przyjaciel.

-Nieźle dzieciaku. Spisaliście się jak na pierwszy raz. Teraz skoro znowu jesteśmy w Twoim wspaniałym mieszkaniu mógłbyś w końcu dać mi ser.

-Jakaś specjalna odmiana?

-Camembert.

-To był tylko żart.

-A to już nie. Czekam. - mimo, że znaliśmy się krótko Plagg zaczynał przypadać mi coraz bardziej do gustu.

Nagle rozległo się pukanie do mojego pokoju, w którym chwilę później pojawił się mój wuj.

-Wszystko u Ciebie w porządku? - zapytał z lekkim przejęciem w głosie.

-Jak najbardziej, wszystko gra. - wuja raczej to nie przekonało, rozejrzał się po pomieszczeniu i zniknął za drzwiami pokoju.

-Rany, ten gość musi mieć coś na sumieniu. - kwami dorwał się do kawałka ciastek pozostawionych przeze mnie wczoraj na stole.

-Czemu tak uważasz?

-Widać po jego oczach. Poza tym, wydaje się być całkiem spięty.

-Plagg...

-No co? Ja tylko stwierdzam fakty. Zajmij się moim serem. - wziąłem głęboki wdech i udałem się w stronę kuchni. Nakarmienie tego głodomora będzie nie lada wyzwaniem.

×××××××××××××××××××× •

Ohayo!

Rozdział może zawierać błędy, przepraszam. Chciałam go skończyć kiedy tylko miałam wolny czas. (Czyt. Tylko w pociągu do szkoły i ze szkoły)
Soł.

• Jeśli macie jakieś propozycje śmiało piszcie.

• Nie zapomnijcie o ⭐ i komentarzu - zawsze są miło widziane ♡

Bajos~


3377  słów ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top