95 | SYLWESTER 🥳
Włączcie muzę na znak. Jest po przesunięciu zdjęcia powyżej. Wczujcie się. Miłej zabawy!!
Wendy P.O.V.
Rozpierała mnie nieopisana energia, która pchnęła mnie do puszczenia głośnej muzyki.
Przygotowywałam się na wieczór. Czułam, że będzie się działo i ten sylwester będzie wyjątkowym.
Byłam jednak strasznie ciekawa co mnie czeka, bo intuicja mówiła mi, że coś ogromnego.
Aż zatrzęsły mi się ręce z podekscytowania, a po kręgosłupie przebiegł dreszcz, który spowodował uśmiech na mojej twarzy.
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk i niemal natychmiast podniosłam telefon, który wskazywał czwartek trzydziestego pierwszego grudnia, godzinę osiemnastą czternaście.
Brendan: widzimy się na RYNKU 🙄 o
19:40, ok?
Uśmiechnęłam się i wystukałem odpowiedź. Profilowe kontaktu chłopaka przedstawiało go samego z filtrem pieska i szerokim uśmiechem.
Ja: tym razem się nie spóźnię 😛😛
Brendan: No ja mam nadzieję. Inaczej idziemy bez Ciebie 🥳
Do klubu zaczynali wpuszczać o dwudziestej i zapowiadało się na to, że chyba pierwszy raz się nie spóźnię.
Z jednej strony było mi szkoda kończyć dwa tysiące dwudziesty rok, bo był dla mnie chyba jednym z najlepszych. Zwłaszcza, że tak wiele rzeczy udało mi się zrobić.
Spełniłam marzenie o podróży do Nibylandii i poznaniu Piotrusia pana. Nie był co prawda idealnie taki, jakiego go sobie wyobrażałam, ale miał w sobie coś, co rozbudziło we mnie inne uczucia, niż tylko koleżeńskie i nie mówię jedynie o nienawiści. Nie byłam z tego dumna, więc wolałam o tym nawet nie pamiętać.
Poznałam także ODPOWIEDNIEGO chłopaka. Ekscytowałam się wspólnym spędzeniem z nim sylwestra i wejścia w nowy rok.
Właśnie dlatego nowy rok był dla mnie tak cudowny. Nie wiedziałam przecież zupełnie co mi przyniesie. Na początku pewnie stoczę walkę z Cieniem z niestety niewiadomym skutkiem.
Dlatego może to być rok mojej śmierci.
Odgoniłam te myśli i wyciągnęłam z ust szczoteczkę do zębów. Przetarłam twarz i nałożyłam krem, żeby makijaż lepiej wyglądał. Bo zamierzałam zrobić sobie makijaż!
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do mojego pokoju. Rzuciłam spojrzenie na leżącą na łóżku srebrną sukienkę i uśmiechnęłam się. Prawda, była odważna. W końcu dekolt sięgał bardzo bardzo nisko, ale nie interesowało mnie to. Podobała mi się.
Zasiadłam przed toaletką i wyciągnęłam kosmetyki. Przyjrzałam się mojej twarzy. Obejrzałam z każdej strony i po kilku chwilach zdecydowałam, że nie będę malować skóry podkładami i tego typu kosmetykami. To wszystko i tak by spłynęło, a Nibylandia wpłynęła na moją twarz na tyle dobrze, że niedoskonałości prawie nie miałam, lub bardzo mało.
Nałożyłam trochę pudru, pomalowałam brwi i uśmiechnęłam się szeroko malując powiekę na typowe czarne smokey eye. Dodałam sztuczne rzęsy i na wszystko położyłam trochę srebrnego brokatu, żeby połączyć ze sobą sukienkę i makijaż. Usta pomalowałam beżową pomadką i w zasadzie makijaż był gotowy, a prezentował się niesamowicie.
Rozpuściłam ledwo wysuszone włosy i podpięłam prostownicę do prądu. Tym razem postanowiłam postawić na proste włosy, a nie na loki, które i tak zaraz by się zniszczyły.
Po całej akcji prostowania, ubrałam na siebie sukienkę i stanęłam przed lustrem, co zaparło mi dech w piersiach.
