35

Peter rozejrzał czy napewno nikt nie patrzy i wysunął rękę z kieszeni wystawiając ją przed siebie. Dziewczyna stojąca przy balustradzie, nagle zaczęła sunąć w naszą stronę. Była zupełnie zdezorientowana, łapała się wszystkiego co popadnie i rozglądała przerażona. Od razu wyjęła nóż i ewidentnie chciała coś powiedzieć ale nie mogła.

Dalej nie mogę się przyzwyczaić do mocy Petera. Przy beczkach wciąż stojąc tyłem do nas, wywróciła się i cudem nie wydłubała sobie nożem oka. Opadła przy nas bezwiednie i odwróciła do tylu patrząc na nas. Przy okazji wypięła się tak, że mogliśmy podziwiać jej pośladki w pełnej okazałości.

Cudownie

Miała na sobie obcisłe czarne spodnie. Aż mimowolnie spojrzałam na swoje duże, błękitne szorty, w których wyglądałam jak kloc.

Usiadła przed Peterem i chciała coś wrzasnąć, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Alex w ułamku sekundy przesiadł się ode mnie do Ceddar i złapał ją za ręce. Próbowała się wyrwać i wygrażała nożem, ale Peter dopilnował żeby nie zdradziła gdzie tu jesteśmy.

— Ced pamiętasz mnie? — wyszeptał Alex Otwarła szeroko oczy, po których widać było że odpowiedź jest przecząca. Spojrzała na niego skwaszoną miną i po raz kolejny spróbowała się wyrwać.

— Tu nic nie zdziałałamy. Nie pamięta cię ziom — szepnął Peter, a jej wzrok skierował się na niego i nieco złagodniał. Uśmiechnęła się zalotnie — Musimy stąd wyjść.

Nagle przerażona zaczęła kręcić głową
— Cicho bądź — rzucił Peter, a ona zaczęła się wyrywać, jakkolwiek absurdalna była ta prośba.

— Czekajcie — szepnęłam patrząc na prawo. Obok balustrady stała klatka z rudym chłopakiem patrzącym na nas błagalnie. Wyglądał na więźnia i nie wiem czemu, ale poczułam że musimy mu pomóc. I tak rzadko myślałam, a decyzje podejmowałam pochopnie. Skoro i tak wychodzimy, to czemu nie wziąć go ze sobą? Ja bym nie chciała być w niewoli Hooka. Może chcą go zabić?

Przedstawiłam chłopakom mój pomysł, a oni niechętnie i ze skwaszonymi minami, ale zgodzili się. Mnie zdziwiło bardziej to, że mnie zauważyli i wysłuchali.

— To chodźcie. Piraci mogą nam naskoczyć — wzruszył ramionami Colton i wstał. Peter włączył znowu głos Ceddar, a ona zaczęła się drzeć.

Jej ton był wściekły, a głos miała zachrypnięty i bardzo kobiecy.

W tamtym momencie już wywalone mieliśmy, czy nas zobaczą, bo tak czy inaczej musiałam wybiec im na oczy, żeby zabrać tego ziomka.

— Będę cię osłaniał. Leć otworzyć — Colton poklepał mnie po plecach, a ja niewiele myśląc wybiegłam zza beczek i podbiegłam do klatki. Piraci chcieli rzucić się w moją stronę, a jeden nawet wycelował we mnie broń, ale Peter przejechał ręką w powietrzu, a oni zastygli w miejscu. Spotkało się to z wieloma przekleństwami, ale przynamniej nie mogli się ruszyć i pokrzyżować mi tych spontanicznych planów.

Nie umiałam używać mojej mocy, więc nie miałam pojęcia czemu tak zupełnie z nikąd przywaliłam pięścią w starą, miedzianą kłódkę. Ani czemu jakby nigdy nic upadła na ziemię i roztrzaskała się w tysiące kawałeczków. Przełknęłam ślinę i otwarłam drzwi z rozmachem.

