33

Peter podawał po kolei rękę chłopcom i pomagał im wejść. Przy mojej kolejce jednak udał, że mnie nie widzi i poszedł sobie śmiejąc się pod nosem.

Nie wierzę po prostu.

Felix podszedł do ścianki i wciągnął mnie, trzymając w pasie.
— Myślisz, że będziemy musieli walczyć? — zapytałam stając na pokładzie. Tęczówki chłopaka były tak uspokajające, że zupełnie zapomniałam o zbliżającym się statku pirackim.

Felix zacisnął wargi i spojrzał na zbliżającą się budowlę.
— Raczej nie — poczochrał mi włosy — ale na wszelki wypadek przygotujmy się — pokiwałam głową i przytuliłam się do chłopa, oplatając go w pasie.

Zaśmiał się cicho i odwzajemnił uścisk. Chłopak ładnie pachniał.

— Ej nie pora na jakieś przytulanie — wcisnął się Brendan wygrażając nam nożem. Wywróciłam oczami z uśmiechem i odsunęłam się od chłopaka.

Musiałam skądś wytrząsnąć broń, ale mój pas gdzieś przepadł.

— Peter, skąd mam wziąć broń? — zapytałam blondyna podchodząc do niego.

Westchnął i odwrócił się powoli. Spojrzał na statek i nie patrząc na mnie, wyjął z torby pas z moimi nożami i pistoletami. Wszystkie miały różowe podpisy mojego imienia.

Skąd on to wziął?

Byłam pewna, że przepadło.

Już miałam go o to zapytać, ale przyłożył mi rękę do twarzy i odsunął nie pozwalając skończyć. Westchnęłam i zapięłam pas w talii, a potem zarzuciłam na niego koszulkę.

Statek był już bardzo blisko i nie było wątpliwości, że kieruje sie do nas. Miałam idealny moment, żeby szybko odczytać co Peter wczoraj wyrył na deskach. Ukucnęłam przy tym miejscu, ale napis był bardzo niewyraźny.

Pocierałam go trochę ręką, mrużyłam oczy i dosłownie w momencie, gdy tekst stał się czytelny, Peter złapał moją koszulkę i podniosł mnie do góry.

— Za chwilę tu będą. Co ty robisz? — spojrzałam w jego oczy zaciętym wzrokiem. Te przepiękne zielone oczy. Nikt nie miał takich tęczówek, a Peter na nie zdecydowanie nie zasługiwał. Zmierzyłam całą jego twarz spojrzeniem. Gdyby nie wzrost, oczy i zachowanie chłopaka, stwierdziłabym że to mały chłopiec. Dopiero w tamtym momencie zauważyłam, że mała blizna przecina równą brew Petera. Na prawym obojczyku miał podobną. Jednak na jego szyi zauważyłam cos świecącego. To był chyba łańcuszek. Sięgnęłam po niego ręką, ale chłopak złapał mój nadgarstek i odrzucił.

— Co się tak gapisz? — mój wzrok wrócił na jego twarz. Jak zawsze życzliwy.

— Masz jakiś problem? — Warknęłam. Peter był tak uszczypliwą osobą, że nie dało się z nim zostać w przyjaznych relacjach.

— Ogarnij się — warknął i już chciał iść, ale złapałam go za łokieć i zacisnęłam na nim palce. Wyrwał go od razu i podszedł do mnie na odległość kilku centymetrów.

— O co ci chodzi? — wycedziłam przez zęby. Starałam się, żeby każdy mnie lubił i miło spędzał że mną czas, ale Peter zachowywał się jak inny gatunek.

— Kiedy zrozumiesz, że nie jesteś tu żebym cię polubił? Ja, albo Zaginieni Chłopcy. Jesteś tu, żeby walczyć z cieniem, a nie zawierać nowe przyjaźnie. Nie licz, że będę dla ciebie miły, bo nie dość że cię nie lubię, to i tak stąd wyjedziesz po wszystkim i już nigdy się nie zobaczymy. Więc mi to wisi — syknął i odszedł. Zrobiło mi się strasznie przykro. Nie z powodu Petera, bo to że mnie nie lubi wiem. Zapomniałam jednak, że będę przecież musiała wyjechać po wszystkim i już nigdy ich nie zobaczę. To mnie dobijało.

Zapominając o napisie, podeszłam do Alexa. Nie chciałam mu mówić o mojej rozmowie z zielonookim, bo tylko wprowadziłabym niepotrzebne napięcie. Problem był między mną, a Peterem, więc i tam musi się też rozwiązać.
— Nie powinniśmy uciekać? — wydało mi się dziwne, że stoimy w miejscu i czekamy na atak piratów.

Alex wzruszył ramionami i obejrzał się za siebie na Petera, który właśnie wydzierał się na Ethana. Tylko jego brunet nie mierzył morderczym wzrokiem i darzył szacunkiem.

— O co poszło? — westchnął i przeładował broń. Ja już nie wiem. Czy jak ten tępy gnój jest zły, to od razu że przeze mnie?