Włosy sprawiały glamour wrażenie i układały się w zasadzie w każdej pozycji. Makijaż wyglądał niesamowicie. Naprawdę mi wyszedł. A sukienka podkreślała moje kształty i ponadto w tym dekolcie wyglądałam super.
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Ceddar👽: Hejka, kochana. Jak się malujesz? 🥺❤️
Zamrugałam pare razy. Ceddar przypominała mi piękne i pyszne ciasto, ale do którego ktoś dodał o jakieś pięć kubków cukru za dużo.
Ja: *wysłano zdjęcie*
Wyciągnęłam z szafy czarny plecak i spakowałam do niego kosmetyczkę, bluzę i pieniądze. Na koniec dołożyłam jeszcze telefon. Może nie będzie to wyglądało aż tak glamour, ale zdecydowanie będzie wygodne.
Wzięłam ze sobą plecak i zbiegłam po schodach. W domu nie było nikogo. Tym razem rodzice pojechali do rodziny z samym Michaelem. John spędzał sylwestra z kumplami, a ja w klubie.
Wzięłam klucze z szafki i włożyłam je do małej kieszonki w moim plecaku. Przy butach miałam ogromny dylemat. Z jednej strony kusiły mnie białe sneakersy, ale z drugiej strony...
Postanowiłam się pomęczyć, ale wyglądać cudnie i ubrałam szpilki. Miały przezroczysty obcas, a umocowania i pas nad palcami wysadzany był szklistymi kryształkami, które pobłyskiwały srebrem.
Zarzuciłam na siebie puchową czerwoną kurtkę, żeby nie zmarznąć wracając nad ranem do domu i w końcu z niego wyszłam.
Zamknęłam drzwi na klucz, a przed budynkiem stał już samochód Adama. Wsiadłam do niego z uśmiechem i przybiłam z przyjacielem żółwika na przywitanie.
Na tylnych siedzeniach siedział Zack z małą piersiówką w ręce.
— Siema Wends — klepnął mnie w ramię, ale już wtedy był nadto wesoły, więc zacisnęłam wargi i właściwie nie wiedziałam czy się zaśmiać, czy martwić. Wieczór jednak był na tyle wyjątkowy, że nie chciałam psuć sobie humoru. Dlatego przybiłam z nim piątkę i ugryzłam się w język.
— Ale ślicznie wyglądasz! — krzyknął Adam patrząc mi na makijaż, włosy, a na końcu na sukienkę — Odważna kieca. Piękna jest — szturchnął mnie.
— Otóż to! — dodał brunet z tylnego siedzenia.
— Wy także niczego sobie — zaśmiałam się. Adam miał na sobie eleganckie spodnie i granatową marynarkę. Zack za to ubrał rurki i obcisłą czerwoną koszulę, w której prezentował się bardzo zacnie.
***
*Włączcie muzykę*
— No! Imprezę czas zacząć! — wrzasnął Zack wysiadając z auta.
Całe nasze towarzystwo podbiegło do drzwi wejściowych klubu.
Z wewnątrz dobiegała nas głośna dudniąca muzyka, która sprawiała wrażenie, drżącej podłogi.
Stanęliśmy przed wejściem, a przed nim znajdowało się dwóch ochroniarzy. Mieli nienaturalnie szerokie barki i łyse pacyny. Na nosie spoczywały czarne okulary przeciwsłoneczne, a marynarki opinały umięśnione ciała.
— Bilety — jeden z nich miał tak głęboki głos, że aż spojrzałam na niego dziwnie.
Wszyscy pokazaliśmy wejściówki, a mężczyzna kiwnął głową. Drugi powoli otworzył nam drzwi, a na zewnątrz wylała się dudniąca muzyka. Zaglądając do wnętrza, otwarły nam się paszcze. Na wielkiej sali tańczyło kilkaset, jak nie kilka tysięcy osób. Tłum oświetlały neony, ale nie UV. Czyli najwyraźniej dzisiaj nie było malowania ciał. Wszędzie zwisały girlandy, a sufit wisiał bardzo bardzo wysoko. Bez przerwy migały jakie światła, a muzyka zagłuszała wesołe wrzaski gości. Wystrzeliwały confetti i do tego cekinowe suknie osób odbijały światła.
