7 | Kiedyś była tu dziewczyna i to była moja siostra ✅

Szłam leśną dróżką w towarzystwie Petera. Niechętnie zdecydował się pokazać mi moje miejsce do spania. Muszę przyznać, że Alex miał racje i faktycznie Peter chyba miał swoje humorki, bo teraz zachowywał się o wiele przyjaźniej. Znaczy jak na niego.

— Dobra, tu będzie twój domek — pokazał ręką na powieszoną na drzewie drewnianą budowlę.

— Dzięki — posłałam mu przyjazny uśmiech — A w sprawie tych ubrań...skąd mam wziąć coś innego?

— Nie wiem, nie chce mi się teraz o tym myśleć.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na chłopaka zdezorientowanym wzrokiem.

— Potrzebuję czegoś do przebrania i bieliznę, bo...

— Sandy... — zaczął nieco agresywnym tonem.

— Wendy — poprawiłam go.

W odpowiedzi usłyszałam jego zachrypnięty śmiech i naprawdę z bólem muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się go słuchało

— Nieistotne. Coś wymyślisz. Dobranoc.

***

Godzinę temu dotarłam do mojego domku. Była to malutka jasnodrewniana budowla na drzewie z uroczymi lampkami rozwieszonymi pod sufitem i wielkim łóżkiem z ramą zrobioną ze splecionych ze sobą gałęzi. Siedziałam teraz na nim i patrzyłam w ścianę, w której znajdowała się wbudowana drewniana szafa.

Widziałam pokoje chłopców i mój był zdecydowanie bardziej dziewczęcy. Nie wiem kto go urządzał, ale byłam mu bardzo wdzięczna, bo nie wytrzymałabym przy czarnych ścianach i czaszkach na nich powieszonych.

— Puk, puk — usłyszałam chłopięcy głos — Śpisz?

Po rozpoczęciu zdania, od razu wiedziałam kto jest po drugiej stronie drzwi.

Przymknęłam oczy ze zmęczenia i jedynie cicho rzuciłam:
— Nie, wchodź.

Drewniane przejście do domku powoli się otworzyło, a w nich stanął Alex.
— Siema — rzucił, wchodząc do pomieszczenia.

Kiwnęłam do niego głową i położyłam się na łóżku.

— Co jest? — spytał blondyn, zajmując miejsce obok i wykładając się płasko na posłaniu.

— Hm? — zmrużyłam oczy.

— No, jesteś smutna. Brzydko wyglądasz jak jesteś smutna, więc mów o co chodzi — na jego tekst się zaśmiałam.

— Po prostu...trochę mnie to wszystko przerasta. Nagle znalazłam się na wyspie moich marzeń, na której biegają dzieci bez rodziców, nie ma praw, są Zaginieni Chłopcy, syreny i piraci. Do tego nie mam pojęcia dlaczego tutaj jestem — zaakcentowałam słowo „dlaczego" — Mam wrażenie, że wszyscy wiedzą o czymś, o czym ja nie wiem — przetarłam oczy — I nie chcą mi powiedzieć.

Nastała chwila milczenia. W momencie gdy zaczęło się robić niezręcznie, nagle Alex wypalił
— Chcesz się przejść?

— Po co? — nie miałam siły na żadne spacery. Teraz najważniejsze było moje nowe łóżko.

— Mam pomysł — wstał z niego — No nie daj się prosić — zaczął szarpać moją rękę — To tylko jeden krótki spacerek.

— Nieee... — jęknęłam przeciągle, a chłopak zrywał mnie z łóżka z takim zapałem i rozbawieniem, że wylądowałam pyskiem na posadzce.

Westchnęłam, ale wstałam i grzecznie pomaszerowałam za towarzyszem do drzwi.

Wyszliśmy na zewnątrz. Powietrze było lekko wilgotne, ale pachniało lasem i typową letnią nocą.
Szacując, mogła być...

No późna godzina.

Ciepły, przyjemny wiaterek delikatnie muskał moją skórę, przyprawiając mnie tym samym o lekkie dreszcze. Bardzo lubiłam wieczorne widoki, ale ten tutaj był po prostu niesamowity. Przed nami rozpościerała się leśna dróżka, a między wysokimi ciemnymi drzewami, latały małe świetliki. Dodawały mistyczności całemu horyzontowi. Każdy najmniejszy kamyczek wydawał się być przesiąknięty magią. Po lewej stronie widziałam sieć wszystkich domków, a przed sobą, długą żwirową dróżkę.