— Nie wiem. Chory jest.

Błękitnooki zaśmiał się pod nosem i wycelował w statek;
— Nie przejmuj się — poklepał mnie po plecami widząc że pogrążam się w przemyśleniach.

Głupi Peter. Nie znoszę go.

Nim się obejrzałam, wielki statek Hook'a przycumował obok nas. Poprawiłam koszulkę i wyciągnęłam z pasa nóż, ktory schowalam za sobą. Paru piratów podniosło z ich statku długą, szeroką deskę i rzucili nią tak, by można po niej przejść bezpośrednio do nas. Hook bez słowa ruszył dumnie jako pierwszy, a nagle podest zachwiał się wprawiając go w nienaturalny ruch, po czym wpadł do wody, ciągnąc za sobą kapitana razem z trzema innymi piratami.

Wszyscy parsknęliśmy śmiechem pewni, że to wypadek. Tylko ja i Peter wiedzieliśmy, że schował właśnie palce do kieszeni, którymi ruchem w powietrzu, zrzucił deskę. Zaśmiałam się pod nosem, a on od razu wyczaił że wiem. Przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka i przyłożył palec wskazujący do ust. Kiwnęłam głową i wyszłam naprzód próbując zająć myśli czymś innym.

Kapitan zaczął klnąc i z pomocą swojego sługi wgramolił się niezgrabnie na pokład. Aż dziwne, że go nie zrzuciłam.

— Pan ty nigdy nie dorośniesz! — ryknął wstając z drewnianej podłogi.

Chyba jednak nie byliśmy jedyni

— Czego chcesz? — warknął Peter do kapitana. Ten odrzucił mokre włosy z twarzy i wyprostował się. Był dosłownie dwa centymetry wyższy od chłopaka. Widać jednak było, że i tak mała różnica dawała mu dużą pewność siebie.

— Czy ty kiedykolwiek będziesz przyjaźnie do czegoś nastawiony? — mruknął patrząc mu w oczy — Jesteśmy tu w interesach.

Peter zaśmiał się i wyprostował czekając na propozycję.

— Umówmy się, że chcemy was wziąć na wycieczkę — odezwał się barczysty pirat z kolczykiem w nosie.

Hook uniósł rękę pokazując mu, że nie powinien się odzywać.

Nie bałam się piratów. Samo nastawienie i ogólne luźne podejście Zaginionych Chłopców do sytuacji pokazało mi, że nie ma się czego bać. To tylko wodni pijacy, mocni jedynie w gębie.

— Dacie się porwać po dobroci, czy znowu będzie trzeba walczyć? — zapytał Kapitan. Ten ziomek sobie albo żartuje, albo jest sarkastyczny. Myśli, że tak po prostu damy się mu porwać? Dziwne rzeczy się tu dzieją.

— A czy ja kiedykolwiek zrobiłem coś po dobroci? — Peter uniósł brew z jak zawsze tą jego wyzywającą miną.

Mężczyzna wywrócił oczami i machnął ręką, na co stojący za nim piraci rzucili się do walki z nami.

— Zapomniałem — warknął.

— W twoim wieku to normalne — syknął Peter i przyłożył pięścią jednemu z pomagierów Hooka.

Na malutkiej łódce rozpętała się kolejna bitwa. Nie patrzyłam na chłopców, bo musiałam skupić się na sobie. Musiałam stanąć twarzą w twarz z trzema piratami, czyli Hook chyba jednak wziął lekcję z mojej ostatniej walki. Pierwszego pirata położyłam na ziemię pięścią i kopniakiem w brzuch. Podbiegłam do następnego i zasadziłam mu z całej siły kopa na żebra. Ugiął się i upadł na ziemię jęcząc. Przez chwilę chciałam mu pomóc, ale przekonałam samą siebie, że to wróg. Do następnego podeszłam od tyłu i przydusiłam tak, że przy wyrywaniu się, upadł na ziemię. Wszyscy leżeli, a kiedy już miałam biec pomóc reszcie, jeden z nich zamachnął się nogą. Zanim się obejrzałam, oberwałam z całej siły kopniaka w samą kostkę, która odkręciła się i z głośnym chrupotem upadłam na ziemię.

Nie zdążyłam nawet krzyknąć, a juz leżałam. Nie broniąc się nawet przed agresywnie łapiącymi mnie piratami, złapałam za zraniony staw i z przerażeniem dostrzegłam jak bardzo jest nie na miejscu. Kostka była odkręcona w prawo, a noga wychodziła z lewej. Zrobiło mi się niedobrze.

Piraci złapali mnie za ramiona i podnieśli do góry. Nie było to dla nich łatwe, bo za nic nie umiałam na niej stanąć. Najbardziej przerażało mnie to, że nie wiem co się teraz stanie. Skąd mieliby tu wytrząsnąć lekarza? Będę inwalidką, przy każdej walce będą musieli mnie chować jak za pierwszym razem. Nie pokażę im tego. Będzie ciężko, ale zrobię wszystko żeby się nie dowiedzieli.