— Kocham cię — usłyszałam za sobą Felixa, który po zamknięciu drzwi przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję. Nabrałam głęboko powietrza, ale chłopak już mnie wyminął i kierował się do drzwi po prawej z napisem „szatnia".
Zaśmiałam się. Faktycznie sprawiłam im najlepszy prezent, jaki można sobie było wyobrazić.
Wszyscy weszliśmy do pokoju po prawej i zaczęliśmy ściągać kurtki. Gdy rozpięłam moją wielką puchową, wszyscy na mnie spojrzeli. Ściągnęłam ją i uśmiechnęłam się.
— Wyglądasz... — zaczął Brendan.
— NIESAMOWICIE!!!! — przerwała mu Ceddar i przytuliła mnie z całych sił. Odwzajemniłam gest.
— Ty też — szepnęłam do niej.
Brunetka miała włosy zakręcone na loki, a jako sukienkę ubrała różową z dekoltem i długim rękawem posypanym srebrzystym brokatem. A pasie była mocno ściągnięta, a do długości połowy ud rozszerzał się różowy tiul.
— Idziemy imprezować! — krzyknęła Ashlynn, na co rozniósł się wrosły wrzask po pokoju.
***
— Dziękuje ci tak strasznie! — Ceddar próbowała przekrzyczeć głośną muzykę. Miała zaróżowione policzki, a włosy powoli zaczęły się lepić do jej spoconego czoła.
— Ja też — dodała Ashlynn i przytuliła mnie. Jej strój tez robił wrażenie. Miała na sobie błękitną sukienkę jakby posypaną srebrzystym brokatem. Dekolt był kwadratowy, a długościowo sięgała nieco przed kolano. Za to tiulowe ramiona miała opuszczone do połowy rąk, co wyglądało bardzo zwiewnie i atrakcyjnie. Ceddar faktycznie zakręciła jej śliczne loki, ale okazało się, że ma wielki talent w makijażu i wykonała sobie ciemnoniebieskie cienie. Ceddar miała bardziej perłową wersje.
Przytuliłam je. Cieszyłam się, że jej mam. Pomimo wielu spin z Ceddar, to i tak czułam się bardzo dobrze w jej towarzystwie. Wydawało mi się nawet, że zaczynamy się lubić. A Ashlynn? Wydawała się bardzo miła. Chciałam wejść w nowy rok z najlepszym humorem, jaki mogłam sobie wyobrazić.
— Myślicie, że Peter będzie chciał ze mną zatańczyć? — krzyknęła Ceddar. Zmarszczyłam brwi i wzruszyłam ramionami.
— Spytaj go — poradziła jej Ashlynn.
Rozejrzałyśmy się w poszukiwaniu zielonookiego blondyna. Mrużyłam oczy, ale widziałam jedynie obcych typów.
— Tam jest! — krzyknęła Ceddar wskazując palcem w tłum — Oni tam są... — dodała niepewnie.
Niedaleko nas stała grupka roześmianych Zaginionych Chłopców. Stali w kółeczku i coś tam sobie podpijali.
— Co jest... — szepnęłam do siebie i skierowałam się w ich stronę. Dziewczyny ruszyły za mną. To było strasznie dziwnie zważając na ich charakter i pochodzenie - świat dzieci. Nie piliby przecież alkoholu.
Podbiegłyśmy do nich przedzierając się przez ściśnięty ze sobą tłum.
— Co wy tam chlejecie?? — wydarłam się wściekła. Dobra. To nie była moja sprawa, ani nie powinnam kontrolować. Ale sorry. Nie zgadzam się.
— Nektar wróżek — odpowiedział mi spokojnie Colton, ale i tak musiał wrzeszczeć, żeby się przedrzeć przez muzykę.
Matt podsunął mi swoją flaszkę pod nos i zaciągnęłam się jej zapachem. Pachniała strasznie dziwnie. Jednocześnie słodko, ostro i jakby...magicznie.
Spojrzałam wgłąb butelki, w której zauważyłam złoty gesty płyn, w którym mogłabym przysiąc że pływały jakby drobinki brokatu.