— Idziemy? — przytaknęłam głową, nie mogąc oderwać wzroku od świetlika mieniącego się kolorami od żywej czerwieni, po chłodny błękit.

— To niemożliwe. Takie świetliki nie istnieją — szepnęłam, wyciągając rękę w stronę robaczka jakby sprawdzając czy jest prawdziwy.

— W Nibyladnii wszystko jest możliwe — usłyszałam jeszcze jeden męski głos, a z lasu wyłonił się wysoki chłopak — Sandy, nie śpisz?

— Wendy — warknęłam zaciskając pięści.

Peter zaśmiał się arogancko i posłał mi ironiczny uśmieszek.
— Nieistotne. Alex, co ty tu robisz?

— Chciałem...em... — blondyn zaczął plątać słowa. Dlaczego on się go boi? — Wendy nie umiała spać i postanowiłem, że się z nią przejdę.

To nieprawda.

— Nieważne. Uspokój się Alex. Serce ci wali — wyglądał na zdziwionego tym, że budzi taki postrach — Mam tylko sprawę do niej.

Uniosłam brwi, zakładając ręce na piersi.

— Jesteś w Nibylandii, a to już nie jest ta kraina, o której pewnie czytałaś. Żarty się skończyły, czaisz?

— Już? — przerwałam brunetowi — Czyli kiedyś były? Nawet ty żartowałeś? — udałam przerysowanie zaskoczoną.

Zielonooki posłał mi mordercze spojrzenie i kontynuował:
— Jeśli chcesz przeżyć, to musisz się ogarnąć, zacząć trenować i walczyć. Być gotowa na atak. Tu nie ma praw. Jest tylko walka o życie i nie rozumiem dlaczego do kurwy nędzy jeszcze nie śpisz! — chłopak ewidentnie się wkurzył, a na jego nagłe przekleństwo, instynktownie się cofnęłam.

Słysząc słowa Petera, ogarnął mnie szczery smutek. Jak czytałam o Nibyladnii, zawsze przedstawiali ją jako krainę wiecznego szczęścia i radości. Przez całe życie marzyłam, żeby tu trafić, a kiedy moje marzenia się spełniły, okazuje się, że tak naprawdę żyłam w kłamstwie. Nie znałam mrocznej strony Nibylandii i wiem też, że nigdy nie chciałam jej poznać.

— Jutro zaczynasz szkolenie — syknął w moją stronę, tym samym wyrywając mnie z transu. Przełknęłam ślinę, widząc jego demoniczne oczy tak dobrze widoczne o tej porze — Idźcie spać. Za pół godziny masz być u siebie albo sam cię tam zaciągnę, a tego naprawdę nie chcesz.

Moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie mogłam się ruszyć, a nogi miałam jak z waty. Wpatrywałam się tylko osłupiała w oddalającą się sylwetkę Petera. Gdy zupełnie zniknął mi z pola widzenia, powoli się rozluźniłam i wypuściłam powietrze, które najwyraźniej wstrzymywałam.

Między mną, a Alexem zapadła nieco niezręczna cisza, którą chłopak nagle przerwał
— W takim razie nie ma co zwlekać, chodź — złapał moją rękę i pociągnął mnie za sobą, wchodząc wgłąb lasu.

***

Wyszliśmy na niewielki klif ze sporym kawałem pnia na środku i rozsianymi wokół kwiatami. Widok tutaj zapierał dech w piersiach. Było tak niesamowicie magicznie, że nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Z tego miejsca był widok na rozpościerający się czarny ocean, w którym mogłam dostrzec lekkie przebłyski światła pod taflą wody. Nad nią wisiał wielki księżyc, który oświetlał każdy element polany, zostawiając jednak jego małą część w mroku, co dodawało klimatu.

Wokół nas latały świetliki, a w centrum polanki znajdowało się ogromne przewrócone drzewo, we wnętrzu którego były przeróżne egzotyczne kwiaty i robaczki.

— Ale tu jest pięknie...

— Wiem. Uznałem, że to idealne miejsce do tego, co chcę ci powiedzieć.

Serce zabiło mi szybciej, a z twarzy prawdopodobnie odpłynął cały kolor.