Stał tam chłopak o przyjaznych rysach twarzy i zawijastym srebrnym kolczykiem w uchu. Na mój widok uśmiechnął się i wyszedł z klatki.

— Ale ty jesteś śliczna — niebieskooki uśmiechnął się szeroko, totalnie zbijając mnie z tropu. Ja mu ratowałam życie, a on nawet mnie nie znając, walił teksty, że jestem ładna — Masz chłopaka? — Zaśmiałam się wywracając oczami. Pierwszy raz go na oczy widzę, a on już podrywa. Trochę nieodpowiedni moment, sądząc po minie Hooka. Widziałam w jego oczach, jak rozrywa nas wspomnianym narzędziem. Złapałam łokieć chłopaka i szepnęłam nakazując, by szedł za nami — Nie żartuję. Jestem Damon. Jak ci na imię piękności moja?

— Chodź, nie gadaj — podbiegłam do Petera, on szarpnął ręką, a piraci od razu rzucili się w nasza stronę.

— Żegnamy panów — ukłonił się Peter i łapiąc Ceddar za nadgarstek, wyskoczył za burtę. Nie miała nawet jak uciekać. Wrzasnęła tylko z prośbą o pomoc i wypadła razem z nim.

Kiwnęłam głową i wyskoczyłam, mężczyźni nie zdążyli nawet nic zrobić, a wszyscy znajdowali się już w oceanie.

Podpłynęłam z nowo poznanym rudzielcem do chłopaków i ciagle krzyczącej dziewczyny. Wygrażała się swoim malutkim nożykiem i potwornie wierzgając nogami.

— Możesz ją jakoś uciszyć? — zapytał Alex — kocham ją, ale proszę niech się zamknie.

— Mogę — stwierdził Peter bez emocji i zanim zdążyła zaprotestować, zacisnął rękę na jej łokciu, a dziewczyna od razu zemdlała.

Zdziwiłam się jak to w ogóle możliwe, ale zrezygnowałam z pytań. I tak nie uzyskałabym na nie odpowiedzi.

Stąd widzieliśmy naszą łódkę i zaczęliśmy kierować się w jej stronę.

— Kto ją weźmie? — zapytał Peter odsuwając od siebie nieprzytomną dziewczynę.

— Ja — zaśmiał się Alex i wpakował sobie Ceddar na plecy.

Kiwnęliśmy głowami i zaczęliśmy płynąć.

Nie uśmiechała mi się podróż przez ocean o własnych siłach. Łódka była może z pół kilometra od nas, ale kto wie co było pode mną. Czułam się, jakby zaraz metr poniżej płynął wielki rekin, który tylko czeka na idealny moment, aby mnie zeżreć. Podróż jednak umilał mi ciągle gadający Damon. Niesamowite jak bardzo kontaktowy był. Ledwo się poznaliśmy, nawet nie znał mojego imienia, a mówił tak, jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Po minie Petera poznałam, że on jeden nie jest zbytnio zachwycony nowym towarzyszem.

— Jak się nazywasz? — Ethan zapytał spokojnie nowego chłopaka. Ten zmierzył go nieobecnym spojrzeniem i uśmiechnął się nagle szeroko z wystawioną przed siebie dłonią.

— Damon. Jestem Damon Waters i dziękuję wam za uratowanie życia. Mówię wam. Siedzenie na statku przez ponad trzy miesiące bez żadnej laseczki, to jakaś katorga.

Zaśmiałam się na jego slowa, a on uśmiechnął się do mnie flirciarsko. Ethan nie przyzwyczajony do tego, podał mu rękę i uścisnął bez najmniejszego uśmiechu.

— Nie ma za co — wzruszył ramionami Max. Właściwie, to ja go uratowałam. O co chodziło? To mi się należały podziękowania.

Damon posłał mu uśmiech i przysunął się do mnie, co spotkało się z moimi uniesionymi brwiami, a Felixa chłodnym spojrzeniem na rudego.