— Spróbuj! — nakazał Brendan.
— Nie dawaj jej — wtrącił się Peter ostrym głosem.
Złośliwie wzięłam flaszkę z tęczową wróżką na szkle i pociągnęłam łyka. To było chyba najdziwniejsze, co miałam w ustach. Sprawiło, że podniosły się moje kończyny i stałam się jakby lżejsza. Przełyk sprawiał wrażenie, jakby zamarzał.
— Uważaj! — zaśmiał się Matt łapiąc mnie za nadgarstek, gdy nieoczekiwanie uniosłam się w powietrze.
Przerażona zamachałam nogami, bi gypama pewna że podlece pod sam sufit. Chłopcy ściągnęli mnie na ziemie, a gdy postawiłam stopy na parkiecie, to już się nie unosiłam. Wybuchnęłam głośnym śmiechem, a Ceddar wzięła mi flaszkę z ręki.
— Masz własna — Felix podał flaszkę uśmiechając się szczerze. — Ale idziemy jutro na randkę — pogroził mi palcem. Wszyscy spojrzeli na nas z zaczerwienionymi policzkami i szczerzyło się wesoło. Otworzyłam usta trochę w szoku, ale znałam opowiedz.
— Jasne! — przytuliłam szarowłosego i zabrałam flaszkę uciekając z dziewczynami w tłum. Puściłam chłopakowi oczko i wróciłam do tańca.
Ceddar pociągnęła łyka, a po niej przejęła napój Ashlynn.
— Z czego to jest robione? — krzyknęłam, a muzyka zaczęła dudnić nam w uszach.
— To jest trochę jak u pszczół! — wrzasnęła Ceddar — Taki ich nektar, który z reguły trolle kradną im z domków! — na jej słowa, ludzie tańczący obok obejrzeli się na nas dziwnie — To jedyny pożytek z tych zielonych potworów! Ale sknery sprzedają to za ogromne pieniądze! Głupie są jak but, ale nie można zaprzeczyć, że mają żyłkę do interesów — wszystkie zaśmiałyśmy się na komentarz na temat zielonych potworków.
— Coś czuje, że dwa tysiące dwudziesty pierwszy będzie najlepszym rokiem mojego życia! — wrzasnęłam i przytuliłam się do dziewczyn. Potwierdziły moje słowa i jakiś czas tańczyłyśmy przyciśnięte do siebie i czerwone ze szczęścia.
***
— Szczerze, to robię się już zmęczona — zaśmiałam się głośno. Nektar wróżek zaczynał na mnie działać i zaczęło mi się kręcić w głowie. Ponadto otrzymana na wszystko bardzo przychylnie.
— Cześć, Ceddar — wrzasnął Brendan stając przed brunetką. Pociągnęła łyka z flaszki i z szerokim uśmiechem wstała.
— Jasne — złapała bruneta za rękę i pociągnęła na parkiet, gdzie położyła dłonie na jego ramionach i zaczęła tańczyć.
Uśmiechnęłam się na ten widok, bo dobrze wiedziałam, jak szczęśliwy jest teraz Brendan.
Rozejrzałam się po chłopakach i pociągnęłam łyka z mojej flaszki. Zjadłam pomidorka i już miałam spróbować nachosów, gdy zauważyłam bardzo przystojnego chłopaka w tłumie. I tańczył sam.
— Idę na podbój. Widzisz tego ziomka? — spytałam Ashlynn wskazując na nieznajomego.
— Bardzo przystojny — stwierdziła Ashlynn uśmiechając się.
— Zatańczysz? — podszedł do mnie Felix, a ja momentalnie zapomniałam o przystojniaki.
Rzuciłam wszystko i po dużym łyku, złapałam szarowłosego w objęcia, ciągnąc na parkiet.
— Idź do niego!!! — krzyknęłam do Ashlynn, a ona po chwili namysłu zerwała się i pobiegła do nieznajomego. Patrzyłam na nich przez ramię i na szczęście, chłopak uśmiechnął się na jej widok i zaczęli tańczyć.
Skupiłam się na szarych tęczówkach Felixa i zaczęłam się szczerzyć.