Alex spojrzał ze zdziwieniem na to, że już zostałam złapana. Stopa bolała mnie jednak tak bardzo, że nie obchodziło mnie już gdzie się znajdę. Oby ból przeszedł.

Nie zamierzałam się mimo wszystko poddawać. Nie wygrają z nami. Może i zabiorą nas do niewoli, ale wyjdziemy i ukręcimy im wszystkim karki. Jak zawsze.

— Suka — na dźwięk wyzwiska, zjeżyły mi się wszystkie włosy na karku. Na łódce zapanowała totalna cisza i na chwilę wszyscy przestali cokolwiek robić. Przejechałam językiem po zębach, a Alex spojrzał na pirata z uniesionymi brwiami. Wszyscy już byli złapani i czekali teraz na rozwój wydarzeń. Peter zaśmiał się do siebie wiedząc, że pirat ma przerąbane. On też chyba zaczynał już czaić co zrobił, wypowiadając to. Felix chciał się odezwać, ale jego napastnik zacisnął mu rękę na ustach.

Zawsze wyzywam się z chłopakami, ale jak ktoś, a zwłaszcza obcy, określi mnie w podobny sposób, to już nie obejdzie się bez rękoczynów. Nie zamierzałam odpuścić facetowi, mimo urazu. Ktoś musi ich tu nauczyć szacunku do dziewczyn.

Z całej siły wyrwałam rękę z uścisku drugiego pirata i zanim pierwszy, który mnie zwyzywał zdążył zareagować, oberwał liścia w twarz. Sądziłam, że po tym się opamięta i wróci na wcześniejszą pozycję zszokowany, ale nie. Zamachnął się na mnie, a ja nie sądząc że jest do tego zdolny, oberwałam w twarz. Upadłam na ziemię zdziwiona, że podniosł na mnie rękę. Mimo, że jest piratem. Wiem, że pierwsza go walnęłam, ale należało mu się. Tak samo, jak teraz.

Wszyscy zaczęli się drzeć, wyzywać pirata i wyrywać z rąk napastników. Nawet Peter otwarł usta w szoku. Ale nigdy nie byłam zwolenniczką rozwiązywania czegoś poprzez słowa.

Rzuciłam się na napastnika z pięściami. Nikt nie będzie mnie tu bił. Nie zrobiłam mu nic poważnego, a przynajmniej nie chciałam. Nagle mój wzrok się wyostrzył, a już nie widziałam w nim człowieka, który źle mnie potraktował, a bardzo złą osobę. Czułam się, jakbym musiała go zabić. I tego też chciałam.

Alex P.O.V.

Musiałem coś zrobić. Przypomniało mi się ostrzeżenie Ashtona „Trzeba będzie jej pilnować, żeby nikogo nie zabiła". W tym momencie kierowała się w tą stronę.

Wyrwałem się z uścisku piratów i pobiegłem co niej. Nie jako jedyny z resztą. Wszyscy rzucili się wiedząc, że dziewczyna ma mocne ciosy i zaraz go może zabić.

Mimo, że czterech Zaginionych Chłopców, zaczęło ją odciągać, to nie dało się tego zrobić. Miała o wiele dłuższe palce niż zwykle, a jej oczy przybrały ten zwierzęcy fioletowy kolor.

W końcu szarpnąłem nią do tyłu krzycząc jej imię. Zatrzymała się dosłownie na sekundę, jakby rozumiejąc. Ale jedynie przez chwilę, bo już rzuciła się z powrotem do pirata. Oczywiście, że reszta piratów Hooka próbowała coś zrobić, ale prawda była taka, że potrafili walczyć tylko na słowa.

Po odwróceniu jej w moją stronę, złapałem jej twarz i przybliżyłem do mojej próbując ja uspokoić. Jej wzrok biegał po całej mojej twarzy tak chaotycznie, jakby miała jakiś atak. Oddychała bardzo szybko i ciężko. Wręcz dyszała, a jej usta stały się tak suche, że bolał mnie ich widok. Twarz nabrała zwierzęcego wyrazu, a Wendy ze wszystkich sił próbowała się wyrwać. Poprosiłem ją, żeby oddychała i zacisnąłem ręce na jej ramionach. Dalej się rwała i zachowywała jakby szczekała. Kłapała do mnie ostrymi teraz zębami próbując nakłonić do puszczenia. Musiałem ją ogarnąć. Nie było to łatwe, ale w końcu zaczęła się uspokajać i oddychać jak normalny człowiek. Wzięła ostatni głęboki oddech, a gdy spojrzałem jej w oczy, znowu były zielone.

Przymknęła je i załamana przejechała ręką po włosach. Zdecydowanie trzeba będzie coś z nią zrobić.

~~~~~~~~~~~~
Siema robaku 🐛

Jestem w Niemczech na nartach, a mówię Ci, że na stokach mam najwięcej pomysłów Dlatego też jest tyle rozdziałów 📃

Napisz jak Ci się ten podobał 👍🏻👎🏻

Całuski 💋
Zosia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top