— Zmieniła się — wypalił Peter patrząc na Ceddar. Dziewczyna była bardzo ładna. Miała śliczną drobną figurę, uroczą buzię i przeszywające błękitne oczy. Takie, jak u Alexa. Jej białe pasemka bardzo do niej pasowały i sprawiały, że była wyjatkowa. Uśmiechnęłam się smutno. Przy niej byłam gruba, mimo mojej atletycznej sylwetki i wyglądałam jak kaszalot. Juz mi się wcale tak nie podobały moje oczy, włosy i figura.

— Co nie? — zaśmiał się głośno Alex.

— Ale bardzo ładna jest dalej — mruknął Brendan patrząc na nią. Wszyscy zaśmiali się i spojrzeli na niego ze zboczonymi uśmieszkami;— No co?

— Jak chcecie jej przywrócić pamięć? — zapytał Zack podpływając do mnie. Uśmiechnął się i przytulił mnie. Co prawda Alex był moim przyjacielem, a z resztą miałam dobry kontakt. Zack'a jednak znałam od pierwszej klasy i od zawsze toczył walki z Adamem, który w ogóle woził mnie w wózku dla lalek jak mieliśmy po trzy lata. Razem nauczyli mnie grać w gry komputerowe, bić się na słowa, jak i na pięści. Nauczyli mnie rzadko płakać i kłamać jak z nut, gdy coś rozwalimy. Tego ostatniego, to bardziej Zack, bo Adamowi nie przystoi jako przewodniczącemu szkoły.

Nic dziwnego, że jeden z nich połapał się, że jest mi przykro, gdy nagle wszyscy o mnie zapomnieli i skupili się na Ceddar. Wiem, że dawno jej nie widzieli i sądzili, że nie żyje ale i tak mnie to bolało.

— Wiesz co, nie wiem. Pogadamy na razie z nią, a jak nic to nie da, to Peter coś zdziała — wzruszył ramionami Ethan.

Jeszcze nigdy podczas naszej podróży, Ethan tyle nie powiedział.

— Ale śliczna... — mruknął Brendan przyglądając sie dziewczynie.

— Jak cholera. Gębę ma jak jakiś waran — szepnął mi do ucha Zack, a ja zaśmiałam się głośno. Nawet to nie zwróciło uwagi reszty. Wiedział, że boli mnie że wszyscy tylko gadają o niej, a o mnie każdy już dawno zapomniał.

Tak bardzo tęskniłam za Adamem. Może i tego nie mówiłam wcześniej, ale chłopak był połową mojego życia. Mimo, że tak się różniliśmy, to był jak brat. Odganiał chłopaków, podjadał mi słodycze, wpadał do mnie po czwartej nad ranem „bo miał koszmar", lub walił w ścianę tak mocno, żebym nie mogła spać, a mieszkaliśmy ścianę w ścianę. Dosłownie jego dom stał obok mojego tak blisko, że nasze pokoje dzieliły tylko cegły. Zacisnęłam wargi. W tym wszystkim nie mogłam się doczekać, aż go zobaczę i powiem mu że jest moją brzydką najlepszą przyjaciółką. Okropne było to, że w momencie gdy w końcu umówił się z dziewczyną, która mu się nieświadomie podobała, mnie przy nim nie ma. Czułam się nieobecna i zawiodłam jako przyjaciółka, a nawet i siostra.

Chciałbym mu cokolwiek wysłać, żeby o mnie pamiętał. Gratulacje, zapewnienie że jestem bezpieczna. Cokolwiek.

Łódka zbliżała się już bardzo szybko, a mi miło się zrobiło, że mam obok siebie jedną z osób, które dbają o mnie niezależnie od sytuacji. Zack też był jak brat, ale znałam go mimo wszystko krócej niż Adama.