— Szczęśliwego nowego roku!!! — nawet nie wiedziałam co wrzeszczę, bo nie było po północy.
— Ile wypiłaś?! — krzyknął chłopak, co mnie rozbawiło, więc zawisłam na jego ramieniu.
Muzyka dudniła mi w uszach pobudzając wszystkie zmysły. Tańczyłam na całego. Rozpuszczone włosy latały na wszystkie strony, a powietrze muskało moją skórę.
— Błagam, oby też wieczór się nigdy nie kończył! — ryknęłam po chwili.
— Ja też — odpowiedział Felix i rozczochrał mi włosy. — Chyba mi się podobasz!! — wrzasnął, a ja zamiast zastygnąć, to wybuchłam głośnym śmiechem.
— Ty mi też!! — krzyknęłam i przytuliłam go.
***
— Jestem wykończona — jęknęłam wpadając na Ceddar, która właśnie testowała wszystkie smaki czipsów.
— Te takie średnie — pokręciła ręką. Mimowolnie sama wzięłam jednego do ręki i spróbowałam.
— Powiedziałam Felixowi, że mi się podoba — przełknęłam ślinę, bo dopiero teraz do mnie dotarło co tak naprawdę się stało.
— No i super — dziewczyna pocałowała mnie w policzek i wepchnęła chipsa do ust. Pogryzłam go przez chwilę i wczułam się w dziwny smak.
— Dobry.
— Ohydny — skrzywiła się — Mam pomysł! Zacznij nowy rok czysto z relacjami! — zmarszczyłam brwi. — Zatańcz z Peterem!
— Chyba cię pogrzało — odpowiedziałam stanowczo i wepchnęłam do ust winogrono. Później drugie i trzecie. A popiłam to wodą.
— Czemu nie?
— Bo nie. Jeszcze mnie czymś zarazi — krzyknęłam, na co dziewczyna się roześmiała.
— Daj spokój. Zostało dziesięć minut do północy, a to tylko chwila. Co masz do stracenia? Później my zatańczymy — wskazała na mnie palcem unosząc brwi.
Westchnęłam. Walczyłam w sobie.
— A co z Ashlynn? — spytałam próbując kolejnego chipsa.
— Tańczyła z tym ziomkiem i chyba poszli do DJ'a, albo poznaje ją ze swoimi znajomymi — rzuciła brunetka.
Zagryzłam wargę. Iść czy nie iść?
Iść?
Czy nie iść?
— Idę — uderzyłam rękami w stół i podniosłam się kierując w stronę Petera.
Za dziesięć minut nowy rok!!
Nowe możliwości!
Nowe przygody!
Nowi ludzie!
Nowe wspomnienia!!!
— Sreter! — wydarłam się przez cały parkiet, na co chłopak odwrócił się niechętnie. Podbiegłam do niego i zacisnęłam palce na jego nadgarstku — Chodź. Idziemy tańczyć! — zielonookiemu ani się śniło odejść od stoiska z pączkami.
— Tu się puknij, Srendy — stuknął się w czoło obśmiewając mnie od góry do dołu.
— Chodź. Zostało tylko dziesięć minut do końca tego roku! — złapałam jego drugi nadgarstek, ale go wyrwał.
Zaśmiał się głośno i wsadził kolejnego pączka do ust.
— Weź idź do koleżanek, nie wiem. Zostaw mnie w spokoju!
— Nie marudź. Chodź! — wrzasnęłam.
— Ale ty się ruszasz jak łamaga!
— A ty masz krzywy ryj, chodź idziemy tańczyć — w końcu uległ i śmiejąc się, dał pociągnąć za rękę na parkiet.
Tam zaczęliśmy tańczyć. Kurcze, byłam naprawdę przeszczęśliwa. Deszcze przechodziły całe moje ciało, a nogi chciały tylko skakać.
Dlatego skakałam.
Zawieszałam co jakiś czas wzrok na oczach Petera, które emanowały światłem. Były wręcz hipnotyzujące.
Tańczyłam jak głupia, a energia mnie rozsadzała. Co najfajniejsze, Peter także tańczył. Śmialiśmy się i co chwilę kręciliśmy piruety. Kilka razy prawie zaliczyłam glebę, a Peter raz upadł.