— Tak...? — ponagliłam go nieco drżącym głosem.

— Spokojnie — zaśmiał się chłopak, podchodząc do mnie.

Co chce mi powiedzieć? Znowu jakieś mroczne tajemnice Nibylandii? A może coś gorszego?

— Usiądź — poprosił mnie, klepiąc miejsce obok siebie na pniu, na którym nawet nie wiem kiedy się znalazł.

Zajęłam miejsce obok i nieco zmieszana zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom.

— Słuchaj — spojrzałam na blondyna, który znajdował się centymetry ode mnie — To fakt, że wiesz o tej krainie bardzo mało. Mało wiesz, mało umiesz. Są rzeczy, o których może nawet nigdy się nie dowiesz — przerwał na chwilę, po czym dalej kontynuował — Masz poczucie, że wszyscy wiedzą coś, o czym ty nie wiesz.

Westchnęłam zagryzając wargę.
— Przyprowadziłem Cię tu, żeby powiedzieć ci o czymś, o czym miałem ci nie mówić, ale skoro nie możesz wiedzieć niektórych rzeczy, to na pewno lepiej się poczujesz, jak ci cokolwiek powiem.

Zmarszczyłam brwi, ale zrobiło mi się bardzo miło, że chłopak chce się podzielić czymś dla niego ważnym tylko dlatego, żebym poczuła się lepiej.

— Kiedyś była tu dziewczyna i to była moja siostra — szczęka opadła mi do ziemi — Niestety podczas którejś z walk z Hookiem, porwali ją i... — westchnął — zabili.

Słysząc jego ostatnie słowo, wyczułam jego drżący głos i od razu zrobiło mi się go żal. Nie miałam pojęcia, że za tak wesołym i beztroskim chłopakiem kryje się tak mroczna historia jego rodziny.

— Kiedy to było? — dopiero po wymówieniu zdania ugryzłam się w język, zdając sobie sprawę, że właśnie rozdrapuję stare rany towarzysza.

Blondyn jakby zupełnie nie przejęty moją niewyparzoną gębą odparł:
— Może tydzień temu. Może miesiąc, a może pare lat. W Nibylandii nie istnieje czas, ale bardzo dawno.

Na samo to zdanie, na moją twarz mimowolnie wpłynął smutny uśmiech. Tutaj zatrzymał się czas, dzięki czemu nikt nie dorasta i każdy jest wiecznie dzieckiem. Zero zmartwień, zero problemów. Zagubieni chłopcy mają idealne życia.

Pokiwałam głową i przysunęłam się do chłopaka, opierając głowę na jego ramieniu. Z niewiadomych przyczyn nagle zrobiłam się strasznie senna.

No bardzo niewiadomych.

— Tak mi przykro — uśmiechnęłam się smutno w jego stronę — Jak miała na imię?

— Ceddar. Miała czternaście lat.

Moje oczy się rozszerzyły.
— Czternaście? Jejku to młodziutka była — chłopak przytaknął — I od tego czasu walczycie z Hookiem?

— Nie, akurat spór leży między nim, a Peterem. To oni się nienawidzą i żrą od niepamiętnych czasów. Zanim ktokolwiek z nas się w ogóle urodził.

Co?

Ile zarozumiały kretyn ma lat?

— Wiesz czemu? — zapytałam, obracając głowę w stronę Alexa. Musiałam przyznać, że był naprawdę przystojny. Jak wszyscy na wyspie.

— Nie do końca — wyczułam, że kłamie, ale nie chciałam już go cisnąć. I tak rozdrapałam jego wieloletnie rany.

— Dobrze. Chcesz już wracać do obozu? — zapytałam, wstając z pnia.

— W sumie, to tak. Jestem zmęczony — nagle cały smutek i nostalgia chłopaka gdzieś zniknęły i pojawił się ten Alex, którego poznałam. Dziwne, że znamy się ledwie pare godzin, a mam wrażenie jakbym znała go całe życie.

— Ja też — poparłam chłopaka i ruszyłam w stronę drzew.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siema mordy 🧚‍♀️

Dobra, następny rozdział mi sie bardzo podoba i jesli macie takie podejście do Petera jak ja (love ❤️), to również wam sie spodoba, bo juz na poczatku jest akcja. Życzę wam wszystkim miłego dnia 💕

Całuski
Zosia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top