Obok był Felix, którego również uściskałam. Zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Zack dał mi kuksańca w bok i posłał zboczony uśmieszek. Zdziwiłam się, a serce mi szybciej zabiło.

Szczerze? To nie wiem czy poczułam to, co trzeba było. Nie czułam motylków podekscytowana w brzuchu, bardziej strach. Ciężko oddychałam, a wszystko nagle zwolniło tempa. Nie byłam szczęśliwa. Oh nie, zdecydowanie nie byłam. Zamrugałam pare razy i nabrałam powietrza.

Może tylko mi się wydawało? Przesadzam.

Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam jeszcze raz. Chwilę później, już dopłynęliśmy do łódki. Felix pomógł mi się wgramolić na pokład, a nastepnie razem z Zackiem weszli za mną już o wiele zgrabniej. Ja wyłożyłam się na rozgrzanym przez słońce pokładzie. Woda po pewnym czasie stała się chłodna, a gorące deski rozgrzewały przyjemnie moje plecy. Nie chciałam już wstawać.

Peter przeszedł obok mnie, zręcznie omijając moje nogi, żeby ich nie zdeptać.

Co jest?

Usiadłam ze zmarszczonymi brwiami. Zdziwiło mnie, że nie skorzystał z okazji zrobienia mi krzywdy, ani nie rzucił niczego podobnego do „księżniczka może by wstała?" „Może byś coś zrobiła, a nie leżała?" „Taka zmęczona?". A ten nic nie powiedział i podszedł do chłopaków, którzy wrzucili nieprzytomne ciało Ceddar na pokład.

Mlasnęłam i niechętnie do nich podeszłam. Właśnie sadzali ją na posadzce i przykrywali kocem na wszelki wypadek. Dzisiejszy wieczór był dość chłodny i ponieważ poczułam gęsią skórkę na ramionach, podeszłam do Coltona z zamiarem zapytania go skąd mogę wziąć bluzę. Stanęłam obok niego i powtórzyłam pare razy jego imię, był jednak za bardzo zajęty dziewczyną.

W końcu szturchnęłam go, a on rozbawiony uśmiechnął się do mnie i jakby nigdy nic zapytał:
— Co się stało Wendy?

Chciałam mu wygarnąć, ale wyszłabym na idiotkę, a i tak czułam że to jeszcze nie ten moment. Może niedlugo wyrówna się to traktowanie?

Jestem dzieckiem i potrzebuję dużej uwagi. Nic nie poradzę.

— Nie wiesz skąd mogę wziąć bluzę? — zapytałam siląc się na spokojny głos. W istocie trochę mi zadrżał, ale chłopak nawet nie zauważył. Patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem i dopiero po chwili odpowiedział wymijająco, że w jakimś kufrze.

Westchnęłam i podeszłam do skrzyń, szukając w środku bluz. W pierwszej były skarpetki, w drugiej dziwne przedmioty, prawdopodobnie magiczne, a w trzeciej w końcu natrafiłam na ubrania. Wyjęłam pierwszą lepszą pomarańczowa bluzę z dość agresywnymi napisami na plecach i wielkim przekleństwem na przodzie. Uśmiechnęłam się ironicznie i już chciałam ją wciągnąć na siebie, gdy obok mnie znikąd wyrósł Peter.

— Ej co ty robisz? — wystawił do mnie pytająco rękę.

— Odzywasz się do mnie? — mruknęłam. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos. Przymknęłam oczy i spojrzałam na niego oblizując wargę.

Westchnął wywracając oczami — Czemu ubierasz moją bluzę? — zapytał pokazując na ubranie.

No, nieźle trafiłam. Jak zawsze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema ziomy 🐍

Rozdział specjalnie dla prawdopobnie @SwatkaNatka hahah. Mam nadzieje, że się spodoba i czekam na moją ukochaną czytelniczkę, którą katują nauczyciele.

Dziękuję za 3K! Jak to leci!

Całuski
Zosia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top