Złapałam jego ramię i szarpnęłam nim do siebie. Momentalnie zesztywniał i cofnął się instynktownie.
Założyłam mu ręce na karku i patrząc w oczy, skakałam w rytm muzyki. Chłopak po chwili strachu również zaczął tańczyć.
Śmialiśmy się. Skakaliśmy. Wrzeszczeliśmy. Piszczeliśmy. Wyłączyliśmy wszystkie hamulce i bawiliśmy się jak nigdy.
Piosenka zwolniła trochę, a ja wpadłam w ramiona chłopaka.
W końcu nadszedł koniec nuty i rozeszliśmy się we własne strony, co w tamtym momencie wydało mi się zupełnie normalne.
Nagle w drodze do stołu zakręciło mi się w głowie. Zachwiałam się i dosłownie w ostatnim momencie podparłam się blatu.
— Wszystko w porządku? — spytała Ashlynn, która siedziała już obok Ceddar. Dziewczyny mierzyły mnie spojrzeniami, ale zamazał mi się obraz.
Chciałam odpowiedzieć, że tak, ale czułam się, jakby jakaś kula ugrzęzła mi w gardle. Zachwiałam się i upadłam.
— Boże — księżniczka i brunetka poderwały się z miejsc i podbiegły do mnie — Ej! — Ceddar krzyknęła do bawiących się niedaleko Zaginionych Chłopców.
— Nie, nie wołaj ich — udało mi się wypowiedzieć słowa i podniosłam się na nogi. Miałam wrażenie, że są z waty, więc dziewczyny musiały mnie podtrzymywać.
— Idź się przewietrzyć — powiedziała Ashlynn — Iść z tobą?
— Nie, nie. Bawcie się — odpowiedziałam przymykając oczy. Bolała mnie głowa, a obraz wirował mi przed oczami. Ręce mi się trzęsły — Idę na dach. Podajcie mi bluzę.
— Gdzie jest? — Ceddar poprawiła włosy i patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem.
Wskazałam im szatnie, do której brunetka sprintem ruszyła.
— Może chcesz zwrócić do domu? — spytała Ashlynn, ale zabrzmiało to dla mnie absurdalnie. Wyśmiałam jej pomysł, ale poklepałam po ramieniu.
— Proszę — dziewczyna wróciła z moją błękitną bluzą, którą momentalnie wciągnęłam na siebie.
— Dziękuję — rzuciłam się zaczęłam przeciskać się przez tłum. Jak wcześniej był super i napawał mnie energią, tak teraz miałam ochotę ich wszystkich wystrzelać.
W końcu dotarłam do upragnionej lewej ściany. Przy niej wiły się czarne kręte schody. Migoczące światła, które przy wejściu były cudowne, tak teraz powodowały, że jedzenie podnosiło mi się do żołądka. Ostatkiem sił wbiegłam po schodach i z całej siły pchnęłam klapę wyjścia na dach.
Wyskoczyłam z sali imprezowej jak oparzona i zatrzasnęłam drzwiczki. Dźwięk muzyki, która nagle została stłumiona, był bardzo przyjemny.
— Boże — westchnęłam przymykając oczy.
— Będziesz rzygać? — usłyszałam ironiczny głos niedaleko. Momentalnie podniosłam głowę i spojrzałam na mówcę zmarszczonymi brwiami. Obraz nie chciał mi się wyrównać.
— Nie wiem — przetarłam czoło i w sekundę ściągnęłam z kostki zapasową gumkę. Związałam włosy w niskiego koka i wytarłam pot spod oczu.
— Czemu tu stoisz? — podniosłam się poprawiając błękitną bluzę. Skierowałam się w stronę chłopaka i będąc bliżej, zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z Peterem — O. I tutaj jesteś — wywróciłam oczami. W tamtym momencie marzyła mi się samotność.
Zielonooki zaśmiał się, a ja stanęłam obok niego patrząc na widok. Dach klubu był płaski. Nad nami rozpościerało się czarne gwieździste niebo, które mnie uspokajało. Nabrałam głębokiego oddechy mierząc wszystkie domy na horyzoncie zmęczonym wzrokiem.
Spojrzałam na niego. Miał uspokojony kolor oczu, a na sobie czarną bluzę z zaciągniętym na głowę kapturem.
— Czyli takie stwory jak ty, też marzną? — skomentowałam jego ubiór.
— Zdarza się — oboje zamilkliśmy i patrzyliśmy przed siebie.
Po dłuższym czasie oddychania i ogarniania siebie, poczułam się o wiele lepiej. Byłam gotowa, żeby zejść na dół i zacząć odliczanie ze znajomymi.
— To ja...wracam — kiwnęłam ręką do tyłu śmiejąc się niezręcznie.
— Dziesięć! — usłyszeliśmy z dołu.
— Co? Już odliczają?! — krzyknęłam.
— Przecież słyszysz — warknął Peter. Zmierzyłam go spojrzeniem.
9...
Serce mi przyspieszyło. Chciałam się rzucić do klapy dachu, żeby odliczać z ludźmi na dole.
8...
Cofnęłam się i skierowałam do zejścia na dół. Wiedziałam jednak, że osiem sekund, to nie jest idealny czas na przemierzenie takiego dystansu.
7...
— Nie zdążysz — wywrócił oczami blondyn, na co zastygłam i obejrzałam się w jego stronę.
6...
Miał świętą racje.
— To prawda — westchnęłam stając z powrotem obok blondyna. Patrzyliśmy na krajobraz czekając na nadchodzący nowy rok. Wolałam zostać tutaj, niż spędzić pierwsze sekundy dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku, przedzierając się przez tłum.
5...
— Biegnij. Może zdążysz — wzruszył ramionami chłopak.
4...
Złapałam go za ramię i spojrzałam w oczy pocieszająco. Wtedy nagle przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z nim związane.
3...
Porwanie z domu, moment, gdy dosiadł się do mnie podczas jedzenia kiełbasek przy ognisku.
2...
Nasze zawody na ilość zjedzonych naleśników. Wyławianie mnie z wody wbrew mojej woli, gdy miałam na sobie jedynie różową bieliznę, zmuszenie do wejścia na Klementynkę, wyciągnięcie ze studni, walka z Damonem, wpadnięcie na mnie w windzie w kształcie grzyba. Taniec na balu, poranne odwiedziny w zamku, a także przygody w tym należącym do syren. A to jedynie kilka z całego albumu chwil.
— JEDEN!! — krzyknęłam i uniosłam ręce czekając na fajerwerki! Odwróciłam głowę od Petera, bo zakręciło mi się w głowie. I to nie wiem czy z powodu nektaru wróżek, którego nie powinnam pić, czy z emocji.
W tym samym momencie poczułam mocne szarpnięcie za nadgarstek i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, Peter przycisnął mnie do siebie i pocałował.
Usłyszałam huk fajerwerków.
Byłam w takim szoku, że nawet się nie ruszyłam.
Nie wiem, co zrobiłaby ta w zupełnie trzeźwa od nektaru wróżek i nie rzucana emocjami Wendy. Ale tamta Wendy podczas pierwszej minuty dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku, złapała zielonookiego za policzek i odwzajemniła pocałunek, czym wywołała najsilniejsze motyle w brzuchu, jakie kiedykolwiek miała.
Szczęśliwego nowego roku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema wszystkim!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Oby 2021 pierwszy był lepszy, niż 2020. Życzę Wam nowych cudownych znajomych, wspaniałych wspomnień, realizacji swoich marzeń i oczywiście drogi do Nibylandii.
Wiem, że jest flashback do opowiadań, gdzie dawało się opis typu: ubrałam się tak: i jakieś zdjęcie.
Ale nie mogłam tego wpakować do multimedii, bo byłby spojler.
Bawiłam się w technika informatyka. Mam nadzieję, że poczuliście się, jakbyście serio patrzyli na naszą ukochaną parę.
Sama sytuacja nie wymaga chyba komentarza.
STRASZNIE SIĘ CIESZĘ.
KOCHAM WAS
CAŁUSKI
WASZA ZOSIA ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top